Artykuł niniejszy otrzymaliśmy na adres redakcyjnej poczty. Publikujemy go bez skrótów i adjustacji.
Grupa wiernych z parafii św. Marcelina w Rogalinie prosiła już o Mszę w rycie nadzwyczajnym, ale prośba ta została potraktowana przez Kurię i proboszcza per nogam. Odesłano ich do oddalonego o 30. km Poznania, gdzie w kościele św. Antoniego dawną liturgię torturuje ks. prał. Stanisławski.
W tej sytuacji trzeba było zadbać o to, by parafialny NOM dał się przeżyć i nie wszczepił najmłodszym nieprawidłowych odruchów liturgicznych. A idzie tu szczególnie o sposób przyjmowania Komunii św. Przyjmowanie Jej na klęcząco stanowi bowiem dla proboszcza Kaźmierczaka akt „rozbijania jedności wspólnoty”, co wg posoborowej teologii jest grzechem większym niż kwestionowanie wszystkich orzeczeń dogmatycznych dwudziestu jeden Soborów Powszechnych.
Proboszcz groził, straszył, pohukiwał. Nic to nie dało. Banda oszalałych tradycjonalistycznych dewotów uroiła sobie, ze Ciało Pańskie należy przyjmować na klęczkach. Cóż było robić, trzeba było we mszalnej „modlitwie wiernych” publicznie modlić się za nierozumnych bigotów. I znów nic. Ci cały czas swoje.
I tak przyszło Boże Ciało AD 2008 i powrót tradycyjnej praktyki komunikowania podczas papieskich celebracji. Zdawało się, że Proboszcz ustąpi wiedziony przykładem samego Ojca Świętego. Nic z tego! Wielebny postanowił wziąć wiernych na litość. W ubiegłą niedzielę podczas Mszy ogłosił wszem i wobec, że jest niedysponowany, że doskwiera mu rwa kulszowa i w związku z tym nie jest w stanie schylać się i udzielać Komunii klęczącym. Prosił, by przyjmować na stojąco. Kulał przy tym, pojękiwał i sapał. Polacy są ckliwi, więc poskutkowało. Po Mszy ksiądz proboszcz cudownie ozdrowiał w takim tempie, że złośliwcy mogliby pomyśleć, iż wszystko to była tania komedia. A jak wiadomo złośliwców nie brakuje.
Szanowni Parafianie z Rogalina, bądźcie bezlitośni! Gdy przed bodaj trzema laty kurialni urzędnicy odmawiali ciężko chorej kobiecie udzielenia Namaszczenia wg dawnego Rytuału, też nie znali miłosierdzia. Dość komedii!
Jacques Blutoir