![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzO6ZLCCOJjK1nbpWrDX9ElQnFTz8FUSUY9jOt6iKG7oUsNDOF08wT-mNypfFPw1PFSwigAByzW-k5mytWGxgWSG4sk5moRjgp1CgsQEvSsnS8YwJ8y2YGxJ0ZHWV9k0qMQMGc/s320/hryniewicz.jpg)
Dla mnie gehenna (termin "piekło" jest tworem późniejszym) jest przejściem człowieka przez oczyszczenie, które wiąże się z ogromnym cierpieniem. Gehenna ma więc sens pedagogiczny i rehabilitacyjny. W tej kwestii reprezentuję inną linię tradycji chrześcijańskiej, niż ta, którą głosi Kościół. Mówiąc o wiecznej męce, przyznajemy, że obok Królestwa Bożego miałaby trwać paralelna rzeczywistość. A przecież taki dualizm byłby fiaskiem Bożego planu. Nie może być podziału na arystokratów cnoty, żyjących z Bogiem, i na wieki potępionych grzeszników. Kara ma sens wtedy, gdy daje nadzieję na wybawienie. W wyznawanej przeze mnie koncepcji czyściec jest niepotrzebny, bo to gehenna jest momentem, w którym Bóg okazuje nam miłosierdzie i daje szansę poprawy. Podkreślam jednak, by nie traktować tego jak taniej amnestii polegającej na tym, że każdemu w jednej chwili wszystko się wybacza. Każdy musi sam doświadczyć swojego cierpienia.
Ciekawe, kiedy wreszcie Stolica Apostolska odbierze o. Hryniewiczowi prawo nauczania (to jest: zwodzenia studentów KUL na manowce) w imieniu Kościoła katolickiego?