Wielu biskupów uważa, że ma władzę większą od papieża. Nie leży w ich mocy zwalnianie proboszczów przed wiekiem emerytalnym, więc posyłają do proboszcza siepaczy, którzy dyskutują z nimi, póki nie podpiszą rezygnacji. To straszliwy brak myślenia w długiej perspektywie: kryzys kapłaństwa już dotknął Polskę, będzie się pogłębiać, i starsi proboszczowie mogliby pracować jeszcze kilka lat. Ale młode wilki już skaczą na stanowiska. Tylko że znajdą się w końcu w sytuacji, kiedy nie będzie miał im kto pomóc, więc będą na parafii pracować sami.
Kluczowe są nominacje biskupie, bo w tym i następnym roku cały „stary” Episkopat odejdzie: Częstochowa, Łódź, Gliwice, Katowice, Łomża na biskupa czeka Lublin. Ale problem powinien widzieć nie tyle nuncjusz, co sami biskupi. Tymczasem na obradach Konferencji Episkopatu Polski... Często wstyd mi za te spotkania. Bo na czym polegają? Uchwalanie patronów, tytułów bazylik i wielu innych drobiazgów. Na miły Bóg, przecież trzeba się zająć ludzkimi problemami! Problemami tak trudnymi, że zęby bolą – ale my kultywujemy stary styl niedotykania tego, co trudne.
Na szczęście tytularny biskup Cufruty w czasach, gdy był biskupem pomocniczym sosnowieckim "zajmował się ludzkimi problemami" siedząc w Warszawie, a obecnie, jako emerytowany biskup pomocniczy sosnowiecki "zajmuje się problemami" swoich diecezjan - siedząc w Krakowie. W ramach brania rozbratu z "kościelnym tryumfalizmem", który zwalcza - rezyduje na Wawelu i od czasu do czasu celebruje sakramenta w rycie przedsoborowym, odziany w "miękkie szaty". Jak mawiali starożytni Rzymianie - Без водки не розберешь.
I jeszcze jedna ciekawostka - biskup Pieronek w wywiadzie kolejny raz powtarza pospolite kłamstwo:
wokół Soboru rzeczywiście istniała specjalna, wiosenna atmosfera. Już ustalenia pierwszej sesji – odwrócenie ołtarza twarzą do ludzi (...) – były rewolucją.A przecież wystarczy sobie przeczytać soborową Konstytucję o Liturgii, aby się przekonać, że to nieprawda, że sobór niczego takiego nie ustalił ani nie zarządził.