czwartek, 9 sierpnia 2007

List Świętej Kongregacji dla Seminariów i Uniwersytetów do ordynariuszów miejscowych w sprawie należytego pielęgnowania języka łacińskiego

W kolejnym odcinku naszego cyklu: Dokumenty zapomniane po Drugim Soborze:

LIST ŚWIĘTEJ KONGREGACJI DLA SEMINARIÓW I UNIWERSYTETÓW DO ORDYNARIUSZÓW MIEJSCOWYCH W SPRAWIE NALEŻYTEGO PIELĘGNOWANIA JĘZYKA ŁACIŃSKIEGO

(Rok Pański 1958 - 49 lat temu)

(A.A.S., tom 50, str. 292)

Ekscelencjo,

Zachęcano w ciągu wieków alumnów seminariów duchownych słusznymi i uzasadnionymi zarządzeniami do nauki języka łacińskiego i jego umiłowania. Przypuszczamy, że Ekscelencja, tak zabiegając o należyte według swych możliwości wykształcenie młodzieży duchownej, bierze pod uwagę, jak bardzo przepisy Kościoła nalegają na pilne zdobywanie wiedzy humanistycznej w ogóle, a zwłaszcza znajomości języka łacińskiego przez tych, którzy zdążają do kapłaństwa. Dobrze bowiem wiemy, że język ten w wybitny sposób jest właściwy kapłanowi, ma bowiem kapłan posługiwać się tą mową, gdy święte czynności wykonuje, zastępując Chrystusa przed Bogiem. Niewątpliwie już z tytułu świętego urzędu nie tylko ma być obeznany z tym językiem, ale rzeczywiście ma być w nim jak najbardziej biegły.

W naszych czasach utarła się opinia, że kapłani nie są w tej szczytnej wiedzy tak wykształceni, jak ich poprzednicy, którzy w dawnych czasach zyskali sobie dzięki niej powszechne uznanie. Stąd słyszymy często tu i ówdzie, że znajdują się kapłani niedawno wyświęceni, którzy w tych sprawach, dotyczących języka łacińskiego cierpią na taką nieznajomość, że nie potrafią dobrze mówić lub pisać, nie popełniając błędów gramatycznych. Nie rozumieją nawet najprostszych autorów.

Gdzie należy szukać przyczyny tych braków? Będzie to wszystkim jasne, kiedy choć na krótko przyjrzą się w jaki sposób nasi alumni są obecnie nauczani. Przyznać pewnie musimy, że studium języka łacińskiego w naszych seminariach jest zaniedbane i że nasze szkoły wcale nierzadko straciły sławę naukową, dzięki której zażywały autorytetu i były przykładem, umiejąc w sposób doskonały połączyć kulturę języka z umiłowaniem dobra i cnoty. Niestety wiek nasz niczego innego nie czyni, ani chciwiej nie pożąda nad wygody i korzyści życia. Wiek nasz wydaje się odrzucać z pogardą wszystko to, co ma smak piękna i pilności w naukach i w wykształceniu humanistycznym.

Ażeby nikt nie sądził, że przesadzamy, mówiąc o brakach języka łacińskiego w seminariach naszych, przytoczymy kilka przykładów przedłożonych Świętej Kongragacji. Mianowicie przez wizytatorów apostolskich, którzy niedawno w poszczególnych krajach gruntownie badali system studiów, otrzymaliśmy bardzo smutne sprawozdania. Owszem nie brakło i takich, którzy zaniepokojeni widokiem wzmagającego się zła sami od siebie naszą uwagę zwrócili na tę sprawę. Wszyscy ci ludzie z racji urzędu, którzy piastują, są wiarygodni i ponad wszelkie podejrzenie wyżsi, jak przełożeni uniwersytetów, rektorowie i profesorowie seminariów oraz pewni ludzie świeccy, cieszący się wcale niemałym autorytetem i starający się usilnie o dobro Kościoła.

Nas jednak poruszyło przede wszystkim zwrócenie się bardzo wielu biskupów, którzy obszernie i prawie tymi samymi słowami donoszą o szkodach grożących Kościołowi, jeśli się nie użyje odpowiednich i właściwych środków. Skarżąc się na smutny stan języka łącińskeigo, ubolewają głównie nad jego nieznajomością, ponieważ alumni naszych instytutów zdają się zbyt mało zajmować przedmiotami filozoficznymi i teologicznymi, lub słabo je tylko traktować. Jeśli bowiem kandydaci do kapłaństwa nie znają języka łacińskiego bardzo dobrze, co także przewielebni Księża Biskupi słusznie stwierdzają, to pisma Ojców, definicje i edykty soborów, dokumenty papieskie, zdania teologów, słowem najobfitsze dokumenty całej tradycji nie mogą im odsłonić swych skarbów. Dlatego Święta Kongregacja nie wahała się przyjąc licznych wezwań, które zewsząd do niej napływały. Żywiąc nadzieję, że sprawę uczyni pożyteczną oraz zrozumiałą dla wszystkich postanowiła, żeby zebrano w zbiory pewne dokumenty ostatnich Papieży mówiące jasno o tej sprawie. Kto bowiem otworzy ten tomik, łatwo się przekona, z jaką siłą argumentacji naszym młodzieńcom jest zalecany język łaciński, którego z całą pilnościa i troską winni się uczyć. Przytoczyliśmy wypowiedzi Papieży, aby wszystkim do których się to odnosi, bez wątpienia było jasne, co należy czynić i by to, co przez ich usta rozkazuje Kościół, zostało jak najsumienniej i bez zwłoki wprowadzone w czyn. Żeby jednak tym głębiej zrozumieć postanowienia, warto sobie zadać trud pokazania odpowiednich środków, których trzeba użyć, by zaradzić złu. Trzeba je roztropnie dobrać, by ich liczba była wprawdzie mała, ale skuteczność jak największa.

I. Nikt nie może wątpić, że pierwszym krokiem na drodze do przywrócenia językowi łacińskiemu pierwotnego rozkwitu i żywotności będzie odpowiedni dobór nauczycieli. Jasne jest mianowicie, że nie można spodziewać się żadnego postępu w tej dziedzinie, dopóki dziełu temu będą oddani nauczyciele niezdolni. Albowiem wizytatorowie apostolscy zgodnie stwierdzają, że stąd przeważnie pochodzą bardzo smutne następstwa, że urząd nauczania był często powierzany nieodpowiednim nauczycielom. Ordynariusze więc winni się troszczyć o to, żeby uczniów powierzano tylko biegłym nauczycielom, zwłaszcza tym, którzy na postawie głębszych i sumienniejszych studiów na uniwersytetach stali się doświadczonymi w wychowaniu i nauczaniu. W wypadku braku tychże należy usilnie zabiegać o wykwalifikowanie takich nauczycieli.

II. Aby jednak łatwiej i gruntowniej uczyć się języka łacińskiego, alumni seminariów winni zajmować się gorliwie podstawowymi wiadomościami tego języka. Prosta zaś metoda powinna być starannie dobrana: mianowicie tylko tak należy podać materiał uczniom, by go przepracowali, umiłowali, oraz miłując jak najlepiej się go uczyli.

Są i tacy, którzy idąc za ostrzejszą opienią, poświęcają za dużo czasu i staranności filologicznym badaniom, oraz zapełniajac umysły uczniów zbyt naukowymi i nigdy nie kończącymi się dociekaniami. Cóż dziwnego, że alumni będą się opieszale zabierali do tak obszernego materiału i będą odczuwali do niego odrazę?

Inni zaś sprzyjając niektórym poprzednim zarządzeniom są zdania, żeby uczniowie którzy zdobyli niektóre dopiero wiadomości konieczne do pisania i mówienia, jak najprędzej oddali się lekturze dzieł wielkich autorów. Skutek jest taki, że uczniowie pozbawieni podstawowych wiadomości są powstrzymywani róznego rodzaju trudnościami, że nie są zdolni do właściwego wyjaśnienia tego co czytają. Dlatego często się zdarza sytuacja, że uczniowie zniechęceni bezskutecznymi i bezowocnymi początkami upadają tak dalece na duchu, iż tracą nadzieję zdobycia tego, co sobie przedsięwzięli zdobyć.

Ponieważ wszystko, co przekracza granice i miarę jest szkodliwe, winniśmy się trzymać środka. Wydaje się nam więc, że odpowiednim i skutecznym nauczaniem alumnów będzie takie, w którym – po odpowiednim dobraniu dzieł nadających się do nauczania podstaw gramatycznych i konstrukcji zdaniowych – przy pomocy licznych ćwiczeń doszliby do przezwyciężenia trudności i powoli do właściwej interpretacji autorów.

Jakich zaś należy dobierać autorów? Nie powinniśmy się jedynie zadowolić autorami strożytnego Rzymu, ale także winniśmy cenić autorów całego świata łacińskiego, którzy czy to czystościa języka i płynnością mowy, czy rodzajem wymowy zbliżają się do autorów złotego wieku. Język bowiem łaciński nigdy nie był w takim położeniu, by nie znalazł wybitnych wielbicieli odznaczających się nie tylko elegancją, ale i wiedzą. Uczniowie mogą więc czerpać przykład i zachęte u wszystkich autorów każego wieku. Na podstawie dostatecznych argumentów faktycznie będa mogli dojsć do przekonania, że język łaciński nie jest czymś martwym, ani czymś anemicznym pokrytytm prochem wieków, ani czymś nieużytecznym do życia codziennego, lecz narzędziem i nosicielem wiedzy i kultury, przez które nasza kultura pod przewodnictwem Kościoła jako kierownika i nauczyciela została uformowana – i że przeto nadal po dzień dzisiejszy zachowuje swoją prawną i uzasadnioną wartość i skuteczność.

III. Wreszcie pozostaje nam jeszcze jedno ważne polecenie, żeby alumnom została dana odpowiednia możliwość do nauczenia się języka: ażeby bowiem rozumieli się na jego prawidłach i ich użyciu, wymaga się wiele czasu i trudu, zwłaszcza dlatego, że niemałe przeciwstawiają się trudności. Co więc należy sądzić o metodach nauczania (dowiedzieliśmy się, że istnieją takie w pewnych seminariach), które przewidują dla studium języka łacińskeigo tak małą ilość godzin? Niektórzy podają usprawiedliwienie, że zmusiły ich do tego większe konieczności: mówią bowiem, że alumni nie mogą otrzymać stopni akademickich publicznie zatwierdzonych, jeżeli nie będą respektowali sposobu nauczania przepisanego przez władze cywilne. Takiego usprawiedliwienia jednak nie można aprobować. Ponieważ bowiem Kościół w gruntownym kształceniu swoich kandydatów do kapłaństwa ma swoje szczególne cele i do nich zdąża, cieszy się także własnymi prawami z których żadną miarą zrzec się nie może; zreszta wszystkim jest znane, że istnieją seminaria, w których uczniowie uczą się łaciny i zdobywają stopnie akademickie.

Uważaliśmy, że powinniśmy Ekscelencji to zakomunikować; zaiste zdają się to być rzeczy tak wielkiej wagi i znaczenia, że zasługują na jak największą troskę i staranność z Ekscelencij strony. Jesteśmy pewni, że w seminarium wszystko ułoży się według powyższych norm i życzeń i chętnie się to urzeczywistni.

W tej nadziei życzymy Ekscelencji z serca wszystkiego najlepszego i pozdrawiamy w Panu.

(-) I. Kard. Pizzardo, Prefekt
(-) C. Confalonieri, Sekretarz