Jak donosi
PAPa:
Prezydent Bronisław Komorowski powiedział, że nie boi się ekskomuniki ze strony Kościoła za ustawę o in vitro. Jak zaznaczył, w żadnym cywilizowanym kraju europejskim nie zdarzyło się, aby w XXI wieku strefę polityczną dotknęła ekskomunika.
- To jest instytucja trochę z innej epoki i wydaje mi się, że nic takiego nie będzie miało miejsca, bo byłoby to fatalne także dla relacji państwo-Kościół, demokracja-Kościół - powiedział prezydent, odpowiadając w trakcie spotkania z maturzystami w Grudziądzu na pytanie, czy nie boi ekskomuniki za podpisanie ustawy o in vitro.
Czyżby pan prezydent liczył na przysłowiową polską pobłażliwość, podobnie jak opisany ongiś przez Stanisława Mackiewicza wojewoda Kazimierz Sapieha?
Polska jest krajem odważnych żołnierzy i tchórzów cywilnych. Czasami zabierze głos u nas jakiś Skarga i w patetycznej, wielkiej, mocarnej wizji podepcze baranią tępotę solidarnego głupstwa. Czasami u nas zabrzmi głos z taką siłą przekonania, że społeczeństwo osłupieje. I cóż wtedy? Wtedy mamy własną metodę polską przeciwstawiania się patosowi. Oto w końcu wieku XVII [1694 r.] w katedrze wileńskiej biskup [Konstanty Kazimierz] Brzostowski wyklinał hetmana [Kazimierza] Sapiehę. Padały wielkie słowa strasznego przekleństwa. Nikt, kto wierzy w Boga, nie powinien był od tej chwili wyklętemu grzesznikowi podać kubka wody, choćby umierał z pragnienia. Katedra była pełna. Wszyscy w rękach trzymali zapalone świece. W chwili gdy wyklinający biskup zawołał: „Anathema! Anathema! Anathema!”, wszyscy, według średniowiecznego rytuału, rzucili świece na posadzkę katedralną na znak, że biorą udział w tym przekleństwie. Po czym wszyscy wprost z katedry poszli do pałacu wyklętego Sapiehy na obiad, ponieważ tego dnia były jego imieniny. (Stanisław „Cat” Mackiewicz, Stanisław August, s. 280)