Wbrew pozorom autorem tych słów nie jest tow. Jerzy Urban, ani redaktor naczelny "Faktów i mitów". Wypowiedział je ks. prał. Grzegorz Kalwarczyk, kanclerz Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Dodał również, że jeśli ks. Stanisław Małkowski (bliski przyjaciel ks. Jerzego Popiełuszki i kapelan podziemnej "Solidarności") jeszcze raz "zerwie łańcuch", którym kuria przyspawała go do kaplicy na warszawskim Cmentarzu Północnym i pojawi się na Krakowskim Przedmieściu i - nie daj Bóg - będzie się modlić, to go zawiesi w czynnościach. Aleś-my czasów dożyli, że kurialny kanclerz chce ukarać kapłana za to, że modli się wraz z ludem Bożym.
Księdzu kanclerzowi chciałbym przypomnieć, że logiczną konsekwencją stwierdzenia "ulica nie jest miejscem do modlitwy" jest wniosek "plac Piłsudskiego nie jest miejscem do sprawowania Najświętszej Ofiary". To co, kiedy wysadzamy stojący tam krzyż? Kiedy kuria warszawska wyda kapłanom zakaz noszenia na wierzchu sutanny czy habitu - różańców? Kiedy zabroni wiernym żegnania się podczas przechodzenia mimo budynków kościelnych? Kiedy zagrozi interdyktem idącym po ulicach pielgrzymom śpiewającym litanie w granicach miasta stołecznego? Zastanawiam się też, co z procesjami na Boże Ciało? Pytania mnożą się jak króliki.
Kyrie eleison!
Przyjdź Panie Jezu!
PS. Zastanawiam się, w którym szpitalu, hospicjum czy przy której kaplicy cmentarnej wylądowałby dzisiaj jako kapelan ks. Jerzy Popiełuszko, gdyby Go SB nie zdołało zamordować w 1984 r.? Oczywiście wylądowałby za karę za "uprawianie polityki", bo nie wierzę, że dałby sobie "zadrutować gębę"...