W Wiśle jest czternaście kościołów różnych wyznań. Nie ma takiego drugiego miejsca w Polsce, w którym tak mały obszar zamieszkują wierni tylu wyznań.Drodzy czytelnicy - jak widać nie trzeba się już nawracać. Możecie nawet wstąpić do Świadków Jehowy. Najważniejsze, żebyście byli dla siebie dobrzy i tolerancyjni. Żebyście mogli wspólnie przeżywać "spotkanie z Jezusem". Żebyście nie zadawali trudnych pytań. Żebyście nie myśleli o "doktrynach i dogmatach", bo przecież to może zaszkodzić waszemu małżeństwu, które jest przecież ważniejsze niż jakieś tam katolickie duperele typu "poza Kościołem nie ma zbawienia". "Każdy jest w swojej wierze od dziada pradziada i nie ma potrzeby tego zmieniać"! Nie próbujcie nigdy "przeciągać na swoją stronę drugiej osoby", bo przecież "swoją wiarę traktujecie poważnie" (tu należy się nagroda Złotego Gienka za brak logiki). Chodźcie sobie na "spotkania z Jezusem" tam, gdzie wam najwygodniej - do kościoła, do zboru, gdziekolwiek.
(...)
Ekumenizm? Tolerancja? Dlaczego te słowa właściwie tu się nie pojawiają? Bo nie trzeba akcentować tego, co jest codziennością. Małżonkowie podkreślają różnorodność wyznaniową tego miejsca. Większość w Wiśle stanowią ewangelicy, są też katolicy, świadkowie Jehowy, zielonoświątkowcy, adwentyści dnia siódmego, chrześcijanie baptyści. W mieście jest czternaście kościołów różnych wyznań.
(...)
– W niedzielę na godz. 9.00 katolicy idą na Mszę św. do filii kościoła parafialnego z Wisły Nowej Osady. Gdy wracają, po drodze spotykają ewangelików, którzy swoje nabożeństwo mają o 10.15 – wymienia Dariusz. Według Urbańskich każdy jest w swojej wierze z dziada pradziada i nie ma potrzeby tego zmieniać.
(...)
Gdy się poznali, Dariusz nie od początku wiedział, że jego wybranka jest ewangeliczką. Małgorzata często mówiła, że w niedzielę chodzi z mamą do kościoła, on jednak nie skojarzył, że do ewangelickiego. Małgorzata nie dowierzała natomiast, że skoro pochodzi z Wisły, to przyszły mąż nie domyślił się, że jest ewangeliczką. W końcu do dzisiaj stanowią oni większość w tej miejscowości. – Mieliśmy wtedy po 24 lata i nie zamierzaliśmy nigdy przeciągać na swoją stronę drugiej osoby, swoją wiarę traktowaliśmy poważnie i nie chcieliśmy niczego zmieniać – opowiadają małżonkowie.
(...)
Daria w szkole miała kolegów i koleżanki różnych wyznań. Często była jedyną katoliczką w gronie przyjaciół, ale nigdy nie czuła się gorzej z tego powodu. – Czy miałaś w dzieciństwie lub gdy dorastałaś jakieś wątpliwości dotyczące wiary z powodu wielości i różnorodności wyznań albo tego, że tata jest katolikiem, a mama ewangeliczką? – pytam Darię. W odpowiedzi słyszę, że dorastanie w środowisku ekumenicznym uczyniło z niej osobę tolerancyjną i otwartą. Małżonkowie często wspólnie uczęszczają do swoich kościołów. W zeszłorocznym nabożeństwie wigilijnym uczestniczyli razem w kościele ewangelickim, a w drugi dzień świąt udali się razem do kościoła katolickiego. Najważniejsze, że spotkanie z Jezusem mogą przeżywać wspólnie, co jest dla nich bardzo ważne. – Nie myśleliśmy nigdy o doktrynach czy dogmatach, które dzielą nasze wyznania. Kochamy się i szanujemy nawzajem. Bóg jest jeden, dlatego chcemy razem przeżywać tak ważne wydarzenie, jak spotkanie z Nim – podkreślają.
Jeśli to nie jest opis apostazji, to ja już nie wiem, co należałoby jeszcze wymyślić...