środa, 30 stycznia 2008

tylko niecałe 5 (pięć) procent polskich gimnazjalistów jest posłusznych nauce Kościoła.

Takie ponure dane znajdziemy w artykule w najnowszym numerze TP.

Więcej kwiatków:
Badania Gallupa na mieszkańcach 10 największych miast w Polsce:
- Tylko 8,8% badanych ufa generalnie "liderom życia religijnego". W sumie jak mają ufać, jeśli ich wogóle nie znają, a ze swoim proboszczem spotykają się na rozmowie raz w roku lub rzadziej?
- Aż 58,5% nie wie, komu zaufać lub zdecydowanie nie ufa nikomu. No, może poza firmami ubezpieczeniowymi, gdyż Pan Bóg odpadł w ćwierćfinale.

Badania ISKK: wyniki 2002 / 2006
Ufam mojemu biskupowi: 45% / 41,3%
Ufam episkopatowi Polski: 42% / 36,2%
Ufam mojemu proboszczowi: 56% / brak danych
Całkowicie ufam duchownemu spoza mojej parafii: 5,3% / brak danych

Prof. Józef Baniak, socjolog religii z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, mówi wręcz o katastrofie. – Takich wskaźników nigdy nie widziałem, a od lat zajmuję się tą tematyką. Jeszcze w latach 2000-01 moje badania pokazywały niezmiennie wysoki prestiż kleru.
(...)
Respondenci zdecydowanie negatywnie odpowiadają na pytanie, czy przywódcy religijni powinni mieć w Polsce więcej władzy. Uznało tak zaledwie 4,6 proc. z nich. Niżej uplasowali się tylko pisarze i naukowcy oraz... gwiazdy sportu, filmu i muzycy. Im wiek badanego niższy, tym mniej odpowiedzi na tak. W grupie 15-19 lat – ani jednej.
(...)
Ludzie powiadają, że Kościół robi dziś nie to, co do niego należy.
(...)
Jak wynika z wielu badań, wierni chcieliby, żeby Kościół skupiał się na modlitwie, działalności charytatywnej i wychowawczej. Równocześnie chcą, by życie publiczne było oparte na wartościach.


Dziwni ci wierni, prawda? Jacyś tacy niedosoborowieni.

Prof. Baniak: – Niedawno pytałem studentów, co jest głównym zadaniem Kościoła. 96 proc. odpowiedziało, że modlitwa. Tymczasem widzą oni, że księża zajmują się czym innym. Z badań wynika, że ludzie tego nie tolerują.

Bo ludzie myślą normalnie. Jeszcze.

Już badania z 2002 r. pokazywały pożądany model: księdza-powiernika, jak pisał wówczas prof. Wojciech Świątkiewicz. Wierni chcieliby kapłana, do którego przychodzi się porozmawiać o ważnych sprawach. Tymczasem stan kapłański, przez zaangażowanie na wielu różnych polach, staje się dla wiernych kategorią niejasną, rozmytą. Nie wiadomo, kim ksiądz właściwie jest.

powiedzmy to wprost: Staje się ZAWODEM, jak murarz, cieśla, socjolog czy psychiatra. A po fajrancie sutanna na hak i z młodzieżą do knajpy na klachy! Niedawno słyszałem jadąc pociągiem, jak dwóch księży (w cywilnych ubraniach, ale z rozmowy wynikało jasno, że są kapłanami i posługują w jednej parafii) siedzących w przedziale gorąco debatowało, gdzie to w tym roku pojadą NA URLOP. Generalnie padały lokalizacje z okolic basenu Morza Śródziemnego.

Badania CBOS z 2007 r. pokazały, że owszem, wierzących jest w Polsce 94 procent. Jednak aż 39 proc. badanych deklarowało, że wierzy „na swój sposób”. – Gdy ludzie sami sobie konstruują wiarę, księża są mniej potrzebni – konkluduje o. Potocki. – Analogicznie jest w kwestii moralności. Z badań wynika, że w wyborach moralnych ludzie kierują się głównie sumieniem, co dla wielu z nich oznacza: „tak, jak mi się wydaje” – sądzi socjolog. – Na zasadzie: „co mi się ksiądz będzie do łóżka wciskał”.

Czyli mamy w Polsce prawie 40% apostatów. Piknie.

Prof. Baniak pracuje właśnie nad monografią o świadomości etycznej gimnazjalistów i wprost mówi o kryzysie moralności. – Ponad 95 proc. tej młodzieży odrzuca nauczanie Kościoła dotyczące seksualności – zdradza „Tygodnikowi” wyniki sondażu. – I nie mówi nawet o „wtrącaniu się Kościoła w te sprawy”, ale o „wtykaniu nosa”. Przy tym nie deklaruje niechęci do wiary: chce wierzyć, ale mówi, że Kościół im nie pomaga. A Kościół nie podejmuje dialogu i nie rozumie duchowych potrzeb młodych.

Tak myśli młodzież, które JEST katechizowana. A co myślą starsi, którzy zamiast katechezy podczas kazania mają co drugi tydzień lub częściej do wysłuchania nudne jak flaki z olejem referaty emitowane w przerażających ilościach przez Konferencję Episkopatu Polski?

– Biskupi mają świadomość tych procesów – polemizuje o. Potocki – tylko nie ma jasności, co z tym robić. Potrzeba radykalnych zmian, lecz brak pomysłu, w którą stronę.

Proponujemy jeszcze więcej tańczących biskupów w programach dla dzieci, jeszcze więcej Przystanków Jezus, jeszcze więcej nabożeństw ekumaniackich - pokazujących wiernym, że Kościół katolicki to tylko jedna z wielu równorzędnych dróg do zbawienia, zapraszajmy na wykłady do katolickich seminariów heretyków i schizmatyków, aby deprawowali i deformowali tych, którym się jeszcze chce odpowiadać Panu Bogu na powołanie do kapłaństwa, kręćmy jeszcze więcej lodów na styku pieniędzy kościelnych i państwowych, bierzmy jeszcze więcej dotacji z funduszy unijnych... A jednocześnie nadal walczmy z tymi, którym jeszcze się chce klękać i adorować Pana w Najświętszym Sakramencie, demontujmy przepiękne ołtarze, ambony i balaski z miejsc, z w których się jeszcze uchowały mimo wojen i bombardowań i zastępujmy je pokracznymi meblami rodem z IKEA! I promujmy Komunię na rękę, "bo tak jest na Zachodzie". Odzierajmy liturgię z godności, dalej mantrujmy za zbędnością przepisów liturgicznych i kreatywnością prezbiterów! Promujmy zatracanie sacrum. I jeszcze więcej Mszy świętych z szarpidrutami! No i śladem naszych braci Francuzów niech kapłani i biskupi noszą cywilne łachy! Przecież nie można się odróżniać od otoczenia...

„Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego: aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki” – (Benedykt XVI, adres do polskich kapłanów, 25 maja 2006 r., Warszawa)

Niewyraźnie napisane? Można sobie przekleić do edytora tekstu i powiększyć czcionkę!