czwartek, 12 lipca 2007

pozytywne zakończenie czyli większa świadomość i odpowiedzialność religijna

Jak donosi serwis KAI, w Sądzie Metropolitalnym Warszawskim obecnie rozpatrywanych jest ok. 2 tys. spraw o orzeczenie nieważności małżeństwa. Zdaniem oficjała Sądu, ks. Stefana Kośnika, ten rok jest rekordowy pod względem liczby wydawanych wyroków. Od stycznie do czerwca tylko jeden zespół sędziów wydał już 270 orzeczeń - zaś takich zespołów sędziowskich jest kilka. Dla porównania w latach ubiegłych w ciągu roku ogółem wydawano ok. 700 orzeczeń o nieważności zawartego małżeństwa.

Obawiamy się, że nadchodzący rok 2008 również będzie pod tym względem "rekordowy", a kolejny rok 2009 nasi kurialni stachanowcy zakończą pobiciem kolejnego rekordu. Jeszcze w 2002 r. ks. Kośnik pisał iż w całym kraju sądy kościelne rozpatrują ok. 1200 takich spraw. Minęło 5 lat i mamy 2000 tylko w jednej metropolii. Nieźle...

Ks. Stefan Kośnik mówi dalej: Jestem przekonany, że wzrost liczby pozwów w sądach kościelnych jest wynikiem większej świadomości i odpowiedzialności religijnej wśród wiernych. Jego zdaniem, osoby starające się o orzeczenie nieważności małżeństwa, w zasadzie niczego nie zyskują w zakresie materialnym. Przyznaje, że mogą być przypadki, gdy osoba wnosząca skargę do sądu kościelnego została w pewien sposób zobligowana przez nowego partnera, jednak przypadki - gdy orzeczenie uzyskuje się w oparciu o fałsz i kłamstwa - jeszcze bardziej obciążają jej sumienie, a także sumienie świadków, którzy pod przysięgą religijną zeznają nieprawdę.

Ks. Kośnik zauważa, że początkowo, tuż po wojnie, sądy kościelne zajmowały się głównie wydawaniem orzeczeń o domniemanej śmierci współmałżonka, który zaginął w czasie działań wojennych. W latach 60. najczęstszym powodem składania wniosków o orzeczenie iż małżeństwo zostało nieważnie zawarte był przymus i bojaźń. - Kobiety bez wykształcenia, wychowywane na wsi, bez zawodu, uzależnione od rodziców i nie przygotowane do samodzielnego życia musiały się zgodzić na wyjście za mąż za człowieka, do którego odczuwały niechęć, a może nawet nienawiść. Zawierały małżeństwo wbrew swej woli, pod przymusem. Takie małżeństwa były zawierane nieważnie.

Stopniowo, z biegiem lat coraz częściej powodem wnoszenia spraw do sądu kościelnego była symulacja zgody małżeńskiej - gdy np. ktoś w ogóle nie chciał zawierać małżeństwa kościelnego, postanowił przed ślubem, że nie będzie miał dzieci, czy też nie uznawał, że małżeństwo jest to sakrament, związek dozgonny, w którym obowiązuje wierność małżeńska.

W ostatnich zaś latach większość spraw wnoszona jest z tytułu niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej. Nie chodzi tu o chorobę psychiczną jednego ze współmałżonków, tylko o jego zachwianą osobowość, charakter, niedojrzałość emocjonalną itp. Ktoś taki, nawet jeśli ma dobre intencje i chęci, nie jest w stanie stworzyć wspólnoty życia małżeńskiego z powodu swojej psychiki, czy różnych uzależnień.

W tych przypadkach dużą rolę odgrywają psycholodzy, psychiatrzy, którzy badają osoby występujące o orzeczenie i wydają opinię o tym, czy dana osoba w chwili zawierania małżeństwa była zdolna do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich.

Bardzo rzadko, wręcz sporadycznie, wnoszone są pozwy do sądów kościelnych przez małżonków, którzy jeszcze nie mają rozwodu ani nie wstąpili w inne związki. Najczęściej do sądu kościelnego zgłaszają się osoby, które żyją już w nowych, cywilnych związkach i chcą uregulować swoje życie zgodnie z nauką Kościoła.

Sąd Metropolitalny Warszawski obejmuje jako I instancja archidiecezję warszawską i diecezję warszawsko-praską oraz ordynariat polowy Wojska Polskiego. Pracuje tu ponad 30 osób. Jest sądem II instancji dla Lublina, Poznania, Łodzi, Płocka i Radomia. Przy sądzie znajduje się poradnia prawna, w której można się dowiedzieć, czy dany przypadek ma szanse na pozytywne zakończenie. Każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie.


Czy ktoś może nam wytłumaczyć jakim cudem osoba "niezdolna do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich z przyczyn natury psychicznej" porzuca swojego dotychczasowego małżonka i związuje się z kimś innym, z kim już rzekomo będzie "zdolna do podjęcia istotnych..." bla bla bla, w dodatku ślubując to przed posoborowym stołem? Dlaczego nie uważnia się tego pierwszego związku? Dlaczego proboszczowie mają gdzieś badanie zdolności nupturientów do zawarcia sakramentu? Czy ktoś słyszał, aby jakiś kapłan odmówił zgody na zawarcie małżeństwa z powodu niedojrzałości emocjonalnej narzeczonego lub narzeczonej? Aby odmówił narzeczonym, dla których ślub kościelny to tylko kolejna w życiorysie ceremonia do odfajkowania, złote obrączki, skrzypek z "avemariją" na chórze, obrzucenie ryżem, limuzyna, fotograf i balanga do białego rana? Połowa gimnazjalistów w naszym kraju nie zna Dziesięciu Przykazań Bożych. Obawiam się, że wśród nupturientów ten odsetek jest zdecydowanie wyższy. Czy ktoś sprawdza, czy oni w ogóle wierzą w Boga? Czy zdają sobiie sprawę z tego, czym jest sakrament małżeństwa? Jak można zezwolić na zawarcie sakramentu parze apostatów tylko dlatego, że mają "papiery" potwierdzające iż ich rodzice kiedyś ich ochrzcili, posłali do Pierwszej Komunii świętej i "odbębnili" Bierzmowanie? Albo weźmy dyspensowanie od przeszkód kanonicznych - znam co najmniej kilka osób, które występowały do biskupa o dyspensę i ją uzyskały. Nie znam nikogo, kto by wystąpił i nie dostał. Pytania mnożą się, jak króliki...