poniedziałek, 28 maja 2012

I Spotkanie Młodych z Chrystusem nad jeziorem Łańskim

Dziwne, nam w zatęchłej, przedsoborowej redakcji Kroniki zawsze wydawało się, że "spotkania z Chrystusem" każdy z "młodych" doświadcza co niedziela (o ile melduje się na Mszy świętej). Jak widać jednak Kuria Metropolitalna w Olsztynie uważa, że zanim "młodzi" wezmą udział (czynny, ma się rozumieć) w liturgii Mszy świętej, muszą uprzednio wziąć udział w:
Liturgii "zarzucenia sieci" i "dzielenia się chlebem i pieczoną rybą" nad jeziorem.W czasie liturgii świadectwem nawrócenia i chrześcijańskiego życia podzieli się Grzegorz „Dziki”, współautor książki „Radykalni”, muzyk zespołu 2TM2,3
Czy ktoś z Czytelników dysponuje może ordo tejże "liturgii"? Chętnie przeczytamy i zamieścimy. Proszę również zwrócić uwagę, że Mszę świętą przewidziano bezpośrednio po "liturgii dzielenia". Najwyraźniej znowu post eucharystyczny poszedł się... kąpać.

Bardzo ciekawy jest również zamieszczony na powyższej stronie "kalendarz" pozwalający "młodym" na prawidłowe odniesienie owego "liturgicznego" spotkania do innych "świąt":

7 dni po Spotkaniu Młodych na polach w Lednicy
2 dni po Uroczystości Bożego Ciała
1 dzień po meczu Polska-Grecja na otwarcie EURO 2012


niedziela, 27 maja 2012

parafialny festyn rodzin

Wśród zdjęć z tegorocznego parafialnego festynu rodzin w parafii św. Maksymiliana w Płońsku możemy znaleźć zdjęcie jednego z kiermaszowych stoisk, przy którym można było nabyć "katolickie" figurki Buddy, smoków, itp.

piątek, 25 maja 2012

Kto ma inżyniera polot zbuduje sobie wirolot

Wynalazek choć nie z USA w górę niesie nam Tytusa!

Tak sobie pojechałem poetycko Tytusem Romkiem i A'Tomkiem, ale dzisiejszy wpis będzie o o. Cordianie i jego prymicjach. Z poezją.

...gdy ojciec Cordian szedł do prymicji niejedna panna płakała...






Może którys z naszych Czytelników wyjaśni nam, co oznacza ów satanistyczny symbol na ornacie neoprezbitera?

środa, 23 maja 2012

Co by zrobił Jezus?

Gazeta Wybiórcza donosi:

Krzysztof kard. Schoenborn
Pochodzący z Polskiej Cerekwi w diecezji opolskiej ks. Gerard Józef Świerczek od 2003 r. pracuje w Austrii, ostatnio w parafii Stützenhofen. Odbyły się w niej wybory do rady parafialnej. 80 proc. głosów dostał znany z działalności społecznej Florian Stangel. Tyle że 26-latek nie ukrywa swojej orientacji homoseksualnej, mieszka ze swoim partnerem. Z wyborem wiernych nie zgodził się jednak właśnie proboszcz Świerczek. Oświadczył, że współpraca z gejem nie jest możliwa, i odmówił zatwierdzenia składu rady. - Ten radny żyje w grzechu - oświadczył. Społeczność wsi Stützenhofen nie chciała o zablokowaniu radnego geja słyszeć. - Jest mi to obojętne, że on jest gejem. To nie problem Stützenhofen, ale Kościoła. Trzymamy się naszego wyboru - mówił rolnik Johann Krammer. A podczas spotkania księdza z parafianami ludzie zaczęli podkreślać, że wszyscy wiedzieli, że tych dwóch chłopaków jest razem, że wielu mieszkańców było na ich ślubie. A jedna z parafianek zauważyła nawet, że ksiądz Świerczek także to wiedział, bo znał Stangla, który od lat śpiewał w kościelnym chórze i przystępował nawet do komunii. Ksiądz Świerczek zareagował prośbą wobec Stangla, by zaprzestał chodzenia do komunii i zaznaczył, że swej decyzji nie zmieni, że rozmawiał na ten temat z głową austriackiego Kościoła, kardynałem Christophem Schoenbornem, który jego stanowisko poparł. Sytuację z Stützenhofen zaczęły wówczas relacjonować niemal wszystkie austriackie media. Wpływowa organizacja SoHo (Socjaldemokracja i Homoseksualność) przypomniała, że kierowanie się Kościoła preferencjami seksualnymi wierzących jest bezdyskusyjnie dyskryminacyjne i homofobiczne.
Po kilku dniach kardynał Schoenborn spotkał się z homoseksualną parą, by zrozumieć, "dlaczego wspólnota obdarzyła Stangla takim zaufaniem". Po spotkaniu wystąpił w telewizji publicznej OeRF 2 i oświadczył, że zmienia decyzję proboszcza Świerczka. - Zadałem sobie pytanie, co w tej sytuacji zrobiłby Jezus. I myślę, że on przede wszystkim zobaczyłby tu człowieka - powiedział kardynał. Zaznaczył też, że to sytuacja jednostkowa, która nie zmienia standardów w Kościele austriackim, i że wszelkie konsekwencje decyzji bierze na siebie. Ksiądz Świerczek musiał się z decyzją przełożonego zgodzić. Skarżył się, że zaczęło się preferowanie homoseksualistów, którzy łamią prawa kościelne, kosztem tych żyjących uczciwie. - Nie widzę dla siebie miejsca w tej parafii - oświadczył
.
Ojcze święty, może jednak kard Schonborna wysłać na tę wcześniejszą emeryturę? Albo na kapelana do jakiegoś cyrku?

Fałszowanie Soboru trwa od... Soboru



Niedawno zakończony Sobór Watykański II ogłosił pełne mądrości dokumenty, dotyczące zagadnień doktrynalnych, jak również dyscyplinarnych, w celu skutecznego rozwijania życia Kościoła. Na całym Ludzie Bożym spoczywa dzisiaj poważny obowiązek włączenia się w podjęcie tego wszystkiego, co - pod natchnieniem Ducha Świętego - zostało zaproponowane lub orzeczone przez to powszechne zgromadzenie Biskupów, któremu przewodniczył Ojciec Święty.

Na hierarchii spoczywa prawo i obowiązek czuwania nad zapoczątkowanym przez Sobór ruchem odnowy, przewodzenia mu i promowania go w taki sposób, aby Dokumenty i Dekrety Soboru były prawidłowo interpretowane i wprowadzane w życie zgodnie z ich celem i duchem. Nauczanie soborowe musi być więc strzeżone przez Biskupów, gdyż - pod przewodnictwem Piotra - pełnią oni misję autentycznego nauczania. W sposób godny pochwały niektórzy biskupi zaczęli już wyjaśniać nauczanie Soboru.

Trzeba jednak z bólem stwierdzić, że z różnych stron nadchodzą smutne wiadomości o nadużyciach, wynikających z interpretacji nauczania Soboru, jak również z pewnych pojawiających się tu i ówdzie błędnych opinii, które wywołują w wiernych duże zaniepokojenie. Są godne uznania studia i wysiłki zmierzające do głębszego poznania prawdy, słusznie rozróżniając między tym, co należy do istoty wiary, i tym, co jest przedmiotem opinii. Z przeanalizowanych przez Świętą Kongregację Nauki Wiary dokumentów wynika jednak, że chodzi o wiele stwierdzeń, które łatwo przechodząc ponad granicami hipotez lub opinii, wydają się w pewnej mierze dotykać podstaw wiary.

Będzie więc czymś właściwym wskazać przykłady takich opinii i błędów, na które zwracają uwagę raporty kompetentnych osób oraz, i które są zawarte w publikacjach.

1) Na pierwszym miejscu dotyczy to świętego Objawienia: są tacy, którzy odwołują się do Pisma Świętego, pozostawiając zupełnie na boku Tradycję, lecz zawężają zakres i siłę natchnienia biblijnego i wolności od błędu oraz nie rozumieją prawidłowo wartości tekstów historycznych.

2) Jeśli chodzi o naukę wiary, przyjmuje się, że formuły dogmatyczne podlegają ewolucji historycznej do tego stopnia, że również samo ich obiektywne znaczenie ulega zmianie.

3) Nauczanie zwyczajne Urzędu Nauczycielskiego Kościoła, szczególnie Papieża, jest niekiedy niedoceniane i pomniejszane do tego stopnia, jak gdyby należało do zakresu wolnych opinii.

4) Niektórzy jakby nie uznają absolutnej, stałej i niezmiennej prawdy obiektywnej oraz wszystko poddają pewnego rodzaju relatywizmowi, pod pretekstem, że każda prawda w sposób konieczny rozwija się ewolucyjnie, idąc za ewolucją świadomości i historii.

5) Dotyka się osoby naszego Pana Jezusa Chrystusa, gdy wypracowując doktrynę chrystologiczną, stosuje się do natury i osoby pojęcia zbyt odległe od nauczania soborowego, zawartego w orzeczeniach dogmatycznych. Pojawia się pewnego rodzaju humanizm chrystologiczny, który redukuje Chrystusa do prostego człowieka, który otrzymał świadomość swego synostwa Bożego. Mówi się o Jego dziewiczym poczęciu, cudach i samym zmartwychwstaniu, ale to wszystko jest redukowane w tych wypowiedziach do porządku czysto naturalnego.

6) W podobny sposób, niektóre aspekty teologii sakramentalnej albo są ignorowane, albo nie są podejmowane w odpowiedni sposób; dotyczy to szczególnie Eucharystii. Co do rzeczywistej obecności pod postacią chleba i wina, nie brakuje takich, którzy mówią o niej, skłaniając się do przesadnego symbolizmu, jak gdyby na mocy przeistoczenia chleb i wino nie zmieniały się w Ciało i Krew naszego Pana Jezusa Chrystusa, ale po prostu zmieniały znaczenie. Są tacy, którzy mówiąc o Mszy świętej za bardzo skłaniają się do pojęcia agape, z uszczerbkiem dla pojęcia ofiary.

7) Niektórzy źle interpretują Sakrament Pokuty, uważając go za środek pojednania z Kościołem, nie wyrażając wystarczająco pojęcia pojednania z obrażonym Bogiem. Przyjmują również, że w sprawowaniu tego Sakramentu nie jest konieczne osobiste wyznanie grzechów, zadowalając się wyrażeniem jego funkcji społecznego pojednania z Kościołem.

8) Nie brakuje takich, którzy bądź nie uwzględniają prawidłowo nauczania Soboru Trydenckiego o grzechu pierworodnym, bądź wyjaśniają go w taki sposób, że pierworodna wina Adama i przekazywanie jego grzechu pozostają mocno zaciemnione.

9) Nie mniejsze błędy propaguje się w teologii moralnej. Wielu odważa się nawet odrzucać obiektywne kryterium moralności; inni nie uznają prawa naturalnego, przyjmując natomiast tak zawaną etykę sytuacyjną. Propaguje się szkodliwe opinie dotyczące moralności i odpowiedzialności w dziedzinie seksualnej i małżeństwa.

10) Należy do tego dodać kilka słów na temat ekumenizmu. Stolica Święta rzeczywiście pochwala tych, którzy w duchu soborowego Dekretu o ekumenizmie podejmują inicjatywy zmierzające do rozwijania miłości wobec braci odłączonych i do przybliżenia ich do Kościoła; ubolewa jednak z tego powodu, że są również tacy, którzy - interpretując na własną rękę dekret soborowy - popierają działalność ekumeniczną, obrażającą jedność wiary i Kościoła oraz propagują niebezpieczny irenizm i indyferentyzm całkowicie obcy duchowi Soboru.

Te niebezpieczne błędy, rozpowszechnione w takim czy innym miejscu, zostały zebrane w sposób sumaryczny w tym Liście do Ordynariuszy miejsca, aby każdy, stosownie do swojej misji i swojego urzędu, podjął się wyeliminowania ich lub przeciwdziałania im.

Święta Kongregacja Nauki Wiary prosi usilnie Ordynariuszy, zgromadzonych w Konferencjach Episkopatu, by rozważyli te zagadnienia, a odpowiednie wnioski przekazali Stolicy Świętej, przesyłając je do Bożego Narodzenia tego roku.

Ordynariusze i ci wszyscy, którym uznają oni za właściwe pokazanie tego listu, niech strzegą go pod ścisłym sekretem, ponieważ z roztropnych powodów nie zaleca się jego publikacji.

Rzym, 25 lipca 1966 r.
+ Alfred kard. Ottaviani

Zamiast komentarza można zacytować słowa Jego Eminencji wypowiedziane kilka lat później na łożu śmierci: Cieszę się, że zaraz umrę, bo umieram jeszcze w Kościele katolickim. Skąd ta diagnoza? Ano pewnie stąd, że - jak wiemy - w ciagu minionych 50 lat wszyscy adresaci powyższego listu gorliwie podjęli się trudu wyeliminowania opisanych w nim błędów i nadużyć.

wtorek, 22 maja 2012

psy Pana schodzą na psy

Kapłan i jego Matka


Oto robocze tłumaczenie jednego z rozdziałów książki "The Priest is not His Own" (kapłan nie jest tylko dla siebie) abpa Piotra J. Fulton-Sheena. Jeśli ktoś z Czytelników chciałby pomóc w tłumaczeniu i korekcie całości, proszę o e-mail na adres redakcji.


XVII Kapłan i jego Matka

Każdy kapłan ma dwie matki: Jedną podług ciała, a drugą podług ducha. Dużo więcej wiadomo o tej pierwszej, sporo napisano o tej drugiej. Konfrontacja tych dwóch matek jest podobna do konfrontacji ziemskiego ojca kapłana z jego Ojcem Niebieskim. Kilkadziesiąt lat temu jednym z pierwszych aktów dokonanych przez ziemską matkę było złożenie swojego syna u stóp Matki Bożej, podobnie jak uczyniła to matka autora, co symbolizowało synowskie poddanie. Ileż musiały te dwie matki odbyć na osobności rozmów, podczas których matka podług ciała błagała Matkę Chrystusową, aby tenże syn mógł pewnego dnia wziąć w swe ręce hostię i kielich? Jeśli prawdą jest (jak mówią Ojcowie Kościoła), że Maryja poczęła w swoim sercu, zanim poczęła w swoim łonie, czyż nie mogą tak samo powiedzieć matki wielu księży? Faktem jest, że niektórzy kapłani powoływani są „za pięć dwunasta”, ale wiele matek może parafrazując Księgę Przysłów powiedzieć: jeszczem syna nie miała, a już poczęłam kapłana. Tak samo jak Bóg spytał Maryję, czy obdarzy Go ludzką naturą, tak samo często prosi On matkę kapłana o zgodę na przedłużenie trwania Jego kapłaństwa. Kiedy już matczyne marzenie spełni się, jakież myśli nurtują duszę jej syna, obecnie kapłana?

Kapłan, po pierwsze, rezygnuje z cielesnej miłości do kobiety, tak samo jak Maryja zrezygnowała z cielesnej miłości do mężczyzny. Jego: żony nie znam równoważne jest Jej słowom: męża nie znam (Łk 1:34). Słowa Pisma Świętego oznaczają tu zjednoczenie i obcowanie cielesne,  jak  Adam potem poznał żonę swoją Ewę, która potem poczęła (Rdz 4:1). Od samego początku kapłan zdaje sobie sprawę z tego, że miłość jest jednocześnie potwierdzeniem i zaprzeczeniem. Każda deklaracja miłości ogranicza dozwoloną konkurencję w miłości. Prawdziwa miłość przez samą swą naturę  narzuca ograniczenia. Żonaty mężczyzna narzuca sobie ograniczenia w odniesieniu do wszystkich kobiet z wyjątkiem tej jednej. Kapłan nie dopuszcza żadnych wyjątków i robi to, aby osiągnąć stan doskonałej wolności. Poprzez Wcielenie Bóg ustanowił w ludzkości przyczółek dzięki wolnemu wyborowi Niewiasty, obecnie nasz Pan szuka możliwości trwania swego kapłaństwa poprzez wolny wybór kapłana. Oczekuje na naszą zgodę.
Wolą naszych ziemskich matek było nasze poczęcie, ale nie można było precyzyjnie określić czy i kiedy ono nastąpi, a kiedy już nastąpiło, było nieprzewidziane. Zupełnie inaczej jest z poddaniem się kapłana święceniom. Jego zgoda jest podobna zgodzie wyrażonej przez Maryję. Jej wolą było poczęcie w sobie Bożego Syna i w tej samej chwili Go poczęła. Podobnież kapłan wyraził wolę oddania się Bogu i może określić dzień i godzinę, gdy to się stało. Im bardziej poddaje się on Bogu, tym bardziej dociera do niego, że tylko Chrystusowe pęta mogą dać prawdziwą wolność.

Ale kapłan nie może żyć bez miłości. Matka Boża wiedziała, że poczęcie nie jest możliwe bez ognia i namiętności. Jak zatem może począć syna, jeśli nie poznała męża? Odpowiedź przyszła z Nieba. Oczywiście będzie miłość i ogień namiętności, ale ta miłość i ten ogień będzie Duchem Świętym. Podobnież kapłan nie może żyć bez miłości.  Jeśli zatem mają istnieć pokolenia dusz i jeśli on ma być dla nich ojcem rodzącym ich w Chrystusie, to i tam musi być miłość. Ta miłość jest taka sama jak u Maryi: Ogień i namiętność Ducha Świętego osłonią go. Jak w Maryi Bóg zjednoczył dziewictwo i macierzyństwo, tak u kapłana zjednoczone zostały dziewictwo i ojcostwo. To nie wyjałowienie, ale płodność! Nie brak miłości, ale jej ekstaza!

Następnym etapem kapłańskiej miłości  jest służba. Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służyć i oddać życie swoje na okup za wielu. (Mk 10:45)  Duchowe macierzyństwo Maryi jest przywilejem ludzkości, podobnie jest z kapłańskim ojcostwem. Nic więc bardziej nie skłania do służby innym, jak poczucie własnej niegodności odczuwane podczas nawiedzenia przez Bożą łaskę. Maryja biegnąc pośród wzgórz aby nawiedzić Elżbietę pokazuje nam, jak ona, służebnica Pańska, stała się służebnicą Elżbiety. Stanowi przykład dla kapłana, aby Chrystus, który jest w nim skłaniał go ku oddaniu siebie wszystkim tym, co są ze mną i co nas miłują w wierze (Tyt 3:15) i całej ludzkości. Jak nawiedzenie Maryi uświęciło Jana Chrzciciela, tak samo  wizyta kapłana-żertwy zawsze będzie uświęcać dusze.
Każde wezwanie kapłana do chorego będzie dlań przywołaniem tajemnicy Nawiedzenia. Niesienie pod swym sercem Najświętszego Sakramentu, czy to jadąc samochodem, czy idąc pieszo, czyni go drugą Maryją niosącą Chrystusa ukrytego w jej niepokalanym łonie. Nie ma miejsca na spóźnienia, na obawy i rodzinne troski. Kapłan jak Maryja wstaje i spieszy, gdyż nic tak nie wymaga pośpiechu, jak pilne potrzeby bliźnich. Im bardziej kapłan jest spętany w Chrystusie, tym bardziej prawdopodobne jest, że usłyszy od tych, którzy mu otwarli drzwi: skoro zabrzmiał głos pozdrowienia twego w uszach moich (Łk 1:44), moje serce podskoczyło z radości. Święty kapłan powoduje, że podczas każdej wizyty u chorego aż się chce odśpiewać Magnificat, a wierni w parafii mówią mu: a skądże mi to, że przyszedłeś do mnie (par. Łk 1:43) drugi Chrystusie?

Ksiądz głęboko miłuje Maryję nie tylko w dobrym bycie, ale i w upadkach. Ufa w jej orędownictwo podczas walki ze swymi słabościami. Wtedy szczególnie poświęca jej swoją uwagę  wiedząc, tak po ludzku, że dziecko, które często upada jest w stanie dostać od swej mamy więcej całusów..Jeśli kiedykolwiek zaczyna w nim dominować ziemska natura Szymona, jeśli przychodzą chwile, gdy chce jak Demas miłując ten świat, mnie opuścić (2Tm 4:9), jeśli zaczyna być postrzegany w parafii raczej jako golfista, równy gość czy jeden z ferajny zamiast jako dobry kapłan, to wie, gdzie musi pójść, aby mógł ponownie odnaleźć swego Pana. Musi udać się do Maryi. Ona również straciła Chrystusa. Ta fizyczna utrata była figurą duchowej straty, jakiej doznaje kapłan tracąc swój pierwotny zapał. Każdy jeden utracony Alter Christus to kolejny miecz przeszywający Niepokalane Serce Maryi. Ale ona nie pozostaje bierna, tylko też nie ustaje w poszukiwaniach swoich zgub. Mieć Boga i utracić Go to większa strata niż nigdy go nie mieć. Maryja i upadający kapłan cierpią razem, ale na różne sposoby. Maryja doznała ciemności utraty Boga, kiedy dwunastoletni Jezus pozostał w Jerozolimie a nie zauważyli rodzice Jego (Łk 2:43). Właśnie w tamtej chwili Maryja została Ucieczką grzeszników. Niepokalana zrozumiała, co to jest grzech, bo ona - stworzenie - w sposób namacalny utraciła Stwórcę..Utraciła dziecko jedynie w mistycznym mroku duszy, a kapłan, który upada, czuje moralny brud swego niewdzięcznego serca. Maryja jednak odnalazła swoje dziecko dając tym samym wszystkim biskupów i kapłanów przykład i lekcję na wieki, że nie mamy siedzieć i czekać, aż błądzący i zagubieni sami do nas wrócą, musimy wstać, iść i ich szukać. A jej wstawiennictwo pomoże nawet w najbardziej beznadziejnych przypadkach, jak napisał św. Augustyn: Co wszyscy święci mogą zrobić z Twoją pomocą, Ty sama możesz zrobić bez nich.


Podczas godów w Kanie Galilejskiej Maryja naucza kapłanów, jak bardzo są własnością Kościoła, a jak mało należą do samych siebie. Do czasu tego wesela jak i podczas samej uczty Ewangelista nazywa ją matką Jezusową (J 2:1-3). Jednak na końcu uczty Maryja staje się już niewiastą (J 2:4). To co się tutaj dzieje przypomina nam sytuację, gdy Chrystus zaginął i odnalazł się w świątyni. Maryja następnie mówi: Oto ojciec twój i ja (Łk 2:48), a nasz Pan natychmiast przypomina jej o Ojcu Niebieskim, przywołując tajemnicę Zwiastowania oraz fakt, że Józef był tylko przybranym ojcem. Od tego momentu Józef znika z Pisma Świętego, nigdy już później nie jest wspominany ponownie. W Kanie Matka Jezusowa prosi Chrystusa o objawienie Jego mesjańskiej roli i boskości; Nasz Pan odpowiada jej, że w chwili, w której uczyni cud i rozpocznie działalność publiczną, rozpocznie się jego Godzina, męka Krzyżowa. Woda pod Jego Boskim spojrzeniem rumieni się stając się winem, a matka staje się niewiastą.. Jak Józef znika z Pisma Świętego podczas wizyty w świątyni, tak Maryja, jako Matka Jezusowa znika w Kanie, aby stać się Matką wszystkich, których Chrystus odkupi na Krzyżu. W kolejnych rozdziałach Ewangelii nie znajdziemy już nigdy jej wypowiedzi. Jan zapisuje po raz ostatni jej, jakże pożegnalnie brzmiące, słowa: Cokolwiek wam powie, czyńcie! (J 2:5)

Ona teraz jest matką wszystkich, niewiastą z potomstwem liczniejszym niż morskie ziarenka piasku. Poprzez przykład dany przez Maryję i dzięki wpływom jej opieki w życiu kapłana przychodzi moment, gdy dociera do niego, że nie należy do rodziny, do parafii, diecezji, narodu. Należy do misji Chrystusa i do świata, należy do całej ludzkości. Im bliżej Chrystusowej misji znajdzie się kapłan, tym bardziej kocha każdą duszę na świecie. Jak Maryja została matką wszystkich ludzi podczas Męki Krzyżowej, tak samo kapłan stał się ich ojcem. Żaden biskup nie jest konsekrowany dla diecezji, tylko dla całego świata. Przypisany został do diecezji wyłącznie z powodów jurysdykcyjnych. Kapłan nie jest wyświęcany dla diecezji, tylko dla dusz. On nie jest z naszej parafii to faktycznie jest przeszkoda, aby odmówić asystowania przy sakramencie małżeństwa, ale nie jest to powód do traktowania proszącego jak osobę spoza Kościoła, niegodną otrzymania - tak po ludzku – uprzejmej obsługi. Święty Tomasz z Akwinu pisze, że Maryja przy zwiastowaniu przemawiała w imieniu całej ludzkości. W Kanie zostaje ona oddana ludzkości; a u stóp Krzyża sam Bóg potwierdza, że jest ona Matką całej ludzkości..Nabożeństwo do Maryi chroni kapłana przed zostaniem najemnikiem, najętym sługą ze stałymi godzinami pracy, zakresem obowiązków, w wyznaczonych geograficznie granicach parafii i oczywiście bez zagubionych owiec. Dla kapłana nie istnieje pojęcie w pracy  On jest wszędzie w miłości -  na polu golfowym, w samolocie, w restauracji czy w szpitalu. Nic co ludzkie nie jest mu obce. Każda dusza to dla niego potencjalny konwertyta albo potencjalny święty. Podczas Męki Maryja uczy nas współczucia dla kapłana. Święci, którzy byli najmniej wyrozumiali dla siebie – byli najbardziej wyrozumiali dla innych. Kapłan, który prowadzi żywot lekki i przyjemny, bez umartwień, nie jest w stanie poruszyć ludu swoimi słowami, wzbudzić trwogi i bojaźni. Jego nadmierna egzaltacja  nie pozwoli mu nagiąć się ku pocieszeniu, a jeśli to zrobi, wzbudzi jedynie pobłażliwość, a nie współczucie. Dobry kapłan wręcz przeciwnie, widzi Maryję pośród brudu ludzkich spraw, prania mózgów, fałszywych oskarżeń, zniesławień i wszystkich innych narzędzi terroru. Niepokalana jest ze skalanymi, bezgrzeszna z grzesznikami. Nie ma w niej złości  ani goryczy, jest wyłącznie litość – litość nad nimi, że nie widzą lub nie wiedzą jak kochająca jest Miłość, ta Miłość, którą oni skazują na śmierć.

W swej czystości, Maryja jest na samym szczycie, w jej współczuciu jest wśród przekleństw, cel śmierci, szubienic, katów i krwi. Człowiek może popaść w obsesję na temat swojej grzeszności tak wielką, że przestanie wołać do Boga o wybaczenie, ale nie może uchylać się od wzywania wstawiennictwa Matki Bożej. Jeśli dobra Matka, Maryja, która zasłużyła sobie, aby oszczędzić jej zła, dzięki szczególnemu zrządzeniu Opatrzności otrzymała swój krzyż, to jak my, którzy nie zasługujemy, aby nas choćby z Nią porównywać, możemy się spodziewać, że nas krzyż ominie? Czymże ja sobie na to zasłużyłem? – te słowa to nic innego jak tylko przejaw pychy. A czym sobie Jezus zasłużył? Czym zasłużyła Maryja? Nie narzekajmy Panu Bogu, że zsyła nam krzyże. Niech będzie w nas jedynie mądrość, która pozwoli dostrzec, że z Maryją brzemię krzyża robi się lżejsze i słodsze. Że Maryja pomaga nam go nieść.

Każde przekleństwo, każda rana świata jest nasza, kapłańska. Tak długo jak choćby jeden niewinny ksiądz jest prześladowany w więzieniu, jestem w więzieniu. Tak długo, jak choćby jeden misjonarz jest bez dachu nad głową, jestem bezdomny. Jeśli ma być współczucie, muszę z nimi dzielić troski. Kapłan  nie może siedzieć bezczynnie i patrzeć na wrogość wobec Pana szerzącą się w świecie, wiedząc, że Maryja współdziała ze swym Synem tak prawdziwie i aktywnie, że do końca stała u stóp Krzyża. W artystycznych przedstawieniach sceny ukrzyżowania, Magdalena z reguły leży pod krzyżem, u stóp Naszego Pana, lecz Maryja zawsze stoi. Wreszcie, Maryja jest obecna przy śmierci kapłana. Miliony razy prosił ją, by modliła się za niego  w godzinę śmierci. Należy mieć nadzieję, że podczas wszystkich lat swego kapłaństwa ofiarował jej Mszę świętą w każdą sobotę. Że codziennie śmierć Pańską opowiadał w sakramencie Eucharystii (1Kor 11:26), a teraz zbliża się, nie do końca swego kapłaństwa, bo to nigdy się nie kończy - jesteś kapłanem na wieki według porządku Melchizedeka ( Ps 109:4, Hbr 5:6), ale do końca okresu próby. To jest ta chwila, w której kapłan najbardziej pragnie wstawiennictwa Maryi. Widzi on przed soba Krzyż i po raz kolejny słyszy, jak jego Pan mówi do niego: to matka twoja (J 19:27). Śmierć dla zbawionych jest ponownym dziecięctwem, drugimi narodzinami. Dlatego nazywa się je w liturgii natalitia lub święto urodzin. Świat obchodzi urodziny kiedy ludzie rodzą się w ciele; Kościół - kiedy dusze rodzą się w Duchu.

Ale ksiądz wie, że Maryja nie próżnuje, gdyż widzi teraz wszystkie swoje ułomności w jasnej światłości wieczności. W Betlejem, gdy porodziła Najwyższego Kapłana, nie było travail, ale podczas męki jej Syna na Krzyżu doznała bólów porodowych podczas stawaniu się niewiastą czy matką wszystkich ludzi. Przedstawiciel jej Boskiego Syna teraz czuje, jak wiele smutku przyprawił jej nieraz swoim postępowaniem. Ale ona nie odrzuci tego ciężaru, gdyż nie odtrąciła Jana, który zaprawdę był dość żałosną podmianą w miejsce Jezusa. Dwa słowa wielokrotnie padają z kapłańskich ust: Jezus i Maria. Zawsze był kapłanem – teraz, w końcu, przy śmierci – jest również żertwą. Najwyższy Kapłan dwukrotnie stał się żertwą ofiarną – raz, jak przychodził na ten świat, drugi raz – gdy go opuszczał. Maryja była przy obydwu ołtarzach – w Betlejem i na Kalwarii. Maryja była przy ołtarzu kapłana podczas jego święceń i teraz jest z nim w godzinę jego śmierci.

Matka kapłanów! Dwie miłości były zawsze częścią jej życia: miłość do życia swego Syna i miłość do śmierci swego Syna. Te same dwie miłości nosi ona w swym sercu w stosunku do każdego kapłana. Poprzez wcielenie połączyła Izrael i Chrystusa, a pod Krzyżem i podczas Zesłania Ducha Świętego połączyła Chrystusa i Jego Kościół. Teraz ona sama łączy kapłana-żertwę z Tym, który na wieki wstawia się za nami w Niebie. Każdy kapłan chce spocząć po śmierci w ramionach Maryi, jak spoczął w nich Chrystus, którego kapłan jest ziemskim reprezentantem. Po ukrzyżowaniu Maryja powiedziała nad zabitym Ciałem swego Syna, złożonym w jej ramionach To jest moje Ciało. Tak samo powie po śmierci każdego kapłana, nad jego ciałem: To jest moje Ciało, moja Żertwa, moja Hostia. Tak, jak uczyniłam, aby w moim łonie wzrastał Jezus, kapłan, aby stał się żertwą, tak samo przyczyniłam się, aby Jezus, Sacerdos et Hostia wzrósł w tobie.

Nie dziwmy się więc, że to ona jest Niewiastą w życiu każdego kapłana. Żaden kapłan nie należy do siebie. Należy on do Matki Jezusowej, raz na zawsze Kapłan – Żertwa.

fragment opublikowano za zgodą wydawcy
dla oryginału w języku angielskim: (c) 2005 Ignatius Press, San Francisco
dla tłumaczenia na język polski: (c) 2012 Piotr J. Ochwał

poniedziałek, 21 maja 2012

jesteśmy Kościołem wojującym!

Czyli Ojciec święty przypomina katolickie, przedsoborowe truizmy

Dziękuję Bogu za wszystkie lata mego życia, również za ciemne noce. Bo patrząc z perspektywy czasu można zobaczyć, że również noce były konieczne i dobre – powiedział Benedykt XVI na zakończenie obiadu z kardynałami rezydującymi w Rzymie. Wspólnym posiłkiem Papież chciał podziękować purpuratom za życzenia, jakie napłynęły do niego z okazji 85. urodzin. W krótkim słowie na zakończenie spotkania Benedykt XVI odniósł się do aktualnej sytuacji Kościoła.

„Pojęcie Ecclesia militans – Kościoła wojującego – nie jest dziś modne – stwierdził Papież. – W rzeczywistości jednak coraz lepiej rozumiemy, że jest prawdziwe, oddaje coś z prawdy. Widzimy, że zło chce opanować świat i konieczne jest podjęcie walki ze złem. Widzimy, że zło posługuje się w tym wieloma sposobami: okrutnymi, uciekając się do różnych form przemocy, ale też udaje dobro i w ten sposób narusza moralne fundamenty społeczeństwa. Św. Augustyn powiedział, że cała historia jest walką dwóch miłości: miłości własnej, aż do pogardzania Bogiem, i miłości Boga, aż do pogardzania sobą w męczeństwie. My uczestniczymy w tej walce, a w walce ważne jest mieć przyjaciół. Ja mam wokół siebie przyjaciół z Kolegium Kardynalskiego. To są moi przyjaciele, z nimi czuję się jak w domu, czuję się pewnie w tym towarzystwie wielkich przyjaciół, którzy są ze mną i są, wszyscy razem, z Panem Bogiem. Dziękuję wam za tę jedność w radościach i bólach. Idziemy naprzód. Pan powiedział: «Odwagi, Jam zwyciężył świat». Jesteśmy w «drużynie» Pana, a zatem w drużynie zwycięskiej”.

Najwyższy zatem czas powrócić do formowania żołnierzy Chrystusowych, a nie świadków, pielgrzymów, grajków i konferansjerów!

Ofiara z krowy na Narodowym? To kwestia dogadania

Za serwisem TVN Warszawa:
W czasie Pucharu Narodów Afryki piłkarze reprezentacji Egiptu złożyli... ofiarę z krowy. Czy byłoby to możliwe w kaplicy wielowyznaniowej na Stadionie Narodowym?
Piłkarze reprezentacji Egiptu ofiarę z krowy złożyli w lutym 2008 roku, przed ćwierćfinałowym meczem Pucharu Narodów Afryki z Angolą. Ubrani w reprezentacyjne stroje, przed wyjściem na trening otoczyli krowę, a jeden z zawodników poderżnął jej gardło. Później mięso rozdano biednym ludziom.
Czy kaplica na Narodowym jest przygotowana na składanie ofiar ze zwierząt? Rzecznik Narodowego Centrum Sportu Daria Kulińska nie chciała uwierzyć, że pytamy poważnie.
- Kaplica jest przystosowana na pewno dla chrześcijan, wyznawców judaizmu czy islamu. Wszystko zostało uzgodnione z przedstawicielami tych religii. Oczywiście jesteśmy tolerancyjny i otwarci na wszystkie wyznania. To jest kwestia dogadania, ustaleń – odpowiedziała dyplomatycznie.
W sumie jaki problem, na tym samym stole zarżnąć kurczaka czy gołąbka, a potem sprawować Najświętszą Ofiarę? Kuria Warszawsko-Praska nie widzi problemu. W końcu w Asyżu w 1986 r. na katolickich ołtarzach animiści zarzynali kurczaki, a inni poganie ustawili na tabernakulum posążek Buddy i modlili się do niego. Trza z postępem iść!


środa, 16 maja 2012

kanon Pisma nie jest dziełem Boga tylko uwarunkowań

polecam lekturę pasjonującej dyskusji na portalu prowadzonym przez tuza dziennikarstwa akukumenicznego w Polsce, red. Ewę K. Czaczkowską.

niejaki Piotr Kapusta pisze tamże:
Katolicy dorzucili część ksiąg do S[tarego] T[estamentu], aby odróżnić się od ruchów protestanckich, a kanon Pisma nie jest dziełem Boga tylko uwarunkowań (...) Mam (wydaje mi się) duży szacunek do tradycji katolickiej, natomiast uważam, że szacunek niekoniecznie musi oznaczać ślepe akceptowanie pewnych prawd, tylko dlatego, że tak głosi tradycja Kościoła. Nie jesteśmy sektą, gdzie skoro tak naucza guru, to tak jest i koniec.
Pan Piotr jest katechetą w liceum więc posiada misję kanoniczną od swojego biskupa. Sugerujemy wezwanie pana Piotra przy najbliższej okazji do kurii i przeegzaminowanie go z podstawowych prawd świętej wiary katolickiej. Pani Ewie też by się to - swoją drogą - przydało.

Aktualizacja:


Przyznam się szczerze, że ja też nie wiem, dlaczego akurat spowiedź musi mieć taką, a nie inną formę; dlaczego mam mówić o swych najbardziej skrytych sprawach nieznanej osobie i do tego księdzu

Stopnie święceń początkowo były tylko funkcjami organizacyjnymi gminy, ale z czasem kapłani utworzyli z siebie typową dla starożytnych religii oddzielną kastę, stojącą wyżej w hierarchii od pospólstwa i niestety, czasem zapominającą o tym, że jest po to by służyć, a nie by rządzić jak monarchowie. Wydaje się, że powinniśmy odklerykalizować wizerunek chrześcijaństwa i pokazać, że Kościół to wspólnota ludzi równych sobie, a nie ICH i NAS, czyli świeckich.

Kapłan dla mnie to przede wszystkim człowiek, który niczym się ode mnie nie różni

pierwsza i ostatnia (taka) wieczerza

Mam prośbę, czy jakiś uczony w piśmie mógłby mi wyjaśnić o co kaman z tym cateringiem? I dlaczego młodzież siedzi przy stołach w nawie, zamiast siedzieć - jak normalni ludzie - w kościelnych ławkach?



Warsztaty blacharskie?

Nie wiem, o co chodzi, ale idę się napić. Może wtedy zrozumiem.

Dziewczyny z oazy budzą w sobie kobiecość...
Jaki jest stereotyp dziewczyny z Oazy? Bura spódnica, płaskie sandały, zero makijażu. Oazowiczki z Łodzi są zaprzeczeniem tego stereotypu, a to za sprawą księdza, słynącego z niekonwencjonalnych metod duszpasterskich.

Wielka Chała nie umiera


- Każdy w życiu ma jakieś marzenie, czegoś pragnie, o czymś myśli; coś co lubi, co chciałby jeszcze raz zobaczyć, usłyszeć... Pani Walentyna Wnuk jest salową od wielu, wielu lat. Co Pani chciałaby najbardziej usłyszeć?
- Piosenkę Pana Kor... Koracza "O Zdrowiu" bym chciała najbardziej usłyszeć.
- Tak się szczęśliwie składa, że mamy Pana Koracza na sali!
(Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?  reż. Stanisław Bareja)


Czyli kolejny piosenkarz-estradowiec, który minął się z powołaniem i został księdzem...

 

stadion jest symbolem jedności rodzaju ludzkiego

Co prawda wniesiono doń krzyż, ale z opisu wynika, że potem go wyniesiono, aby "na stałe nie było w nim (obiekcie, czyli stadionie) symboli ani wizerunków żadnej z religii monoteistycznych ani wyznań chrześcijańskich" (co ciekawe "pasy czarnego kamienia wskazujące kierunek Mekki" jakoś są). Na "poświęcenie" zaproszono całą rzeszę heretyków, schizmatyków, żydów i pogan. Nie wiem po co. Czy na stadionie narodowym w katolickim kraju nie można zrobić normalnej, katolickiej kaplicy? Tym bardziej, że kapelan na zamiar tam regularnie odprawiać niedzielne Msze święte. Czy w tym nieszczęsnym kraju wszystko dziś musi być "ekumeniczne", czyli bylejakie, nijakie, wymalowane na kremowo, jak publiczny szalet i bezwyznaniowe? Czy Chrystus tam już nie panuje? Czy przeszkadza poganom? I dlaczego ta sala konferencyjna została nazwana kaplicą? Czy dlatego, że "p. Kamińska, żona biskupa metodystycznego nakryła ołtarz obrusem"? Potem na płycie stadionu każdy z heretyków i schizmatyków mógł złapać za aspergillum i zrosić sobie murawę wodą. Szkoda, że nie zaproszono wyznawców voodoo, animistów i szintoistów. Cóż za strata...

Ale chyba najbardziej skandaliczne z całej galerii jest zdjęcie załączone poniżej i podpisane "mistrz ceremonii - akceptowany przez rabina i imama". Do czego to doszło, żeby katolicki biskup miejsca musiał uzgadniać z poganami, kto może poprowadzić ceremonię poświęcenia kaplicy. Czyż trzeba lepszego dowodu na degrengoladę hierarchii Kościoła posoborowego? Biskupi, opamiętajcie się wreszcie! Chyba, że chcecie mieć za 20 lat puste kościoły i komorników na diecezjalnych kontach. No bo skoro "stadion jest symbolem jedności rodzaju ludzkiego i ukazuje jedność ludzkiej natury" to po co jeszcze komuś jakiś Pan Jezus, Kościół katolicki i sakramenty?


Wychodźcie z katakumb, czcigodni biskupi 
 Neron zgodliwszy, krew na arenie obsycha 
I tylko Chilon Chilonides, jak głupi 
 na krzyżu zdycha... 


 Marian Hemar

wtorek, 15 maja 2012

rekolekcje wielkopostne u św. Patryka w Chicago

Jak przystało na posoborową parafię znajdującą się w pełnej łączności z Duchem Soboru *), kazanie podczas Mszy świętej w niedzielę 25 marca 2012 r. wygłosiła tam "wielebna" Bonnie A. Perry, anglikańska pani "ksiądz", w dodatku czynna lesbijka, obecnie "kandydująca" w konkursie piękności na episkopalną "biskupkę".  Jeśli ktoś z naszych czytelników uważa jeszcze posoborowy "ekumenizm" za coś normalnego, to ja wysiadam i nie jadę dalej. 

*)
In the spirit of the Second Vatican Council, as we approach the 50th anniversary of its commencement, Old St. Patrick’s will honor the Roman Catholic Church’s commitment to ecumenism, biblical scholarship, and social justice in the celebration of our Sunday Liturgy, as these five guest preachers break open the Word.
W duchu Drugiego Soboru Watykańskiego, w zbliżającą się 50 rocznicę jego rozpoczęcia, parafia św. Patryka dla uczczenia oddania Kościoła Rzymskokatolickiego dla ekumenizmu, bliblistyki oraz sprawiedliwości społecznej, podczas naszych niedzielnych celebracji liturgicznych zaprasza tych pięciu gości aby objaśniali nam Słowo.

poniedziałek, 14 maja 2012

Burdel w Archeo

Życie przerosło kabaret.

Jak przyznaje w L'Osservatore Romano Piero Doria, jeden z watykańskich archiwistów, którzy od kilku lat porządkują prawie 2500 teczek (szarych, nieopisanych, nienumerowanych i bez indeksów) z dokumentacją otrzymanych od poprzedników, w Archiwum Drugiego Soboru Watykańskiego panuje wręcz niewyobrażalny bajzel. Od momentu odsunięcia w 1968 r. sekretarza odpowiedzialnego za archiwum do innych zadań, wiele dokumentów nie jest opisanych, jest bez daty, bez numeru protokołu, oryginały wymieszane z kopiami, dokumenty w językach lokalnych rozsyłane jako robocze zamiast dokumentów w języku łacińskim, luźne nienumerowane i niedatowane kartki spięte spinaczami, dokumentacja rozrzucona po różnych teczkach, itp. Archiwum nigdy nie miało swojego jednego kierownika, sekretarze poszczegółnych komisji nierzadko przetrzymywali dokumenty w swoich prywatnych "archiwach" czyli szafach i szufladach, wiele dokumentów jest do dziś nieznanych, zagubionych bądź odnalezionych przez przypadek w archiwach różnych dykasterii. Nagminne było powielanie tekstów roboczych i rozsyłanie ich jako teksty finalne, nadużywanie kserokopii w miejsce oryginałów. Osoby pełniące funkcję soborowych archiwistów nie zawsze posiadały właściwe kwalifikacje. Przykład - rejestry dokumentów nie były prowadzone w sposób ujednolicony - wiele z nich było prowadzonych "po swojemu" przez poszczególne osoby. Dodatkowo sekretarze komisji soborowych bardzo często po obradach zabierali ze sobą dokumenty do domu. Wiele z nich udało się odzyskać, ale część ma nadal status zaginionych, jak np. dokumenty komisji "De doctrina fidei et morum", których poszukiwania zarówno w archiwach watykańskich, archiwach Kongregacji Nauki Wiary jak również Gregorianki nie przyniosły rezultatów.

Artykuł kończy konkluzja, że analiza tych zaginionych i nieznanych dokumentów będzie mieć ogromną wartość dla zrozumienia "ducha soboru" i "właściwej hermeneutyki" dokumentów soborowych.

Nie wątpimy. Biorąc dodatkowo pod uwagę fakt, iż niektóre z tekstów soborowych były głosowane i uchwalone w wersji francuskiej, a dopiero potem przetłumaczone na urzędową łacinę, generalnie obraz V2 zaczyna wyglądać coraz bardziej ponuro.

Co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom!

Z redakcyjnej poczty: 

Będąc wczoraj w Opolu odwiedziliśmy znany kościół "na Górce". Akurat trwały przygotowania do I Komunii - w prezbiterium młoda zakonnica (nowicjuszka?) dekorowała stolik okolicznościowy, pardon, ołtarz posoborowy. Obok, oparty o lichtarz paschału, siedział sobie wielki, pluszowy miś. Zapytałem siostrę o tego misia. W odpowiedzi usłyszałem, że dzieci pierwszokomunijne przyniosą go jutro podczas mszy "razem z innymi darami". Zapytałem wobec tego, od kiedy w liturgii katolickiej używa się pluszowych misiów i do czego. Biedna dziewczyna była tak autentycznie przerażona i skonfudowana, że zwiała do zakrystii, a pojawiła się druga siostra, troszkę starsza. Miała tylko odrobinę mniej przerażoną minę. Odwidziało mi się dalsze nękanie biednych zakonnic, więc zaproponowawszy im przemyślenie zastosowania innych zabawek (klocki, ciężarówki, laptopy) tudzież zastanowienie się nad korelacją ilości zabawek do ilości wiernych na mszach, powiedziałem "Szczęść Boże" i wylazłem. Została za to moja towarzyszka podróży - Halina (natura łagodna i koncyliacyjna) która podjęła dalszą dyskusję z siostrzyczkami. Siostry zaczęły jej tłumaczyć, że ten miś symbolizuje troski i problemy dzieci, które przynoszą one z sobą na Mszę. Zapytała wobec tego czy ona ma ze sobą przynosić do kościoła papiery z roboty, komputer itp. po czym również wylazła, bo dyskusja zmierzała donikąd. 
Grzegorz S.
(nazwisko do wiadomości redakcji)

niedziela, 13 maja 2012

Ciekawe, czy mieli też dostęp do klucza od tabernakulum?

Z cyklu: ministrantom się nudzi

 

 więcej o sprawie na rebelya.pl

sobota, 12 maja 2012

Minister Generalis Totius Ordinis Fratrum Minorum

czyli o. José Rodríguez Carballo OFM, miszczu generał Zakonu Braci Mniejszych na wczasach pielgrzymce do Ziemi Świętej. Na poniższym zdjęciu pierwszy z lewej. Proszę zwrócić uwagę na gustowne "okulary liturgiczne", "birety" oraz brak ornatów u koncelebransów.



Zdjęcia za stroną Zarządu Generalnego Zakonu Braci Mniejszych. - tutaj i tutaj



piątek, 4 maja 2012

Trzeba było reagować o wiele wcześniej...

Serwis Radia Watykańskiego przynosi wieści o kolejnych owocach "wielkiego pontyfikatu":

Problematyczna sytuacja amerykańskich zakonnic okazuje się być jednym z głównych tematów trwającej od kilku miesięcy wizyty ad limina biskupów z USA. Przypomnijmy, że przed dwoma tygodniami Kongregacja Nauki Wiary zaleciła reformę Konferencji Zakonów Żeńskich w Stanach Zjednoczonych, wskazując na odstępstwa od nauczania Kościoła w tak istotnych kwestiach, jak aborcja, eutanazja, święcenia kobiet czy homoseksualizm. Problem ten dotyczy niemal 50 tys. zakonnic. Ich wspólną cechą jest daleko posunięta emancypacja oraz szybkie starzenie się wspólnot w związku z katastrofalnym brakiem powołań.
Już trzy lata temu watykańska Kongregacja ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego zarządziła względem nich wizytację apostolską. Praktycznie dobiegła ona już końca. Trwa jedynie praca nad raportem końcowym. Zdaniem przebywających w Rzymie amerykańskich biskupów, którzy składają wizytę również w tej dykasterii ds. zakonów, watykańskie interwencje względem amerykańskich sióstr są spóźnione. Trzeba było reagować o wiele wcześniej – twierdzi abp Michael Sheehan. Przyznaje on jednak, że choć wielu zakonnicom nie podoba się watykańska ingerencja, dzięki wizytacji zaczęły one rozmawiać z biskupami, rozpoczął się dialog i pewna refleksja. Metropolita Santa Fe ma zatem nadzieję, że i ta kolejna decyzja Stolicy Apostolskiej, tym razem ze strony Kongregacji Nauki Wairy, stanie się okazją do dialogu. Być może pomoże to niektórym zakonom wycofać się z tego, czego robić nie powinny – powiedział abp Sheehan po wizycie w watykańskiej dykasterii ds. życia konsekrowanego.
Mam nadzieję... być może... Dialog... Pewna refleksja... Czyli znowu - zamiast amputować gangrenę, podać tlen i antybiotyk, to się smaruje maścią przeciwbólową i daje herbatkę z witaminami...

czwartek, 3 maja 2012

Darmowy wstęp za 25 zł

Czyli filharmonia "u Dominikanów"


Przypomnijmy, że instrukcje Stolicy Świętej zabraniają pobierania opłat za wstęp na koncerty organizowane w świątyniach katolickich.

środa, 2 maja 2012

Gdyby orkiestry dęte grały tak samo, jak większość księży odprawia Msze święte...

...to wyglądałoby to mniej więcej tak:

Ogólne Wprowadzenie do Orkiestrownika Nadętego

(...)
122. Instrumenty muzyczne powinny być zawsze ściśle nastrojone. Jeśli okoliczności za tym przemawiają, instrumenty mogą być lekko rozstrojone, a za zgodą lokalnej Konferencji Kapelmistrzów - mogą być nawet całkowicie rozstrojone. Kamertonu wolno nie używać.
(...)
125. Klarnecista powinien grać utwór według otrzymanych nut, wybierając ze Śpiewnika dla Orkiestr Polskich wedle uznania stosowną do okoliczności wersję melodii lub może też zaimprowizować inną, własną melodię w razie potrzeby"
(...)


Mesjasz obecny w nas

Carissimi fratelli, vi offriamo questa immagine nel più profondo desiderio che preghiate per noi: per me, per Carmen e per il padre Mario. Siamo sorpresi e allo stesso tempo spaventati per quanto sta succedendo con gli ebrei. Forse che il MESSIA, presente in noi, voglia avvicinarsi al suo popolo? Noi non lo sappiamo. Quello che è importante, è che abbiamo bisogno del vostro sostegno, del vostro amore ma soprattutto delle vostre preghiere. 
Pregate per me. 
Kiko 


 Najdrożsi bracia, ofiarujemy wam ten obrazek pragnąc głęboko, abyście się za nas modlili: za mnie, za Carmen, za ojca Mario. Jesteśmy zdziwieni i jednocześnie wystraszeni tym, co dzieje się z żydami. Być może MESJASZ, obecny w nas, chce przybliżyć się do swego ludu? Nie wiemy. Ważne jest to, że potrzebujemy waszego wsparcia, waszej miłości a przede wszystkim waszej modlitwy.
Módlcie się za mnie.
Kiko

---------

Powyższy obrazek z kuriozalną epistołą na odwrocie był niedawno wręczany członkom włoskich wspólnot neokatechumenalnych podczas katechez. Inne źródła podają, że był również kolportowany w miniony Wielki Czwartek w Tresteńskiej katedrze św. Justyna. Na rebelya.pl członkowie polskich wspólnot potwierdzają, że był rozdawany podczas katechezy paschalnej. Czyżby "plany budowy dróg" miały wkrótce ulec zmianie? I o co chodzi z tymi żydami? Ktoś wie? Prosimy o listy.

Znaj swoje miejsce


Na stronie archidiecezji gdańskiej możemy znaleźć zdjęcie z pogrzebu ś+p Biskupa Jana Bernarda Szlagi. Jak widać dla kilkudziesięciu koncelebransów nie znalazło się miejsce w prezbiterium, gdyż... prezbiterium zostało zagracone muzykantami. W dodatku na ambonie rozłożył się z gratami kamerzysta. Co tam jakieś przepisy liturgiczne... Żal również ściska dolną część pleców, gdy na innym zdjęciu widać wyraźnie, że katedra na pogrzeb swojego biskupa nie szarpnęła się na zakup kilku świec i zastąpienie nimi tandetnych, dieslowych atrap...

Świdnica we fiolety bogata...


Na adres redakcji, od naszego stałego korespondenta otrzymaliśmy trzeci odcinek "sagi świdnickiej":

motto:
- Zamilcz! Wszystkim się podoba
Modny kolor fioletowy.

Jan Brzechwa, „Kolory”.

Od zarania cywilizacji strój był oznaką władzy, prestiżu, zamożności czy też przynależności klasowej. Naturalnie Kościół też stosuje te proste, wizualne znaki aby poprzez to, co widzialne pociągnąć dusze do rzeczy niewidzialnych. Na przestrzeni wieków wytworzył cały szereg strojów, które mają być oznaką poszczególnych stopni czy godności w hierarchii.
Z czasem jednak pontyfikalne odznaki, które przez wiele wieków przysługiwały tylko biskupom, przyznano również innym duchownym, którzy świadczyli biskupom pomoc w wypełnianiu ich posługiwania (…) „Z tej też racji wśród norm dotyczących odnowy św. Liturgii jest również i taka, która słusznie nakazuje, aby "noszenie odznak pontyfikalnych było zastrzeżone tym duchownym, którzy posiadają sakrę biskupią albo jakąś szczególną jurysdykcję" (Paweł VI,Motu Proprio Pontificalis Insignia, 21 czerwca 1968 r.).
W Polsce jednak - jak wiemy - reformy posoborowe były chętnie przyjmowane w każdej sferze życia kościelnego, jednak mentalnie i wizualnie często dokonywano wybiórczej recepcji tychże reform.  Mimo tego, że wszędzie się głosi postulaty szlachetnej prostoty to nadal plastikowe koronki lub pełniące ich funkcję firanki czy fioletowe podbicia to marzenie wielu, byleby mieć czerwony pompon, coś fioletowego przy rewerendzie, a przed nazwiskiem tytuł kanonika, prałata czy innego przewielebnego.

Dziś znów wybierzemy się na wycieczkę do Świdnicy. Ta mała i młoda diecezja to prawdziwe zagłębie kanoników, purpuratów i innych prałatów rzeczywistych lub infułatów mniej rzeczywistych… Jak u sedewakantystów w każdym garażu biskup, tak tu każda wieś prawie i każde miasteczko ma proboszcza z jakimś fioletowym elementem galanterii księżowskiej, zwykły „czarny”  to prawdziwa rzadkość. Przeglądając diecezjalną galerię internetową co chwila człowiek natyka się na kolejne prałackie czy kanonickie obłóczyny, a przyznanie tytułu protonotariusza apostolskiego, potocznie zwanego infułatem, odbywa się niemalże w atmosferze koronacji, której zwieńczeniem jest nałożenie infuły. Infuły, której nosić...  nie wolno, ale o tym dalej. Odznaczenia i tytuły papieskie to już high class, te zarezerwowane są dla przysłowiowej wierchuszki – jak to w każdej diecezji – dla dworu biskupiego, kanclerza, kurialistów, dziekanów, zasłużonych starszych proboszczów i innych bardziej zasłużonych lub - (bądźmy realistami) -bardziej obrotnych. Dla innych różnie. Szanse w diecezji świdnickiej  by uczynić zadość fioletowym marzeniom są podwojone – bo są dwie kapituły:  katedralna (św. Stanisława, powołana 8 maja 2005 r.)  i wałbrzyska (kolegiata NMP Bolesnej i św. Aniołów Stróżów w Wałbrzychu - od 3 maja 2010 r.)

W wojsku pułkownik to taki generał w poczekalni, lampasów nie ma, a już prawie każdy mu salutuje. Podobnie z infułatami w Kościele - czapka na głowie to już taki lampas, oznaka realnego wyróżnienia, które się komuś nadaje za zasługi, albo wyróżnienia o które się ktoś bardzo stara. Mniejsza o to. W Polsce używało się zawsze potocznej nazwy infułat, oczywiście wiązało się to z faktem, że taki prezbiter miał prawo używania infuły podczas celebracji. W innych krajach używało się oficjalnej nomenklatury rzymskiej.

Zaniepokojony zacieraniem się różnic pomiędzy szatami liturgicznymi biskupów i tych, którzy nimi nie są, papież św. Pius X wydał motu proprio (Inter multiplices, 1905 r.) regulujący podział protonotariuszy oraz ich przywilejów dotyczących strojów. Zgodnie z tym dokumentem protonotariusze dzielili się na:
    de numero participantium – urzędnicy kurii rzymskiej
    supranumerarii – kanonicy rzymskich bazylik większych
    ad instar – honorowi, promowani przez papieża
    titulares seu honorarii – honorowi, promowani przez nuncjuszy
Jednocześnie św. Pius X ograniczył insygnia biskupie stosowane przez protonotariuszy do prostej, białej mitry (mitra simplex). (Wikipedia)

Ostatecznie sprawę rozwiązał Paweł VI w instrukcji  Pontificalis Insignia, z 21 czerwca 1968 r.:
(…) 1. Zgodnie z postanowieniem art. 130 Konstytucji o św. Liturgii zarządzamy, aby na przyszłość odznak pontyfikalnych używali, oprócz biskupów, tylko następujący prałaci, nie posiadający wprawdzie godności biskupiej, ale mający prawdziwą jurysdykcję - a mianowicie:
    - Legaci Biskupa Rzymskiego
    - Opaci i prałaci, którzy posiadają jurysdykcję nad terytorium wydzielonym z jakiejkolwiek diecezji (por. kan. 319 § 1; kan.325 KPK);
    - Administratorzy Apostolscy ustanowieni na stałe (kan. 315 § 1);
    - Opaci rządzący od chwili otrzymania błogosławieństwa (kan. 625).
2. Takich samych odznak pontyfikalnych. jednakże prócz katedry i pastorału mogą używać, chociaż nie posiadają godności biskupiej:
    - Administratorzy apostolscy ustanowieni tymczasowo (kan. 351, § 2, 2°; por. także kan. 308);
    - Wikariusze i Prefekci Apostolscy (kan. 308).

(…) 6. Uwzględniając zarówno nowe postanowienia Powszechnego Soboru
[watykańskiego drugiego], jak i wyłożone przez Nas zasady co do przestrzegania autentyczności znaków w sprawowaniu liturgii - prałatom, którzy zostaną mianowani w przyszłości, oprócz wymienionych w nn. 1 i 2 nie będzie przysługiwało używanie odznak pontyfikalnych. (…)
Co do stroju chórowego sprawa została rozwiązana w Instrukcji w sprawie szat, tytułów i godeł Kardynałów, Biskupów i Prałatów niższych stopni, z 31 marca 1969 roku.

 – (…) bez względu na wszelkie przeciwne zarządzenia, nawet wymagające specjalnego wymienienia.(…)
(…)C. O Prałatach niższych stopni
18. Wyżsi Prałaci Dykasterii Kurii Rzymskiej, nie mający godności biskupiej, Audytorzy Świętej Roty Rzymskiej, Generalny Promotor sprawiedliwości i Obrońca Węzła w Najwyższym Trybunale Sygnatury Apostolskiej, Protonotariusze Apostolscy de numero, Prałaci, zwani Clerici Kamery Apostolskiej i Prałaci, pełniący obowiązki na dworze papieskim, zachowują sutannę fioletowego koloru, mantolet, czyli płaszcz fioletowy, rokietę., sutannie ze sznurkiem i innymi ozdobami koloru fioletowego, ale bez pelerynki, pas fioletowy z frendzlami jedwabnymi na obydwu końcach, fariolę fioletowego koloru, która jednak nie koniecznie ma być używana i czerwony pompon na birecie
19. Co dotyczy Protonotariuszy Apostolskich nadliczbowych (supra numerum) i Prałatów honorowych Jego Świątobliwości, to znosi się mantolet fioletowego koloru, pas jedwabny z pomponami, pończochy fioletowego koloru, klamry na obuwiu i czerwony pompon na birecie.
Utrzymuje się natomiast sutannę fioletową, oraz czarną sutannę ze sznurkiem i innymi obszyciami koloru rubinowego, ale bez pelerynki, oraz pas jedwabny, przybrany frendzlami. Gdy zajdzie potrzeba, na sutannę fioletową zamiast rokiety przywdziewać będą komżę, ale nie marszczoną.
Fariolę fioletową, choć nie jest ona nakazana, zachowują Protonotariusze Apostolscy nadliczbowi; natomiast Prałaci honorowi Jego Świątobliwości nie mają prawa jej używać.
Czyli wiemy jak powinien wyglądać polski infułat? Wiemy.
Na pewno nie tak:


Ilu biskupów jest na tym zdjęciu? 






Koronacja, sakra, inwesytura, jak to nazwać - nie wiem. 
Wiem tylko, że komża to firanka a'la późny Gierek, szlachetna prosta...



Oczywiście, trzeba pokazać że ma się fioletową sutannę i kiedy wszyscy inni są w przepisanych szatach liturgicznych - nie zawahać się jej użyć i wystąpić w samej tejże sutannie, bez komży.

Wiemy także, że nigdzie w przepisach nie pojawia się wspomnienie o pektorale tak chętnie noszonym, nigdzie też nie ma mowy o birecie fioletowym i o mucecie tegoż koloru.

Podsumowując. W diecezji świdnickiej jest:
68 - kapłanów odznaczonych przywilejem noszenia Rokiety i Mantoletu,
45 - kapelanów honorowych Jego Świątobliwości,
35 -  kapłanów odznaczonych przywilejem Expositorii Canonicalis,
24 - kanoników Kapituły Kolegiackiej we Wrocławiu extra Numerum,
15 - kanoników honorowych Kapituły Katedralnej w Świdnicy,
15 - kanoników gremialnych Kapituły Katedralnej w Świdnicy,
10 - kanoników gremialnych Kapituły Kolegiackiej w Wałbrzychu,
4 - kanoników honorowych Kapituły Kolegiackiej w Wałbrzychu,
5 - kanoników honorowych Kapituły Katedralnej w Legnicy,
3 - kanoników honorowych Kapituły Kolegiackiej we Wrocławiu,
3 - prałatów domowych Jego Świątobliwości,
3 - protonotariuszy apostolskich,
2 - kanoników emerytów Kapituły Katedralnej w Świdnicy.

W sumie 216 godności i wyróżnień w ww. postaciach co daje – gdybyśmy rozdali je każdemu po jednym -  daje prawie 2/3 duchowieństwa tej diecezji (337 kapłanów diecezjalnych).

Diecezjalną czołówkę „arystokracji” wśród duchownych tworzą:

ks. infułat Julian Źrałko, kanonik emeryt Kapituły Katedralnej w Świdnicy, kanonik honorowy Kapituły Katedralnej w Legnicy, mgr lic., emeryt - Wałbrzych, proboszcz parafii św. Jerzego i MB Różańcowej,

ks. Bogusław Wermiński, prałat domowy Jego Świątobliwości, kanonik gremialny Kapituły Kolegiackiej w Wałbrzychu, kanonik honorowy Kapituły Katedralnej w Legnicy, dziekan, proboszcz - Wałbrzych, parafia Świętych Aniołów Stróżów

ks. infułat Józef Strugarek, kanonik honorowy Kapituły Katedralnej w Świdnicy, kanonik honorowy Kapituły Katedralnej w Legnicy, dziekan, mgr lic. - proboszcz w Szczawnie-Zdroju, parafia Wniebowzięcia NMP

ks. Józef Molenda, kapelan honorowy Jego Świątobliwości, kanonik emeryt Kapituły Katedralnej w Świdnicy, kanonik honorowy Kapituły Katedralnej w Legnicy, dekanalny ojciec duchowny, emeryt - Głuszyca, parafia Chrystusa Króla

ks. Romuald Brudnowski, kapelan honorowy Jego Świątobliwości, kanonik honorowy Kapituły Katedralnej w Świdnicy, kanonik Kapituły Kolegiackiej we Wrocławiu extra Numerum, mgr, proboszcz - Kudowa-Zdrój, parafia św. Bartłomieja Apostoła.

Warto wspomnieć, że diecezja posiada i nadaje Order św. Stanisława Biskupa i Męczennika – najwyższe odznaczenie diecezji świdnickiej ( są jakieś niższe? ), zbieżność nazwy orderu z historycznym Orderem Świętego Stanisława jest przypadkowa…






(…) Myślą cię przywołam w fioletowej ciszy,

fioletowy zapach wplotę w swe spojrzenie,

fioletowym szeptem słowa te usłyszysz,

fioletowym wierszu skryłam swe marzenie (…)


stały czytelnik
imię i nazwisko znane redakcji KNO