Tytułowy okrzyk wydobywa się z szafy, w której schował się kochanek ze znanego dowcipu, podczas gdy do domu wpada mąż, który chcąc przyłapać żonę in flagranti krzyczy, że wybuchł pożar. Podobna atmosfera paniki rozległa się w całym obozie posoborowia po wczorajszej publikacji dekretu Kongregacji Biskupów, praktycznie anulującego deklarację ekskomuniki zawartą w dekrecie tejże Kongregacji z 1 lipca 1988 roku. Z dnia na dzień chór "dobrych wujów" przestrzegający wiernych przed "schizmatyckimi, ekskomunikowanymi lefewrystami" stracił podstawę prawną swego żenującego pohukiwania.
Andrzej kard. Vingt-Trois na konferencji prasowej wyznał, że decyzja papieska jest dla wieku katolików ogromnym szokiem i wstrząsem. Nic dziwnego. Dość trudno się przyzwyczaić do rzeczywistości, tak odmiennej od kilkudziesięcioletniej nirwany.
Bp Norbert Brunner ze Szwajcarii już ostrzega, że posoborowy ekumenizm nie jest czymś opcjonalnym w Kościele, ale zagadnieniem fundamentalnym. Bractwo sw. Piusa X powinno zaakceptować to nauczanie Soboru. Biskup Brunner chyba się zaniedługo nieco zdziwi.
Wszystkich jednakże przebił zlaicyzowany kapłan, Gianni Gennari, znany "konserwatywny" publicysta we włoskim posoborowym dzienniku Avvenire, gdzie pisuje pod pseudonimem "Rosso Malpelo": "Policzek dla Jana Pawła II", który do samego końca "błagał" antysoborowego biskupa Marcela Lefebvre, aby nie wyświęcał nowych biskupów. Gianni Gennari, były kapłan, jest - mówiąc delikatnie "zakłopotany" i nie szczędzi słów, aby potępić anulowanie ekskomuniki zadeklarowanej przez papieża Wojtyłę 30 czerwca 1988 r. (sic!) na czterech biskupów Lefewrystów (sic!). "To tragedia, krach i kompletna katastrofa dla Kościoła!". "Jest mi wstyd za tę decyzję. Jestem rozczarowany, zbulwersowany i odczuwam niesmak!", mówi Gennari w wywiadzie dla agencji ANSA, z trudem powstrzymując zdenerwowanie i łzy oraz zapewniając, że dysponuje obszerną dokumentacją "tamtych chwil" [1988 r.] "włącznie z telegramem ówczesnego kard. Ratzingera" do Arcybiskupa Lefebvre. "Nie wiem, czy papieżowi też nie powinno być wstyd, czy zrobił to świadomie. On jest przecież wielkim teologiem i nie rozumiem, co się mogło stać? Jest mi przykro, bo go lubię" dodaje były ksiądz, obecnie żonaty publicysta Avvenire. "Nie wiem, czy ktoś po prostu nie oszukał papieża, bo tu przecież nie ma miejsca na Chrystusowe miłosierdzie. Miłosierdzie jest tylko dla tych, którzy wyrażają skruchę". A lefewryści nigdy jej nei wyrażali, mało tego "przez 40 lat mówili o papieżach zdrajcach, o fałszywej Mszy, nawet nazywali Pawła VI bękartem, rozlewając wokół jad i szerząc kalumnie"
Cóż dodać w ramach komentarza? Drodzy posoborowcy, jak widać czasy nieszczęsnego duetu Bugnini&Marini powoli acz konsekwentnie odchodzą w przeszłosć. Cóż wam pozostało? Ratujcie swoje - powstawiane do prezbiteriów - meble. Przydadzą się one na waszą emeryturę, na opał, Do Kościoła wraca porządek. Nie ma na to rady. Musicie się do tego po prostu przyzwyczaić.