poniedziałek, 22 listopada 2010

materiał sponsorowany

Katolicka Agencja Informacyjna po osiągnięciu dna zaczęła już zasysać muł. O ile bezwiedne (?) wyświetlanie moczopłciowych reklam "kontekstowych" można przy dużej dozie dobrej woli uznać za wypadek przy pracy, o tyle publikacja TEGO "materiału sponsorowanego", reklamującego w cyklu "pielgrzymki po Europie" - pielgrzymowanie po "ośrodkach kultu wiary chrześcijańskiej", gdzie 90% materiału to nachalna, ad nauseam reklama pielgrzymek do Medjugorje (pozycja VI w serii, po prawej) - połączona z wciskaniem czytelnikom kitu, jakoby "Kościół nie zabraniał" jest już po prostu zwykłym chamstwem.

Redaktorom KAI przypominamy, że w 1998 roku w swoim Biuletynie z 7 kwietnia opublikowali odpowiedź Kongregacji Nauki Wiary udzielonej biskupom polskim:

1. Nadal obowiązuje, że niczego nadprzyrodzonego nie można się w tych objawieniach dopatrywać;
2. Należy informować wiernych, że Medjugorje jest miejscem modlitwy, ale nie objawień;
3. Nadal obowiązuje zakaz urządzania oficjalnych pielgrzymek;
4. To, co mówi objawiająca się ‘Gospa’, zawiera sprzeczności, jest więc niepoważne, podobnie postawa i wypowiedzi ‘widzących’;
5. Aktualny ordynariusz Mostaru zajmuje stanowisko negatywne;
6. Wobec rozpowszechnionej szeroko propagandy i popularnych pielgrzymek sprawa jest poważna i delikatna i wymaga roztropnego postępowania

Odpowiedzi tej nie znajdziemy w nieodpłatnym serwisie KAI, ale jej treść oraz opracowania do dziś można znaleźć w różnych miejscach sieci,

sobota, 20 listopada 2010

Anonimy lądują w koszu na śmieci!

Kolejny raz pragniemy przypomnieć, że kierowana do nas e-mailowo korespondencja niepodpisana imieniem i nazwiskiem, bądź podpisana "pseudonimem artystycznym" jest przez nas traktowana podobnie, jak ogłoszenia o przedłużaniu organów płciowych, informacje o otrzymaniu spadku w Nigerii tudzież oferty zakupu podrób zegarków czy pigułek na potencję - czyli ląduje w koszu na śmieci bez wnikania w treść nieraz sążnistego i wartego odpowiedzi elaboratu.

Na korespondencję podpisaną imieniem i nazwiskiem zawsze odpowiadamy również podpisując się imieniem i nazwiskiem.

Zawsze szanujemy decyzję autora listu o zastrzeżeniu swoich danych osobowych wyłącznie do naszej wiadomości - jeśli wyraził takie życzenie.

Redakcja

środa, 10 listopada 2010

Autostradą do Nieba: Bierzmowanie

Publikujemy kolejny z cyklu wpisów poświęconych ewolucji poglądów teologicznych zespołu redakcyjnego "Drogi do Nieba", modlitewnika wydawanego w Diecezji Opolskiej. We wpisach poświęconych temu mszalikowi będziemy chcieli ukazać zmiany, jakie następowały w jego treści w miarę postępów posoborowia w Kościele katolickim w Polsce.

Odcinek III - Bierzmowanie


Rok Pański 1954




Tradycyjnie już modlitewnik z 1954 r. wita nas skondensowaną wiedzą katechizmową: Przez włożenie rąk biskupa zstępuje Duch Święty, aby pomagać w śmiałym i wytrwałym wyznawaniu wiary świętej, w walce przeciwko pokusom i wzrastaniu w cnotach. Bierzmowanie pomnaża Łaskę Uświęcającą, wzbogaca duszę darami Ducha Świętego i wyciska na duszy niezatarte duchowe znamię Bożego wyznawcy i żołnierza.
Następnie dowiadujemy się, że dary Ducha Świętego to przymioty ozdabiające duszę, wskutek czego poddaje się ona prędko i ochoczo wpływom Łaski i kierownictwa Ducha Świętego, zaś owocami Ducha Świętego są uczynki wnoszące w dusze wesele i zadowolenie, jako to miłość, skwapliwość, cichość, wiara, skromność i wstrzemięźliwość.
Autorzy przypominają, że jest to sakrament żywych, a więc osoba która go przyjmuje, musi znajdować się w stanie Łaski Uświęcającej oraz odbyć stosowne przygotowanie modlitewne, jak uczniowie Pana z Matką Bożą modlili się w Wieczerniku.
W załączonej modlitwie przed bierzmowaniem kandydat modli się:
(...) Natchnij mnie duchem apostolskim,
żebym był dzielnym bojownikiem Chrystusa,
Pana Mojego, Amen
.


Rok Pański 1962






w opisie katechizmowym rozszerzono katalog owoców Ducha świętego (miłość, wesele, pokój, cierpliwość, dobrotliwość, dobroć, nieskwapliwość (sic!), cichość, wiara, skromność, wstrzemięźliwość, czystość) oraz informację, że bierzmowanie szczególnie uzdalnia do apostolstwa.
Modlitwa przed bierzmowaniem i sam obrzęd pozostały niezmienione. Warto zwrócić uwagę na przebieg samego przedsoborowego obrzędu (sprawowanego zasadniczo poza Mszą świętą): Najpierw biskup (siedzący na tronie lub faldystorzu) z wyciągniętymi nad kandydatami rękami po wezwaniu pomocy Bożej, po trzykroć wzywa Ducha Świętego, aby zstąpił na nich wraz ze swoimi darami i aby napełnił ich duchem Bożej bojaźni. Następnie biskup trzymając rękę na głowie bierzmowanego mówi słowa formuły sakramentalnej:
N., Znaczę cię znakiem krzyża i umacniam cię krzyżmem zbawienia w Imię Ojca i Syna , i Ducha Świętego.
przy okazji modlitewnik (tak samo jak w wersji z 1954 r.) objaśnia, co to jest krzyżmo, kiedy się je przygotowuje i błogosławi; że oliwa w krzyżmie oznacza wzmocnienie do walki z szatanem i zepsutym światem.
Dodatkowo na znak, że od tej pory skończyła się zabawa, a zaczęła się wojna z szatanem i z zepsutą doczesnością, na znak, że bierzmowany winien mężnie znosić prześladowania i cierpienia dla Chrystusa, biskup wymierza mu lekki policzek


Rok Pański 1972



Jak widać, w ostatniej posoborowej wersji, przed popsuciem obrzędu, w modlitewniku nie ma żadnej zmiany. Wszystko jest tak samo, jak 10 lat wcześniej, przed soborem.



Rok Pański 1973




Nadszedł wreszcie pamiętny rok 1973. A z nim posoborowe zmiany w sakramentologii. Czegóż więc możemy się dowiedzieć z modlitewnika o bierzmowaniu? Ano tego, że należy on do grupy "sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego", że "wiąże w sposób doskonalszy z Kościołem", że "udziela specjalnej Mocy Ducha Świętego", aby "dawał świadectwo Chrystusowi słowem i przykładem". Kolejny akapit to typowe, posoborowe wodolejstwo o tym, jak to bierzmowali apostołowie. Następnie dowiadujemy się, że "do przyjęcia sakramentu należy się dobrze przygotować". I to nie tylko kandydat ma się przygotować, ale reszta gości też.
Jak widać, posoborowi teologowie pozbyli się z modlitewnika zupełnie nieistotnych informacji o walce duchowej z szatanem i ze światem, o Łasce Uświęcającej, o Darach i Owocach Darów Ducha Świętego, o wzrastaniu w cnotach, o wyciskaniu niezatartego znamienia na duszy, etc.
Dopełnieniem obrazu zniszczenia jest "drobna" modyfikacja załączonej modlitwy przed bierzmowaniem:
(...) Natchnij mnie duchem apostolskim,
żebym był dzielnym świadkiem Chrystusa,
Pana Mojego, Amen

Skoro już nie ma walki, skoro nie ma doskonalenia się w cnotach, skoro nie ma Łaski Uświęcającej, a jest tylko wygłaszanie pogadanek i "specjalna moc", skoro Neron zgodliwszy, a krew na arenie obsycha, to po co bojownicy? Wystarczy świadek, podest, tuba, mikrofon i kamera.
Sam obrzęd również uległ poważnym modyfikacjom. Jest ad nauseam przegadany i oczywiście z czytaniami do wyboru, z podziałem na role.


Rok Pański 1985



Minęło 12 lat i mamy po prostu dramat. Na początku dowiadujemy się, że "sam chrzest nie wystarczy", co jest poglądem co najmniej dziwnym, gdyż do zbawienia Chrzest wystarczy jak najbardziej. Nadal nic o Darach Ducha Świętego, tylko jakieś postępowe ogólniki o "odpowiedzialności za rozwój Kościoła na świecie" itp. Pojawia się informacja o możliwości "współudzielania" (sic!) sakramentu przez "niektórych kapłanów", jeśli jest większa liczba kandydatów, co jest zachętą do organizowania masówek. Sakrament coraz częściej jest udzielany przez stojącego biskupa, do którego gęsiego podchodzą kandydaci i przyjmują sakrament również na stojąco.
Co ciekawe, na powrót pojawia się informacja, iż w celu godnego przyjęcia sakramentu, należy znajdować się w stanie Łaski Uświęcającej, być odpowiednio pouczonym i "zdolnym do odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych". Oczywiście autorzy nie byliby sobą, gdyby nie przypomnieli o zaleceniu uczestniczenia (najlepiej przez całą rodzinę) w naukach i nabożeństwach przygotowawczych.
Następnie w modlitewniku mamy zmodyfikowaną (jak w 1973 r.) modlitwę "o bycie dzielnym świadkiem", a następnie obrzędy masówki dla załogi, podczas której ustami proboszcza Kościół (sic!) prosi biskupa o udzielenie sakramentu "zgromadzonej tu młodzieży". Następuje wymiana komunikatów weryfikacyjnych ("jestem przekonany, że wszyscy przygotowali się (...) uczestniczyli bowiem przez szereg dni bla bla bla bla"). Młodzież następnie "przed zgromadzonym tu Kościołem" (inaczej się widać w posoborowiu nie liczy) musi powiedzieć, "jakich łask oczekuje od Boga w tym sakramencie".
Posoborowy obrzęd sakramentu bierzmowania ma chyba jedną z bardziej zmodyfikowanych form:

N., przyjmij znamię daru Ducha Świętego.

czy chodzi o jakiś jeden dar, który dany kandydat sobie wybrał z katalogu przed obrzędem? dla porównania przypomnijmy formę przedsoborową:

N., Znaczę cię znakiem krzyża i umacniam cię krzyżmem zbawienia
w Imię Ojca
i Syna , i Ducha Świętego.

Kontrast jest widoczny jak na dłoni:
Ja, biskup, znaczę cię krzyżem i umacniam cię olejem zbawienia.
vs.
Przyjmij znak daru Ducha Świętego

Załączona poniżej (zapewne przez niedopatrzenie) modlitwa po bierzmowaniu ("niech więc życie moje będzie walką") jest w kontekście powyższego - całkowicie niezrozumiała i pasuje, jak ryba do roweru.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Lipa do Duby, czyli COOL Lublin

Zapraszam do obejrzenia tzw. LipDuba KUL. Ten rodzaj, hmm..., "sztuki" został wymyślony 4 lata temu przez Jakóba Lodwicka, prezesa internetowego serwisu Vimeo. Polega to generalnie na podłożeniu obrazu do jakiejś piosenki. W zinfantylizowanych i sfeminizowanych środowiskach edukacyjnych na tak zwanym "Zachodzie" wśród uniwersyteckich kampusów zapanowała moda, aby sobie takie bezsensowne filmiki nagrywać i montować (płacąc za to "skromne" kilkanaście tysięcy). Niestety moda owa przywędrowała również nad Wisłę, a nawet dalej. Na filmie nakręconym na KUL-u w niedzielę 9 maja bieżącego roku możemy zobaczyć dorosłych - wydawałoby się: normalnych i rozsądnych młodych ludzi, którzy robią z siebie idiotów, a ze swojej katolickiej uczelni - przedszkole, by nie rzec: bajzel. Co najciekawsze, w nagraniu wnętrz tejże renomowanej katolickiej uczelni nawet przez ćwierć sekundy widać na ekranie krzyż!

Proponuję, aby ten film wyświetlić we wszystkich kościołach we wspomnienie św. Szczepana, zamiast nudnego jak flaki z olejem listu rektora KUL, który i tak da się streścić jednym zdaniem: "potrzebujemy waszych pieniędzy". Po obejrzeniu tej arcyciekawej produkcji, wierni z pewnością sięgną głęboko do portfeli. Któż nie chciałby studiować na takiej "fajowskiej" uczelni? Mój syn chyba nie, bo po obejrzeniu skomentował dwoma słowami: Ale syf!



Aby się Państwu milej oglądało, poniżej zamieszczamy tłumaczenie piosenki zespołu Queen "Nie zatrzymuj mnie", która posłużyła za tło tej swoistej "antyreklamy" COOL.

Dziś w nocy mam zamiar naprawdę dobrze się bawić
Czuję, że żyję, a świat skacze obok mnie
I wiruje ekstatycznie dookoła
Więc nie zatrzymuj mnie,
Bo dobrze się bawię

Jestem jak kometa strzelająca przez niebo
Jak tygrys w stanie nieważkości
Jak bolid, jak Lady Godiva
I tak pójdę
Nikt mnie nie zatrzyma

Spalam się na niebie
dwieście stopni
Dlatego nazywają mnie Pan Fahrenheit
Lecę z prędkością światła
Chcę zrobić z ciebie ponaddźwiękowego mężczyznę

Nie zatrzymuj mnie, bo dobrze się bawię
Nie zatrzymuj mnie, gdy jestem przy piłce
Jeśli chcesz się zabawić, to zadzwoń do mnie

Jestem rakietą w drodze na Marsa
Jestem niesterowalnym satelitą
Jestem seksmaszyną gotową do przeładowania
Jestem bombą atomową tuż przed o, o, o, o,
Eksplozją

Autostradą do Nieba: Chrzest

Publikujemy kolejny z cyklu wpisów poświęconych ewolucji poglądów teologicznych zespołu redakcyjnego "Drogi do Nieba", modlitewnika wydawanego w Diecezji Opolskiej. We wpisach poświęconych temu mszalikowi będziemy chcieli ukazać zmiany, jakie następowały w jego treści w miarę postępów posoborowia w Kościele katolickim w Polsce.

Odcinek II - Chrzest


Rok Pański 1954


i znowu mamy przystępny wykład katechizmowy: Chrzest gładzi grzech pierworodny, a u dorosłych (w sensie: u osób, które osiągnęły wiek rozeznania) - także grzechy uczynkowe, jak również wszelkie kary doczesne i wieczne, na jakie człowiek swojem życiem zasłużył; uzdalnia człowieka do nowego życia (do którego człowiek bez Bożej Łaski jest immanentnie niezdolny) oraz na duszy wyciska niezatarte znamię chrześcijańskie.
Dowiadujemy się, że Chrzest jest potrzebny do zbawienia, więc Kościół przestrzega nas przed straszną odpowiedzialnością przed Bogiem zaciąganą przez rodziców, którzy są winni dopuszczenia do śmierci swojego dziecka bez Chrztu. Biada rodzicom, przez których zaniechanie dusze tych dzieci wędrują do piekła!
Modlitewnik wspomina również o możliwości ochrzczenia w nagłej potrzebie, zawsze jednak zachowując odpowiednią formę (mówiąc wyraźnie i z uwagą), należytą materię i właściwą intencję, a więc podstawowe warunki ważności każdego z sakramentów. We wstępie podano również przebieg tegoż obrzędu, ograniczonego do minimum wymaganego do ważności sakramentu. W tym wymóg polania czoła (a nie np. włosów), aby koniecznie woda (prawdziwa) dotarła do skóry ciała.
Rodzicami chrzestnymi mogą być wyłącznie dobrzy katolicy. Dobrzy, czyli zdatni do pełnienia tej odpowiedzialnej roli, podług osądu swojego proboszcza. Katolicy, czyli osoby ochrzczone, praktykujące swoją Wiarę na codzień.

"Ustanowione od najdawniejszych czasów, wzniosłe obrzędy" Chrztu (których bez ważnej przyczyny opuszczać nie wolno) zaczynają się w przedsionku kościoła, a kapłan ma nałożoną stułę koloru fioletowego, którą po serii egzorcyzmów i modlitw przed samym obrzędem sakramentalnym odwróci na stronę białą. Dziecko jest trzymane przez rodziców chrzestnych. Rodzice biologiczni nierzadko pozostawali w domu przygotowując ucztę dla gości. Sam obrzęd Chrztu świętego z zasady odbywał się poza Mszą świętą, w kilkuosobowym gronie, w pustym kościele.
Szafarz chrztu pytał rodziców chrzestnych reprezentujących dziecko:
Czego ŻĄDASZ od Kościoła?
Padała odpowiedź:
WIARY!
Na kolejne pytanie:
Co ci daje wiara?
Chrzestni odpowiadali;
Życie wieczne!
Jakże to dramatycznie kontrastuje z popsutym, posoborowym obrzędem, podczas którego rodzice i chrzestni nierzadko nawet nie wiedzą, po co się przyjmuje ten sakrament...



Rok Pański 1962



jak widać - nic się nie zmieniło.



Rok Pański 1972


Jak widzimy, w 1972 r. z modlitewnika znika nam akapit o "ustanowionych od najdawniejszych czasów" obrzędach Chrztu, "których bez ważnej przyczyny opuszczać nie wolno". Dzieje się tak dlatego, że niektóre z przedsoborowych obrzędów zostały w międzyczasie uznane za opcjonalne. Ceremonia nadal rozpoczyna się w przedsionku kościoła, ale część obrzędów można już opuszczać. A skoro można, to się je zaczyna opuszczać. Z lenistwa.



Rok Pański 1973



No i mamy kolejny owoc posoborowia. O tym, że Chrzest gładzi "wszystkie grzechy, a także pierworodny" dowiadujemy się niejako przy okazji, po nieco przegadanym wstępie. O zgładzeniu wszelkich kar doczesnych i wiecznych - cisza. O wyciśnięciu na duszy niezatartego znamienia - ani słowa!
Nie dowiadujemy się już, że Chrzest jest potrzebny do zbawienia, ale ze względu na "godność i znaczenie Chrztu" Kościół przestrzega nas przed wielką odpowiedzialnością przed Bogiem zaciąganą przez rodziców, którzy są winni dopuszczenia do śmierci swojego dziecka bez Chrztu. Czy autorzy naprawdę nie widzą różnicy między przymiotnikami wielki a straszny?
Modlitewnik podaje w dalszej części obrzęd udzielenia sakramentu chrztu w razie konieczności, przy braku kapłana. Obrzęd, w którego skład wchodzi... Liturgia Słowa! Wiadomo, jak dziecko umera, to czas się nie liczy... O wymogu zachowania odpowiedniej formy, użycia należytej materii i wzbudzenia właściwej intencji u szafarza - ani słowa.
Za to pojawia się kuriozalny zapis o tym, iż "Chrzest jest sakramentem wiary rodziców, chrzestnych, krewnych i sąsiadów" (sic!). Generalnie jest położony widoczny nacisk na to, aby na zbiorową ceremonię do kościoła przywaliło jak najwięcej ludzi. Stąd w obrzędach przed chrztem pojawia się kuriozalne zdanie do "drogich dzieci" o "wspólnocie chrześcijańskiej", która "przyjmuje was z wielką radością". Proszę zauważyć, że w "starym" rycie to kapłan kładąc na jednym dziecku swoją stułę, a więc widoczny symbol urzędowej władzy, wprowadza jak najbardziej fizycznie jedno dziecko z przedsionka do wnętrza Kościoła. Podczas tej "podróży" przez nawę, rodzice chrzestni w imieniu dziecka odmawiają Credo. Jakże wymowna symbolika. Owca wiedziona przez swego pasterza, będąca wręcz u pasterza "na uwięzi", przystępuje do Niebieskiego Stada! W posoborowym, popsutym rycie mamy za to "przyjęcie do grona przez kolektyw", niejako przez aklamację.
Według modlitewnika z 1973 r. rodzice i rodzice chrzestni (którzy muszą być praktykującymi katolikami) winni się zgłosić do parafii jeszcze przed narodzeniem dziecka, ustalić termin chrztu i odbyć "nauki przedchrzcielne" oraz "przygotować się do katolickiego wychowania dziecka" (rozumiem, że praktykujący katolicy nie znają katechizmu, stąd te nauki przed chrztem?) W dawnych czasach, gdy chrztu świętego udzielano poza Mszą świętą, nie trzeba było ustalać żadnych terminów. Po prostu przynosiło się dziecko, a proboszcz albo wikary chrzcił w dogodnym dla stron czasie. W posoborowiu trzeba się zwykle dopasować do jednej niedzieli w miesiącu, podczas której urządza się masówkę i chrzci hurtowo kilkoro niemowlaków. Kolektyw przyjmuje nowych w poczet członków wyłącznie na walnych zebraniach, To nawet ma sens!

Posoborowe "odnowione" obrzędy Chrztu odbywają się w całości w "oznaczonym miejscu kościoła (przedsionku, zakrystii lub kaplicy)". Stuła oczywiście od początku jest biała, a żadnych egzorcyzmów się nad dzieckiem nie odprawia, aby co bardziej wrażliwe osoby nie dostały apopleksji.
Szafarz chrztu pyta rodziców i chrzestnych:
O co PROSICIE Kościół Boży?
Rodzice mogą odpowiedzieć wariantowo:
O chrzest/wiarę/przyjęcie do Kościoła/o życie wieczne/o łaskę Chrystusa

Znajomy wikary przysięga, że słyszał już inne odpowiedzi, np. "o zdrowie", "o siłę", "o radość życia"...


Rok Pański 1985


jak widać, pojawił się wymóg, aby chrzestni byli bierzmowani. Pojawiła się też nieśmiała sugestia, że "pełna przynależność do Kościoła" dokonuje się przez Chrzest, Bierzmowanie i udział w Eucharystii, co jest nieprawdą, gdyż warunki pełnej przynależności do Kościoła są dwa:
1) przyjąć ważnie Chrzest św.
2) nie być ekskomunikowanym

Autostradą do Nieba: Sakramentologia

Oto pierwszy z cyklu wpisów poświęconych ewolucji poglądów teologicznych zespołu redakcyjnego "Drogi do Nieba", modlitewnika wydawanego w Diecezji Opolskiej. Udało mi się w domowych zbiorach zgromadzić mniej lub bardziej kompletne egzemplarze tego diecezjalnego modlitewnika, wydane w latach: 1954, 1962, 1970, 1972, 1973, 1985. We wpisach poświęconych temu mszalikowi będziemy chcieli ukazać zmiany, jakie następowały w jego treści w miarę postępów posoborowia w Kościele katolickim w Polsce. Jeśli któryś z naszych Czytelników dysponuje egzemplarzami "Drogi do Nieba" z innych lat, w szczególności interesują nas wydania z lat 60-tych i 70-tych, bardzo prosimy o kontakt. Chętnie zakupimy lub wypożyczymy.

Odcinek I - Sakramentologia

Rok Pański 1954



jak widać, mamy tu prosty, katechizmowy wykład sakramentologii. Mamy o łasce sakramentalnej (uświęcającej), łasce uczynkowej czy łasce stanu. Autorzy wyjaśniają, że sakramenty są nam niezbędne da naszej niedoskonałości. Sakramenty to po prostu złączenie widzialnego znaku z niewidzialną łaską, która jest nam koniecznie potrzebna do zbawienia. Truizm, który winno znać każde dziecko przystępujące do I Komunii Świętej.



Rok Pański 1962


w ostatnim wydaniu przedsoborowym mamy kolejny wykład tejże samej nauki katechizmowej, acz nieco innymi słowami. Mamy więc wykład o sakramentach dla żywych i dla umarłych -na duszy], mamy o łasce uświęcającej i uczynkowej, mamy o niezatartym znamieniu wyciskanym na duszy, itp.



Rok Pański 1972


Jak widać - w posoborowym wydaniu modlitewnika z 1972 r. mamy powtórzenie wersji z 1962 r. Nic się jeszcze nie zmieniło. W książeczce znaleźć możemy również jeszcze przedsoborowe ryty sześciu sakramentów, których popsute, posoborowe wersje wprowadzono dopiero rok później.



Rok Pański 1973


No i mamy pamiętny rok 1973, czyli owoce posoborowia w pełnej krasie. Sakramenty są już tylko "znakami wiary". O łasce nie ma już ani słowa. Ani słowa o wyciskaniu niezatartego znamienia, o leczeniu umarłej duszy albo o pomnażaniu łaski. Zamiast tego mamy typowe, posoborowe wodolejstwo. Mało tego - pojawia się nieortodoksyjna sugestia, że "spotkanie z Bogiem jest owocne" gdy człowiek wierzy w "ukazanie się dobroci Boga", co stawia pod ogromnym znakiem zapytania np. celowość chrztu niemowląt czy namaszczania nieprzytomnych chorych.



Rok Pański 1985


jak widać, przez kolejne lata ten sam modlitewnik trzyma się mocno posoborowej sakramentologii. Ani słowa o Łasce Bożej. Ani słowa o tym, że dusza może być martwa...

c.d.n.