poniedziałek, 7 czerwca 2010

Oto, co utraciliśmy

artykuł nadesłany przez czytelnika

OTO, CO UTRACILIŚMY
ROZWAŻANIA
NA MARGINESIE
MOTU PROPRIO SUMMORUM PONTIFICUM
PAPIEŻA BENEDYKTA XVI


Tytuł tego artykułu został zapożyczony od filmu dokumentalnego będącego tworem instytucji o nazwie In the Spirit of Chartres, gdzie zaangażowani są ludzie związani z organizacją The Remnant. Film ten stara się ukazać zmiany, jakie dokonały się w Kościele po II Soborze Watykańskim, szczególnie omawia zaś reformę liturgiczną.
Jednak w tym miejscu nie chcę się skupiać na analizie postulatów tzw. ruchu liturgicznego, postanowień zawartych w Konstytucji o Liturgii i zmianach dokonanych po jej promulgowaniu. Na ten temat pojawiło się już wiele wyczerpujących opracowań. Piszący te słowa, za zadanie postawił sobie tutaj ukazanie ponadczasowego piękna diamentu, jakim dla Kościoła jest tzw. ryt gregoriański.

Pragnienie piękna

Piękno i sacrum istnieją od początku świata i zakorzenione są w Stwórcy. Towarzyszy ono człowiekowi od powołania go do życia przez Boga, na Jego obraz i podobieństwo. Dziś człowiek sam siebie odziera z tego piękna i wydaje mu się, że jest szczęśliwy, ale tak naprawdę karłowacieje i sam siebie rani; zamyka się sam w sobie. Jeśli nie będzie próbował powrócić do sfery świętości, jaką może znaleźć szczególnie w liturgii Kościoła, to umrze – duchowo się udusi.

Człowiek osamotniony wśród brzydoty, którą oferuje mu dzisiejszy świat, oddala się od swego człowieczeństwa. Dzień za dniem umiera w nim potrzeba piękna i tęsknota za nim. Wydaje mu się ciągle, że ma to, czego chciał, że osiągnął wszystko, że nic więcej mu nie jest potrzebne, by być szczęśliwym. Prawda jest taka, że osoba taka staje się wtedy karykaturą człowieka, istotą okaleczoną z własnej godności, zamykając się w wykreowanym przez siebie świecie, w którym nie ma miejsca na piękno i świętość.

Mimo tego człowiek, jako istota cielesno - duchowa, jako byt obdarzony uczuciami i rozumem, jako stworzenie, które posiada w sobie pierwiastek Boży, potrzebuje piękna. Potrzeba ta od wielu, wielu lat niejako targa ludźmi i ciągle jest żywa. Pogoń człowieka za pięknem trwa niemal od zawsze. Oto, niezliczone rzesze filozofów próbowało uchwycić tajemnicę piękna, a jednak do dziś nie posiadamy jego jednolitej definicji. Piękno jest jednym z atrybutów Boga. Jest ono nieuchwytnym uczuciem wewnątrz duszy, rodzącym się pod wpływem otaczającej i przenikającej nas rzeczywistości, zarówno tej materialnej, jak i tej niematerialnej. Piękno pociąga nas do zachwytu, urzeka, uwodzi. Tęsknota za pięknem w człowieku nigdy nie umiera. Szukając piękna wokół nas często nie zadowalamy się jego mizernymi falsyfikatami, które dziś często próbuje nam się sprzedać.

Utracone piękno

Dziś nasuwa się wiele pytań w związku z tzw. posoborową reformą liturgiczną. Bo gdzież się podziały świątynie sięgające niemal nieba? Gdzież te kościoły wypełnione dziełami sztuki pociągającymi duszę do zachwytu? Gdzież nasze święte ołtarze, na których dokonywała się Przenajświętsza Ofiara? Gdzież łacina będąca rękojmią jedności Matki naszej, Kościoła Świętego? Gdzież można usłyszeć anielski śpiew - chorał gregoriański wznoszący serce człowiecze pod bramy Królestwa Niebieskiego? Gdzież te piękne paramenta liturgiczne, wykonane z największą dbałością dla chwały Bożej? Gdzież się podziała cisza będąca krzykiem miłości Boga do człowieka?

Miast tego buduje się "nowoczesne" budynki z białymi ścianami; pośrodku stawia się stół, za którym kapłan próbuje nieporadnie udźwignąć rolę przewodniczącego; komentuje się w nieudolny sposób liturgię, która przecież w założeniu miała być całkowicie zrozumiała; śpiewa się pieśni, a czasami nawet piosenki przy akompaniamencie gitary; kapłan przywdziewa plastikowe szaty (a czasami nie przywdziewa, bo jest za gorąco), Mszę świętą sprawuje się w glinianych naczyniach; nie ma ciszy, a często brak jest milczenia przepisanego w rubrykach, które nawet jeśli się pojawia, zdaje się być sztucznym i „niepotrzebnie” przerywa „akcję liturgiczną”.

Gdzież się podziało piękno i świętość rytu rzymskiego? Dlaczego Kościół oddał swój wspaniały klejnot za bezcen? Dlaczego ten przez wieki szlifowany diament stał się owocem zakazanym? Dlaczego tresuje się nas, kiedy klęczeć, siedzieć i stać mamy? Dlaczego zachęca się nas przyjmować Ciało Chrystusowe na rękę? Dlaczego zachęca się nas nie okazywać szacunku samemu Bogu? Dlaczego traktuje się nas, jak durni niewiedzących, po co przychodzą do domu Bożego?

Rodzi się tak wiele pytań, tak wiele wątpliwości. Ryt rzymski, ten, który był źródłem świętości niezliczonych świętych naszego Kościoła, pozwala powrócić do spokoju, świętego spokoju, jaki niegdyś panował.

Nieśmiertelne piękno

Piękna nie da się zniszczyć. Ono przetrwa, choćby ludzie z całych sił starali się je wyprzeć w imię swojej wolności. Dziś woła ono o siebie coraz głośniej kusząc swym powabem szczególnie młodych ludzi, widzących to, jak świat chce ich pozbawić jego doświadczenia. I oto także Kościół zatęsknił za swoim pięknem! Zatęsknił, gdyż stopniowo je tracił. Dziś ta tęsknota wzrasta w sercach wielu ludzi – młodych i w podeszłym wieku. Tęsknota za pięknem rytu rzymskiego, jaki znany był na całym świecie od czasów Grzegorza Wielkiego, którego Kościół nigdy się nie wyrzekł, a które owładnęło duszami niezliczonych rzesz wiernych.

Piękno klasycznej liturgii rzymskiej jest ponadczasowym dziełem współpracy człowieka z Duchem Świętym, które wyrosło jako dojrzały owoc wiary setek pokoleń. Ryt ten inspirował niezliczone rzesze mistyków, poetów, filozofów, muzyków, architektów, malarzy, rzeźbiarzy na całym świecie we wszystkich epokach. Pozostawił on po sobie ogromną duchową spuściznę na całym świecie, która przetrwała do dziś - dusze i zmysły rzesz chrześcijan się dziś także karmią się tym pięknem. Cóż to za bogactwo artystyczne i duchowe!

Klasyczna liturgia łacińska dobitnie i zarazem taktownie podkreśla swój sakralny charakter poprzez liczne i różnorakie elementy obrzędu: począwszy od ustalonego kształtu i urządzenia świątyni, poprzez świetność szat i paramentów liturgicznych, do poszczególnych i specyficznych gestów. Wszystko to wskazuje na wielkość i wspaniałość sprawowanych Tajemnic.

Liturgia ta jest domem Bożym, domem modlitwy dla każdego nas, domem, do którego zawsze możemy powrócić z naszymi problemami, marzeniami, podziękowaniami, prośbami i zostaniemy przyjęci przez Gospodarza z otwartymi ramionami. Raz wchodząc do tego domu, nie chce się go opuszczać. Jakże pociąga majestatyczne piękno ołtarza; jak wielkiej otuchy dodaje światło woskowych świec; jakże do zmysłów przemawia symbolika ukryta w gestach kapłana, lewitów i ministrów; jakaż jedność z Kościołem powszechnym pozwala zachować język łaciński; cóż za ukojną dla ucha jest melodia chorału gregoriańskiego!

Ryt gregoriański tchnie świeżością czasów apostolskich! Słodyczą jest modlić się tymi samymi modlitwami, co m. in. św. Grzegorz Wielki, św. Augustyn, św. Ambroży, czy nawet święty Piotr – Opoka Kościoła, którego wskazuje się niekiedy jako twórcę Kanonu Mszalnego. W świętej ciszy spowijającej niczym płaszcz tą Wielką Modlitwę odnajduje się niebiański spokój, w którym usłyszeć można głos Boga. Wszak mistycy wskazują, że to w ciszy najgłośniej przemawia Bóg. Niech hałaśliwi mają swoje dialogi! Człowiek, który nie potrafi wsłuchać się w ciszę, tak naprawdę nie żyje – duchowo umiera.

Piękno świętych obrzędów podkreśla także prawdziwa hierarchiczność liturgii. Oto, dawniej, w parafialnej rzeczywistości, przed Bogiem święte czynności sprawowali kapłan i ministrant – mistrz i uczeń; ten, który prowadzi do Boga i ten, który mu usługuje. Jakiegoż to wymiaru hierarchia ta nabiera na Mszy biskupiej, czy papieskiej!

Święte piękno

Matematyczność, uporządkowanie, jednoznaczność. Te przymioty rzymskiej liturgii pozwalają jeszcze głębiej, jeszcze mocniej zapragnąć i wtopić się w jej nieopisane piękno. Oto pociągało ono wielkich królów, którzy do Mszy świętej usługiwali oddając cześć Bogu. Cóż to za szkoła pokory! Cóż to za szczęście móc uczestniczyć w tej liturgii, której słodyczy tym goręcej pragnie się smakować im częściej się w niej uczestniczy!

Kardynał Bona napisał: „Chociaż ceremonie nie zawierają z siebie doskonałości i świętości, to są zewnętrznymi aktami religijnymi, przez które jak przez znaki duch jest pobudzany do uczczenia wszystkiego, co święte, umysł jest podnoszony do rzeczy niebiańskich, pobożność jest pogłębiana; przez nie pouczeni zostają mniej wykształceni, liturgia jest upiększana, religijność podtrzymywana”. Takie to święte są ceremonie liturgii rzymskiej w jej starszej formie.

O pięknie liturgii wiele już napisało, spod wielu piór słowa próbujące opisać piękno liturgii rzymskiej wychodziły. Wszystkie te rozważania były i pozostają zachętą do tego, by upaść na kolana przed tą niezgłębioną Tajemnicą. Niech i te nieudolne refleksje będą pomocą i zachętą do uczestnictwa w Mszy świętej sprawowanej w starszej formie rytu rzymskiego.

Benedykt Krzyżanowski