Na stronie szczecińskiego seminarium duchownego czytamy:
W dniach 5-6 grudnia [2008 r.] przeżywaliśmy w naszym seminarium adwentowy dzień skupienia. Był on wyjątkowy nie tylko z racji oczekiwania na przyjście Pana, lecz również z racji, iż po raz pierwszy prowadzili go katechiści wspólnot neokatechumenalnych. W pierwszej części dnia skupienia uczestniczyliśmy w nieszporach połączonych z głoszeniem kerygmatu. Z kolei druga część naszego skupienia poświęcona była głównie poznawaniu drogi neokatechumenalnej. Zwieńczeniem dnia skupienia była uroczysta Msza św., której przewodniczył Ks. Bp Marian Błażej Kruszyłowicz. W homilii podkreślił znaczenie i doniosłość ruchów i wspólnot w Kościele.
a oto relacja nieoficjalna, którą podesłała osoba blisko związana z tymże seminarium:
porażka, trzy dni po 8 godzin prania mózgów, nikt pytań nie zadawał bo trudno było tego wysłuchać, a co dopiero pytać, jeszcze by się katechista zapowietrzył na kolejne 2 godziny. Oczywiście była gitarka i maca na wspólnej Eucharystii i nie można się było z tego wyślizgać. Generalnie większość niezadowolona była, a po pytaniach katechisty do zgromadzonych typu „ Czy wy wiecie co to jest Pismo Św. ?” ręce opadały.
Ksiądz Rektor (ks. dr Zygmunt Wichrowski) przyznał się, że miał okazję po raz pierwszy przyjąć "neokatechumenalną Eucharystię" (cokolwiek miałoby to znaczyć). A zatem, ten dokument Benedykta XVI sprzed ponad dwóch lat zobowiązujący Neo do przyjmowania Eucharystii tak jak w całym Kościele, nie tylko, że został zignorowany przez Neo (od razu to zapowiadali), to jeszcze ta "inna" forma staje się jakimś wzorem dla wykładowców seminariów duchownych a sam Neokatechumenat jakąś instytucją nauczycielską wobec elit intelektualnych Kościoła (przynajmniej nad Odrą i Bałtykiem).
I kolejna informacja nadesłana przez czytelnika, który z wiadomych względów zastrzegł swoje dane do wiadomości redakcji:
Ciekawe wydarzenia miały miejsce, gdy na początku grudnia odbyły się "Dni skupienia z Neokatechumenatem". Mieliśmy niespotykaną okazję wysłuchać "katechez" prowadzonych przez prawdziwych katechistów i uczestniczyć w prawdziwej neońskiej liturgii. I oczywiście – pierwsze, co uczyniono, to "obrzęd kikonizacji kościoła seminaryjnego" polegający na wstawieniu krzeseł do prezbiterium, ustawieniu jedynego słusznego krzyża, jednej słusznej menory itp...
Przyszedł czas na kilkugodzinne "katechezy" typu: "Czy wy wiecie, co to jest Pismo Święte?!, Czy wy wiecie, co to jest Pismo Święte?!" i tak w kółko. Wysłuchaliśmy też kilku herezji, z których jedną tu przytoczę: Chrystus jest tak samo substancjalnie obecny w Chlebie Eucharystycznym jak w Piśmie świętym – powiedział nam neoński ksiądz, po czym dla wypełnienia swych słów ubrał się w albę, stułę i welon naramienny, przez który z wielkim pietyzmem wziął do rak Pismo Święte. Wszyscy wstali i przy dźwiękach neońskiego śpiewu mogli podziwiać procesję przez środek sali, (gdzie odbywała się katecheza) a potem wysłuchać śpiewanej Ewangelii z towarzyszeniem gitary. Na drugi dzień odbyła się celebracja Eucharystii w rycie neońskim (bądź jak mawiają niektórzy - Pamiątki Wieczerzy Pańskiej). Katechiści zapowiedzieli, że cała wspólnota powinna przyjąć Komunię w taki sam sposób, bo Neokatechumenat ma na wszystko pozwolenia, jest to opisane w Statucie i jest normalną rzeczywistością Kościoła, więc trzeba to wszystko zaakceptować. itp, itd
Co ciekawe, mszy przewodniczył bp M. B. Kruszyłowicz w asyście 4 diakonów. (koncelebransi i diakoni oczywiście bez pełnych strojów, bo tak neoństwo kazało) msza była oczywiście wzbogacona o "starochrześcijańskie obrzędy neońskie". Było echo słowa, w którym jakoś nikt z kleryków nie chciał się wypowiadać, był pocałunek pokoju, spontaniczna modlitwa wiernych, nie było Przygotowania Darów, a Komunię przyjęli wszyscy w jednym momencie z biskupem i kapłanami. Aby wszyscy zachowywali się należycie, pan katechista wcześniej poinstruował nas, że nie klęka się na konsekracje i "Chlebek" przyjmuje się do ręki i na stojąco. Ale Neoństwu nie wszystko się jednak udało: Diakon zaśpiewał Ewangelię specjalnie na trudną melodię, tak żeby czasem nie przygrano mu na gitarce. Biskup Błażej prefacji nigdy nie śpiewa, to też jej nikt nie przygrał. Ale największe zdumienie neoństwa było wtedy, gdy wszyscy diakoni uklękli na epiklezę, mimo że katechiści z przerażeniem w oczach machali rękami, ze należy stać!!! Na koniec zaproszono wszystkich do tańca wokół ołtarza.
Jak widać, Benedykt XVI i Jego Kongregacje mogą sobie wydawać dokumenty, przypominać, co jest w neokatechumenacie nie tak, mogą się starać go naprostować na katolicyzm, a na metropolicie szczecińskim jak i księdzu rektorze miejscowego seminarium nie robi to absolutnie żadnego wrażenia. Swoją postawą dają kapłanom czytelny sygnał: ten pontyfikat trzeba po prostu przeczekać...
Może nasi czytelnicy zainteresowaliby sprawą JE Bp Stefana Cichego ( e-mail: cichy@episkopat.pl ), przewodniczącego Komisji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przy Konferencji Episkopatu Polski? Jeśli metropolicie to nie przeszkadza, to może chociaż Biskup Stefan zainterweniuje?
W każdym bądź razie sprawę zgłosimy do Watykanu, bo miarka się już przebrała. Nie będzie nam neoństwo deprawować kleryków! Nie pozwolimy na to!