środa, 30 grudnia 2009

neoLiturgia.pl

Dominikański portal Liturgia.pl zamieścił duszoszczypatielnyj artykulik poświęcony neokatechumenatowi. W założeniach miała być zapewne rzetelna informacja, a niestety wyszło jak zwykle, czyli coś w rodzaju artykułu sponsorowanego. Ponieważ stężenie absurdu w wyżej wzmiankowanym tekście przekroczyło poziom zadziałania naszych czujników zadymienia, niniejszym pozwolę sobie rozprawić się z najistotniejszymi poruszanymi tamże zagadnieniami.

(...) Jak taka (neo - Dextimus)Msza wygląda i jakie są ustalenia władz kościelnych odnośnie jej sprawowania, o tym w pierwszej części artykułu. (...) Obok Słowa Bożego i doświadczenia wspólnoty liturgia jest głównym narzędziem formacji Neokatechumenatu, dlatego przykłada się dużą wagę do sposobu jej sprawowania.

To prawda, jak wiemy, neokatechumeni przywiązują dużą wagę do sprawowania liturgii według wytycznych pana Franka Argüello, o czym za chwilę

Niedzielna Eucharystia odbywa się w sobotni wieczór,

Co dla przeciętnego czytelnika portalu Liturgia.pl jest tak oczywistą oczywistością, że nie trzeba tego przecież szerzej objaśniać. Jak w słynnym filmowym dialogu o powrocie z pracy: ... i góra o jedenastej w nocy jestem z powrotem. Golę się, jem śniadanie i idę spać.

w zaaranżowanym do tego pomieszczeniu przyparafialnym.

No i pierwszy zonk:

Kodeks Prawa Kanonicznego, Kan. 932 § 1
Eucharystię należy sprawować w miejscu świętym, chyba że w poszczególnym wypadku czego innego domaga się konieczność; w takim wypadku Eucharystia winna być sprawowana w odpowiednim miejscu.

Jaka to konieczność powoduje, że dla neokatechumenów wnętrze kościoła katolickiego jest niekoszerne i muszą zmykać do swoich "pomieszczeń przyparafialnych"? Czytelnicy Kroniki wiedzą, że neokatechumeni, nawet jeśli zostaną przymuszeni przez niezposoborowiałego proboszcza do celebrowania Mszy św. w kościele, wstawiają przed prezbiterium swój magiczny paschalny stolik z menorką, kwiatami, obrazkami pana Franka itp.

Celebrowana jest w małej wspólnocie. To jest sympatyczne, bo wszyscy się przynajmniej trochę znają i ma się poczucie, że to naprawdę jest wspólnota, a nie jakiś tłum nieznanych ludzi ‒ zachwala Sylwia, w Neokatechumenacie od dwóch lat.

Ciekawa obserwacja - neokatechumeni przychodzą na "swoją" Mszę świętą. bo "jest sympatycznie". Ciekawe, czy gdyby się tak zebrali pod Kalwaryjskim Krzyżem z Umierającym Zbawicielem, czy by im też "było sympatycznie"?

Ołtarz w formie dużego stołu przykrytego białym obrusem, a właściwie dosyć skomplikowanym ułożeniem kilku obrusów, z tym zawsze jest problem ‒ śmieje się Sylwia.

Zastanowiło mnie to "skomplikowane ułożenie kilku obrusów" - czy rubryki Mszału Rzymskiego dla Diecezji Polskich, albo Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego cokolwiek wspomina o jakimś "rytualnym i skomplikowanym" układaniu obrusów?

Na ołtarzu stoi świecznik potocznie nazywany menorą. Nie należy jednak wiązać tego z prostym odwołaniem do tradycji żydowskiej. W zamyśle Kiko Argüello, współzałożyciela wspólnoty, świecznik powinien mieć bowiem nie siedem, a osiem ramion.

Przepisy liturgiczne Kościoła katolickiego o menoropodobnych świecznikach również nie wspominają. Znaleźć w nich można za to napomknięcie o obowiązku ustawienia NA stole krzyża, ale tego przepisu neokatechumeni również nie przestrzegają. Dlaczego? Pewnie dlatego, że pan Franek Argüello nie miał tego w zamyśle. Bo w neokatechumenacie to pan Franek ma zawsze ostatnie słowo. Jak w porządnej i szanującej się sekcie.

Ma to nawiązywać do wczesnochrześcijańskiej, eschatologicznej symboliki liczby osiem. Niektóre wspólnoty używają w jego miejsce świecznika dziewięcioramiennego, który przypomina żydowską Chanukiję.

Czyli "nie należy jednak wiązać tego z prostym odwołaniem do tradycji żydowskiej", a jedynie "z prostym odwołaniem do tradycji żydowskiej".

Homilię poprzedza tzw. echo słowa, czyli spontaniczna, osobista refleksja nad przeczytanymi czytaniami i Ewangelią.

Które to "Echo Słowa" nigdy nie było dozwolone i nadal nie jest dozwolone, o czym przypomniał niedawno swoim diecezjanom Abp Papa w dekrecie.

Znak pokoju przekazuje się pocałunkiem w oba policzki. Na początku wydaje się to trochę dziwne, ale w gruncie rzeczy to dobry sposób, żeby przekazać sobie znak pokoju

oraz uaktualnić w swoim organizmie bazę bakterii i wirusów.

zresztą pocałunkiem pozdrawiali się starożytni chrześcijanie.

przygrywając sobie na gitarrrach... Ciekaw jestem ilu nieśmiałych nastolatków przychodzi na te neomsze tylko dlatego,a by sobie móc "bezkarnie" wycałować wszystkie koleżanki naokoło?

Podczas Mszy nie klęka się, jako że jest to symbol pokuty. Wyjątek stanowi właśnie liturgia pokutna.

IGMR 43 (...) Jeśli nie stoją na przeszkodzie względy zdrowotne, ciasnota lub obecność znacznej liczby uczestników albo inne uzasadnione przyczyny, wierni klęczą podczas konsekracji.

Rozumiem, że w przypadku neokatechumenatu mamy do czynienia z "inną, uzasadnioną przyczyną", którą jest zarządzenie pana Franka Argüello, aby nie klękać.

Pieśni wykonywane na Mszy, w większości skomponowane zostały przez Kiko Argüello.

Ciekawe, zupełnie się tego nie spodziewaliśmy. Szok!

Ich teksty stanowią fragmenty biblijne lub hymny wczesnochrześcijańskie, jak na przykład Ody Salomona.

Przypomnijmy, iż śpiewnik neokatechumenalny nie posiada imprimatur ani tym bardziej - dopuszczenia do użytku liturgicznego.

Na specyficzną dla Neokatechumenatu melodię

która to "specyficzna melodia" (jak czytamy we wstępie do neośpiewnika: pewne akordy tworzą dysonanse, które dla uszu tego, kto zna trochę muzykę mogą budzić podejrzenia, ale są one umieszczone tam specjalnie, żeby dać pewne efekty, chciane świadomie przez Kiko.) jak rozumiem, nie ma absolutnie nic wspólnego z technikami psychomanipulacyjnymi, stosowanymi przez porządne i szanujące się sekty

śpiewane są także: Gloria, Sanctus, Agnus Dei, Modlitwa Eucharystyczna

W neośpiewniku przy sfałszowanym tekście Drugiej Modlitwy Eucharystycznej (neoksięża celebrują Mszę ze śpiewnika???) znajdziemy również... chwyty gitarowe, co oznacza iż w neokatechumenacie łamie się przepis:

IGMR 32: Natura modlitw "przewodniczącego" wymaga, aby były wypowiadane głośno i wyraźnie i by wszyscy uważnie ich słuchali. Dlatego gdy kapłan je wypowiada, nie można wykonywać innych modlitw ani śpiewów; nie wolno też wtedy grać na organach ani na innych instrumentach.

Ale cóż począć, jeśli pan Franek Argüello w swych objawionych katechezach każe grać? Morda w kubeł i trza grać! Befehl i szluss!

Komunia przyjmowana jest pod dwiema postaciami z wykorzystaniem specjalnie wypiekanego, przaśnego chleba. Ciało Pańskie jest rozdzielane w postaci małych kawałków, które po rozdaniu wszyscy spożywają jednocześnie.

I oto kolejne nadużycie, tym poważniejsze, że zaciera oczywistą dla każdego katolika różnicę między wiernymi i kapłanem. W dodatku nadużycie expressis verbis potępione całkiem niedawno przez Kongregację Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Przypominamy, że to nadużycie jest po dziś dzień popełniane we wszystkich wspólnotach neokatechumenalnych na świecie. I co? I nic. Styczeń się zbliża, biskupi mają większe problemy, np. dnie judaizmu, protestantyzmu, mariawityzmu, islamu, hinduizmu (kogoś pominąłem?)

To jest jedna z rzeczy, która mi się szczególnie podoba w Neokatechumenacie. Chwila, kiedy trzyma się Ciało Pańskie na rękach i jest to wyjątkowy moment adoracji - zwierza się Sylwia

Szkoda, że Sylwia się nie zwierzyła, w jaki sposób myje rąsie po przyjęciu Komunii świętej, albo w co je wyciera.

Po Eucharystii, już po wyjściu prezbitera, część osób, najczęściej tych młodych, tańczy wokół ołtarza.

Jak możemy się domyślać, jest to taniec spontaniczny, według zaleceń pana Franka Argüello, do muzyki pana Franka Argüello i w rytmie opracowanym przez pana Franka Argüello - ram-tam-tam... ram-tam-tam... ram-tam-tam... Czytelnicy Kroniki z łatwością znajdą w serwisie YouTube setki filmików z tym "spontanicznym" tańcem - wszędzie wykonywanym na jedno, złamane kopyto.

Kształt sprawowanej obecnie we wspólnotach liturgii jest efektem ustaleń, które zapisano w zatwierdzonym w 2008 roku statucie.

którego autorka artykułu nie raczyła przeczytać. Gdyby przeczytała, to by wiedziała, że jej interlokutorzy - by użyć prawniczego aforyzmu - łżą, jak naoczni świadkowie.

(temat rozszerzymy)

rozlewnia Przenajdroższej Krwi

Parafia św. Franciszka z Asyżu w - o zgrozo - Sacramento (USA)


Jak widać, na kuglarskim stoliczku (na którym próżno szukach Chrystusowego Krzyża) stoi szklany dzban z winem. Zapewne po konsekracji jego Zawartość będzie rozlewana do kieliszków, które "nienadzwyczajni" "szafarze" poniosą w niewierny lud... Zamiast cyborium - widzimy stalową miskę, zabraną jakiemuś Burkowi od pyska.

Z tyłu, za stolikiem, w ciemności i zapomnieniu, kurzy się konsekrowany, katolicki ołtarz, przed którym nastawiano krzesełek dla publiczności...


Kyrie eleison!


wtorek, 29 grudnia 2009

Dwa ołtarze, krzyż ze szrotu i fussball w kościele

Czyli krótka wizyta w parafii rzymskokatolickiej (???) p.w. św. Krzysztofa w Emmerich n. Renem (Niemcy). Jak przystało na typową posoborową parafię czasów Nowej Wiosny Kościoła, składa się ona z siedmiu byłych parafii, połączonych do kupy z powodu nadzwyczajnego, posoborowego ujemnego wzrostu powołań kapłańskich. "Team duszpasterski" składa się z 10 kapłanów, w tym 5 emerytowanych i 3 "wikarych "na umowę zlecenie", wynajmowanych ad hoc. Pomocą służy im 6 żonatych diakonów, w tym jeden emerytowany, reszta w wieku zdecydowanie przedemerytalnym, Dodatkowo duszpasterstwem zajmuje się 4 asystentów pastoralnych płci obojga i jeden praktykant oraz pełniąca funkcję "kapelanki-duszpasterki" w domu spokojnej starości - siostra zakonna. Perspektywy na przyszłość - świetlane.

w zakładce "sakramenty" próżno szukać Sakramentu Pokuty, widać w tym kościele nie jest on praktykowany

na początek przejdźmy do jednego z kościołów filialnych - do kościoła p.w. Ducha Świętego.

Charakterystyczne dla niego są dwa "ołtarze" - "Stół Słowa" i "Stół Chleba" - jak nas poucza informator parafialny - oraz znajdujący się między nimi "Schrottkreuz", czyli po naszemu - krzyż ze szrotu (ze złomu).


Przed prawym "stołem" widzimy coś, co do złudzenia przypomina zmurszałą beczkę po kiszonej kapuście nasadzoną na łeb potwora z Loch Ness - to tabernakulum. Że też Panu Jezusowi przyszło zamieszkać w czymś tak koszmarnym...


Jak widać, w kościele Ducha Św. po wyniesieniu ławek można grać w piłkę, albo wspólnie obejrzeć na telebimie mecz piłkarski, albo potańczyć przy muzyce rockowej popijając i pojadając co nieco... W końcu trzeba przecież jakoś młodzież przyciągnąć do kościoła, prawda?





Ohyda spustoszenia zalega miejsce święte!
Niniejszym ostrzegamy:
parafia w Emmerich znajduje się w tzw. pełnej łączności!

Gdy bierzmowanie jest nudne...

...najprościej je udziwnić, jak w Chełmie...



Szarfy należy zachować. Przydadzą się na wybory Miss i Mistera parafii.

Peleryny „ornatki” z haftem

Ktoś się chyba naoglądał hamerykańskich seriali z ujęciami adwentystycznych zborów z chórkami "gospel"... Swoją drogą nie wiedziałem, że niebieski to jeden z kolorów liturgicznych...

...dla Mnie i dla Ewangelii...



Zaprawdę, mówię wam: Nie ma nikogo, kto by opuścił dom, albo braci, albo siostry, albo ojca, albo matkę, albo dzieci, albo rolę dla Mnie i dla Ewangelii, żeby nie miał wziąć stokroć tyle teraz w tym czasie: domów i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i ról, wśród prześladowań, a w przyszłym wieku życia wiecznego.
(Mk 10:29n)





Jak widać, dawne ubóstwo materialne zostało wyparte przez ubóstwo intelektualne

Sedia gestatoria

Zaprzyjaźniony blog Nowy Ruch Liturgiczny porusza sprawę ewentualnego powrotu papieskiej lektyki (sedia gestatoria), z której zrezygnował po swym wyborze Jan Paweł II.
Zamieszczona tamże galeria papieży używających sedia kończy się na Janie Pawle I. Co ciekawe - i Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Meksyku w 1979 r. użył "wyrobu sediapodobnego" w postaci wyposażonej w podwozie platformy z poręczami, popychanej przez umyślnych "stansiarzy".
Proszę zauważyć, że papież znajdujący się powyżej tłumu po pierwsze - jest doskonale widoczny z daleka dla wszystkich, a po wtóre - o wiele trudniej go zaatakować w sposób bezpośredni.
Po rzymskich bazylikach samochodami raczej nie wypada jeździć, więc może... powrócić jednak do papieskiej lektyki?
Sam bym się bez wahania zgłosił na ochotnika, gdyby tylko Administracja Państwa Watykańskiego ogłosiła nabór na nowych sediarzy!

List z Austrii

Z redakcyjnej poczty:

Szczęść Boże!

Droga Redakcjo!

Tym krótkim mailem pragnę serdecznie podziękować za Państwa pracę, wytrwałość i odwagę w pokazywaniu prawdy o Kościele Katolickim. Jako kapłan pracujący na "Zachodzie" mam niemal codziennie do czynienia z nadużyciami liturgicznymi. Niektóre z nich to wyraz głupoty, niedbałości, inne, niestety śmiem sądzić, ze braku wiary. Jak bowiem wytłumaczyć, iż proboszcz jednej z parafii w ogóle nie puryfikuje naczyń liturgicznych (za wyjątkiem kielicha), a małe partykuły leżą na ołtarzu. Takich przypadków i takich księży jest więcej. Cóż jednak zrobić, kiedy jeden z ks. profesorów (!) liturgiki uczy kleryków, że tym, którzy po rozdanej Komunii Św. i puryfikacji pateny obmywają palce nad kielichem "życzy smacznego" (dosłowny cytat). Ile Mszy Św. w Polsce sprawuje się niedbale, co dzieje się z puryfikaterzami i korporałem po Mszy Św.? W której parafii (będę wdzięczny za adres) zgodnie z zaleceniem wodę z pierwszego prania wylewa się w specjalnie przeznaczone do tego miejsce? Te nadużycia można jeszcze długo wyliczać. Tym większe Państwa zasługi. Czasem komentarze są zbyt ostre, czasem przesadzają Państwo, ale nie zmienia to faktu, jak ważna jest Państwa strona. Obowiązkowa lektura dla księży i biskupów!

Z serca życzę wytrwałości i Bożego błogoslawieństwa na każdy dzień Nowego Roku!

Ks. (...)

(imię, nazwisko oraz adres email wyłącznie do wiadomości redakcji. Przepraszam, ale miałem już nieprzyjemności z powodu wierności przepisom liturgicznym)

Drogi Księże,

Bóg zapłać za życzenia. Za ostre słowa i czasami przesadę - przepraszamy. Zapewniamy, że wynikają one jedynie z gorliwości o Dom Boży i o Świętą Liturgię. Zapewniamy o naszej ustawicznej modlitwie za Ojca świętego, wszystkich Biskupów, Kapłanów i Duchowieństwo, które wiernie strzeże Wiary apostolskiej i katolickiej.

Nieprzemyślany

Parafia rzymskokatolicka w ukraińskich Przemyślanach, prowadzona przez polskich Salezjanów zamieszcza na swoich stronach internetowych dość ciekawe zdjęcia z wizyt biskupich.

Najpierw obejrzyjmy "odwiedziny" Mariana kard. Jaworskiego z 2007 r.:

Jak widać, rozchełstana, stalowoszara koszula z wywleczoną koloratką to urzędowy ubiór księdza kardynała. Na szczęście miejscowy proboszcz jest lepiej zorientowany "w temacie", jak powinien być odziany kapłan rzymskokatolicki.





I drugi zestaw zdjęć - odwiedziny abpa Mieczysława Mokrzyckiego:

Jak widać, prezbiterium i nawa kościoła parafialnego to najlepsze miejsce do wykonywania występów artystycznych i zabaw tanecznych, które ksiądz arcybiskup ogląda sobie ze stoickim spokojem, siedząc na krzesełku z nogą założoną na nogę, jak w knajpie... Parafia posiada oczywiście sporą salkę katechetyczną, ale po co tańczyć w salce, skoro w kościele też można? Jak te dzieci potem przekonać do cichego i pokornego zachowywania się w kościele, jeśli sam metropolita swoim autorytetem żyruje przedstawione niżej wygłupy? Zresztą niektóe z dzieci też są przyodziane, jak na plażę...





niedziela, 27 grudnia 2009

Sancta Missa ma być latinA, nie latinO!

Może ktoś to wreszcie wytłumaczy Biskupowi Antoniemu Długoszowi?



Kyrie eleison!

czwartek, 24 grudnia 2009

Puer natus est nobis, Filius datus est nobis! (Iz 9:5)

Naród kroczący w ciemnościach
ujrzał światłość wielką;
nad mieszkańcami kraju mroków
światło zabłysło.
Pomnożyłeś radość,
zwiększyłeś wesele.
Rozradowali się przed Tobą,
jak się radują we żniwa,
jak się weselą
przy podziale łupu.
Bo złamałeś jego ciężkie jarzmo
i drążek na jego ramieniu,
pręt jego ciemięzcy
jak w dniu porażki Madianitów.
Bo każdy but pieszego żołnierza,
każdy płaszcz zbroczony krwią,
pójdą na spalenie, na pastwę ognia.
Albowiem Dziecię nam się narodziło,
Syn został nam dany,
na Jego barkach spoczęła władza.
Nazwano Go imieniem:
Przedziwny Doradca, Bóg Mocny,
Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju.
Wielkie będzie Jego panowanie
w pokoju bez granic
na tronie Dawida
i nad Jego królestwem,
które On utwierdzi i umocni
prawem i sprawiedliwością,
odtąd i na wieki.
Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona.


Błogosławionego Świętowania Narodzenia Pańskiego

życzy

redakcja Kroniki Novus Ordo

Komu i czemu ma to służyć? Kto za tym stoi? Na czyj młyn jest to woda?

Z redakcyjnej poczty:

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Odniosę się do wpisu, którego tytuł zamieściłem w temacie. Kto powiedział, że na obrazkach prymicyjnych mają być wyłącznie teksty ściśle katolickie? Ks. neoprezbiter ten konkretny wers piosenki zespołu "Dżem" odczytał w kontekście swojej posługi kapłańskiej i NIE MA ZNACZENIA w tym momencie jakie słowa znajdują się w dalszym tekście, ponieważ nie trafił on na obrazek prymicyjny.
Zastanawiam się również, kiedy Państwo przestaniecie swoją działalnością szkodzić Kościołowi? Owszem, nadużycia w liturgii się zdarzają i to, co jest opisywane na Państwa stronie na pewno jest godne potępienia. Uważam jednak, że należy przede wszystkim modlić się za osoby, które tych nadużyć dokonują, a poza tym po co to upubliczniać? Czemu to ma służyć, bo na pewno nie wzbudzeniu miłości do liturgii, tak posoborowej, jak i tzw. trydenckiej?
Jeszcze kilka słów na temat NOM-u. Cytat z jednego z wpisów: "40 lat tego najbardziej chyba nieudanego eksperymentu w dziejach Kościoła zdecydowanie wystarczy."Pragnę przypomnieć, że mówią Państwo o czymś, co zostało ZATWIERDZONE przez Kościół. Więc proszę o więcej szacunku w wypowiedziach nt. NOM, ponieważ tym, co obecnie Państwo prezentują, mogą tylko zniechęcić do uczestnictwa we Mszach Świętych "trydenckich". Zostają bowiem Państwo odbierani jako "nawiedzeni tradycjonaliści".

(...) Imię, nazwisko, email zastrzeżone do wiadomości redakcji.

Szanowny Panie,

Nikt nie powiedział, że na obrazkach prymicyjnych "mają być wyłącznie teksty ściśle katolickie". W dawnych czasach pozostawiono to roztropności przyszłych kapłanów, których niegdyś formowano na ofiarników-uświęcaczy, a nie na instruktorów kulturalno-oświatowych czy pracowników socjalnych o specjalności psychologia kliniczna. Jaka głębia filozoficzno-teologiczna dla przyszłego kapłana jest zawarta w słowach zawsze warto być człowiekiem? Czy tego nauczał nasz Pan Jezus Chrystus? A przecież według Jego Serca mają być formowani kapłani, kapłani na wieki. Tak się zastanawiam, czy doczekam czasów, gdy na obrazkach prymicyjnych będzie się zamieszczać cytaty ze Star Treka, a na odwrocie będzie np. Lord Vader w ornacie... No bo przecież nikt tego nie zabrania, prawda?

Co do rzekomej "szkodliwości" naszej działalności dla Kościoła - zaiste nie rozumiem, na czym ma polegać ta szkodliwość. Czy pasażer autobusu zwracający uwagę kierowcy, że przejechał na czerwonym świetle albo zignorował przystanek autobusowy - szkodzi komukolwiek?

Po co upubliczniać nadużycia? Ku potępieniu nadużycia, napomnieniu osoby popełniającej je i ku przestrodze wszystkim innym. A tak swoją drogą, to my zasadniczo nie upubliczniamy nadużyć, gdyż ich upublicznianiem zajmują się administratorzy stron, do których linkujemy.

Miłość do Liturgii, która nie jest jarmarcznym spektaklem dla gawiedzi, tylko KULTEM BOŻYM, jak pisał niedawno czcigodny sługa Boży Jan Paweł II (w encyklice Ecclesia de Eucharistia, N. 52) nie polega na chamskim olewaniu przepisów liturgicznych, lecz na starannym i ścisłym ich przestrzeganiu.

I wreszcie - kończąc - fakt zatwierdzenia jakiegoś obrządku przez Stolicę Apostolską świadczy tylko i wyłącznie o tym, iż jest to obrządek WAŻNY, gdyż z definicji Kościoła niemożliwe jest, aby Ojciec święty zatwierdził kiedykolwiek nieważną formę sakramentalną. Zatwierdzenie to nie przesądza jednakże o GODNOŚCI danego obrządku. Najlepszym chyba dowodem za tezą iż zdarza się zatwierdzanie bubli liturgicznych jest chociażby wydanie w 2001 r. instrukcji Liturgiam Authenticam, w której papież - co prawda owijając w sporą ilość bawełny - ale jednak przyznał, że wiele tłumaczeń Mszału Rzymskiego na języki narodowe jest po prostu do bani i należy je natychmiast zmienić. Co ciekawe, z tegorocznej piątej już edycji typicznej Novus Ordo Missae zostały wycofane (jak najbardziej zatwierdzone przez Kościół) Modlitwy Eucharystyczne dla Mszy św. z Udziałem Dzieci, gdyż Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów uznała (również owijając swoje słowa w folię bąbelkową, i kilogramy waty), że ich promulgowanie było błędem "poprzedniej ekipy". Sam więc pan widzi, że kurczowe trzymanie się "nowego" może grozić dysonansem poznawczym.

Życzę Błogosławionych Świąt Narodzenia Pańskiego!
nawiedzony tradycjonalista

środa, 23 grudnia 2009

Sól o smaku i konsystencji "Dżemu"

Na stronie internetowej ks. Krzysztofa Rucińskiego czytamy m.in.:

Na swoim obrazku prymicyjnym zapisałem słowa, zaczerpnięte z piosenki zespołu Dżem i myślę, że one wyznaczają kierunek mojej drogi w kapłaństwie: Ale jedno wiem po latach, prawdę musisz znać i ty, zawsze warto być człowiekiem…



Szkoda, że ks. Krzysztóf nie pociągnął na obrazku prymicyjnym dalej tekstu piosenki Autsajder. Niniejszym uzupełniam ten brak, cytując słowa zakończenia tej, jakże katolickiej pieśni:

Chociaż puste mam kieszenie
No i wódy czasem brak
Ja już nigdy się nie zmienię
Zawsze będę żył już tak...

wtorek, 22 grudnia 2009

Czy Prymas Muszyński ma prawo nosić purpurową piuskę?

Na zdjęciu z Wikipedii widzimy nowego Prymasa Polski, abpa Henryka Muszyńskiego, odzianego w kardynalskie, purpurowe westymenta (obszycia i guziki sutanny, pas, obszycia mucetu), z purpurową, kardynalską piuską na głowie.

Tymczasem w sieci na stronie jednej z parafii można znaleźć poczet prymasów, a w nim informację, iż Prymas Adam Ignacy Komorowski (1749-1759) (...) wyjednał dla siebie i swoich następców przywilej noszenia purpury na wzór szat kardynalskich (z wyjątkiem piuski i biretu), nawet przez osoby nie będące kardynałami.

Podobne stwierdzenie znajdujemy w Historii Kościoła Katolickiego ks. prof. dr hab. Mariana Banaszaka: Adam Ignacy Komorowski uzyskał od Benedykta XIV bullę (Ad decorem ecclesiae, 1749), która na zawsze pozwalała prymasom Polski nosić szaty purpurowe na wzór kardynałów, z wyjątkiem piuski.

Liczymy, że nasi czytelnicy pomogą nam rozwikłać powyższy dylemat. Czekamy na listy na adres redakcji, gdyż wierzyć nam się nie chce, że Sekretariat Prymasa Polski zatrudnia aż takich ignorantów...

Aktualizacja: 22.12.2009 r. godz. 16:26

Naszym niezawodnym czytelnikom udało się odnaleźć w sieci skan książki Jana Korytkowskiego Arcybiskupi gnieźnieńscy, w której na str, 589 tomu IV w przypisie zawierającym tekst papieskiej bulli czytamy, że papież zezwala Prymasowi Adamowi (Ignacemu Komorowskiemu) i Jego Następcom na noszenie czerwonej lub purpurowej odzieży właściwej kardynałom, dotyczy koloratki, sutanny, cingulum, mantoletu, mucety, trzewików, biretu lub innego nakrycia głowy czyli czapki (?) / kapelusza (?) używanego w Królestwie Polskim w porze zimowej, niemniej z wyjątkiem piuski (pileo) koloru czerwonego lub purpurowego, na której noszenie zarówno Elektowi Adamowi (Ignacemu Komorowskiemu) jak i jego następcom w posłudze prymasowskiej tej samej rangi (huiusmodi) (czyli: nie będącymi kardynałami - Dextimus) w żadnym razie nie zezwala się (nunquam concessus).


Komentarza nie będzie.

Czy znajdą miejsce?

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Francja: "biskupi" zdumieni decyzją papieża

"Międzyreligijny" portal archidiecezji katowickiej wiara.pl przynosi dzisiaj ciekawą wiadomość:

Konsystorz biskupów Francji wyraził w niedzielę wieczorem swoje "zdumienie" decyzją papieża o kontynuowaniu procesu beatyfikacji Piusa XII - podaje agencja AFP...

po kilku godzinach, po narobieniu im wstydu przez red. Michała Barcikowskiego, tekst został poprawiony na obecną wersję:

Centralny Konsystorz Francji (organizacja francuskich Żydów) wyraził w niedzielę wieczorem swoje "zdumienie" decyzją papieża o kontynuowaniu procesu beatyfikacji Piusa XII - podaje agencja AFP...

ślady po tej wtopie można nadal znaleźć w guglownicy:

Cóż, kiedyś dziennikarze sami pisali swoje teksty, w dodatku myśląc przy tym. Dzisiejsi kopypejsterzy potrafią jedynie bezrozumnie przeklejać je z depesz agencyjnych. Tempora mutant mores (sed raro in meliores).

Gwoli ścisłości faktograficznej, zamieszczamy link do wzmiankowanego "konsystorza"

Dominus meus et Deus meus!

Niech św. Tomasz Apostoł, którego święto Kościół obchodzi w dniu dzisiejszym oręduje za pasterzami Kościoła u Boga, aby czem prędzej zniknęła z Kościoła skandaliczna i świętokradzka praktyka komunikowania na rękę, będąca logicznym wnioskiem wypływającym z niewiary w Rzeczywistą Obecność naszego Pana w Eucharystii. Święty Tomaszu, módl się za nami!

niedziela, 20 grudnia 2009

kurwatury pastorałów

Wspierając kapłana - wspierasz Pana Jezusa!

źródło: Time Life

Znajmy swoje miejsce w Kościele!
Wspierajmy naszych Kapłanów!


sobota, 19 grudnia 2009

Dwóch papieży i ks. Jerzy - bliżej beatyfikacji!

Ojciec święty w dniu wczorajszym podpisał dekrety przygotowane przez Kongregację ds. Kanonizacyjnych, a wśród nich:

- dekret zatwierdzający cud uzyskany za wstawiennictwem bł. Stanisława Sołtysa zwanego Kazimierczykiem, kończący Jego proces kanonizacyjny

- dekret zatwierdzający męczeństwo śmierci sł. B. Jerzego Popiełuszki, kończący proces beatyfikacyjny księdza męczennika.

- dekret o heroiczności cnót sł. B. Piusa XII, papieża, umożliwiający przedstawienie przez Kongregację Ojcu Świętemu dokumentacji cudu wybranego do beatyfikacji.

- dekret o heroiczności cnót sł. B. Jana Pawła II, papieża, umożliwiający przedstawienie przez Kongregację Ojcu Świętemu dokumentacji cudu wybranego do beatyfikacji.

Od tego momentu (zatwierdzenia positio) Piusowi XII i Janowi Pawłowi II przysługuje tytuł: czcigodny sługa Boży (venerabilis servus Dei).

Dziękujemy Ci Ojcze święty! Symptomatyczne jest to, że "w pakiecie" idzie trzech Chrystusowych Żołnierzy - papież, który komunistów ekskomunikował; Frontowiec, którego komuniści zamęczyli i utopili oraz Ten, który wespół z prezydentem Ronaldem Reaganem doprowadził do upadku tego nieludzkiego ustroju.

Oczywiście środki masowego rażenia przekazem zauważyły wyłącznie dekret Jana Pawła II. Szkoda, że nasi koledzy z zaprzyjaźnionego portalu przegięli w drugą stronę i zauważyli z szerokiego grona tylko jednego papieża...

piątek, 18 grudnia 2009

Czytajmy pisma polskich biskupów!

Mamy Rok Kapłański. Warto zatem w 74 rocznicę napisania, przypomnieć encyklikę Ad Catholici Sacerdotii Fastigium jednego z najwybitniejszych polskich *) biskupów, późniejszego papieża Piusa XI. Czytającym nas księżom wikarym, proboszczom i biskupom polecamy lekturę całości tekstu i zastanowienie się, jak najlepiej wdrożyć papieskie przestrogi i wskazówki w życiu własnym i powierzonych sobie pasterzy, gdyż odnoszę wrażenie, że nic a nic się przez te 74 lata nie zestarzały.

*) ks. Ambroży Damian Achilles Ratti otrzymał święcenia episkopatu 28.X.1919 r. w warszawskiej archikatedrze. Głównym konsekratorem był abp Aleksander Kakowski, a współkonsekratorami: św. bp Józef Sebastian Pelczar oraz bp Stanisław Kazimierz Zdzitowiecki.


Na zachętę - kilka wybranych fragmentów tej wspaniałej encykliki:

(...) Z powołania bowiem i z nakazu Bożego jest kapłan głównym apostołem i niestrudzonym krzewicielem wychowania chrześcijańskiej młodzieży ( Encyk. Divini illius magistri z dn. 31 grudnia 1929 r.) i w imieniu i mocy Bożej błogosławi chrześcijańskie małżeństwo i broni jego świętości i nierozerwalności przeciw zakusom żądz i namiętnościom (Encykl. Casti connubii z dn. 31 grudnia 1930 r); głosi braterstwo ludzi, przypomina wszystkim wzajemne obowiązki sprawiedliwości i miłości ewangelicznej, na koniec wskazuje jakby palcem ludziom bogatym i ubogim dobra prawdziwe, których gorąco pożądać należy, usiłuje uspokoić umysły roznamiętnione kryzysem gospodarczym i moralnym, a przez to przyczynia się w niemałej mierze do usunięcia albo przynajmniej do złagodzenia zadrażnień i tarć społecznych (Encykl. Quadragesimo anno z dn. 15 maja 1931 r.). Ponadto zachęca do owej świętej pokuty i ekspiacji, do której wezwaliśmy wszystkich ludzi uczciwych, aby wedle sił uczyniono zadość za ową bezbożność, za obrzydliwość i zbrodnie, tak bardzo hańbiące dziś i pustoszące rodzaj ludzki; dziś bowiem potrzeba nam, jak nigdy przedtem, zmiłowania Bożego i przebaczenia (Encykl. Caritate Christi z dn. 3 maja 1932 r.). Przeciwnicy Kościoła znają niewątpliwie bardzo dobrze skuteczność działania kapłańskiego; tym bardziej jednak - jak to z żalem stwierdziliśmy w Liście, wysłanym do drogiego Nam narodu meksykańskiego (Encykl. Acerba nimis z dn. 29 września 1932 r.) - zwalczają kapłaństwo, pragnąc usunąć je całkowicie z społeczeństwa, a tym samym przygotować sobie drogę do zupełnego wymazania imienia katolickiego; ale chociaż tak uporczywie dążą do celu, niewątpliwie nigdy go nie osiągną.

(...)

Jeśli więc kapłan wedle trafnego określenia tegoż Pawła św. co prawda "z ludzi wzięty, lecz dla ludzi bywa postanowiony w tym, co do Boga należy" (Hbr V, 1), przeto posługa jego nie odnosi się do spraw ludzkich i przemijających, choćby wszelkiej pochwały godnych, lecz do Bożych i wiecznych; do spraw, którymi ludzie w nieświadomości swej gardzić i z których szydzić mogą, którym podstępna złość i szał bezbożnych przeszkadzać może - jak to z wielkim żalem niejednokrotnie w ostatnich czasach widzieliśmy - które jednak stanowczo pierwszego domagają się miejsca w prywatnym jak i publicznym życiu ludzkości, mającej wyraźną świadomość, że dla Boga została stworzona, a tym samem uznać winna, iż w nim tylko znajdzie spokój.

(...)

Już zaś, jak naucza Sobór Trydencki (Ses. XXII, r. 1), Jezus Chrystus ustanowił podczas ostatniej Wieczerzy kapłaństwo i ofiarę Nowego Zakonu: "Bóg nasz i Pan raz tylko co prawda przez śmierć chciał się Bogu Ojcu ofiarować na ołtarzu krzyża celem dokonania wiecznego odkupienia. Ponieważ jednak razem ze śmiercią nie miało się skończyć Jego kapłaństwo (Hbr VII, 24), dlatego w czasie Ostatniej Wieczerzy, w tej nocy, której był wydany (I Kor. XI, 23), pragnąc zostawić oblubienicy swej, Kościołowi, jak tego natura ludzka się domaga, widomą ofiarę, która by odtwarzała krwawą ofiarę, która raz tylko na krzyżu miała się spełnić, pragnąc nadto, aby pamięć jej do końca wieków przetrwała (I Kor. Xl, 24 nn.), a moc jej służyła na odpuszczenie codziennych naszych grzechów, ogłosił siebie kapłanem na wieki wedle porządku Melchizedekowego (Ps. CIX, 4), a ciało swoje i krew pod postaciami chleba i wina Bogu Ojcu złożył w ofierze i pod tymiż postaciami do pożywania je podał apostołom, których wówczas ustanowił kapłanami Nowego Zakonu, oraz nakazał im i ich następcom w kapłaństwie dokonywać ofiary temi słowy: "To czyńcie na moją pamiątkę" (Łuk. XXII, 19; I Kor. XI, 24). Od owej chwili zaczęli apostołowie i ich następcy w kapłaństwie składać Bogu ową "ofiarę czystą", przepowiedzianą przez proroka Malachiasza, przez którą imię Boże wielkie jest między narodami " (Zob. Malach. I, 11), a która odtąd po wszystkich częściach ziemi i o każdej godzinie dnia i nocy wznoszona do nieba, aż do końca wieków nieustannie ziszczać się będzie. Jest ona prawdziwą czynnością ofiarną, nie samym znakiem tylko; okazuje swą moc skuteczną, godząc ludzi z obrażonym grzechami majestatem Boga. "Bóg, ofiarą tą przebłagany, użycza łaski i daru pokuty i odpuszcza największe nawet grzechy" (Św. Sob. Tryd. ses. XXII, r. 2). Objaśnia to także tenże Sobór Trydencki następującymi słowy: "Jedna bowiem i ta sama jest ofiara, ten sam jest teraz za pośrednictwem kapłanów ofiarnik, który wówczas samego siebie oddał na krzyżu, a tylko sposób ofiarowania jest odmienny" Św. Sob. Tryd. ses. XII, r. 2).

Jasno wynika stąd niewypowiedziana dostojność kapłana katolickiego, który posiada władzę nad Ciałem Jezusa Chrystusa i cudownym sposobem sprowadza go na ołtarze oraz rękami niejako Zbawiciela Bożego składa wiecznemu majestatowi Boga nieskończenie miłą mu ofiarę. "Są to rzeczy zadziwiające", woła słusznie św. Jan Chryzostom, "zadziwiające i niepojęte (O Kapłaństwie, ks. III, Migne P. G. XLVIII, 642).

Ale poza tym kapłan otrzymał nie tylko władzę nad prawdziwym Ciałem Jezusa Chrystusa, ale uzyskał też wydatny i bardzo rozległy wpływ na mistyczne ciało Jego, to jest na Kościół. Nie potrzeba, Czcigodni Bracia, rozwodzić się długo nad uwydatnieniem przepięknej nauki o mistycznym ciele Jezusa Chrystusa, która tak miłą była św. Pawłowi. Uczy ona, że Boża osoba Wcielonego Słowa oraz wszyscy, których jako braci przygarnął i do których dociera Boże Jego tchnienie, jedną niejako tworzą społeczność, której Głową jest Chrystus. Kapłan zaś jako zwykły szafarz wszystkich prawie sakramentów, rozprowadzających niby strumyki łaskę Zbawiciela na całą społeczność ludzką, na to jest ustanowiony "szafarzem tajemnic Bożych" (I Kor. IV, 1), żeby je rozdzielał poszczególnym członkom mistycznego ciała Jezusa Chrystusa. Dlatego stoi u boku wiernych w każdej ważniejszej godzinie śmiertelnego ich życia, aby mocą od Boga otrzymanej władzy darzył ich tą łaską, która jest początkiem życia nadprzyrodzonego, albo pomnażał już posiadaną. Kiedy człowiek na świat przychodzi, kapłan uwalnia go u chrzcielnicy od winy pierworodnej i udziela mu szlachetniejszego i cenniejszego życia, mianowicie życia nadprzyrodzonego, czyniącego go synem Boga i Kościoła. Aby zahartować go do walki duchowej, kapłan specjalną obdarzony godnością zalicza go przez sakrament Bierzmowania w szeregi żołnierzy Chrystusowych. Kiedy zaś pacholę już rozpoznać i ocenić umie chleb anielski, kapłan żywi je i pokrzepia tym żywot dającym pokarmem. Jeśli zaś upadnie, podnosi go sługa Kościoła przez sakrament pokuty i w imieniu i mocy Bożej go wzmacnia. Gdy natomiast małżeństwo wzywa go niejako do współpracy z twórczą potęgą Boga, aby dar życia przeszedł na potomnych i rosła liczba nie tylko wiernych na ziemi, ale także błogosławionych w szczęśliwości wiecznej, i wówczas wspiera go kapłan, błogosławiąc jego małżeństwo i czystą jego miłość. Kiedy wkońcu zbliża się kres śmiertelnego życia, a człowiekowi potrzeba mocy i pomocy, by mógł stanąć w obliczu Boga Sędziego, znowu przychodzi sługa Jezusa Chrystusa, pochyla się nad zbolałem ciałem umierającego, namaszcza je świętem olejem, rozgrzesza i pociesza. Towarzysząc w ten sposób wiernym podczas całej ich ziemskiej pielgrzymki i zawiódłszy ich po same bramy wieczności, kapłan odprowadza ich zwłoki do grobu, odmawiając nad trumną ich modły liturgiczne, tchnące nadzieją nieśmiertelną. Nie zapomina jednak i o duszach ich, a jeśli potrzeba im oczyszczenia i ulgi, wspiera je swymi modłami. Wskazując wiernym drogę prawą, niosąc im ulgę i zbawienie, udzielając darów niebiańskich, śpieszy im nieustannie z pomocą, od urodzenia aż do grobu, aż do radości niebieskich.

(...)

Wśród różnorakich błędów, zrodzonych przez umysł ludzki, nadętych bezprawną i nieokiełznaną swawolą, wśród powszechnego upadku obyczajów, spowodowanego niegodziwością ludzką, Kościół Boży stoi niby latarnia morska, wskazująca statkom drogę pośród ciemności; on to gani wszelkie odchylenie na jedną albo drugą stronę, on wszystkim razem i każdemu z osobna wskazuje drogę prawną. I biada, gdyby ta latarnia, nie mówimy, wygasła - bo niewątpliwie na podstawie niezmiennych obietnic Chrystusowych nigdy się to nie stanie - ale, gdyby nie pozwolono jej rozsiewać swoich blasków. Wszyscy widzą już jasno, jak głęboko ludzkość upadła przez to, że zuchwale odrzuciła Objawienie Boże a przyjęła zwodnicze wskazania błędnej filozofii i moralności, podszywającej się pod imię nauki. Jeśli ludzkość wśród powodzi błędów i występków nie stoczyła się jeszcze na samo dno upodlenia, zawdzięcza to prawdzie chrześcijańskiej, przenikającej do wszystkich narodów. Kościół bowiem spełnia powierzone sobie "głoszenie słowa" przez kapłanów swoich, stojących na wszystkich szczeblach hierarchii, których wysyła na cały świat, aby niestrudzenie głosili ową prawdę, która jest jedyną podstawą wszelkiej cywilizacji i bez której żadnej cywilizacji zachować nie można.

Słowo kapłana dociera do wszystkich ludzi i niesie im światło i pokrzepienie; słowo kapłana wynurza się pogodnie nawet z najgłębszego wiru pokus i złudzeń, zachęca do cnoty i nieustraszenie obwieszcza prawdę: ową prawdę, która blaskiem swym rozświetla trudne zagadnienia życia ludzkiego i do ładu je sprowadza; zachęca do takiej cnoty, jakiej nie złamią żadne przeciwności, której nawet śmierć nie zniszczy, raczej zapewni jej stałość i nieśmiertelność.

Jeśli zaś po kolei rozpatrzymy przykazania, które kapłan, by wiernie spełnił swe zadanie, często przypominać musi, i jeśli rozważymy wewnętrzną ich siłę, stwierdzamy niewątpliwie wielki i dobroczynny wpływ jego na odnowienie obyczajów i uspokojenie umysłów. Dzieje się to zwłaszcza wtenczas, kiedy wielkich i małych poucza o tym, jak krótkie i przemijające jest życie doczesne, jak znikome są dobra ziemskie a bezcenne dla duszy nieśmiertelnej dobra duchowe oraz jak surowy będzie wyrok Sędziego wiecznego, który nieomylnym spojrzeniem Swych oczu wszystkie serca przenika "i odda każdemu według uczynków jego" (Mat. 16, 27). Nie ma środka skuteczniejszego niż takie i tym podobne pouczenia, na uśmierzenie rozbudzonych namiętności, na ukrócenie nadmiernego ubiegania się o dobra ziemskie. Chciwość ta znieprawia i upadla, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, tyle dusz i powoduje, że poszczególne warstwy społeczne miast wspierać się wzajemnie, namiętnie się zwalczają. Dziś, kiedy egoizm krzewi się tak niezmiernie, kiedy wszędzie prawie wybuchają spory namiętne i zgubna rodzi się mściwość, powinniśmy tym więcej i tym gorliwiej głosić i przypominać "nowe przykazanie" (Jan XIII, 14) Jezusa Chrystusa, przykazanie miłości, wszystkich obowiązujące, nie mające granic i nie wyłączające nawet wroga.

(...)

Należy jeszcze nadmienić, że kapłan niebezpieczną bardzo popełnia pomyłkę, jeśli pod wpływem źle pojętej gorliwości zaniedbuje własne uświęcenie, a wszystkie swe siły poświęca prawom zewnętrznym, choćby najlepszym swego posłannictwa. Tak bowiem postępując, nie tylko na szwank naraża wieczne swoje zbawienie - czego lękał się dla siebie apostoł narodów tymi słowy: "Karzę ciało moje i w niewolę podbijam, bym snąć, gdy nauczam innych, sann nie został odrzucony" (I Kor. IX, 27) - ale, choćby nawet łaski Bożej nie utracił, zagubił w sobie nieuchronnie owo dobroczynne tchnienie Ducha Świętego, które udziela zadziwiającej mocy i skuteczności zewnętrznym czynnościom apostolstwa.

Jeśli zresztą wszystkich chrześcijan obowiązuje to przykazanie: Bądźcież tedy doskonałymi, jak i Ojciec Wasz niebieski doskonały jest" (Mat. V, 48), o ile więcej powinni do siebie odnosić te słowa Mistrza Bożego kapłani, którzy osobnym wezwaniem Boga do ściściślejszego naśladowania Jezusa Chrystusa są powołani. Dlatego też Kościół nałożył na wszystkich duchownych surowy ten obowiązek, włączając go do ustaw swoich: "Duchowni powinni świętsze, niż ludzie świeccy wieść życie wewnętrzne i zewnętrzne i przyświecać im przykładem cnót i wzorowym życiem" (Cod Iur. Can., kan. 124). Ponieważ zaś kapłan "miasto Chrystusa poselstwo sprawuje" (II Kor. V, 20), dlatego powinien tak żyć, aby do siebie mógł odnieść te słowa apostolskie: "Bądźcie naśladowcami moimi, jakom ja jest naśladowcą Chrystusa" (I Kor. IV, 16; XI, 1); powinien żyć, jak drugi Chrystus, który blaskiem swej cnoty oświecił całą ludzkość i jeszcze oświeca.

Lubo w duszy kapłana wszystkie cnoty krzewić się mają, przystoją jednak niektóre w szczególniejszy sposób sługom Bożym. Przede wszystkim pobożność, wedle napomnienia Apostoła narodów danego wielce umiłowanemu uczniowi Tymoteuszowi: "A ćwicz się w pobożności" (I Tym. IV, 7). Skoro bowiem kapłan tak ściśle, tak serdecznie i często z Bogiem przestaje, wynika stąd jasno, że wszystkie jego czynności przesiąknięte być muszą pobożnością. Ponieważ zaś pobożność "do wszystkiego jest pożyteczna'' (Tamże IV, 8), tym więcej potrzebna jest do kapłańskiego zadania. Gdzie brak lub zaniedbanie pobożności, tam nawet najświętsze zajęcia i najwznioślejsze obrzędy odbywają się mechanicznie i z przyzwyczajenia. Skoro niema w nich ducha, niema też życia.

Ale pobożność, o której, Czcigodni Bracia, mówimy, nie jest powierzchowną i czysto zewnętrzną pobożnością, która jedynie schlebia duszy, ale jej nie żywi ani do świętości nie pobudza; mamy raczej na myśli ową gruntowną pobożność, która nie ulega zmiennym nastrojom duszy, ale opiera się na tak mocnych podstawach wiary i rozbudza tak silne przekonanie, że kto ją posiada, oprzeć się zdoła wszelkim pokus podmuchom.

Chociaż przede wszystkim wznosić się winna do Ojca w niebiesiech, niech niemniej obejmuje Bogarodzicę Dziewicę. Kapłani bowiem mają z gorętszą niż świeccy do Matki Bożej odnosić się miłością, ponieważ; jak kapłan ściśle jest związany z Chrystusem, tak też Maryja na zawsze złączona jest, z Boskim Zbawicielem.

Inną przepiękną, a z pobożnością ściśle złączoną ozdobą kapłaństwa katolickiego jest czystość obyczajów, która duchownych obrządku łacińskiego, posiadających święcenia wyższe w całej pełni i w zupełnym oddaniu tak silnie obowiązuje, że gdy się jej sprzeniewierzają, popełniają tym samym świętokradztwo (Cor. Iur. Can. can. 132 § 1).

Chociaż prawo takie nie wiąże duchownych Kościoła wschodniego, jednak i tam jest celibat kościelny w wielkim poważaniu, a w pewnych wypadkach - zwłaszcza gdy chodzi o wyższe stopnie hierarchii - jest warunkiem i nakazem.

Że cnota ta przystoi sługom Bożym, poznajemy już w świetle rozumu. Skoro bowiem "Bóg jest duchem" (Jan IV, 24), wydaje się rzeczą bardzo odpowiednią, aby ten, co się Bogu oddaje na służbę, poniekąd "wyzbył się ciała". Już starzy Rzymianie uważali to za bardzo stosowne. Kiedy najsławniejszy ich mówca przytoczył starodawne ich prawo: "Do bogów przystępuj w czystości", tymi je słowy objaśnił: "Prawo nakazuje przystępować do bogów w czystości, to jest z czystą duszą, od której wszystko zależy; nie wyłącza to czystości ciała, bo należy to tak rozumieć, że skoro dusza przewyższa ciało, a uważa się, że należy je zachować w czystości, więc tym bardziej trzeba dbać o czystość duszy" (M. T. Cic., De leg. ks. II r. 8, 10). W księgach Starego Testamentu zaś nakazał Mojżesz w imieniu Boga Aaronowi i synom jego, by w ciągu tygodnia, w którym odbywały się ich wyświęcenia, nie wychodzili z namiotu, a tym samym zachowali przez wszystkie te dni wstrzemięźliwość (Zob. Lev. VIII, 33-35).

A od sługi Nowego Zakonu, który tak bardzo przewyższa kapłana Starego Zakonu, wymaga się bez wątpienia większej jeszcze czystości. Pierwsze zarysy celibatu zawarte są w 33 kanonie Soboru Elwiryjskiego, który odbył się na początku czwartego wieku, kiedy srożyło się jeszcze prześladowanie chrześcijan, co świadczy o tym, że celibat dawno już był w zwyczaju. Przepis ów prawny nadaje tylko moc prawną pewnemu, że tak powiemy, postulatowi, wypływającemu z Ewangelii i z nauki apostołów. Ponieważ Mistrz Boży, którego wysławiamy jako "kwiat Matki Dziewicy" (Zob. Brew. Rzym., Hymn, ad Laud in festo SS. Nom. Iesu), zawsze tak wysoko stawiał dar czystości, że wynosił go ponad zwykłą cnotę ludzką (Zob. Mat. XIX, 11); ponieważ od najmłodszych lat chciał się wychować w domu nazaretańskim, razem z Maryją i Józefem, żyjącymi w dziewictwie; ponieważ szczególną miłością pokochał czyste dusze jak Jana Chrzciciela i Jana Ewangelistę; ponieważ na koniec wierny tłumacz prawa ewangelicznego i nauki Chrystusowej, Apostoł narodów, wysławia bezcenne dziewictwo - zwłaszcza, o ile się przyczynia do gorliwszej służby Bożej - pisząc "Kto bez żony jest, stara się o to, co Pańskiego jest, jakoby się podobał Bogu" (I Kor. VII, 32), dlatego musiało to wszystko, Czcigodni Bracia, ten wywołać skutek, że kapłani Nowego Przymierza usłyszeli wezwanie niebiańskie do wyjątkowej tej i jedynej cnoty i zapragnęli przyłączyć się do liczby tych, "którym dano jest pojąć to słowo" (Zob. Mat. XIX, 11) oraz dobrowolnie przyjęli ten obowiązek, który później stał się wiążącym przepisem w całym kościele Łacińskim. Wszakże Sobór Kartagjński pod koniec wieku czwartego zachęca: "abyśmy również zachowali to czego uczyli apostołowie i sama przestrzegała starożytność" (Sob. Kart. II, kan. 2; zob. Mansi, Collect. Conc. t. III, k. 191).

(...)

Nie tylko jednak zamiłowaniem czystości, lecz niemniej powściągliwością wobec dóbr ziemskich mają się słudzy Boży odznaczać. Wolni od egoizmu i nie ulegając żadnej pokusie winni iść przez ten świat, na którym wszystko oblicza się na pieniądze i gdzie za pieniądze wszystko można sprzedać i kupić. Odrzucając daleko od siebie wszelką myśl o ziemskich korzyściach, niech nie ubiegają się o zysk pieniężny, lecz o pożytek dusz nieśmiertelnych, niech nie pożądają i nie szukają swojej chwały, lecz chwały Bożej. Nie mają też naśladować tych, którzy urząd swój na własną wyzyskują korzyść i marzą o karierze. Niech będą "dobrymi żołnierzami Chrystusowymi", którzy "nie bawią się sprawami świeckimi, aby się temu podobali, któremu się oddali" (II Tym. II, 3, 4). Niech będą sługami Boga i ojcami dusz; niech pamiętają, że trudów ich i gorliwej pracy żadne skarby, ani zaszczyty ziemskie opłacić i wynagrodzić nie mogą. Chociaż nie zakazano im takich pobierać "opłat, które wedle słów Apostoła: "Którzy ołtarzowi usługują, uczestnikami są ołtarza. Tak też Pan postanowił tym, którzy Ewangelię opowiadają, aby z Ewangelii żyli" (I Kor. IX, 13, 14), nieodzowne są do ich godziwego utrzymania, jednak "na uczestnictwo Pana wezwani", jak już sama nazwa "kleru" wskazuje, powinni tylko o taką ubiegać się zapłatę, jaką Chrystus apostołom przyobiecał: "Zapłata wasza obfita jest w niebiesiech" (Mat. V, 12). Biada kapłanowi, który nie pomny na obietnice Boże okaże się "chciwy zysku szkaradnego" (Tyt. I, 7) i zmiesza się z tłumem i upodobni się do świeckich ludzi, na których słowami Apostoła tak Kościół się użala: "Wszyscy swego szukają, a nie tego, co jest Jezusa Chrystusa" (Filip II, 21). W ten bowiem sposób nie tylko sprzeniewierzyłby się obowiązkom swoim, ale stałby się też przedmiotem pogardy dla powierzonego pieczy swej ludu; zauważyłby on bowiem niewątpliwie, że życie jego nie zgadza się z owymi zasadami Ewangelii, które Mistrz Boży jasno obwieścił, a on ludowi ma głosić: "Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie sól i rdza niszczą i gdzie złodzieje wykopują i kradną, ale gromadźcie sobie skarby w niebie" (Mat. VI, 19, 20). Jeśli rozważymy, że niska chciwość, jak o tym z żalem opowiadają Ewangeliści, doprowadziła Judasza, jednego z apostołów Chrystusa, "jednego z dwunastu", do upadku i zguby, zrozumiemy łatwo, ile niezmiernych szkód wyrządziła ta chciwość Kościołowi w ciągu wieków. Chciwość bowiem, którą Duch Święty nazywa "korzeniem wszego złego" (I Tym. VI. 10), może człowieka doprowadzić do najgorszej zbrodni; a chociażby kapłan nie posunął się tak daleko, jednak pod wpływem zgubnej tej namiętności stanie w jednym szeregu z wrogami Boga i Kościoła i świadomie czy nieświadomie dopomoże do urzeczywistnienia niecnych ich zamiarów.

Natomiast prawdziwa i szczera powściągliwość wobec dóbr ziemskich pozyska kapłanowi wszystkie serca; tym więcej, że serce kapłańskie, oderwane od świata i moc swą czerpiące z wiary, przepełnione jest wielkim miłosierdziem ku wszystkim nieszczęśliwym i cierpiącym. Miłosierdzie to czyni go naprawdę ojcem ubogich. Pamiętając na słowa Jezusa Chrystusa: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili" (Mat. XXV ,40), otacza ubogich i obejmuje miłością samego Zbawiciela.

(...)

Drodzy "nowocześni" kapłani! Zamiast udzielać się na czatach czy forach internetowych, czytajcie zapomniane papieskie encykliki! Zły krąży po świecie coraz odważniej, a my - świeccy - nie potrzebujemy Szwejków, my potrzebujemy Was, żołnierzy! Samą partyzantką nie damy rady wygrać!

środa, 16 grudnia 2009

Przywróćmy piątkowy post od mięsa!

Przywróćmy piątkowy post od mięsa – apeluje holenderski biskup Gerard de Korte. Kościelne przykazanie powstrzymania się od pokarmów mięsnych w dniu upamiętniającym mękę i śmierć Chrystusa zostało zniesione po Soborze w niemal wszystkich Kościołach zachodnich. Dziś okazuje się, że był to krok zbyt pochopny i to z powodów nie tylko ascetycznych. O powrót do postu zaapelował w ubiegłą niedzielę ordynariusz północnoholenderskiej diecezji Groningen-Leeuwarden w ramach ekologicznej debaty, która towarzyszy klimatycznej konferencji w Kopenhadze. Wzywając do powstrzymania się od jedzenia mięsa bp de Korte ma na uwadze nie względy religijne, lecz czysto ekologiczne. Produkcja mięsa wiąże się bowiem z ogromną emisją dwutlenku węgla do atmosfery.

Konferencjom episkopatów przypominamy: każdy bzdurny komunikat z konferencji plenarnej, powielony w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy dla wszystkich parafii, to pół hektara lasu, który trzeba wyciąć, aby wyprodukować papier. Każda plastikowa atrapa świecy i każdy litr oleju parafinowego to mniej miejsc pracy dla pracowitych rojów pszczół! Każdy niebiodegradowalny, badziewny chiński ornat z poliestru, to zanieczyszczenie środowiska!

Niech żyje św. Ekologia i św. Spokój!
Pora na dobranoc...

Dzisiaj Środa Suchych Dni Adwentowych. Podejmijmy post w intencji biskupów na całym świecie, może Pan Bóg się nad nami zlituje.

wtorek, 15 grudnia 2009

Patomorfolodzy mówią...

Nasz Dziennik przynosi wywiad z naukowcami, którzy badali konsekrowaną Hostię z Sokółki, na której pojawiła się czerwona tkanka:

Są Państwo przekonani, że obserwowaliście zjawisko nadprzyrodzone?

Stanisław Sulkowski: - Jeżeli włożymy Komunikant do wody, to w normalnym biegu wydarzeń powinno nastąpić w krótkim czasie jego rozpuszczenie. Natomiast w tym przypadku część Komunikantu, z niezrozumiałych przyczyn, nie uległa rozpadowi. Co jest jeszcze niepojęte - tkanka, która się na Komunikancie pojawiła, była z nim połączona w sposób ścisły - przenikając podłoże, na którym powstała. Proszę mi wierzyć, że nawet gdyby ktoś zamierzał dokonać manipulacji, to nie potrafiłby tak nierozerwalnie połączyć tych dwóch struktur.
Maria Sobaniec-Łotowska: - To niezwykłe zjawisko przenikania się Komunikantu i włókien mięśnia serca obserwowane zarówno w mikroskopach świetlnych, jak i mikroskopie elektronowym transmisyjnym jest dla mnie również dowodem na to, że nie mogło tu być ludzkiej ingerencji. I proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedno niezwykłe zjawisko. Komunikant długo przebywał w wodzie, a następnie jeszcze dłużej na korporale. Tkanka, która się pojawiła na Komunikancie, powinna więc ulec procesowi autolizy
(rozkładowi gnilnemu - Dextimus). Badając pobrany materiał, nie stwierdziliśmy takich zmian. Uważam, że na obecnym etapie rozwoju wiedzy nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć badanego zjawiska tylko i wyłącznie w oparciu o nauki przyrodnicze.

(...)

Jakie obserwacje pozwoliły Państwu stwierdzić, że w poddanym ekspertyzie fragmencie Hostii jest tkanka mięśnia serca?

M.S.-Ł.: - Chcemy wspólnie podkreślić, że w przypadku badanego przez nas fragmentu Komunikantu w tak małej ilości pobranego materiału można było zaobserwować tak wiele charakterystycznych pod względem morfologicznym wykładników wskazujących na tkankę mięśnia sercowego. Jednym z takich wykładników jest zjawisko segmentacji, tj. uszkodzenie włókien mięśnia sercowego w miejscu wstawek
(granic międzykomórkowych - Dextimus) oraz zjawisko fragmentacji. Uszkodzenia te są widoczne jako drobne pęknięcia. Takie zmiany powstają jedynie we włóknach niemartwiczych i odzwierciedlają szybkie skurcze mięśnia serca w okresie przedśmiertnym, agonalnym. Innym ważnym dowodem na to, iż badany materiał może być mięśniem ludzkiego serca, było głównie centralne ułożenie jąder komórkowych w obserwowanych włóknach, co jest dla tego mięśnia zjawiskiem charakterystycznym. Na przebiegu niektórych włókien znajdowaliśmy również obrazy mogące odpowiadać węzłom skurczu. Natomiast w badaniu mikroskopowo-elektronowym widoczne były zarysy wstawek i pęczki delikatnych miofibryli. W podsumowaniu przeprowadzonej ekspertyzy, w protokole złożonym do kurii archidiecezjalnej stwierdziliśmy: "Przysłany do oceny materiał (...) w ocenie dwóch niezależnych patomorfologów jest zadowalający; wskazuje na tkankę mięśnia sercowego, a przynajmniej ze wszystkich tkanek żywych organizmu najbardziej ją przypomina". I co jest naszym zdaniem ważne - analizowany przez nas materiał w całości stanowi tę tkankę.

(...)

Prof. dr hab. med. Maria Elżbieta Sobaniec-Łotowska, patomorfolog z Zakładu Patomorfologii Lekarskiej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Prof. dr hab. Stanisław Sulkowski, patomorfolog z Zakładu Patomorfologii Ogólnej Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

niedziela, 13 grudnia 2009

proces beatyfikacyjny Zyty Parmeńskiej rozpoczęty!

Jak informuje Nowy Ruch Liturgiczny, 10 grudnia w diecezji Le Mans (Francja) uroczyście otwarto proces beatyfikacyjny Zyty, ostatniej cesarzowej Austrii i królowej Czech i Węgier, żony bł. Karola Habsburga, ostatniego cesarza Austrii i apostolskiego króla Węgier. Polecajmy nasze modlitwy Ich wstawiennictwu! Niech orędują u Pana za powrotem do Europy normalnych państw, katolickich monarchii.

bł. Karol Habsburg z żoną, sługą Bożą Zytą Marią de Bourbon-Parma

+ + +

Modlitwa o uproszenie łask za wstawiennictwem sługi Bożej, cesarzowej Zyty
(do prywatnego odmawiania):

Boże, Ojcze nasz, odkupiłeś świat poprzez upokorzenie Swojego Syna, Naszego pana Jezusa Chrystusa. On, który był królem, uczynił się sługą i oddał Swoje życie dla wielu. Dlatego Ty Go wywyższyłeś. Racz teraz uczynić, by Twoja Służebnica Zita, cesarzowa i królowa, została wyniesiona na ołtarze Twojego Kościoła. W niej dajesz nam wspaniały przykład wiary i nadziei w obliczu trudności, jak również niezachwianej ufności w Twoją Bożą Opatrzność. Modlimy się do Ciebie, aby wraz ze swoim mężem, Błogosławionym cesarzem Karolem, Zyta stała się dla małżeństw modelem miłości i wierności małżeńskiej, a dla rodzin wzorem chrześcijańskiego wychowania. Aby mogła być przykładem służby i miłości bliźniego, bowiem w każdej sytuacji umiała podzielić się sercem ze wszystkimi, a szczególnie z najbiedniejszymi.

Przez jej wstawiennictwo, spełnij naszą prośbę .........

Prosimy Cię o to poprzez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Ojcze Nasz...
3x Zdrowaś Mario...
Chwała Ojcu...

Imprimatur
09/07/2009
+ Iwo Le Saux,
Biskup Le Mans

Będziemy wdzięczni wszystkim, którzy otrzymali łaski za wstawiennictwem Sługi Bożej, cesarzowej Zyty, za poinformowanie o tym Stowarzyszenia :

Association pour la béatification de l’Impératrice Zita
Abbaye Saint-Pierre
1, place Dom Guéranger
F-72300 Solesmes

Św. Mikołaj była kobietą!

Na stronie za przeproszeniem organu kurii diecezjalnej w Linz czytamy:

Kto powiedział, że św. Mikołaj musi być mężczyzną? Przecież kobieta równie dobrze może nosić mitrę i brodę...

Na zdjęciu pani Luiza Memersheimer z Eferding

Nie wiem, jak naszym czytelnikom, ale nam kobieta z brodą kojarzy się z cyrkiem, klaunami, człowiekiem-gumą, żonglerami, połykaczami ognia, iluzjonistami... Czyli doskonale wpisuje się w kolorowy i zabawny, ekstremalnie wypasiony świat Walta Dis... Kościoła Posoborowego.

sobota, 12 grudnia 2009

Klimatyczne gry i zabawy brytyjskiego episkopatu

Jak donosi oficjalny serwis Kościoła katolickiego w Wielkiej Brytanii, angielscy biskupi katoliccy z braku innych, pożyteczniejszych zajęć, dołączyli do grona zabawnych leśnych dziadków "działających dla klimatu". Na miejsce ekumaniackiego spędu wybrano, zapewne z braku innych lokali, katedrę Westminsterską z przyległościami.

Wspólne wygłupy uskuteczniali m.in. przewodniczący konferencji episkopatu Wielkiej Brytanii abp Wincenty Nichols, Bp Declan Lang z Clifton, Bp Jan Rawsthorne z Hallam oraz cała banda przebierańców pod wodzą archidruida Dra Rowana Williamsa (ksywa "arcybiskup Canterbury") oraz pan Dawid Gamble, przewodniczący "episkopatu" metodystów oraz Stefek Clifford, dyrektor jakiegoś tam zgromadzenia zborów ewangelikalnych czy jak im tam.

Ponieważ obraz wart jest tysiąca słów, zapraszam do galerii z tej jakże potrzebnej brytyjskim katolikom i Kościołowi świętemu imprezy...








Jak donosi Radio Watykańskie, stary piernik Williams niedawną papieską propozycję umożliwiającą zbiorowy powrót do Kościoła katolickiego nawróconych anglikanów uważa za teologiczne dziwactwo. W takim razie jak nazwać powyższe zabawy leśnych dziadków? Ekologiczny debilizm? Ekumaniackie oszołomstwo? Demencja starych pierdzieli? Żadne z tych określeń chyba nie jest wystarczająco dosadne...