Ks. Mundek Blake *), proboszcz parafii św. Marii Magdaleny w Brighton (Wielka Brytania) zamieścił na swoim blogu ciekawe przemyślenia dotyczące różnic między typową parafią "przedsoborową" a parafią "posoborową", a ponieważ są ciekawe, pozwoliłem sobie zamieścić je na naszym blogu, ku uwadze naszych P.T. czytelników, zwłaszcza duchownych, których z każdym dniem przybywa i którym dziękuję uprzejmie za obfitą korespondencję, jaka coraz częsciej napływa na adres naszej redakcyjnej skrzynki pocztowej.
ROZKWIT
W Brighton, 50 lat temu, parafialne życie społeczne po prostu kwitło. Kościół składał się z niewielkich grupek; siedzę w moim gabinecie i jestem otoczony starymi fotografiami w ramkach przedstawiającymi grupy, które wtedy istniały w parafii: parafialna grupa pływacka, drużyna boksu, piłki nożnej, itp. Było całe mnóstwo zajęć dla młodych ludzi. W działalność każdej z tych grup był zaangażowany jeden z czterech kapłanów. Co widać na tych zdjęciach, to zaangażowanie Kościoła w pracę z ludźmi, Kościół traktował ich poważnie, wiedział że zamierzają w przyszłości zostać kapłanami albo ojcami rodzin, kierować biznesem czy działać w związkach. W tamtych czasach święcenia kapłańskie w parafii (albo przynajmniej kleryka z tej parafii) były zjawiskiem występującym dość regularnie. Co prawda nie znalazłem zapisków, ale opowiadano mi, że bardzo prężnie działała lokalna grupa Świętego Wincentego a Paulo, która odwiedzała biedaków w slamsach oraz Legion Maryi, który odwiedzał samotnych wiernych w ich domach. Istniało także Towarzystwo Świadectwa Katolickiego, nie jestem pewien, czy istniało przy parafii, czy pochodzili z zewnątrz i tylko odwiedzali parafię w czasie letnim, aby prowadzić swoje odczyty i pogadanki. W księgach parafialnych można znaleźć również odniesienia do Bractwa Najświętszego Sakramentu, Skautów, Czcicieli św. Agnieszki, Bractwa Ołtarzowego, Związku Matek Katolickich, Towarzystwa Katolickich Policjantów, Pielęgniarek, itp. itd. W tamtych czasach czuć było w parafii ogromny optymizm; pracowniczka socjalna Maria Garson wraz z proboszczem zebrała grupę kobiet, aby opiekować się wiernymi w potrzebie, nazwała ją Zgromadzeniem Sióstr Łaski i Współczucia, organizacja ta obecnie działa w Indiach i kilku częściach Afryki. Istnieje również nadal w Brighton, ale oprócz niej oraz grupy Świętego Wincentego a Paulo po żadnym z pozostałych stowarzyszeń nie pozostał najmniejszy ślad. Podobna sytuacja jest typowa dla większości parafii. Zamiast tego mamy kilka niewielkich "grup dzielenia się wiarą" a udział świeckich ogranicza się do opieki nad finansami, grupy nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej i grupy lektorów. Podobnych grup nie było dawniej. Zamiast tego byli ministranci i chór parafialny, kunsztownie śpiewający chorały. Jak widać - spontaniczny apostolat świeckich został zastąpiony przez "rutynowe rzemiosło świątynne".
ZAMIANA RÓL
Nastąpiła olbrzymia zmiana w zaangażowaniu świeckich - od zwykłych świeckich, uświęcających świat swoim codziennym życiem, bezpośrednio świadczących o Słowie Bożym i spełniających uczynki miłosierdzia - do obecnej sytuacji, w której w centrum liturgii i Kościoła znajdują się głównie świeccy. W praktyce była to bardzo poważna zmiana w eklezjologii. Niektórzy mówią, że sklerykalizowaliśmy laikat i zlaicyzowaliśmy duchowieństwo, może to nieco surowa ocena, ale z pewnością w tamtych czasach ośrodkiem dla wiernych była świątynia, a nie świat, a rola kapłana zmieniła się z "tego, który uświęca" na "przewodniczącego zgromadzenia".
SOBÓR
Tym, co wpłynęło na powyższe zmiany jest Sobór Watykański Drugi, którego głównym celem, oczywiście, było pogodzenie się ze światem współczesnym, całe jego nauczanie dotyczy dawania ludziom sił do ewangelizowania i głoszenia Chrystusa w świecie. W Europie północnej to - przynajmniej - nie nastąpiło - przeciwnie, skurczyliśmy się jako Kościół. Nasze diecezjalne seminarium duchowne na przykład w roku 1962 podwoiło swoje rozmiary z powodu dużej liczby alumnów, a obecna liczba kleryków nie wypełnia pustki, nawet w starym budynku. Upadek można oczywiście usprawiedliwiać powodami socjologicznymi: kobiety poszły do pracy, telewizja, upadek rodziny, antykoncepcja - to te najpopularniejsze, które się powszechnie podaje. W Kościele za to starannie unika się choćby sugestii, że problem może tkwić wewnątrz niego samego. Hans Kung, w jednej ze swych wcześniejszych, bardziej ortodoksyjnych prac pisze: "Kościół przestaje być Kościołem gdy zaczyna sam sobie prawić kazania" - i to jest przecież dokładnie to, co robiliśmy przez te wszystkie posoborowe lata. Zostaliśmy opętani liturgią, udziałem świeckich w strukturach parafialnych, radach parafialnych, rolą kobiet w Kościele, ekumenizmem, dawaniem "świadectw". Wszystko to jest ważne ale jedynie dla ludzi, którzy są już "zeklezjalizowani", i nie dotyczy bezpośrednio ukazywania innym Bożego oblicza. Pięćdziesiąt lat temu co piąty/szósty wpis w księdze chrztów to był konwertyta, obecnie są to trzy, cztery lub pięć wpisów rocznie, a w wielu parafiach żaden. Nowa Ewangelizacja, która według przekonań wielu osób, podążałaby w ślad za "cudownymi" dokumentami Soboru - po prostu nigdy nie nastąpiła.
PAPIEŻ
Ojciec święty w swojej książce "Duch Liturgii" zauważył, że Kościół zamykający się w sobie podczas celebracji liturgii popada w pewien rodzaj introwersji. Kapłan zwrócony do ludu tworzy spoglądające na siebie towarzystwo wzajemnej adoracji. Jeśli widokiem, który ludzie mają przed oczyma dzień w dzień, niedziela za niedzielą jest widok kapłana za ołtarzem, który zanosi modły do Boga gapiąc się na parafian, ktoś może sobie pomyśleć, że tam właśnie, w tym przypadkowym zgromadzeniu bardziej niźli gdzie indziej, ponad ołtarzem, można znaleźć Boga.
KATECHEZA
Zmiany w liturgii wymusiły inny czynnik - zmiany w katechezie. Dawniej głównym ośrodkiem katechezy nie był tak bardzo Kościół, czy nawet szkoła, jak rodzina. Ks. Paweł opowiadał mi o jakiejś rodzinie nomadów, którą przygotowywał do Pierwszej Komunii i o tym jak dobrze znali stary katechizm. Matka albo babka po prostu przekazały wiarę, którą same otrzymały, ale większość rodzin utraciła pewność siebie, aby to nadal czynić. Zmiany w liturgii pociągnęły za sobią zmiany w dążeniu do katechizowania i rodzice, tak myślę, utracili pewność siebie, wewnętrzne przekonanie co do zasad wiary, którą wyznają. W kulturze niepiśmiennych, niezależnych nomadów to się nie zdarzało. Kiedy zostałem wyświęcony, po raz pierwszy usłyszałem pytania: "Czy my wciąż wierzymy w ...?" w odniesieniu do Rzeczywistej Obecności, czyśćca, piekła, życia wiecznego, nieomylności papieskiej, Kościoła katolickiego, spowiedzi, Boga Chrystusa, dziewictwa Maryi - właściwie do każdego aspektu życia katolickiego.
PONOWNE ODKRYWANIE
Jedną z rzeczy, którymi Papież zalecił nam wszystkim się zająć, jest odkrycie bogactwa Drugiego Soboru Watykańskiego, dotarcie raczej do jego tekstów źródłowych aniżeli uwielbianie przeklętego "ducha soboru". Jestem przekonany, że jednym z celów niedawnego Motu Proprio oprócz pojednania z Lefewrystami jest pojednanie dzisiejszego Kościoła z jego przeszłością, pojednanie z jego historią, a najbardziej zwłaszcza - z jego teologią, że wspomnę jeszcze raz niedawno relacjonowany komentarz Abpa Ranjith'a.
CZEGO OCZEKIWAŁBYM OD ŚWIECKICH?
Najważniejsza rzecz dla świeckich to dawanie świadectwa o swoim chrzcie poprzez miłość Boga i bliźniego. Przedsoborowa teologia kładła ogromny nacisk na dążenie do zbawienia własnej duszy poprzez godne korzystanie z sakramentów oraz spełnianie roli zaczynu w społeczeństwie. Osoby w stanie małżeńskim miały w obowiązku dbanie o zbawienie wieczne dusz swoich dzieci, stąd taki nacisk kładziony na staranną edukację i rozwój. W żadnym ze zbiorów przedsoborowej homiletyki nie znajdziemy raczej wypowiedzi o seksie, gdyż - jak mi powiedziano w seminarium duchownym - ta tematyka kłóci się z intymnością, która panuje w społeczności wiernych. Grunt, to unikać złego towarzystwa, wykonywać starannie obowiązki swego stanu, swoją pracę zarobkową i pomagać swoim bliźnim. Celem Drugiego Soboru Watykańskiego były "zaręczyny" Kościoła ze światem współczesnym, nie było to nic nowego, a na pewno w Anglii i przypuszczalnie również gdzie indziej. Z pewnością musiało to mieć ogromne znaczenie dla Kościoła przedsoborowego. Co oczywiste, ten pomysł nie narodził się w sali obrad Soboru, ale on był od dawna wdrażany na całym świecie, zanim Sobór wziął go na "tapetę". W naszej diecezji planowano budować nowe Kościoły co każdą milę w mieście, a na wsi - co pięć mil; a dzisiaj przyszłość jest marna i zamiast budować - zamykamy albo łączymy parafie gdzie się tylko da. Problemem jest już nie tylko brak powołań do kapłaństwa i życia zakonnego, ale nawet brak powołań do sakramentalnego małżeństwa i do nauczania.
*) Ks. Raymond (Rajmund) Blake na swoim blogu używa zdrobnienia Ray, czyli po naszemu: Mundek.