Jak donosi Rzepa, ponad 2/3 amerykańskich tak zwanych katolików to pospolici apostaci, dla których święty sakrament małżeństwa to reakcyjny przeżytek, a ślub to tylko jedna z okazji, aby popić i zakąsic na okoliczność zawarcia jakieś bliżej nieokreślonej umowy cywilnoprawnej między dwoma osobami dowolnej płci.
Przeciw jakiejkolwiek formie legalizacji związków osób tej samej płci opowiada się 38 proc. ogółu Amerykanów i 32 proc. amerykańskich katolików. „Za” jest 62 proc. ogółu obywateli i 68 proc. katolików, w tym 36 proc. katolików opowiada się za związkami partnerskimi, a 32 proc. popiera wprowadzenie homoseksualnych „małżeństw”.
Przy okazji znowu katolicki instytut badawczy (Maryjny Instytut Opinii Publicznej) lansuje określenie „katolicy niepraktykujący”, którzy to „katolicy” rzekomo zaniżają wyniki. Tymczasem określenie „katolik niepraktykujący” ma mniej więcej tyle sensu, co „człowiek, który nie oddycha”
Z artykułu dowiadujemy się również, że 47% amerykańskich „katolików” jest zwolennikami dopuszczalności mordowania nienarodzonych dzieci (tzw. aborcji).