Jesteśmy bardzo zaniepokojeni zaproponowanym nowym przekładem tekstów Mszału Rzymskiego. Wierzymy, że jeśli tak po prostu narzucimy je naszym ludziom - nawet po uprzednim programie przygotowawczym - będzie to miało przeciwny od zamierzonego wpływ na ich modlitwy i spowoduje poważne podziały w naszych wspólnotach.Każdy normalny człowiek porównując postępowy, dziadowski przekład ICEL z 1973 r. z nowym, katolickim przekładem wiernym oryginałowi, który stanowi "zagrożenie" dla emerytowanych funkcjonariuszy Straży Obrony Posoborowia, przed których oczyma stanęła wizja "systematycznego demontażu wspaniałej wizji soborowego dekretu o liturgii" - zauważy różnice. "Strażnicy" w swej łaskawości dali wszystko to, co jest zbyt katolickie i ich uwiera - tłustym drukiem.
Jesteśmy przekonani, że przyjęcie przekładów, które są wysoce kontrowersyjne oraz uważane za wadliwe przez czołowych przedstawicieli naszego episkopatu, jak również wielu szanowanych liturgistów i lingwistów, będzie poważnym błędem.
Z tego powodu usilnie upraszamy biskupów świata anglojęzycznego o podjęcie programu pilotażowego, w którym nowe przekłady - po ostrożnym przeprowadzeniu katechezy - mogą być wprowadzone do kilku starannie wybranych parafii i wspólnot w całym anglojęzycznym świecie na okres jednego roku liturgicznego, po którym zostaną poddane obiektywnej ocenie.
Jesteśmy przekonani, że takie podejście uczyni zadość obawom wielu z tych biskupów, którzy czują, że odebrano im głos w tej sprawie i że da ono również głos Ludowi Bożemu, którego modlitwy stanowią stawkę i który odpowiednio może najwięcej zyskać lub stracić przez przekłady.
Zdajemy sobie sprawę, że projekt pilotażowy tego rodzaju jest wydarzeniem bez precedensu, ale takim samym jest tryb, w którym te przekłady zostały zatwierdzone.
Przypomnijmy również, że anglojęzyczne episkopaty uchwaliły sobie w 1998 r. nowy przekład, jeszcze bardziej beznadziejny niż wersja z 1973 r., ale dzięki Bogu został on przez Kongregację Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów wywalony do kosza.