Pod koniec czerwca Katolicka Agencja Informacyjna napisała:
O odkrycie prawdziwego ducha reformy liturgicznej Soboru Watykańskiego II, zaapelował abp Albert Malcolm Ranjith Patabendige Don. Pochodzący ze Sri Lanki sekretarz Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wyraził pogląd, że tak naprawdę reforma ta jeszcze się nie zaczęła. W wywiadzie dla francuskiego dziennika "La Croix" hierarcha potwierdził też, że sprawy liturgii należą do priorytetów papieża Benedykta XVI. Abp Ranjith skrytykował fakt, że od pewnego czasu zapomina się, iż liturgia ma wprowadzać atmosferę głęboko mistyczną, wznosić człowieka do poziomu nadnaturalnego, aby zbliżył się do misterium Boga. Tymczasem w społeczeństwach, które ubóstwiają człowieka, silne jest dążenie do stania się aktorem liturgii, jej kontrolowania i dowolnego zmieniania. W rzeczywistości jednak jest ona darem i zakłada postawę adoracji wobec Boga. (...) Pytany, czy soborowa reforma liturgii poszła za daleko, abp Ranjith zauważył, że zmiany wynikające z konstytucji Soboru Watykańskiego II "Sacrosanctum Concilium", które miały uczynić z liturgii drogę prowadzącą do wiary, były wprowadzane zbyt pospiesznie, bez liczenia się z tradycją i prawdziwym duchem liturgii. (...) Lankijski arcybiskup przypomniał, że teksty soborowe nie nakazywały księdzu stać twarzą do zgromadzonych, ani nie polecały zastępować łaciny językami narodowymi, a jedynie dopuszczały je w Liturgii Słowa. (...). Abp. Ranjith zauważył również, że ryt trydencki nie jest "poza prawem" i że coraz więcej młodych księży chce w nim sprawować Mszę św. "Czy należy do tego bardziej zachęcać? Zdecyduje o tym Papież" - stwierdził arcybiskup. (...)
Jeśli reforma liturgii wg wskazań soboru "tak naprawdę jeszcze się nie rozpoczęła", to jakimi słowami określić ten wszechogarniający bajzel liturgiczny, który widać naokoło? Czym jest zatem Novus Ordo Missae, jeśli nie owocem "reformy liturgii"? Dlaczego oszukiwano nas przez 40 lat wmawiając nam, że wszystko idzie zgodnie z planem?
Ale cieszymy się, że w Watykanie znowu wolno mówić prawdę. I witamy Jego Ekscelencję w naszym "klubie", bo mówi dokładnie to samo, co my, zwolennicy Tradycji Katolickiej. Tyle, że nas mało kto traktuje poważnie. Zamilczeć arcybiskupa Alberta Ranjitha już nie będzie tak łatwo.
Serce się również raduje, a dusza śpiewa, gdy z ust wysokiego kurialisty watykańskiego pada informacja, że coraz więcej młodych kapłanów nie chce się tknąć "wyrobów czekoladopodobnych" i domaga się umożliwienia im odprawiania w prawdziwym, katolickim i ponadczasowym rycie Mszy świętej. Tymże samym, który do swojej śmierci celebrował św. Pius z Pietrelciny (o. Pio), tymże samym, w którym odprawili swoją pierwszą Mszę świętą zarówno sługa Boży Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI. Tą samą Mszę świętą, której słuchał książe Mieszko po swoim Chrzcie świętym; którą odprawiali św. Wojciech i św. biskup Stanisław; której słuchał król Jan Sobieski na Kahlenbergu, gdy wyruszał na bój, aby udowodnić, że to Bóg prawdziwy zwycięża, a nie bożek Allah. Mszę świętą, którą celebrował we wszystkich krajach, które ewangelizował - apostoł narodów, św. Maksymilian Maria Kolbe. Trudno się dziwić młodym kapłanom, kapłanom na wieki, że pokornie proszą o to, aby znaleźć się w tak doborowym towarzystwie - świętych i prawych katolików. Wiernych prawdzie, a nie mrzonkom i permanentnie nowelizowanym tekstom wypluwanym bez opamiętania przez kserokopiarki.