Nasi czytelnicy nie próżnują. Oto "kwiatek" znaleziony w Przewodniku Katolickim, nr 31/2009:
Swego rodzaju "msza"
Dzięki zaprzyjaźnionej rodzinie z Niemiec mogłem część wakacji przeżyć z nimi w Afryce na wyspie Boa Vista. Tam przeżyłem wiele, ale najbardziej będę pamiętał jedno wydarzenie. Była to niedziela. Postanowiliśmy udać się do miejscowego katolickiego kościoła i tam uczestniczyć we Mszy św. którą zamierzałem odprawić. Widząc dużą grupę ludzi zmierzających na Eucharystię, ucieszyłem się. Niestety rozmowa z miejscową siostrą zakonną nic nie dała. Nie wyraziła ona zgody na to, bym był obecny przy ołtarzu. Trudno, z moimi bliskimi stanęliśmy pośrodku miejscowego Ludu Bożego i tak trochę obserwując, trochę przeżywając uczestniczyliśmy we Mszy św, odprawianej przez siostrę zakonną. Mówiła kazanie, prowadziła modlitwy mszalne, z wyjątkiem kanonu, rozdawała komunię świętą, na koniec nie udzieliła błogosławieństwa. Po takiej "mszy" udałem się do hotelu i tam odprawiłem Mszę św. jak należy dla bardzo małej grupy osób, z którą spędzałem urlop na afrykańskiej ziemi.
ks. Wojciech
Niestety, ks. Wojciech "dzielnie" przyjął to "na klatę", zamiast choćby zadzwonić ze skargą do miejscowej kurii... gdzie zapewne poradzonoby mu, żeby się nie wygłupiał, tylko poszedł na plażę się poopalać.