Dalej czytamy: Wychowawcom daj światło, potrzebne do pielęgnowania w ich sercach delikatnego szczepu powołania, aż do dnia, w którym czystym i gorącym sercem przystąpią do twoich świętych ołtarzy. W formie kajaka, betonowego kloca, deski do prasowania, pachołków drogowych czy innej sterty plecaków
Niech będą aniołami miłości, wyrzekającymi się szczęścia tworzenia ziemskiej rodziny, w zamian za inne wyższe ojcostwo i pasterstwo - he he he - dobrze, że Pius XII nie dożył posoborowia, szczególnie w Austrii, gdzie zdecydowana większość kleru jest otwarcie przeciwna celibatowi i wstrzemięźliwości duchownych.
Niechaj będą aniołami ofiary, jak płomień całopalenia wyniszczającymi się dla dobra swych braci - no tu to już Pius XII zdecydowanie przesadził. Widząc typowego parochusa czy wikarego paradującego po współczesnej plebanii w t-shircie, krótkich gaciach i rozmemłanych laciach jakoś trudno mi dostrzec w nich spełnienie piusowego życzenia. Co innego misjonarze, szczególnie w krajach byłego ZSRR, którzy pracują średnio 500 godzin miesięcznie, dając z siebie wszystko... Ale duchowieństwo parafialne? Ze swiecą szukać jednostek, które się wypalają i wyniszczają dla swoich wiernych. Pojedyncze jednostki, najczęsciej nierozumiane przez dobrze sytuowanych konfratrów i flekowane w kuriach diecezjalnych.
Nie ma się więc co dziwić, że ta modlitwa wyleciała. Ona po prostu jest niekompatybilna z posoborowiem.
Droga do Nieba, AD 1970