Artykuł, z którego wypisy przedstawiamy poniżej, ukazał się 11 stycznia 2008 r. w Dzienniku Bałtyckim
Pierwotny ryk
Nie ma sensu pokazywać w polskiej rzeczywistości, że są takie zespoły jak Behemoth. Śpiewamy kontrowersyjne treści, a u nas utarł się schemat – urodzenie, prokreacja, starość, śmierć. Nie ma czasu, by zrobić skok w bok. My go robimy… Nasza muzyka jest czarna jak dupa szatana. Snop światła pada na trzech mężczyzn. Ubrani w czarne płaszcze do kostek, omotani srebrnymi łańcuchami, na twarzach żelazne maski, na szyjach srebrne pentagramy, wokół oczu demoniczny makijaż. Nergal nie czuje stresu. Ma w sobie naturalną potrzebę bycia na scenie. Twarze ludzi u jego stóp, ich podniecenie, ekscytacja to jego paliwo. Wie, że osiągnie efekt, gdy będzie mógł nakarmić się ich energią, a oni jego. Widzi las rąk w górze. Z wyciągniętymi dwoma palcami wyglądają jak rogi diabła. Nergal odpowiada tym samym znakiem i wydaje z siebie pierwszy growl (z ang. warczenie). Tłum szaleje. Nergal wie, że po koncercie będzie tak wypluty, jak po godzinnym biegu przez płotki, ale wie też, że dzięki temu założony przez niego zespół Behemoth jest jednym z najlepszych polskich towarów eksportowych i obok... wódki Wyborowej najbardziej rozpoznawalną marką naszego kraju w USA.
Adam „Nergal” Darski w rodzinnym domu w Gdańsku bywa rzadko. Gros czasu pochłaniają mu wielomiesięczne trasy koncertowe. USA, Kanada, Brazylia, Izrael, Meksyk, Australia, Rosja. Ciężko pracował, teraz zbiera plony. Niszowy zespół, grający ostrą deathmetalową muzykę, lepiej znany jest w świecie niż w rodzinnym Trójmieście, a nawet w kraju.
Dziesięciopiętrowy blok na gdańskiej Żabiance, tu na drugim piętrze mieszkają rodzice Adama. On sam wyprowadził się kilka lat temu, ale zawsze tu wpada, gdy tylko nie wojażuje po świecie. Najczęściej na zupę pomidorową. Zenon Darski wyciąga z szafki zniszczoną księgę. Na grzbiecie napis „Encyklopedia metalu”. Autor: Adam Darski. W środku starannie powklejane wycięte z gazet fotografie zespołów, podpisane dziecięcą rączką: Kat, TSA, Kiss, Metalica, Poison, ale też i Perfect.– Adam miał 10 lat, jak zaczął prowadzić ten dziennik – pokazuje pan Zenon. – Od dziecka interesował się muzyką, więc na pierwszą komunię dostał od nas pierwszą gitarę. Tak, tak… na pierwszą komunię, proszę tak nie patrzeć – śmieje się. – Przystąpił do niej, jesteśmy wierzący, księdza po kolędzie co roku przyjmujemy. Pan Zenon zdejmuje z półki zdjęcie. Z komunijnej fotografii patrzy na mnie mały Adaś z wielką gromnicą w ręku. Gdy pytam, czy przez dzisiejszy image i twórczość Adama nie mają przykrości ze strony księży, słyszę, że żadnych. Ksiądz, który przychodzi po kolędzie, zna Adama od lat i zawsze o niego życzliwie pyta. Księdzem jest także sąsiad i kolega Adama. Rozmawiają, spotykają się... A te symbole, to przecież nic strasznego. Irena Darska, mama Nergala, pokazuje mi czerwonego, pluszowego diabełka z czarnymi różkami – prezent od syna z pobytu w Amsterdamie. Adam miał 13 lat, gdy rodzice zapisali go do ogniska muzycznego. Nie zagrzał tam długo miejsca, nie chciał ćwiczyć gam i pisać nutek na pięciolinii, już wtedy wiedział, że interesuje go tylko metal. (...) Adam „Baal” Muraszko, obecnie 32-letni właściciel firmy, wysoki, prawie na dwa metry, dobrze zbudowany, widać lata spędzone na siłowni. Długie ciemne włosy nosi spięte. Ubrany w dźinsy i wojskową kurtkę, która dokładnie zakrywa tatuaże, z tłumu wyróżnia się tylko swoją posturą. (...) Chłopcy adaptują cały arsenał środków, które towarzyszą muzyce blackmetalowej. Trupie makijaże, czarne stroje, skóry, pełna gama upiornych min. Próbują też, wzorem swoich zachodnich idoli, pluć ogniem.– Używaliśmy benzyny, nafty, denaturatu. Nie mieliśmy zielonego pojęcia, że istnieją bezpieczne specyfiki – opowiada Baal. – Kiedyś o mało nie skończyło się tragedią. Nergal tak niefortunnie plunął ogniem, że zajęły mu się włosy. Osmaliło mu też nieźle twarz. (...) Baal założył własny zespół – Hell-Born. (...)
Ale i Nergal nie ograniczał swoich zainteresowań do grania. Rozpoczął studia na Wydziale Historii Uniwersytetu Gdańskiego.– Pamiętam go jako pracowitego i solidnego studenta – opowiada prof. Józef Włodarski, dziś dziekan Wydziału Filologiczno-Historycznego. – Z tą muzyką dopiero wtedy się rozkręcał, ale w żaden sposób nie wpływała ona na tryb jego studiów. Zresztą zrobił niezłą magisterkę. (...) Irena Darska sądzi, że Adam wybrał historię, bo pasjonował się czasami pogańskimi.– Zaczytywał się w książkach o czasach przedchrześcijańskich – opowiada. – Cała jego muzyka na tym bazuje. W 1997 r., tym samym, w którym rozpoczął studia, napisał utwór „Chwała mordercom Wojciecha”, dedykowany tym, którzy chcieli bronić swojej wiary przed chrześcijaństwem. Mówiono wtedy, że ten utwór to oczywista prowokacja, a Nergal określił się w ten sposób jako bard polskich neopogan.– Ten tekst był reakcją na obchody 1000-lecia Gdańska, którego głównym patronem był właśnie św. Wojciech – mówi o utworze sprzed dziesięciu lat Nergal. – Kiedy zacząłem gruntowniej badać temat w ramach moich studiów historycznych, zauważyłem poważny dysonans między faktami a kolorowym mitem, który unosi się wokół tej postaci. Ten tekst to manifest niechęci wobec tego właśnie mitu, próbą rozprawienia się z nim. To tekst, który celuje w hipokryzję Kościoła i jego doktryn. Już w 1991 roku, kiedy założyłem Behemoth, wiedziałem, że chcę uprawiać muzykę ekstremalną. Ma ona bardzo silny, pierwotny charakter, który jest bliski mojej naturze. Spójrz na historię gatunku ludzkiego… pierwszą rzeczą, jaką wydał z siebie człowiek pierwotny nie była „Nessum Dorma” tylko zwykły ryk. (...) W lipcu Behemoth, jako pierwszy w historii polski zespół, grał koncerty w ramach prestiżowego amerykańskiego festiwalu Ozzfest, organizowanego przez legendarnego wokalistę Black Sabbath – Ozzy'ego Osbourne'a. Najnowszy album grupy „The Apostasy”, gdzie gościnnie wystąpił Leszek Możdżer, zadebiutował na 9. miejscu listy sprzedaży płyt w Polsce i był najwyżej notowanym debiutem tygodnia. Kolejne dni lipca to okładka w angielskim magazynie „Terrorizer” i debiut Behemotha na liście prestiżowego Billboard Top 200.– To wielki sukces i wielki dzień, nie tylko dla Behemoth, ale dla całego ekstremalnego metalu – cieszy się Nergal. – Kiedy przybyliśmy pierwszy raz do Stanów pięć lat temu, w najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się, że kiedykolwiek trafimy na Billboard. Poświęciliśmy Behemoth naprawdę wszystko i wspaniale jest teraz widzieć takie rezultaty. A to dopiero początek...– Jesteśmy z syna dumni – twierdzą Irena i Zenon Darscy. – Nie przepadamy za jego muzyką, choć ostatnio zauważyliśmy zmiany na lepsze. Utwory są bardziej melodyjne, aż tańczyć się chce. Kiedyś taka głośna muzyka to był dla nas szok, teraz wiemy, że musi być głośna.
Kariera Behemoth na świecie rozwija się w tempie lawinowym. (...) Ojciec Paweł Probuta z Dominikańskiego Ośrodka Informacji o nowych ruchach religijnych i sektach w Gdańsku: Nie mamy prawa ingerować w życie religijne żadnego człowieka – mówi. – Problem z muzyką metalową jest taki, że jest ona także sztuką. Nawet jeżeli nam się nie podoba, nie możemy tego negować. Łatwo jest widzieć wszędzie diabła. Trudniej jest skupić się na prawdziwej pomocy ofiarom sekt i profilaktyce. Czarne listy taką profilaktyką nie są. W każdym razie, nie mam żadnych podstaw, aby uznać lidera Behemoth za satanistę. Adamowi na urodziny przyjaciele przynoszą tort polany czarną czekoladą. Ma kształt odwróconego krzyża, trzy szóstki na trzech ramionach.– Jesteśmy grupą indywidualistów, którzy mają swój światopogląd. Śpiewamy o nim i lubimy eksponować pewną symbolikę i prezentujemy ją ludziom, którzy mają podobny stosunek – mówi. – Jestem człowiekiem areligijnym i nie powinno być to problemem. Skończyłem historię i wiem, że największe zło, jakie przydarzyło się człowiekowi na przestrzeni ostatnich dwóch tysięcy lat, zostało spowodowane przez ludzi umotywowanych religijnie. Najczęściej dokonywali oni tego zła w imię krzyża. – Jesteś satanistą? – A co to znaczy? – Czarne msze, nakłanianie do zabijania, składanie zwierząt w ofierze? – Nie interesuje mnie polski obraz satanizmu. Jeśli wszyscy są tu święci, to niech będą też źli i nikczemni. Jak my! Każdy ma prawo do własnej opinii. Nie założyłem tego zespołu, by klepano mnie po plecach. Treści, które poruszamy to w tym kraju tematy tabu. To dla mnie oczywiste, że to, co robimy determinuje skrajne opinie. Nie dziwią mnie takie reakcje. Dobrze, że w ogóle są.
Beata Jajkowska
Piotr Weltrowski
Komentarz chyba jest zbyteczny
-----------
Aktualizacja, 23.01.2008 r. godz. 15:08
Jednak będzie komentarz: Jak podaje onet.pl: Poza rozmową o małżeństwie, w ramach gdańskich obchodów ogólnopolskiego Dnia Judaizmu, w czwartek wieczorem odbędzie się koncert. W Polskiej Filharmonii Bałtyckiej zagra duet: znany polski pianista Leszek Możdżer i pochodzący z Izraela perkusista Zohar Fresco.
i komentarz do powyższego umieszczony na portalu konserwatyzm.pl:
Nie bardzo wiemy, kogo reprezentował wybitny pianista Leszek Możdzer. Wydaje się, że nawet do posoborowych katolików pasuje on średnio, skoro ostatnią pozycją w dyskografii artysty jest gościnny udział w kompozycji satanistycznego zespołu Behemoth, autora takich "przebojów" jak np. "Chwała mordercom św. Wojciecha". Będąca wynikiem tej współpracy kompozycja "Inner Sanctum" znajduje się na płycie "The Apostasy". Ciekawi wiedzy Czytelnicy mogą wyrobić sobie zdanie na temat tekstów Behemotha klikając tutaj Przypominamy jednak, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła...
Już nawet nie wiem czy śmiać się, czy płakać... Oczywiście o. Paweł Probuta OP "nie ma żadnych podstaw, aby uznać lidera Behemoth za satanistę". Ciekaw jestem, co jeszcze ów lider musiałby zrobić, aby o. Probuta łaskawie zauważył jego satanizm?