Jak donosi holenderski Katholiek Nieuwsblad, podczas niedawnego dorocznego walnego zgromadzenia członków holenderskiego Stowarzyszenia Liturgii Łacińskiej, które odbyło się w katedrze św. Jana w ’s-Hertogenbosch, jeden z zaproszonych gości, Abp Albert Malcolm Ranjith Patabendige Don, sekretarz Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów pod koniec przygotowanego przez siebie wykładu teologicznego powiedział następujące słowa:
...motu proprio Summorum Pontificum dotyczące liturgii trydenckiej jest owocem głębokich refleksji naszego Papieża na temat misji Kościoła. Nikt nam - obleczonym w kościelne purpury i szkarłaty - nie dał prawa bycia nieposłusznymi oraz pozbawiania motu proprio znaczenia poprzez nasze własne drobne "przepisiki". Nawet, jeśli są one dziełem konferencji episkopatów. Nawet biskupi nie mają takiego prawa. Kościół ma być posłuszny temu, co mówi Ojciec święty. Jeśli nie stosujemy się do tej zasady, pozwalamy szatanowi stać się jego narzędziami. Narzędziami diabła i nikogo innego. To prowadzi do rozłamu w Kościele i powstrzymuje jego misję. Nie wolno nam tracić i marnować czasu. Chyba, że chcemy się zachowywać, jak cesarz Neron, który sobie spokojnie muzykował podczas gdy Rzym stał w płomieniach. Kościoły pustoszeją, nie ma powołań, seminaria są puste. Księża stają się coraz starsi, a młodzi kapłani to rzadkość...
Ciekawe, które konferencje episkopatów miał na myśli ksiądz Arcybiskup?
Jeśli dodać do tego informację z serwisu PapaNews, który opublikował wywiad z ks. prałatem Kamilem Perlem, sekretarzem Pontyfikalnej Komisji Ecclesia Dei, z którego wynika, że już niedługo Komisja Ecclesia Dei wyda Instrukcję dla Właściwej Interpretacji motu proprio Summorum Pontificum - mamy pełną jasność. Powoli zbliża się koniec radosnej twórczości Konferencyj Episkopatów. Przynajmniej w dziedzinie zarządzeń liturgicznych. I chwała Bogu!