Podczas ostatniego Synodu Biskupów, który odbył się w Rzymie w październiku 2005 r. kilku biskupów zaproponowało, aby "dojrzali mężczyźni o silnej wierze" (łac. viri probati) mogli być wyświęcani na kapłanów, aby sprawować Msze święte i udzielać Komunii świętej dla osób, które mieszkają w miejscach trudnych do zaprowadzenia tam regularnej posługi duszpasterskiej.
Argumentowano to tym iż świeccy mają prawo do Eucharystii, więc biskup ma obowiązek ją zapewnić. Niestety, z powodu niedoboru kapłanów w tych miejscach Msza jest odprawiana raz w miesiącu lub nawet rzadziej. Rozwiązanie tego problemu za pomocą viri probati oznaczałoby iż pobożni, żonaci katolicy bez odpowiedniego wykształcenia teologicznego byliby wyświęcani po to, aby zapewnić posługę sakramentalną w tych oddalonych od ośrodków duszpasterstwa miejscach.
Pomysł ów nie jest nowy. Był on poruszany już wielokrotnie na poprzednich synodach. Jego autorzy, jak widać, mają w planach utworzenie wyjątku od reguły obowiązkowego celibatu dla kapłanów obrządku łacińskiego.
Gdyby ta propozycja "przeszła" i Kościół wprowadziłby tę możliwość aby rozwiązywać poszczególne problemy w oddalonych rejonach niektórych krajów, doprowadzioby to moim zdaniem do praktycznego zniesienia celibatu dla kapłanów naszego obrządku.
Dlaczego tak uważam? Cóż, spójrzmy co się stało, gdy Sobór Watykański Drugi zaledwie dopuścił możliwość odprawiania Mszy św. twarzą do ludu, pod określonymi warunkami. W krótkim czasie stało się to powszechnym sposobem celebracji w znakomitej większości kościołów na świecie. Obecnie bardzo ciężko znaleźć parafię, w której kapłan odprawia Mszę św. "twarzą na Wschód", co było normalnym kierunkiem celebracji przez ponad 15 wieków.
I znowu - spójrzmy co się stało z soborową zgodą na umożliwienie, pod pewnymi warunkami, na użycie języków narodowych w liturgii. Soborowa Konstytucja o Liturgii Świętej, Sacrosanctum Concilium stwierdza, że w obrzędach Mszy świętej zachowuje się, jako normę, użycie języka łacińskiego. Minęło niewiele czasu i praktycznie wszędzie cała Msza św. jest odprawiana w językach narodowych, a łacina praktycznie zniknęła z miejsc, gdzie sprawuje się liturgię według Novus Ordo.
Jasno więc widać, iż logicznie można założyć, że gdyby Stolica Apostolska zgodziłaby się na wdrożenie koncepcji viri probati w Kościele, w bardzo krótkim odstępie czasu biskupi z całego świata zaczęliby wnioskować do Watykanu o prawo wyświęcania żonatych mężczyzn gdziekolwiek się da, w celu "zapobiegania kryzysowi powołań kapłańskich". A Rzym poddałby się tak samo, jak poddał się w sprawie Komunii na rękę, ministrantek i innych nadużyć. Bingo! Dalej zapewnianoby o zaletach i ogromnej wartości celibatu kapłańskiego, ale celibatariusze powoli zaczęliby stawać się mniejszością.
Oczywiście Kościół (czyli my wszyscy) nauczyliśmy się czegoś dzięki tym nieszkodliwie wyglądającym na pierwszy rzut oka sugestiom, które spowodowały dramatyczne zmiany w tradycji Kościoła, jak np. Msza św. w językach narodowych, odprawiana twarzą do ludu.
Możemy dziękować Bogu iż biskupi obecni na Synodzie mieli wystarczającą świadomość, aby zauważyć powyższe zagrożenie dla celibatu duchownych i stanowczo odrzucili umieszczenie tej propozycji
na liście dla Ojca świętego. W propozycji Nr 11 ponownie przypomnieli oni znaczenie "nieocenionego daru" celibatu dla duchownych w praktyce Kościoła łacińskiego.
Wielu z biskupów otwarcie chwaliło istnienie celibatu. Np. Jerzy kard. Pell z Sydney (Australia) zachwalał "utrzymanie w Kościele Rzymskim starożytnej tradycji i będącej źródłem powołań dyscypliny obowiązkowego celibatu dla kleru diecezjalnego i dla zakonów. Rezygnacja z tej tradycji w czasach obecnych byłaby poważnym błędem, który spowodowałby zakłopotanie na terenach misyjnych i wcale nie wzmocniłaby żywotności Kościoła w krajach rozwiniętych. Byłoby to oddaleniem się od praktyki Pana Jezusa, który sam był celibatariuszem, spowodowałoby dla Kościoła wiele problemów, np. finansowych i osłabiłoby wartość kapłaństwa, świadectwo ofiary miłości, realności spraw ostatecznych i Bożej nagrody w Niebie. Zamiast dyskusji na ten temat powinniśmy wspierać księży i zachęcać młodych mężczyzn do wyboru kapłaństwa." (Biuletyn Synodalny N.19, s. 6)
Jak widać, nie ma powodów aby przypuszczać iż Benedykt XVI w swoim posynodalnym liście apostolskim przychyli się pozytywnie do pomysłu viri probati.
o. Kenneth Baker SJ
redaktor naczelny
Homiletic & Pastoral Review
Czerwiec 2006