Jakże cierpię teraz, gdy we wspaniałych kościołach szukam, gdzie właściwie jest tabernakulum - wyrzucone z centralnego miejsca nie wiadomo gdzie. Nie, nie zgodziłam się nigdy z decyzją Kościoła, żeby ksiądz w czasie Mszy św. stawał twarzą do ludu - ani z tym, żeby tabernakulum wobec tego umieścić gdzieś z boku.
W moim pojęciu ksiądz w czasie Podniesienia ma być w kontakcie z Nim, z Bogiem, i świat ma mu zniknąć z oczu, a zostać ma tylko Ten, który w jego ręce schodzi z nieba. A ludzie mają oglądać nie księdza, ale biały Opłatek, wzniesiony wysoko w kapłańskich dłoniach.
Pierwszy raz przeżyłam taką Mszę św. twarzą do ludu akurat w Paryżu i właściwie nie mogłam się skupić, bo cały czas przychodziła mi na myśl diagnoza, że ksiądz, który się do nas odwrócił, ma wrzód żołądka, bo miał typowe dla tego schorzenia zmiany na twarzy. Nie chciałam oglądać księdza, ostatecznie schowałam się za filar, choć normalnie chcę być jak najbliżej ołtarza.
Wanda Półtawska, Beskidzkie rekolekcje, s. 531-532