Po opublikowaniu w dniu wczorajszym przez Ojca Świętego motu proprio Summorum Pontificum, "biskupi polscy" "włączyli się w pasterską misję Ojca Świętego Benedykta XVI" wydając rzekomo "oświadczenie", które nie dość, że nie trzyma się kupy i pomija zasadniczą treść omawianego rzekomo dokumentu, to jeszcze nosi datę 7 lipca 2007 r. i jest podpisane przez Sekretarza Generalnego Konferencji Episkopatu Polski - Biskupa... Piotra Liberę.
Sekretarka, która wczoraj wyciągnęła tego żenującego, zakurzonego "gotowca" z szuflady, dopisała na nim datę i rozesłała faksem po redakcjach chyba zapomniała, że biskup Piotr Libera od trzech tygodni nie jest już Sekretarzem Generalnym KEP. Ale który z dziennikarzy i łżeczników prasowych by sobie takimi duperelami zawracał głowę w sobotnie popołudnie?
Biskupi uzyskali dodatkowo niezamierzony efekt komiczny pisząc:
Biskupi polscy solidaryzują się z Ojcem Świętym w Jego trosce o jedność całego Kościoła. (...) Biskupi zachęcają wiernych do (...) częstego czerpania z duchowego skarbca liturgii Kościoła.
efekt ten ukazuje się w pełnej krasie, jeśli powyższą wypowiedź zestawić z żenującą wypowiedzią Prymasa Polski sprzed lat dziewięciu:
Wiemy, że idea wracania do Tridentinum, czy do mszału Piusa V jest anachronizmem. Przeżytych kształtów żaden cud nie wróci do istnienia. Jest to po prostu cofanie się. Można to sztucznie pobudzać, ale jest to typowe zarażenie się sekciarstwem i nie ma tu szansy na prawdziwy rozwój życia chrześcijańskiego. To wszystko, co odcina się od rozwoju myśli soborowej, jest skazane na wegetację typu sekciarskiego. Nie sądzę jednak, żeby to było zagrożenie dla Polski czy dla Kościoła powszechnego. Jest to moda wśród ludzi wrogich Kościołowi, którzy jak zwykle chcą mu przeszkadzać. Stąd podsuwanie takiej idei, która może być modna w pewnych kręgach, ale która merytorycznie nie przedstawia żadnych wartości chrześcijańskich, jest powrotem do form już przeżytych.