Śląskie Środowisko Wiernych Tradycji Łacińskiej na swojej stronie przypomina sylwetkę zmarłego ćwierć wieku temu bytomskiego proboszcza, księdza prałata Wacława Schenka, profesora liturgiki, wielkiego duszpasterza, który - jak myślę - swoim życiem pokazał, co to znaczy być kapłanem według Najświętszego Serca Pana Jezusa.
W krótkiej biografii napisanej przez ks. prof. Józefa Swastka z Wrocławia czytamy między innymi:
Należał do tych profesorów, których słucha się z zapartym tchem. Do wykładów był zawsze dobrze przygotowany. Duże doświadczenie pastoralne miało bardzo korzystny wpływ na odbiór jego wykładów, zawsze bardzo żywych, interesujących, nierzadko okraszanych przykładami z codziennego życia parafialnego. Był profesorem ortodoksyjnym. Nie należał do liturgistów nadmiernie postępowych, choć zawsze widział potrzebę reform w Kościele. Przestrzegał księży przed usuwaniem bocznych ołtarzy, ambon, przyjmowaniem Komunii św. w postawie stojącej. W osłabieniu kultu Matki Boskiej, świętych, aniołów widział zakamuflowaną walkę z Chrystusem.
(...)
Profesorem był wymagającym. Jednakże studenci, tak duchowni jak i świeccy, lgnęli do niego. Potrafił ich - i to nie tylko w czasie seminariów naukowych - inteligentnie i po przyjacielsku wprowadzać w arkana wiedzy liturgicznej i historycznej. Był zawsze dla nich dostępny. W okresie wakacyjnym wielu jego studentów zjawiało się u niego w bytomskiej farze, aby pod jego bezpośrednim kierownictwem, korzystając z Jego zasobnej biblioteki, przygotować solidnie swe prace. W jego bibliotece można było znaleźć takie prace, jakich nie było w innych bibliotekach państwowych czy kościelnych w kraju. Studenci, którzy bodaj przez jeden turnus znaleźli się w jego gościnnej plebanii, mieli stałe do niego zaproszenie. Korzystali z tego zaproszenia bardzo chętnie, gdyż utalentowany Mistrz i Profesor magnetycznie przyciągał ich do siebie.
(...)
Pobyt kapłanów w bytomskiej farze u tak życzliwego ludziom Profesora był zawsze wielkim dla nich przeżyciem. Czuli się u niego lepiej aniżeli we własnym domu. Był człowiekiem bardzo wesołego i miłego usposobienia. Dla kapłanów urodzonych poza Śląskiem pobyt na jego plebanii był dobrą okazją dla zapoznania się ze śląskim stylem duszpasterstwa wielkomiejskiego, z głęboką pobożnością Ślązaków.
(...)
Wielką jego zasługą jest opracowanie - przy współpracy kapłanów opolskich: W. Globischa, A. Hanicha, P. Pyrchały i H. Sobeczki - Agendy Liturgicznej Diecezji Opolskiej. Głównym motywem podjęcia się tego dzieła była troska Profesora, aby ożywić w powojennej rzeczywistości dawne religijne praktyki i zwyczaje liturgiczne Ślązaków oraz zdynamizować jeszcze ich głęboką pobożność. Pobożność ludowa była częstym tematem jego wykładów, a nawet prywatnych rozmów.
Dobra znajomość języków obcych umożliwiała mu aktywny udział w międzynarodowych zjazdach naukowych i sympozjach naukowych w kraju i poza jego granicami. Bardzo często występował na nich z własnymi referatami. Jego referaty przyciągały szczególnie uczestników Wrocławskich Dni Duszpasterskich oraz duszpasterskich zjazdów pastoralnych organizowanych przez Katolicki Uniwersytet Lubelski.
Istoty odnowy liturgicznej upatrywał nie tyle w burzeniu dawnych form pobożności, co w jej ożywianiu, w świetle uchwał Soboru Watykańskiego II. W swym kościele parafialnym nie urządził do końca życia ołtarza soborowego. Dlatego też nie celebrował Mszy św. twarzą do ludu. Istoty odnowy liturgii Mszy św. upatrywał w głoszeniu codziennej homilii dla wiernych, po codziennym rozmyślaniu i dobrym rachunku sumienia. Upowszechniał wśród wiernych najpiękniejszą po Mszy św. modlitwę różańcową, która jest streszczeniem całej Ewangelii. Był gorącym rzecznikiem kultu świętych Pańskich. Dbał o piękną oprawę nabożeństw paraliturgicznych. Zadziwiał wszystkich kapłanów umiłowaniem konfesjonału. W Bytomiu był drugim św. Janem M. Vianneyem. Spowiednikiem był bardzo delikatnym, roztropnym, dobrym, dlatego też miał zawsze wielu penitentów. Pouczał nieraz młodych kapłanów, iż dobrze rozumiana kultura spowiedzi nie pozwala poruszać poza konfesjonałem jakichkolwiek tematów związanych ze spowiedzią. Na dyskrecję z zakresu tajemnicy spowiedzi był bardzo wyczulony. Był kapłanem bardzo pobożnym, ale nie eksponował nigdy ducha swej wielkiej i autentycznej pobożności. Odznaczał się głębokim nabożeństwem do Matki Boskiej Piekarskiej.
Jednym z wyrazów Jego wielkiego szacunku do kapłaństwa było stałe noszenie sutanny. Bez sutanny się go nie spotykało. Podróżował zawsze w sutannie. Nawet gdy nieraz udawał się autostopem na wykłady, był zawsze w sutannie.
(...)
W pamięci, tych, którzy go bliżej znali zapisał się jako kapłan autentycznie dobry, szczery, życzliwy, przyjazny ludziom, bezkonfliktowy.
(...)
Istnieje pisemne świadectwo księdza diecezji gliwickiej - podówczas ministranta - który w latach 70-tych ubiegłego wieku w macierzystej parafii ks. Schenka służył mu do mszy prywatnych, gdy ten był na urlopie. Była to zawsze msza trydencka.
A teraz spójrzmy na naszych Kapłanów i Biskupów. I prośmy w swoich modlitwach ks. Wacława Schenka, aby wstawiał się za Nimi do Ojca w Niebie.