niedziela, 29 grudnia 2013

O religijności Argentyńczyków czyli strach się bać

źródło


Czy fakt, że teraz głową Kościoła katolickiego jest Argentyńczyk coś zmieni w wierze, religijności tego narodu? 
Mirosław Piątkowski: - Jestem pewien, że zobaczymy u wielu jeszcze głębsze przylgnięcie do Kościoła.
(...)

Co takiego jest w religijności mieszkańców Argentyny, czego nie ma w naszej? 

Pierwsze, co rzuca się w oczy przybyszowi z Europy, to radość, z jaką przychodzą i przeżywają liturgię. W kościele wiele śpiewają, starają się, żeby zawsze ktoś grał na jakimś instrumencie, najczęściej jest to gitara. Kiedyś podczas młodzieżowej mszy naliczyłem 11 gitarzystów! To ich radosne przeżywanie Eucharystii udziela się wszystkim dookoła. Poza tym w miastach podczas liturgii stosują o wiele więcej symboli. Choćby przedmioty związane z tematami kazań albo jakimiś wydarzeniami. Widać je już na początku liturgii, a we wstępie celebrans zwraca na nie uwagę, by potem nawiązać do nich podczas kazań. Czasem też uczestnicy jakimś gestem ubogacają tę symbolikę. Wiele symbolów jest prezentowanych w tzw. liturgii darów ofiarnych. U nas jest to praktyka stosowana w bardzo uroczystych mszach św. tam dużo częściej. Czasem wyraża się to w strojach, a nawet w tańcu. (...) Jeśli Argentyńczycy zbliżą się do Kościoła i poczują go jako wspólnotę i dom, a Jezusa jako swojego Pana, wtedy chcą się angażować w życie Kościoła. Bo dla nich nie ma życia bez życia wspólnotowego. A to znaczy, że w tej kościelnej wspólnocie chcą działać, posługiwać czy pełnić jakąś funkcję. Może to być proste bicie dzwonami albo np. funkcja zakrystiana, animatora jakiejś grupy, przynależność do Caritasu czy ruchu, który funkcjonuje przy parafii. W tzw. wspólnocie podstawowej Kościoła spotkałem nawet kobietę, która - będąc matką siedmiorga dzieci - posługiwała jako szafarka Eucharystii.  Argentyńczycy, tworzący przykościelną wspólnotę podstawową, a także żyjący poza Kościołem, pomagają sobie o wiele bardziej niż my. Tak więc starsze kobiety, które nie mogły już chodzić, mogły w domu zająć się dziećmi szafarki. A ona, spokojna o maluchy, chodziła od domu do domu starszych i chorych parafian jako szafarz Eucharystii. Parafia liczyła kilkanaście tysięcy ludzi i miała zaledwie jednego księdza, więc jej pomoc naprawdę była potrzebna. Poza tym nie ograniczała się tylko do posługi religijnej - robiła listę zakupów, rozmawiała z nimi, po prostu była przy nich i pomagała w codziennych sprawach.
(...)


jak wygląda ceremonia codziennych liturgii? 
W miastach podobnie jak w Europie. Są msze św. w tygodniu, nawet bywają organiści. Jeśli są w parafii różne ruchy i wspólnoty to organizują własną mszę dla swojej integracji. Wtedy jej członkowie odpowiadają za jej przebieg w tym sensie, że przygotowują oprawę np. muzyczną, lektury, modlitwy, dary ofiarne. Natomiast niezwykle oryginalne są msze odpustowe, szczególnie ważne dla mieszkańców rejonów wiejskich - w naszych górach stanowią one wielkie święta. Nierzadko zbiera się wtedy grupa ludzi, którzy przebierają się w stroje ludowe zrobione ze strusich piór. Ptak ten - według wierzeń Indian - ma znaczenie kultyczne, ma moc widzenia złego ducha i tylko on może go odgonić. W tańcu strusia przed figurką świętego bądź w procesji z figurką lub z monstrancją z Jezusem, odganiają złego, żeby nie zabrał im błogosławieństwa, które niesie im Pan Bóg, święci i ich wiara.

Figurki, a nie obrazy? 
Bo bardziej do nich przemawia figura niż obraz. Kiedy mieszkańcy odległych wsi przychodzą na odpustową mszę, czasem dla nich jedyną w roku, przynoszą swoje figurki. Są one bardzo różne - ktoś niesie np. św. Marka, inny św. Jakuba, a kto inny Matkę Bożą Śnieżną i stawiają je blisko ołtarzyka lub stołu, gdzie sprawuje się msze św. Ludzie ci wierzą, że figurki nabierają łaski, która potem będzie dla nich promieniować. (...)


Czy fakt, że teraz głową Kościoła katolickiego jest Argentyńczyk coś zmieni w wierze, religijności tego narodu? 
Jestem pewien, że zobaczymy u wielu jeszcze głębsze przylgnięcie do Kościoła. Tak jak Maradona czy teraz Messi (obydwaj Argentyńczycy najlepsi piłkarze na świecie swojego czasu) sprawiają, że prawie wszyscy Argentyńczycy jeśli nie grają, to interesują się futbolem, tak teraz wielu z nich głębiej wejdzie w życie Kościoła. Bardzo wielu Argentyńczyków przyznaje, że są katolikami, ale do kościoła chodzą kilka razy w roku. Wierzę, że teraz to się zmieni. Na pewno wzrośnie liczba powołań i zaangażowanie w ruchy kościelne i wspólnoty, objawi się również misyjny aspekt tego Kościoła, który ma w tym względzie wiele ciekawych propozycji również dla ludzi młodych. Papież Argentyńczyk stanowi też dowartościowanie całego narodu argentyńskiego, spowoduje nobilitację tego społeczeństwa, a także Kościoła walczącego z polityką liberalnego, obecnie wręcz lewackiego rządu. Bo Kościół jest i zawsze tam był po stronie ubogich. (...)
Zapewne przedstawiciele Kościoła zarówno w Ameryce Łacińskiej jak i poza nią odważniej sięgną po doświadczenia i naukę Kościoła Latynoamerykańskiego, zreflektowaną przez dobrze współpracującą Konferencję Episkopatów Kościołów Ameryki Łacińskiej i Karaibów (CELAM). Wypracowane dokumenty, model przeżywania religijności i świadectwo wiary będą mogły służyć pomocą dla nas, gdzie wiele dziedzin wymaga Nowej Ewangelizacji i szukamy nowy dróg oraz nowego zapału.