piątek, 26 stycznia 2007

Nie można być "tak trochę" katolikiem

Prezentujemy dziś jedną z homilii ks. Wojciecha Grzesiaka, kapłana katolickiego Archidiecezji Katowickiej

Spychano religię wprost na margines życia, wszystko urządzano bez niej lub wbrew niej, aż za dni naszych rozpadła się apoteoza areligijnego świata, grzebiąc w nieopisanej katastrofie państwa, narody i samego człowieka. Co nie dopisało? Nie dopisał człowiek, którego od dwu wieków hodowano plecami do Boga. Zarówno wyemancypowany od Stwórcy niemiecki nadczłowiek jak i Europejczyk zachodni, chemicznie z chrześcijaństwa wyprany, objawili się w końcu swej postępowej ewolucji, jako karykatury człowieczeństwa, jako pretensjonalne, a w rzeczywistości zgniłe wiechcie moralne, albo jako dzikie potwory, czyhające na grabież świata, jako asocjalne dzikusy, gotowe rozsadzić społeczeństwo, i międzynarodowe stosunki.

Kochani, to nie słowa fanatycznego katolika, nieokrzesanego fundamentalisty, to słowa mądrego roztropnością i w świecie obytego człowieka, Augusta kard. Hlonda, który już tuż po ustaniu jednego i u zarania drugiego systemu przeczuwał śmiercionośną myśl kryjąca się w ich światopoglądzie. Dlatego wołał, bo takie jego zadanie, wołał bo musiał, bo troska prawdziwa nie pozwalała mu milczeć. Słyszeliśmy dzisiaj w ewangelii jak pewien człowiek upada na kolana przed Chrystusem i pyta o drogę i sens swojego życia. Przed Bogiem na kolanach z pytaniem jak żyć – to nasza droga, to chrześcijańska droga codzienności. Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Wobec tego dylematu staje także człowiek XXI wieku, który szuka ostatecznego sensu swojego istnienia. Szkoda tylko, że ułuda szatańska nie prowadzi już narodów z tym pytaniem do Chrystusa, tylko wyprowadza do szarlatanów, którzy na krzywdzie człowieka ubijają doczesne interesy, zwodząc go hasłami tolerancji, braterstwa, wolności bez Chrystusa, wbrew Świętemu Kościołowi Katolickiemu, chcąc z wszystkich sfer wyrzucać Boga. Tak, są tacy, którzy tego próbują, przekonując ludzi, że to jedyna droga oświeconego Europejczyka. Jednakże nie wiedzą czym to się kończy. Amerykańska dziennikarka katolicka zapytana po zamachach na WTC, gdzie wtedy był Bóg, dlaczego pozwolił zginąć tak wielu ludziom, odpowiedziała: „Jeżeli my od lat mówimy, żeby usunął się z naszych szkół, z naszego rządu, z życia społecznego. To On, Bóg, będąc dżentelmenem wycofuje się. Jakże więc możemy domagać się ochrony od Niego, jeżeli chcemy aby pozostawił nas samych?” Kochani głęboka w tym myśl. U nas też te głosy słychać. Nie modlić się w szkole, nie czytać Biblii, bo tam napisane jest NIE ZABIJAJ, ktoś powie nie karać dzieci klapsem, inny że w szkole nie może być gry autorytetów ale relacje koleżeńskie uczeń – nauczyciel, inny twierdzi, że dziewczyna musi mieć prawo w czasie ciąży dokonać aborcji, gdzie indziej słychać: Radio Maryja to stek bzdur, a telewizje pełna zbrodni, profanacji wartości moralnych, wartości rodziny, zachwytu nad sekciarstwem to chleb codzienny. I my nagle pytamy gdzie to społeczeństwo ma sumienie, my pytamy: jak mógł młody człowiek uczynić taką zbrodnię, my mamy jeszcze czelność pytać Boga dlaczego? Od kard. Hlonda na początku słyszeliśmy „Nie dopisał człowiek, którego od dwu wieków hodowano plecami do Boga” ja dodam i nie dopisze dopóki nie zwróci się twarzą do Niego.. i dopóki nie padnie przed Nim na kolana.
Kochany Bracie i Siostro często w dzisiejszej postmodernistycznej wizji świata człowiek całym sercem oddany Kościołowi Katolickiemu jest napiętnowany. To fanatyk, to fundamentalista, to moherowy beret, nietolerancyjny itd… Czy czasem nie zauważamy w tym podłej roboty złego ducha, który chce zastraszyć nas katolików, abyśmy głośno o naszej wierze nie mówili, abyśmy się publicznie do niej nie przyznawali, abyśmy nie wyrażali swojego stanowiska sprzeciwu kiedy prawo Boże jest łamane, aby media katolickie deprymować jako nie profesjonalne, zaściankowe. I powiedzmy sobie jasno ta mentalność wchodzi w dzisiejszego człowieka. Liberalizm moralny, synkretyzm religijny (wszystkie wyznania chrześcijańskie są równe, ba, wszystkie religie są równe – BZDURA), obojętność religijna. Dlaczego nie lubimy o tym słuchać, dlaczego wolimy kiwnąć ręką kiedy to słyszymy i zaszufladkować mówiącego jako "nawiedzonego"? Obchodzimy dzisiaj dzień papieski, wystarczy posłuchać komercyjnych telewizji, poczytać kilka liberalnych tytułów aby dostrzec, że na Janie Pawle II robią niezły interes. Promują Go jako altruistycznego dziadka, piewcę pokoju, obrońcę tolerancji, herolda społecznej sprawiedliwości, zapominając całkowicie o pierwszorzędnym wymiarze Jego posługi – umacniania braci w wierze jako Namiestnik Pana Naszego Jezusa Chrystusa, 265 Następca Księcia Apostołów św. Piotra, Najwyższy Kapłan Kościoła Katolickiego, Patriarcha Zachodu, Biskup Rzymu, Suwerenny Władca Państwa Watykańskiego i głoszenia Chrystusa i twardych wymogów Jego Ewangelii, szczególnie w sferze moralnej – o tym w żadnym kolorowym dodatku nowinkarskiej prasy nie przeczytamy. Kto stoi za tym stanem rzeczy. Coraz mniej słyszymy prawdy Bożej – katolickiej. Wolimy nie słyszeć o tym, że tylko w Kościele katolickim jest pełnia zbawienia i że kto z własnej woli odrzuca Kościół będzie potępiony. Unikamy słów grzech ciężki, piekło, pokuta, potępienie. Odwracamy się plecami do Boga!!! Tymczasem przed Nim trzeba na kolana! Człowiek z dzisiejszej Ewangelii słysząc Jezusowe wymagania spochmurniał, odszedł zasmucony. Chrystus jednak nie zawoła go tłumacząc, że to jednak nie tak, że nie od razu tyle, że można coś złagodzić. Po prostu postawił wymagania. Ludzie dzisiejsi pragną słyszeć tylko to co im się podoba. Poddają pod krytykę naukę Kościoła, dokumenty papieskie, a kapłanom na parafii i w kancelarii najlepiej by sami pisali co mają mówić, jak komentować o czym pisać, żeby czasem nie powiedzieć, że konkubinat to grzech ciężki zgorszenia publicznego, że nieuczęszczanie na niedzielną Mszę św. to grzech śmiertelny, że zamieszkiwanie chłopaka z dziewczyna przed ślubem to jawnogrzeszność, że poziom naszej podstawowej wiedzy religijnej jest marny (wystarczy mała konfrontacja ze Świadkiem Jehowy i już katolik jest ugotowany ze swoją (nie)znajomością Pisma Św.), że spowiedź dwa razy do roku i tradycyjne odwiedziny świąteczne w kościele to parodia wiary, że homoseksualizm to choroba i grzech, że w ogóle jest jeszcze coś takiego jak grzech, że prócz miłosierdzia, Bóg nadal jest sędzią naszych czynów!!! Nie powinniśmy się bać wyzwań jakie stawia nam Chrystus, wyzwań budowania naszej społeczności, parafialnej, śląskiej, polskiej na fundamentach prawa i sprawiedliwości (to nie żadna aluzja, to cytat z Psalmu 97 „Prawo i Sprawiedliwość podstawą jego tronu”), do budowania na moralnej normalności, zdrowej tolerancji, nazywając zło – złem, dobro – dobrem. Kochani! Polska jest katolicka, katolicka z powołania dziejowego, z krwi, ducha i z tradycji pokoleń, jej odrodzenie religijne powinno polegać na odrodzeniu życia polskiego w duchu katolickim. Nie bójmy się o tym zaświadczyć. To nasza duma. Nie oznacza to ani rządów księży, ani przymusu religijnego, ani uzależnienia polityki Państwa Polskiego od Stolicy Apostolskiej, ani rezygnowania z polskich praw, przymiotów, posłannictw. Odrodzenia w duchu katolickim będzie się na tym zasadzało, że Polak będzie się starał urzeczywistniać w swej duszy i w swym życiu ogłoszone przez Chrystusa Królestwo Boże. Świadomy jestem, powtarzając za Stefanem kard. Wyszyńskim, że prawda wypowiadana w słowie - kosztuje. Tylko za plewy się nie płaci. Za pszeniczne ziarno prawdy - trzeba płacić.