piątek, 31 stycznia 2014

Summorum Pontificum uchylone. Warto wiedzieć.

KAI podaje:

dowcip pierwszy:

Podczas konferencji prasowej w Watykanie kardynał i sekretarz Kongregacji byli pytani także o wyznaczenie w sierpniu br. komisarza, mającego nadzorować męskie zgromadzenie Franciszkanów Niepokalanej. Papież zobowiązał ich też do odprawiania liturgii w rycie zwyczajnym (czyli posoborowej), zaś na sprawowanie liturgii w rycie nadzwyczajnym (czyli tzw. trydenckim) każda wspólnota musi uzyskać pozwolenie odpowiednich władz kościelnych.

dowcip drugi:

Abp Rodríguez Carballo wyjaśnił, że nominacja komisarza była wynikiem wizytacji apostolskiej w zgromadzeniu, podczas której 74 proc. jego członków „poprosiło na piśmie o pilną interwencję Stolicy Apostolskiej dla rozwiązania wewnętrznych problemów” tego instytutu życia konsekrowanego. Wyznaczenie komisarza nie jest więc karą nałożoną przez Stolicę Apostolską, lecz przejawem „macierzyństwa Kościoła” - wskazał sekretarz Kongregacji. Dodał, że sprawa rozpowszechnionego w zgromadzeniu odprawiania Mszy trydenckiej nie była głównym motywem podjęcia tej decyzji.

kabaret, po prostu kabaret...

Katedra św. Jakuba w Innsbruku






tygodnik katolicki protestuje przeciwko ustawom kryminalizującym akty homoseksualne

donosi agencja Fides:

Tygodnik "Krzyż Południa" związany z Południowoafrykańską Konferencją Episkopatu krytykuje parlamenty Nigerii i Ugandy za ustawodawstwo, którego celem są "prześladowania obywateli ze względu na ich orientację seksualną"


dr n. med. Wanda Półtawska o miłości, cierpieniu i świętości

całość tutaj

(...) W encyklice Humanae vitae Pawła VI, za którą Ojciec Pio podziękował papieżowi, jest powiedziane, że małżeństwo „nie jest wynikiem jakiegoś przypadku lub owocem ewolucji ślepych sił przyrody: Bóg Stwórca Ustanowił je mądrze i opatrznościowo w tym celu, aby urzeczywistniać w ludziach swój plan miłości”. Małżonkowie mają odczytać Boży plan: co Pan Bóg im daje i czego od nich chce. W świętym sakramencie małżeństwa kapłan pyta: Czy przyjmiecie potomstwo, które Bóg wam da? A małżonkowie często myślą, że to oni planują i dają życie dziecku. Nic nie rozumieją.
(...)
Ciało ma służyć nie tylko zjednoczeniu z Bogiem, ale również „działaniu z Bogiem”. Stwórca zrezygnował z osobistego stwarzania ludzi i swoją moc stwórczą niejako oddał w ręce człowieka – ojca i matki – i bez jego współudziały nie stwarza nowych osób. Rodzice stają się – jak pisze Paweł VI – współpracownikami Boga w dziele stworzenia. Każde dziecko otrzymuje życie od Boga, bo komórki ojca i matki jednoczy Duch Święty. Stąd też Karol Wojtyła nie wahał się mówić o świętości ciała kobiety, ponieważ w niej powstaje cud nowego życia za każdym razem, kiedy staje się matką. Dlatego ludzie  przyczyniający się do powstania nowego człowieka – rodzice – są godni czci. Stąd jest czwarte przykazanie. A ludzie często nie rozumieją, jakim darem jest rodzicielstwo i niestety bywa, że staje się ono źródłem zbrodni. Istnieje więc problem zrozumienia roli rodziców i ich posłuszeństwa: oni mają być posłuszni Bogu, a ich dzieci im. Należy świat uczyć cnoty posłuszeństwa, do czego potrzeba przede wszystkim dyscypliny i stawiania sobie wymagań.
(...)
Zarówno Ojciec Pio, jak i Jan Paweł II szukali pomocy dla świata – zanurzonego w słabości i grzechu – u Matki Boskiej, bo ona umiała „zmiażdżyć głowę węża” – ona jedna niezwyciężona przez szatana, bez grzechu pierworodnego, bezgrzeszna. Obaj wyznawali ten kult i to w podobnej wersji. Jan Paweł II, szczególnie po zamachu, wzywał wstawiennictwa Matki Boskiej Fatimskiej. To samo ujawniał Ojciec Pio, który w swojej celi miał jej wizerunek. Objawienie fatimskie wyrażało to, co robili ci dwaj ludzie. Matka Boska mówiła bowiem, że aby zbawić świat, trzeba niejako wyrównać rachunki. Miałam okazję rozmawiać z siostrą Łucją. Zapytałam ją: „Kiedy Matka Boża zbawi Rosję?”. A siostra Łucja powiedziała: „Nie teraz. To zależy od nas, bo Matka Boska nie może działać przeciwko sprawiedliwości. Musi być równowaga pomiędzy ilością grzechów i zbrodni, a ilością modlitwy i ofiary. Od nas wszystko zależy, można to przyspieszyć albo zahamować”. Dlatego Matka Boża Fatimska mówiła do dzieci: „Módlcie się za tych, którzy się nie modlą. Ofiarujcie się za tych, którzy tego nie robią, w ten sposób można zwiększyć sumę dobra w świecie. Siostrom zakonnym, zwłaszcza klauzurowym, Jan Paweł II powtarzał, że mają za zadanie otoczyć zagrożony glob ziemski ochronnym płaszczem modlitwy. I sam zaprosił zakonnice (kolejno na pięć lat) na zaplecze Watykanu, aby modliły się za wszystkie sprawy świata, za które on cierpiał.
(...)
Pragnienie posiadania dziecka przez pary małżeńskie, które nie mogą go mieć, przedstawia się bardzo pięknie. Jednak dążenie do jego realizacji za wszelką cenę prowadzi do grzechu, jakiego nie znały poprzednie pokolenia – do gwałtu stworzenia na Stwórcy. Ludzie dokonują go, zabijając dziecko już poczęte przez Boga albo wymuszając sztucznie życie dziecka, techniką weterynaryjną, tak jak się to robi u zwierząt. Kobiety poddają się tej haniebnej roli, mając zwolenników. Nie rozumieją wielkiej godności osoby ludzkiej. A przecież człowiek ma przychodzić na świat, tak jak Bóg powiedział: będą dwoje jednym ciałem. Życie ma rodzić się z miłości, w serdecznym uścisku matki i ojca. (...)

Diecezja Rouen wyprzedaje zabytkowe ornaty, stuły, kielichy, cyboria, monstrancje, relikwiarze (z zawartością!) itp.

To, co pokolenia wiernych fundowały i darowały przez setki lat, posoborowa barbaria, której komornik wisi nad głową wynosi z Domu i wyprzedaje, jak jakiś menel na głodzie alkoholowym. Aukcja odbyła się wczoraj. Katalog można ściągnąć w postaci pliku PDF. Sprzedaż w domu aukcyjnym zorganizowal sam ordynariusz. Na protesty wiernych odpisał, że zasiegnął opinii rady diecezjalnej, więc wszystko jest OK. Pozostaje kwestia sprzedaży relikwii (KPK kan. 1190), w katalogu stoi jak byk, że przedmiotem sprzedaży są relikwiarze z zawartością. Pod numerem 16 znaleźć można nawet "Reliquaire de la fin du XVIIIème siècle (...) particules de la Vraie Croix de N.S. J. C. " (relikwiarz z końca 18 wieku zawierający fragmenty Prawdziwego Krzyża N[aszego] Z[bawiciela] J[ezusa] C[hrystusa])

Kyrie eleison!


czwartek, 30 stycznia 2014

Kolejny klaun, który nie rozpoznał powołania swego

ks. Albert Meléndez



proponujemy jeszcze taki czerwony nosek założyć Ukrzyżowanemu albo Matce Bożej. Będzie ubaw po pachy.

papież ma swojego rabina?

Po wyborze papieża Franciszka zapełniają się nawet synagogi - powiedział jego [sic!!!] rabin Abraham Skorka z Buenos Aires. W rozmowie z włoskim magazynem "Credere" opowiedział on o swej przyjaźni z Jorge Mario Bergoglio.

Miś Teofil peregrynuje po domach

Niedźwiedź głodny = zły!
Miś Teofil spragniony słów Pisma Świętego czyli o tym jak nasza roratnia maskotka wędruje po domach dzieci

28 listopada rozpoczęliśmy Adwent, a wraz z nim kolejne w naszym życiu Roraty, czyli poranne spotkania z Jezusem na Mszy Świętej. Obok tradycyjnych symboli towarzyszących roratom (lampiony, roratka, wieniec adwentowy, ciemny kościół) w naszej parafii gościmy Teofila. Pojawił się u nas z powodu ogólnego tematu tegorocznych rorat, które koncentrują się na poznawaniu, czytaniu i zapamiętywaniu Pisma Świętego. Miś Teofil przybył do naszej parafii, ponieważ od dawna odczuwał w sobie „głód” Pisma Świętego, a nie miał go kto „nakarmić”. Posłyszał, że u nas w parafii jest spora grupa dzieci, które są chętne do tego, by zabierać go do swoich domów i czytać mu dziennie Biblię.
„Będziesz czytał Biblię codziennie” - tak brzmi zawołanie dzieci uczestniczących w porannych Eucharystiach.
Nasz półtorametrowy pluszowy przyjaciel Teofil przeżywa od tygodnia niesamowitą przygodę. Wraz z dziećmi, które go wylosują chodzi po domach, gdzie otrzymuje należytą troskę i ciepło. A co najważniejsze – dzieci zaspokajają jego „głód”, czytając mu minimum 10 minut Pismo Święte.
Drogi nasz Teofilu życzymy Ci udanego Adwentu w domach naszych kochanych dzieci. Ufamy, że przez Twoje słuchanie czytanej przez nie Biblii, nauczą się czytać ją codziennie, również po zakończonych roratach.

źródło

Ewangelia nie polega na głoszeniu alternatywy: niebo albo piekło.

o. Dariusz Kowalczyk SI

(...)
Niekiedy spotkać się można z radykalnym stwierdzeniem: Nie wierzę w piekło! Opinia ta nie musi być wcale heretycka. Co więcej, może nam pomóc w naszych usiłowaniach zrozumienia nauki o piekle. Ewangelia nie polega bowiem na głoszeniu alternatywy: niebo albo piekło.
(...)
Dlatego też możemy powtórzyć za von Balthasarem, że piekło należy już do Chrystusa. Zmartwychwstając ze znajomością piekła, Chrystus może przekazać także nam tę wiedzę. A wraz z nią ofiarowuje nam nadzieję że piekło – rozumiane jako stan kary wieczystej – pozostanie jednak puste!
(...)


"Modlę się, aby papieżem został kardynał Maradiaga"

czyli Szymon Hołownia, celebryta na gościnnych występach na Śląsku

Szkoda, że ks. Misiuda nie przypomniał gościowi, że przebywają w kościele, a nie w studio telewizyjnym


"Na was zawsze można liczyć" czyli Różańcowy Miś

Nasza ulubiona parafia pod wezwaniem św. Narówni Szaflarskiej. 



Czekamy na wybryki Nieszpornej Małpki i ziejącego ogniem Ducha Świętego smoka. Można z Katowic pożyczyć. 

środa, 29 stycznia 2014

biskup z zakonu szpitalników?

konsekracja kościoła pw. bł. Jana Pawła II w Biłgoraju

Czy ktoś wie, jak fachowo nazywa się tandetny łach za 1,40 zł noszony przez JE biskupa Mariana Rojka?

Księże biskupie! W Polsce są już dostępne proszki do prania i jak się alba czy stuła upapra tłuszczem to można to uprać! A jak miejscowi "szpecjaliści" dają do ubrania szpitalny fartuch jednorazowy to można odmówić nałożenia tego badziewia na westymenta liturgiczne. Co ja gadam: można. Należy odmówić!
Jesteście biskupem, to zachowujcie się jak biskup i wyglądajcie jak biskup. A nie jak salowa. 






Żonglerka liturgiczna

Dziadostwo liturgiczne się szerzy. Oto ks. Marek Böhme z diecezji drezneńskiej podczas żonglerski eucharystycznej (kulki dla Jezusa)


po odprawionej Mszy świętej celebrans przekazał uroczyście zestaw kulek swojemu następcy.


Kościół o radiestezji

Suprema S. Congregatio S. Officii, incommodis mature perpensis, quae in religionis veraeque pietatis detrimentum cedunt ex Radiaesthesiae consultationibus a clericis peractis circa personarum circumstantias et eventus divinando s, ac prae oculis habitis quae in can. 138 et 139 § 1 Codicis Iuris Canonici statuuntur ad clericos religiososque ab iis rebus arcendos quae ipsorum officium dignitatemque dedeceant aut eorum auctoritati nocere possint, haec quae sequuntur decernit, quin tamen quaestiones scientificas de Radiaesthesia hoc Decreto attingere velit:
Excellentissimis nempe locorum Ordinariis et Religiosorum Superioribus mandat, ut suis clericis et religiosis districta ratione prohibeant quominus ad illas Radiaesthesiae scrutationes unquam procedant, quae supradictas consultationes respiciant. Eorumdem Ordinariorum vel Superiorum Religiosorum erit, si id necessarium vel opportunum duxerint, huiusmodi vetito poenalium sanctionum minas addere.
Quod si quis ex clericis et religiosis hoc vetitum transgrediens recidivus fiat, vel gravibus incommodis aut scandalo locum dederit, Ordinarii vel Superiores id deferant ad hoc S. Supremum Tribunal.

Datum Romae, ex Aedibus S. Officii, die 26 Martii 1942.
Ioannes Pepe, Supremae S. Congr. S. Officii Notarius

źródło: AAS 1942, s. 148


tłumaczenie własne

Najwyższa Święta Kongregacja Świętego Oficjum po obszernej analizie niebezpieczeństw, które mogą zaszkodzić religii i osłabić prawdziwą pobożność z racji udzielania porad radiestezyjnych przez duchownych na temat osobistych okoliczności oraz wyjawiania przyszłych zdarzeń, a także mając na wzgłedzie wszystko, o czym w kanonach 138 i 139 Kodeksu Prawa Kanonicznego [CIC 1917] w odniesieniu do duchownych i zakonników, których od tych porad winno się powstrzymać, jako że uwłaczają one stanowi i godności urzędu jako też mogą zaszkodzić jego autorytetowi, rozporządza co następuje, bez zagłębiania się tymże dekretem w kwestie naukowe tyczące się radiestezji:
Najczcigodniejszym ordynariuszom miejsca i przełożonym zakonnym nakazuje się, aby swoim duchownym i zakonnikom surowo zabronili zajmowania się kiedykolwiek takowymi radiestezyjnymi eksperymentami,  o których mowa we wspomnianych zaleceniach. Tymże ordynariuszom i przełożonym zakonnym przysługuje prawo, jeśli uznają to za konieczne lub pożyteczne, wzmocnić ów zakaz dodając doń sankcję karną. Gdyby zaś któryś z duchownych lub zakonników, naruszył ten zakaz ponownie lub też spowodował poważne wzburzenie albo wywołał w miejscu zgorszenie, ordynariusze i przełożeni zakonni poinformują o tym Najświętszy Trybunał.

Dano w Rzymie, z Urzędu Świętego Oficjum, dnia 26 Marca 1942
Jan Pepe, Notariusz Najwyższej Świętej Kongregacji Świętego Oficjum

No ładnie. Przespaliśmy kanonizację.


źródło

Magia szaliczka

Zawsze mnie zastanawia, dlaczego kapłani powszechnie uważają, że do odprawienia Mszy świętej absolutnie hiperniezbędny jest magiczny szaliczek, a sutannę, albę, ornat, świeczniki, rubryki, etc. można se olać... Dlaczego nie idą na całość i nie oleją również magicznego szaliczka? Jakaż moc tkwi w szaliczku? Ktoś wie?

zdjęcie z Fejsbuka


z cyklu: arcydzieła sztuki posoborowej

Fryderyk Press, Pieta
Drezno, Kościół Trójcy Przenajświętszej
miśnieńska porcelana

Tak, drodzy Czytelnicy. To skrzyżowanie robota *) z otwieraczem do butelek przedstawia ponoć Najświętszą Marię Pannę trzymającą na swem Łonie Umęczonego Zbawiciela. A kto tego nie widzi ten cham, prostak, pelagianin, tradziuch, schizmatyk i matoł.






jako bonus - nagrobek twórcy tego czegoś - Fryderyka Pressa.



*)
Czytelnicy donoszą, że to nie robot, tylko Hatifnat z Muminków.
Za Wikipedią: Białe, niewielkich rozmiarów, posiadają wypustki przypominające lekko zdeformowane dłonie, poruszają się powijając tułowiem na prawo i lewo.


Episkopat się nam uwstecznia

źródło: NCR online, The Hindu oraz deon.pl

Sean Patrick Lovett, jeden z dyrektorów w Radiu Watykańskim poleciał z Rzymu do Filipin by poprowadzić seminarium dla biskupów na temat mediów społecznościowych.

Oto jego komentarz po sesji: "Nigdy nie widziałem tak szczęśliwych i tak zachwyconych biskupów. Robili sobie zdjęcia i od razu wrzucali je na Facebook.".
"Niektórzy biskupi mówili mi:" Obawiam się, że mogę zostać uzależniony od Facebooka". Potem zapytali: "Gdybym się uzależnił, to czy mogę się modlić siedząc na Facebooku?"
Bp Manongas wyznał, że uczono ich, aby zamiast długich tekstów umieszczali krótkie komunikaty, a najlepiej zamiast pisać - umieszczali zdjęcia i obrazki.


Tak, ci kolesie w rozchełstanych koszulach to katoliccy biskupi z Filipin



Gość Niedzielny oburzony Mszą świętą za szamaństwo w Łodzi

Opisywany przez nas problem został również zauważony przez Gościa Niedzielnego. Panu redaktorowi Teisterowi przypominamy, że szamaństwem aktywnie para się również abp Pylak:
Jestem zaskoczony postawą tych księży, którzy negatywnie oceniają radiestezję i bioenergoterapię, nie znając ich natury, zwłaszcza że powołują się oni często na autorytet Kościoła. Tę błędną i szkodliwą opinię narzucają także kościelnym mass mediom. Radiestezja i bioenergoterapia związane są ze światem przyrody. Nie zabierajmy głosu w sprawach, na których się nie znamy – mówi w obszernym wywiadzie udzielonym Nieznanemu Światu ksiądz arcybiskup Bolesław Pylak
Wbrew przywołanej opinii stwierdzam z całą odpowiedzialnością, że katolicy mogą korzystać z pomocy radiestetów i bioenergoterapeutów. W tym wypadku wykorzystujemy naturalne siły natury, dane przez Stwórcę dla naszego dobra, zgodnie z nakazem „czyńcie sobie ziemię poddaną”. Dlatego bronię znachorów XXI wieku
Szamaństwo uroczyście błogosławił już w Licheniu bp Jan Tyrawa, a Stanisław kard. Dziwisz nie widzi w radiestezji nic, co byłoby przeciwne wierze katolickiej.


katolickie seminarium? biskupi sobie nie życzą

za pch24.pl

Dawne papieskie seminarium w Cuglieri zostanie przekształcone w… centrum dialogu międzyreligijnego, mające wspierać integrację imigrantów. Nikt się opustoszałym seminarium nie przejmował, aż do momentu, w którym zainteresowali się nim tradycjonaliści chcący otworzyć kolejny dom formacji.
Budynkiem seminarium, które zostało zamknięte na fali posoborowej „odnowy”, zainteresowało się kierownictwo Instytutu Chrystusa Króla Najwyższego Kapłana. Dotychczasowe międzynarodowe seminarium w Gricigliano nie jest w stanie przyjąć wszystkich chętnych. Okazuje się, że pomysł ponownego rozpoczęcia formacji w murach dawnego seminarium nie przypadł do gustu biskupom Sardynii.

Zorganizowana obraza Pana Boga w łódzkiej katedrze

za naszemiasto.pl
W niedzielę w łódzkiej katedrze odbyła się msza zamówiona przez członków Stowarzyszenia Bioenergoterapeutów Mazowsze oraz Polskiego Cechu Psychotronicznego. Msza odbyła się w intencji "pojednania z odnową w Duchu Świętym" oraz "za tych, którzy nie rozumieją ich pracy dla osób chorych i potrzebujących wsparcia".
Zdaniem Karola Jóźwiaka, prezesa i starszego cechu, w Polsce trwa nagonka na bioenergoterapeutów, a księża ostrzegają przed korzystaniem z pomocy bioenergoterapeutów.
Msza ma być początkiem kampanii zmieniającej wizerunek bioenergoterapii. Łódzcy uzdrowiciele będą zamawiać msze w kolejnych kościołach, by podkreślić, że między nimi a wiarą katolicką nie ma sprzeczności.
Kościół katolicki oficjalnie nie wypowiada się o bioenergoterapii, ale część księży uważa ją za otwieranie się na działanie szatańskich mocy.
Jeszcze w czwartek na stronie internetowej cechu można było znaleźć przedmioty ze szkolenia mistrzowskiego, które obejmowało m.in. numerologię, czakroterapię, wychodzenie z ciała i egzorcyzmy, zaś podstarszy cechu chwalił się umiejętnością "usuwania klątw i złorzeczeń". W weekend strona zniknęła.
Niedzielnej mszy kuria nie chciała komentować. 
Bo i co tu komentować? Tu się trza leczyć, a nie komentować. A przed szamaństwem trzeba ostrzegać!

Na stronie cechu szamanów znaleźć możemy:

Szkolenie przygotowujące do zawodu bioenergoterapeuty (2013-2014)
(...)
Ilość godzin – zajęć
300 godzin teoretycznych i praktycznych, w tym 100 godzin zajęć praktycznych w Łodzi i w Krynicy Zdrój.
(...)
PRZEDMIOTY
etyka
medycyna
bioenergoterapia – podstawy
podstawy prawne
psychologia
ziołolecznictwo
uzdrawianie  duchowe
chromoterapia
reiki
biotronika
dermooptyka
polarity
afirmacje
radiestezja
czakroterapia
psychoterapia
eksterioryzacja
bhp psychotr.
rachunkowość
kręgarstwo
biomasaż
ochrona środowiska
historia psychotroniki
aura
filozofia huny
feng-shui
muzykoterapia
astrologia
joga
egzorcyzm
numerologia
jasnowidzenie
wizualizacja
litoterapia


wtorek, 28 stycznia 2014

Rolling Stone Magazine

Rolling Stone Magazine – czasopismo założone w 1967 r. w San Francisco przez Janna Wennera i Ralpha J. Gleasona, jako organ ideowy kultury, a przede wszystkim muzyki hippisowskiej. Nazwa pochodzi od tytułu piosenki Boba Dylana "Like a Rolling Stone" – manifestu ideowego hippisów, odnoszącego się do angielskiego przysłowia "A rolling stone gathers no moss" (Toczący się kamień nie porasta mchem).
Po wielkiej popularności w latach 60. i 70., lata 80. przyniosły okres niesławy poprzez narkotykowe eksperymenty niektórych dziennikarzy, instytucjonalizację i coraz większą komercjalizację. Te ostatnie pogłębiła jeszcze bardziej przeprowadzka tytułu do Nowego Jorku, w celu zbliżenia się do potencjalnych reklamodawców. Po roku 2000 utrata źródeł finansowania i malejąca popularność zmusiła wydawców do zmiany orientacji na coraz młodszego odbiorcę i skupienia się na tematyce związanej z seksem.
Ale mimo wszystko po dziś dzień Rolling Stone uważany jest za sztandarowy przykład "pisma kultowego", dyktującego trendy i wyznaczającego nowe kierunki w muzyce, filmie, modzie itd. Największym magnesem przyciągającym czytelników do tego miesięcznika, oprócz artykułów, są przede wszystkim fenomenalne okładki i sesje zdjęciowe. To właśnie zdjęcia gwiazd z okładek Rolling Stone'a wywoływały na świecie konsternację, oburzenie, zdziwienie, ale także i podziw. Wystarczy wspomnieć tu chociażby tak słynne okładki, jak zdjęcie Janet Jackson, której piersi zasłonięte są przez dłonie białego mężczyzny, Madonny "rozkładającej nogi" na antycznym krześle czy wreszcie nagrodzoną w 2005 tytułem "najlepszej okładki wszech czasów" zdjęcia nagiego Johna Lennona obejmującego ubraną w czarną bluzkę i jeansy Yoko Ono.

tyle Wikipedia

A kto to jest na okładce najnowszego numeru organu ideowego wyłysiałych hippisów i kto jest wychwalany w tymże numerze jako "wyzwolony konserwatysta"?




Synteza kapłaństwa posoborowego

Całe życie Jezusa było życiem kapłańskim, w tym sensie, że stał się człowiekiem, był biedny, walczył o sprawiedliwość, krytykował nadużycia władz, utożsamiał się z tymi najbardziej uciśnionymi i bronił ich, nie doskryminował kobiet, zwarł się z tymi, którzy inaczej wyobrażali sobie Boga i religię, i został zmuszony przez własną wierność do bycia prześladowanym i do ukrzyżowania poza murami miasta. To pierwotne kapłaństwo Jezusa jest właśnie tym, które powinno być kontynuowane przez wieki.Oskar kard Maradiaga

św. Jan Maria Vianney by jednakowoż polemizował

z cyklu: hermeneutyka ciągłości


Drugi Sobór Watykański był głównym wydarzeniem w Kościele XX wieku. Przede wszystkim położył on kres wrogości między Kościołem a modernizmem potępionym na Soborze Watykańskim Pierwszym. Wręcz przeciwnie : Ani świat nie jest królestwem zła i grzechu, są to wnioski wyraźnie osiągnięte przez Vaticanum II - ani Kościół nie jest jedynym schronieniem dla dobra i cnoty. Modernizm był przez większość czasu reakcją na niesprawiedliwość i nadużycia, które dyskredytują godność i prawa człowieka. Sobór Watykański II oficjalnie uznał, że zaszły zmiany i zaznaczył potrzebę takich zmian w swoich dokumentach.
Oskar kard. Maradiaga, szef papieskiej komisji 8 kardynałów


Modernizm jest zbiorem wszystkich herezji
(...) Teraz, obejmując niejako jednym rzutem oka cały ten system, czyż zadziwimy kogokolwiek, jeśli ich zasady nazwiemy zbiorem wszelkich herezji. Gdyby ktoś zadał sobie trud zebrania wszystkich błędnych twierdzeń, wymierzonych przeciw wierze, i wyciśnięcie z nich niejako soków i krwi – zapewne nie mogły tego dokładniej uczynić, niż moderniści. Owszem oni dalej jeszcze poszli: nie tylko religii katolickiej grożą ruiną, lecz, jak to już zaznaczyliśmy, grożą ruiną wszelkiej religii. Racjonaliści sypią im oklaski, a najszczersi i najbardziej otwarci wśród nich witają z radością w modernistach silnych sprzymierzeńców.
św. Pius X, encyklika Pascendi

poniedziałek, 27 stycznia 2014

likwidacja największego klasztoru sióstr benedyktynek w USA

istniejącego od 1852 r. Obecnie przebywa w nim 17 sióstr, najmłodsza ma 58 lat.

Nowa Wiosna.

ksiądz jako synonim instruktora k.o.

źródło: Gazeta Lubuska

Środa. Roraty w kościele pw. Świętego Marcina Biskupa zaczynają się o 19.00. Jest ciemno, zimno, nieprzyjemnie. Ale w stronę świątyni wędrują dzieci z kolorowymi lampionami. Gdy już są w środku, ustawiają się parami i szeptem rozmawiają o... wielkim, białym misiu. On też jest uczestnikiem każdego spotkania i jedną z jego atrakcji. Tym większą, że wraz z końcem adwentu któryś maluch zabierze pluszaka do domu.

Inicjatorem pomysłu jest ksiądz Robert Tomalka, proboszcz parafii w Świdnicy. Wyjaśnia, że olbrzymia maskotka, większa od dzieci, to pretekst mający zachęcić je do przychodzenia na roraty. - Współczesny świat oferuje maluchom tak wiele atrakcji, że Kościół schodzi na dalszy plan - wyjaśnia duchowny. Dodaje, że właśnie z tego powodu księża muszą sięgać po rozmaite metody, żeby zainteresować, przyciągnąć wiernych.

Misiek jest właśnie jednym z takich sposobów. Pojawił się w parafii jako prezent od sponsora. Na serduszku, które trzyma w łapkach, widnieje napis "Moje serce bije dla ciebie”. - Te słowa są bardzo ważne, bo odnoszą się do Jezusa - przekonuje proboszcz. - Na zakończenie rorat dzieci, które uczestniczyły we wszystkich spotkaniach, wezmą udział w losowaniu maskotki.

Ksiądz Tomalka pamięta jednak również o pozostałych małych wiernych, którzy chodzą na codzienne msze, ale mogą nie mieć tyle szczęścia w loterii. - Dokupiłem więcej miśków, żeby reszcie nie było przykro. Przecież oni też zasłużyli na nagrodę, mimo że nie zawsze byli obecni na roratach - podkreśla duchowny.

Sześcioletnia Kinga opuściła tylko jedno spotkanie. Jest zachwycona pomysłem z miśkiem i chciałaby mieć go w domu. Podobnie jak jej koleżanki i koledzy. Rodzice, z którymi rozmawialiśmy, też chwalą akcję księdza. - Moja córka wcześniej nie chciała chodzić do kościoła. Ale jak usłyszała o maskotce, to teraz sama pilnuje godziny i przypomina mi, że czas na mszę - opowiada jedna z mam. Akurat w jej ocenie takie kuszenie wiernych jest dyskusyjne, ale przyznaje, że skuteczne.

Ksiądz uważa, że tylko tak można dotrzeć do dzieci. Przecież w tym czasie mogłyby siedzieć w ciepłym domu, oglądać bajkę czy grać na komputerze. Zamiast tego przychodzą do kościoła, codziennie. Namawiają do tego także rodziców.

- Dlatego wierzę, że moje starania mają sens - uważa duchowny. To nie jedyne atrakcje, jakie przygotował. Obecne na roratach dzieci po mszy ustawiają się do grupowego zdjęcia. Na każdym spotkaniu ministranci rozdają im po dwa klocki. Gdy zbiorą komplet, będą mogły ułożyć obrazek z wizerunkami Matki Boskiej.

Ksiądz organizuje również wycieczki. Niedługo zabierze swoich małych parafian na basen do Zielonej Góry. Po drodze odwiedzą kościół, w którym jest wystawa krakowskich szopek. - Nie mogę zabrać ich do Krakowa, więc przynajmniej te słynne ruchome szopki zobaczą - wyjaśnia ksiądz Tomalka.

Bp Tadeusz Bronakowski chce zrobić dobrze melinom i przemytnikom

domagając się zmniejszenia ilości punktów, w których można kupić alkohol.
Historia uczy nas jednego: że jeszcze nikogo niczego nie nauczyła.

niedziela, 26 stycznia 2014

Kościół katolicki i islam to moralna deska ratunku

Gościu pojechał...

(...)
Rozpoczynając spotkanie, głos zabrał abp Henryk Hoser. - Każdy Dzień Islamu przybliża nas do coraz większej pewności kroczenia na tej drodze spotkania, dialogu, wzajemnego szacunku i zaufania między wielkimi religiami monoteistycznymi - powiedział. Praski arcybiskup podkreślił także, że religie te charakteryzuje wiara w osobowego Boga, który nazywany jest Bogiem miłości i miłosierdzia. - To bardzo ważne przesłanie dla całej ludzkości, która z jednej strony pretenduje do globalizacji, a z drugiej rozrywana jest konfliktami - powiedział.
(...)
Swoje przemówienie wygłosił także mufti Nedal Abu Tabaq, który starał się pokazać zebranym, że tego typu spotkania, wbrew wielu opiniom - także własnego środowiska - nie są bezcelowe. (...) Mufti zaapelował także, by wspólnie walczyć o moralność. - Kościół katolicki i Islam to ostatnia deska ratunku dla moralności tego świata. Nie bądźmy obojętni - nawoływał. - Takie spotkania nas zbliżają, okazuje się, że tego co nas łączy jest dużo więcej, niż tego co nas dzieli - powiedział.
Głos zabrał także Abdelkader Khemri, ambasador Algierii, który zaapelował, by wspólnie zwalczać szkodliwe zjawiska tj. islamofobia. - Zależy nam, żeby ten podział między religiami zasypać, bo w rzeczywistości stanowimy jedno - powiedział. Wyjaśnił także, że terroryzm, kojarzony ze światem muzułmańskim, jest obcy jego zasadom i moralności. - To właśnie my, narody muzułmańskie płacimy najwyższy rachunek - dodał.
(...)
Z kolei prof. Bogusław R. Zagórski snując refleksję na ten sam temat zauważył, że człowiek, ze swej natury ma skłonność, do doszukiwania się wad u innych. Upomniał, że biologiczne odruchy musimy stale edukować. Powołując się na Koran przypomniał, że Bóg stworzył nas różnymi narodami, żebyśmy się między sobą poznali. Zwrócił też uwagę związek między wzajemnym poznaniem się a szacunkiem. - Musimy się poznać, żeby się szanować - powiedział i dodał, że obowiązek ten ciąży na każdym muzułmaninie.
Podczas spotkania odczytano fragmenty Pisma Świętego i Koranu dotyczące edukacji, która ma doprowadzić do większego szacunku między ludźmi.
(...)Spotkanie miało miejsce w domu parafialnym przy katedrze św. Floriana. Uczestniczyli w nim m.in. duchowni katolicy z abp Henrykiem Hoserem i bp pomocniczym Markiem Solarczykiem, duchowni muzułmańscy m.in. mufti Nedal Abu Tabaq, członkowie Rady Wspólnej Katolików i Muzułmanów, członkowie Komitetu ds. Dialogu z Religiami Niechrześcijańskimi Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego Konferencji Episkopatu Polski, ambasadorzy państw muzułmańskich i przedstawiciele ambasad, członkowie Akcji Katolickiej diecezji warszawsko-praskiej.

a teraz wdychamy sole trzeźwiące, budzimy się i wracamy do rzeczywistości:

I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili - Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. - I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie, dopóki oni nie będą was tam zwalczać. Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich! - Taka jest odpłata niewiernym! (Koran, 2:191)

Niech wierzący nie biorą sobie za przyjaciół niewiernych, z pominięciem wiernych! A kto tak uczyni, ten nie ma nic wspólnego z Bogiem, chyba że obawiacie się z ich strony jakiegoś niebezpieczeństwa. Bóg ostrzega was przed samym Sobą i do Boga zmierza wędrowanie. (Koran, 3:28)

Oni knuli podstęp i Bóg knuł podstęp; a Bóg jest najlepszy spośród
knujących podstępy. (Koran, 3:54)

Zaprawde, Jezus jest u Boga jak Adam: On stworzyl go z prochu, a nastepnie powiedzial do niego: "Badz!" - i on jest. (Koran, 3:59)

Dlaczego stanowicie dwie partie w odniesieniu do obłudników? Bóg odrzucił ich, bo na to sobie zarobili. Czy wy chcecie poprowadzić drogą prostą tych, których Bóg sprowadził z drogi? Kogo sprowadził z drogi Bóg, dla tego nie znajdziesz żadnej drogi. Oni by chcieli, abyście byli niewiernymi, tak jak oni są niewiernymi, abyście więc byli równi. Przeto nie bierzcie sobie opiekunów spośród nich, dopóki oni nie wywędrują razem na drodze Boga. A jeśli się odwrócą, to chwytajcie i zabijajcie ich, gdziekolwiek ich znajdziecie! I nie bierzcie sobie spośród nich ani opiekuna, ani pomocnika! (Koran, 4:88n)

[żydzi] ani Go nie zabili, ani Go nie ukrzyżowali, tylko im się tak zdawało (Koran, 4:157)

O ludu Ksiegi! Nie przekraczaj granic w twojej religii i nie mów o Bogu niczego innego, jak tylko prawde! Mesjasz, Jezus syn Marii, jest tylko poslancem Boga; i Jego Slowem, które zlozyl Marii; i Duchem, pochodzacym od Niego. Wierzcie wiec w Boga i Jego poslanców i nie mówcie: "Trzy!" Zaprzestancie! To bedzie lepiej dla was! Bóg-Allah - to tylko jeden Bóg! On jest nazbyt wyniosly, by miec syna! Do Niego nalezy to, co jest w niebiosach, i to, co jest na ziemi. I Bóg wystarcza jako opiekun! (Koran, 4:171)

Nie uwierzyli ci, którzy powiedzieli: "Zaprawde, Bóg - to Mesjasz, syn Marii!" A Mesjasz powiedzial: "Synowie Izraela! Czcijcie Boga, mojego Pana i waszego Pana!" Oto, zaprawde, kto daje Bogu wspóltowarzyszy, temu Bóg zabronil wejscia do Ogrodu! Jego miejscem schronienia bedzie ogien. A niesprawiedliwi nie beda mieli zadnych pomocników! (Koran, 5:72)

Nie uwierzyli ci, którzy powiedzieli: "Zaprawde, Bóg - to trzeci z trzech!" A nie ma przeciez zadnego boga, jak tylko jeden Bóg! A jesli oni nie zaniechaja tego, co mówia, to tych, którzy nie uwierzyli, dotknie kara bolesna. (Koran, 5:73)

Mesjasz, syn Marii, jest tylko poslancem, tak jak juz przed nim byli poslancy (Koran, 5:75)

A ci, którzy nie wierza i za klamstwo uznaja Nasze znaki, beda mieszkancami ognia piekielnego.(Koran, 5:86)

I oto powiedzial Bóg: "O Jezusie, synu Marii! Czy ty powiedziales ludziom: "Bierzcie mnie i moja matke za dwa bóstwa, poza Bogiem?" On powiedzial: Chwala Tobie! " Nie do mnie nalezy mówic to, do czego nie mam prawa. Jeslibym ja tak powiedzial, Ty przeciez wiedzialbys o tym. Ty wiesz, co jest w mojej duszy, a ja nie wiem, co jest w Twojej. Zaprawde, Ty dobrze znasz rzeczy ukryte! (Koran, 5:116)

Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi; a kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta. A potem albo ich ułaskawicie, albo żądajcie okupu, aż wojna złoży swoje ciężary. Tak jest! (Koran, 47:4)

Kiedy mu są recytowane Nasze znaki, on mówi: "To są baśnie dawnych przodków!" My napiętnujemy go na ryju!(Koran, Sura 68:15n)

Zaprawdę, ci, którzy nie uwierzą, spośród ludzi Księgi i bałwochwalcy, będą w ogniu Gehenny, gdzie będą przebywać na wieki. Oni są najgorsi ze stworzeń! (Koran, Sura 98:6)

Mów: "On - Bóg Jeden, Bóg Wiekuisty! Nie zrodził i nie został zrodzony! Nikt Jemu nie jest równy! (Koran, 112:1n)

i dla odmiany:

...Królem bądź tych wszystkich, którzy jeszcze błąkają się w ciemnościach pogaństwa albo islamizmu i racz ich przywieść do światła i Królestwa Bożego... (Akt poświęcenia rodzaju ludzkiego Najświętszemu Sercu Jezusowemu, papież Leon XIII)

...Ponieważ bóg Allah jest uznawany i czczony przez mahometan, wyznawców religii muzułmańskiej, zamiast Trójjedynego Boga i wcielenia wiecznego Słowa, tenże Allah nie jest tym samym, kim jest Bóg i Ojciec Jezusa Chrystusa, jedynego Pośrednika między Bogiem a człowiekiem. A zatem muzułmanie i chrześcijanie nie wierzą w tego samego Boga... (homilia obecnego prefekta KNW, Bp Gerharda Ludwiga Müllera, 6.1.2007)

Zwolennikom "kompromisu aborcyjnego" dedykuję...

Waszyngton, USA

Demonstracja przeciwko aborcji, grupa młodych ludzi, którzy zostali poczęci w wyniku gwałtu. Gdyby mieszkali w Polsce, mieliby spore szanse aby się nie narodzić. Ministerstwo "Zdrowia" by pomogło, a episkopat by się nie odezwał. 



WDTPRS - What Does The Priest Really Sell

Nieformalny szef amerykańskich "koncesjonowanych tradsów", ks. Zuhlsdorf, najwyraźniej z braku innych, ciekawszych zajęć (nb. do dziś nie skrytykował np. złożenia papieskich "darów" ołtarzu w bazylice MB WIększej na ołtarzu po powrocie z Rio) dryfuje ku autoreklamie i komercji. Powinien zmienić nazwę swojego bloga na bardziej adekwatną. Propozycja w tytule niniejszego wpisu.

sobota, 25 stycznia 2014

Dokąd zmierza Jedynie Słuszny Kwartalnik Prawdziwego Koncesjonowanego Tradziucha?

zastanawia się pan Rafał Narajczyk na swoim blogu:
Skrócona i mniej uładzona wersja poniższego tekstu pojawiła się jakiś czas temu na facebooku jako komentarz do wypowiedzi pana dr. Pawła Milcarka. Pozostała bez odzewu.
Oto garść przemyśleń dotyczących obecnej kondycji pisma Christianitas i środowiska autorów, które je tworzy. Otóż odnoszę wrażenie, że Pan dr Milcarek jak i całe środowisko Christianitas żyje sobie w jakiejś ułudzie, w innym świecie. Chodzą do kościoła na Msze trydenckie, korzystają z sakramentów w dawnej formie jeżdżą na rekolekcje do tradycyjnych benedyktynów do Francji i właściwie odgradzają się od tego co się dziś dzieje w Kościele. Jakby nie zauważali, powiedzmy delikatnie, dziwnych czy też niezrozumiałych działań Ojca św. Franciszka; jakby nie widzieli, że „tradycja” ma się teraz znacznie gorzej i, tak jak za Benedykta księża deprecjonowali zalecenie czy wzory płynące z Rzymu, tak teraz każdy gest czy każde słowo ma rangę dogmatu.
Mimo zaklinania rzeczywistości przez dr. Milcarka, że treść adhortacji Ojca św. w żadnej mierze nie dotyczy „tradsów”, prawda jest inna. To o czym pisze Ojciec św. w adhortacji jak najbardziej dotyczy „tradsów”, dlatego, ze niezależnie od naszych intencji i wewnętrznych predyspozycji tak właśnie jesteśmy postrzegani przez mainstream Kościoła – jako sentymentalni, nie przejmujący się Ewangelią, elitarni, faryzeusze etc. Każdy kto miał do czynienia z przeciętnym księdzem wikarym czy proboszczem w jakiejkolwiek sprawie dotyczącej szeroko pojętej „tradycji” (prośba o chrzest w dawnej formie, postawienie krzyża na ołtarzu czy też przywrócenie wyrzuconego krzyża procesyjnego stojącego dotychczas obok ołtarza etc.) słyszał właśnie takie argumenty. Tak nas widzi i papież, i nam dostaje się najbardziej we wspomnianej adhortacji. Jeśli ktoś tego nie zauważa musi naprawdę nie chcieć tego dostrzec, albo sam siebie oszukuje. To mniej więcej tak jak w dzisiejszej publicystyce politycznej – nie popierasz Tuska toś pisowiec (tak jest postrzegany autor niniejszego tekstu, choć na Kaczyńskich ani na PiS nie głosował ). Szkoda, że Pan Paweł zatracił to czym zdobył sobie mój wielki szacunek – umiejętność powiedzenia tak, tak, nie, nie.
Może nie powinienem, ale pod Pana dr. podpinam też działanie całego środowiska Christianitas – boć On to przecież jest rednaczem pisma. Dziś taki ktoś jak ja – mieszkający w mieście gdzie z Mszy NFRR może wysłuchać u „lefebrystów” i  to też z trudnościami, do innych nie jest w stanie dotrzeć ze względu na obowiązki stanu, a o innych sakramentach może pomarzyć – nie ma żadnego środowiska, w którym miałby wsparcie. Kiedyś można było choć poczytać Christiantas, które dziś stało się elitarne i skierowane do zupełnie nieprzeciętnego odbiorcy (może to źle o mnie świadczy, ale studia historyczne mam skończone, także teologia znalazła się wśród kolejnych fakultetów, a i tak nie mogę przebrnąć przez niejasne analizy i język rodem ze specjalistycznych pism filozoficznych [i ja z podobnego powodu nie jestem w stanie tego czytać - przyp. mój - Dextimus]. Spójrzcie na tytuły artykułów w najnowszym numerze: Papież jako wydarzenie(?), Teodycea diabła (?)).  Obecnie środowisko Christianitas chce podążać Benedyktową hermeneutyką ciągłości i nie narażać się nikomu, choć Benedykta już nie ma a  hermeneutyka ciągłości ukazana jest w działanich podjętych w celu spacyfikowania Franciszkanów Niepokalanej.

Tak naprawdę pismo odsunęło się od swojego czytelnika (do dziś mam wszystkie numery Ch. Od 1 do 49) [też kiedyś miałem, w 2010 r. poszły do kleryków jednego z polskich seminariów - przyp. mój - Dextimus], być może jednego, ale odnoszę wrażenie, ze jednak nie jestem osamotniony w takim odbiorze. Dziś Christianitas nie jest tym czym było – pismem edukującym, kształtującym i formującym środowisko tradycji. Dziś jest pismem, a właściwie biuletynem szczególnej grupy, która to o co walczyła za pontyfikatu bł. Jana Pawła II, otrzymała (to nic, ze inni nie mają dostępu do liturgii, to nic, że, szeroko pojęta „tradycja” jest dziś, nie bójmy się tego słowa, prześladowana) i teraz może się zająć takimi „problemami” jak melancholia (nr 44), polityka (nr 45-46), romantyzm (nr 47) muzyka (nr 50). To wszystko było obecne i wcześniej, ale clou stanowiła kultura, liturgia, teologia i to w miarę przystępny (nie koniecznie prosty czy prostacki) sposób podawana. Kiedyś Christianitas było głosem w Kościele opowiadającym się za powrotem do tradycyjnej liturgii i dyscypliny, głosem słyszalnym i zauważalnym. Tym bardziej, że w żaden sposób nie mogli być powiązani ze „schizmatyckim” (celowo w cudzysłowie) Bractwem Św. Piusa X. Dziś redaktorzy pisma biorą udział w dyskusjach filozoficznych, które nijak nie przystają do rzeczywistości, a maja wiele z „bicia piany” i  w żaden sposób nie przekładają się na praxis. Przykro mi, ale tak to widzę. Wiem także, że jest to świadomy wybór redaktorów i ich prawo (tak samo jak moim prawem jest napisać słowa krytyki) – taką drogę wybrali, nie wiem dokąd zmierzają. I bardzo tego żałuję.

piątek, 24 stycznia 2014

Dialog to rezygnacja z przekonania o "jedyności i absolutności" własnych "idei i tradycji"

Prowadzenie dialogu oznacza bycie przekonanym, że drugi ma coś dobrego do powiedzenia, uczynienie miejsca na jego punkt widzenia, na jego hipotezy. Nie oznacza rezygnacji ze swoich idei i tradycji, ale z roszczenia jakoby były jedyne i absolutne.
Franciszek, orędzie na 48 Światowy Dzień Środków Masowego Rażenia Przekazem

zamiast komentarza:
Sola [igitur] catholica Ecclesia est quae verum cultum retinet. Hic est fons veritatis, hoc domicilium Fidei, hoc templum Dei: quo si quis non intraverit vela quo si quis exierit, a spe vitae ac salutis alienus est. Neminem sibi oportet pertinaci concertatione blandiri. Agitur enim de vita et salute: cui nisi caute ac diligenter consulatur, amissa et exstincta erit 
Tylko [zatem] katolicki Kościół jest tym, który prawdziwy kult zachowuje. Oto jest źródło prawdy, oto dom Wiary, oto świątynia Boga: jeśli kto nie wchodzi doń lub wychodzi zeń, ten z dala od nadziei życia i zbawienia. Niechaj nikt nie oszukuje samego siebie poprzez uparte dyskusje. Przedmiotem bowiem [jest] życie i zbawienie, które - jeśli się nie dba o nie starannie i właściwie - zostaną utracone i zniszczone.
Laktancjusz, cytowany w encyklice Mortalium Animos Piusa XI. Tłumaczenie własne.

Co ciekawe, w polskiej wersji tej encykiki wywieszonej na stronach serwisu Opoka, cytat powyższy brzmi następująco.


Tradycyjnie już zadaję pytanie: dlaczego na Opoce ocenzurowano Piusa XI?

Suma błędów. Protestantyzm w ocenie bp. Józefa Sebastiana Pelczara

Ryszard Mozgol
(opublikowane w miesięczniku Zawsze Wierni, 1/2007)

Jedność chrześcijaństwa istnieje wyłącznie w Kościele katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć wyłącznie poprzez wyparcie się zgubnych błędów i powrót do odrzuconego niegdyś katolicyzmu. (św. Józef S. Pelczar)

Stosunek katolików do protestantyzmu jest papierkiem lakmusowym ich wierności Chrystusowi i Tradycji Kościoła. Trudno znaleźć dwie bardziej przeciwstawne koncepcje religijne, które pozornie wyrastają ze wspólnego pnia. Ci spośród katolików, którzy wierzą w bajkę o wspólnym pniu chrześcijańskiego drzewa, z którego wyrastają gałęzie kolejnych konfesji – katolickiej, luterańskiej, zwinglańskiej, kalwińskiej, anglikańskiej itd. – zapominają, że różne odłamy protestantyzmu powstały w wyniku rebelii wymierzonej w jedność Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa. Są to więc gałęzie uschłe... Zazwyczaj ci sami ludzie starają się sprowadzić zasadnicze różnice w pojmowaniu rzeczywistości nadprzyrodzonej do poziomu sporu religijnego powstałego na gruncie politycznym, charakterystycznego dla specyficznego okresu historycznego. Dziś, ich zdaniem, spór ten jest nieistotny, należy szukać tego, co łączy, a nie tego, co dzieli... Ale co może łączyć katolika z protestantem? Gdzie istnieje płaszczyzna realnego porozumienia dogmatycznego? Jaką wybrać przestrzeń dialogu, aby działania ekumeniczne były rzeczywiste, a nie stały się czczym propagandowym działaniem, mającym na celu osiągnięcie doraźnych celów politycznych? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie w oparciu o analizę protestantyzmu, dokonaną przez jednego z najbardziej znamienitych hierarchów polskiego Kościoła, wybitnego teologa, historyka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Będzie to jeszcze bardziej interesujące w kontekście trwających przygotowań – również w obrębie Kościoła katolickiego – do ekumenicznych obchodów 490. rocznicy wystąpienia Marcina Lutra przeciw papieżowi.

Autorytet bp. Józefa Sebastiana Pelczara

Bogaty dorobek pisarski Józefa Pelczara i jego znajomość tematu, przedstawiana zwłaszcza na kartach prac apologetycznych, predestynuje jego osobę do autorytatywnego spojrzenia na protestantyzm. O ile wśród dzisiejszych hierarchów polskiego Kościoła dominuje ekumeniczne spojrzenie na relacje katolicko-protestanckie, niejednokrotnie zacierające istotne różnice dogmatyczne czy wręcz przyznające rację stronie protestanckiej w sporach dogmatycznych, to tradycyjny punkt widzenia bp. Józefa Pelczara za punkt odniesienia względem protestantyzmu przyjmował wyłącznie troskę o zbawienie dusz.

Na czoło dzisiejszych przyjaciół Lutra wysuwa się osoba ordynariusza opolskiego Alfonsa Nossola, znanego miłośnika wittemberskiego kacerza i propagatora pisarstwa dolnośląskiego apostaty, eksksiędza Józefa Wittiga. Biskup opolski twierdzi, że nie istnieją już zasadnicze przeszkody na drodze do pełnej jedności katolików i protestantów. Przeszkody pomniejsze, takie jak ordynacja kobiet, zostaną niebawem przezwyciężone. „Dzisiaj uznajemy, że te luterańskie «sola-pryncypia» nie są już przeszkodą. Usprawiedliwienie następuje rzeczywiście mocą Bożej łaski, mocą wiary” – stwierdza bp Nossol1.

Swoje rozważania dotyczące protestantyzmu Józef Pelczar rozpoczynał od rozpatrzenia myśli i intencji samych założycieli protestantyzmu. Jest to działanie konieczne, a jego istotą jest nie tyle wyciągnięcie na wierzch – jak by się mogło wydawać – wszystkich błędów, grzechów i nieczystości ich założycieli, co zestawienie twórców wyznań reformowanych z założycielem Kościoła katolickiego: Jezusem Chrystusem. Ten argument, szczególnie znienawidzony przez protestantów, starano się zbijać na różne sposoby: legitymistyczny – poszukując korzeni reformacji wśród antycznych chrześcijan, szczególnie heretyków „prześladowanych” przez Kościół, lub sceptyczny – zmieniając samą koncepcję Kościoła, jako instytucji wyłącznie ludzkiej, która nie musi posiadać fundamentu w postaci słów Zbawiciela. W tym drugim przypadku utrzymywano, że Chrystus nie powołał do życia żadnego z widzialnych „Kościołów”, to jest różnych konfesji chrześcijańskich.

Kościół katolicki jest instytucją łączącą sferę nadprzyrodzoną z przyrodzoną, jest instytucją doskonałą, pomimo grzechów i niedoskonałości wynikających ze skaleczonej natury ludzkiej swoich poszczególnych członków. Dla protestantów taki punkt widzenia jest zupełnie obcy. Nie jest zgodny z ich koncepcją całkowicie zniszczonej przez grzech natury ludzkiej. Ludzie – ich zdaniem – nie mogą uczestniczyć i współtworzyć instytucji doskonałej, jaką jest Kościół.

„Ojcowie założyciele” protestantyzmu

Biskup Pelczar nie miał dobrego zdania o ojcach założycielach poszczególnych protestanckich konfesji. Motorem działania „reformatorów” była zapiekła nienawiść do Kościoła, która wypaczała charakter podejmowanych przez nich działań i sprowadzała wszystkie przedsięwzięcia na drogę destrukcji i grzechu. Inicjator reformacji, Marcin Luter, powodowany swą niepohamowaną pychą i niezwykle gwałtownym charakterem, szybko przemienił zaistniały między zakonem augustiańskim a dominikańskim spór o prawo do zbierania opłat za odpusty w najstraszliwszy konflikt w dziejach Kościoła. Sprzeczka mnichów, powstała na gruncie urażonej dumy augustianów, do których należał Luter, o przekazanie prawa do zbierania opłat odpustowych zarządzonych przez papieża Leona X, została wykorzystana do zaprezentowania swoich koncepcji na temat odpustów i wolnej woli człowieka. Kiedy tezy zostały potępione jako sprzeczne z nauczaniem Kościoła, Lutrowi pozostało albo ich pokorne odwołanie, albo dalsze podważanie dogmatów i rozpoczęcie otwartej wojny z Kościołem, na czele zbuntowanych przeciw cesarzowi książąt.

Według bp. Józefa Pelczara koncepcje Lutra powstawały jako usprawiedliwienie dla jego niestabilnego umysłu oraz cholerycznego charakteru, żądnego rozkoszy i poklasku. „Chcąc zagłuszyć w sobie wyrzuty sumienia, bo sam został zakonnikiem i kapłanem bez powołania – pisze bp Pelczar – przyjął on wygodną teorię o całkowitym skażeniu natury ludzkiej, tak że człowiek, ulegając pożądliwości, może chcieć i czynić tylko źle”2. Luter w istocie miał świadomość pogrążania się w grzechu i stopniowego odchodzenia od Chrystusa, zdając sobie sprawę, że pycha osłabia działanie jego woli. W jednym z listów pisał o zerwaniu z celibatem: „Stałem się przez to małżeństwo tak nędznym i nikczemnym, iż myślę, że anieli w niebie ze mnie się śmieją, a diabli w piekle wyją z radości” (list z 16 VI 1525 r.).

Inni, szukający okazji do rozprawy z Kościołem, szybko wzięli przykład z Lutra. W Szwajcarii stały bywalec lupanarów Ulryk Zwingli i rzezimieszek, skazany w końcu na śmierć Ludwik Heter podjęli myśl i czyny Lutra. Demokratyczne przekonania Zwinglego i jego pycha spowodowały wojnę kantonów protestanckich przeciw katolickim i krwawe prześladowania „papistów”. Motorem działania szwajcarskiego „reformatora” były nabyte we Włoszech przekonania humanistyczne, przejęte od ateisty Giovanniego Pico della Mirandoli, z którym Zwingli utrzymywał przez pewien czas serdeczne kontakty. Stąd, jak pisze Józef Pelczar, charakter szwajcarskiej reformacji był bardziej racjonalistyczny niż luterański.

Przyczyną zerwania Anglii z Rzymem był tyleż gwałtowny charakter króla Henryka VIII, co skomplikowana sytuacja polityczna. Rządy króla szybko przekształciły się w tyranię, a miłość ludu zastąpił strach. Brak męskiego potomka – następcy tronu – spowodował fałszywą i nieuczciwą chęć uznania małżeństwa z Katarzyną Aragońską za niebyłe. Papież nie zezwolił na rozerwanie węzła małżeńskiego i małżeństwo z brzemienną dwórką Anną Boleyn, co spowodowało zerwanie z Rzymem i wkroczenie na powolną, ale konsekwentną drogę protestantyzacji Anglii. Gniew Henryka VIII był potężny, dotknął duchownych wiernych Kościołowi, bliskich przyjaciół króla, starą katolicką arystokrację i przywiązany do katolicyzmu lud. Henryk VIII umierał w 1547 roku sześciokrotnie żonaty, bez jasnych widoków na przekazanie tronu swojemu chorowitemu, małoletniemu synowi Edwardowi VI, zależnemu od woli nowej szlachty, wzbogaconej na reformacyjnej grabieży katolickiego mienia.

Również pobudki Jana Kalwina nie należały do czystych. Pycha, okrucieństwo i chciwość tego człowieka została wprzęgnięta w służbę zemsty za – zdaniem Kalwina – niesłuszne oskarżenie go o głoszenie na Sorbonie heretyckich poglądów na temat wolnej woli. W 1533 r. Kalwin wraz z grupą stronników opuścił Francję i osiadł w Genewie, w której po likwidacji wewnętrznej opozycji przejął całkowitą władzę, likwidując we władzach miasta wszelkie rozróżnienie pomiędzy sferą świecką a religijną. Stworzona komuna teokratyczna poddała kontroli wszystkie przejawy życia mieszkańców Genewy, a wyroki śmierci za przewinienia w rodzaju wdowiej modlitwy za duszę zmarłego męża stały na porządku dziennym. Józef Pelczar pisał o Kalwinie:

Słusznie powiedział historyk Kolb, że „Kalwin chciał zamienić całą ziemię w ponury i zimny zakład pokutniczy”. Wyznawcy Kalwina tchnęli zawsze religijnym fanatyzmem, czego objawem były mordy dokonane na katolikach we Francji i Holandii

Antykrólewska polityka hugenotów (francuskich wyznawców kalwinizmu) doprowadziła do długotrwałej okrutnej wojny domowej, w której – zanim doszło do nocy św. Bartłomieja w 1572 r. – hugenoci szczycili się zburzeniem 20 tys. kościołów, 2009 klasztorów i 9 szpitali, zamordowaniem ok. 4 tys. zakonników i zgwałceniem prawie 2 tys. zakonnic. Rzeź w trakcie ślubu księżniczki Małgorzaty z Henrykiem z Nawarry była aktem politycznej zemsty, za który – jak słusznie pisze Józef Pelczar – „Kościół nie odpowiada”.

Konsekwencją nienawiści „reformatorów” do Kościoła było religijne rozdarcie Europy. Efektem stał się podział Europy na kilka wzajemnie zwalczających się stron, ponieważ protestanci nie stworzyli (na szczęście!) jednolitego obozu religijno-politycznego, a przystąpili do niszczenia siebie nawzajem z nie mniejszym zapałem niż do wieszania, topienia i ćwiartowania katolików. Luteranie utopili w morzu krwi powstanie anabaptystów w Rzeszy, Kalwin ścigał z całą surowością zwolenników Zwinglego i Lutra, a spalony na stosie w Genewie antytrynitarz Michał Servet jest tylko z racji swojej sławy często przywoływanym przykładem protestanckiej nietolerancji. Nie inaczej było w Anglii, gdzie na wspólnych szubienicach i stosach ginęli katolicy wraz z angielskimi i szkockimi zwolennikami kalwinizmu i nawet ultraprotestant Jan Knox przyznawał, że pokój religijny zapanował w Anglii dopiero za katolickiej królowej Marii Tudor. Zjednoczeni w swojej herezji „reformatorzy” nigdy wspólnie nie patrzyli na Europę – jeśli nie liczyć wieży luterańskiej katedry w Magdeburgu ani Ściany Reformatorów w Genewie... Mit „jednego protestantyzmu” jest wyłącznie utopijnym życzeniem protestanckich przywódców czasów Bismarcka, które nigdy faktycznie nie zostało zrealizowane. Nienawiść, śmierć i zniszczenie – oto wkład protestantyzmu w historię Europy. Niejednokrotnie władcy protestanccy byli bardziej nieufni wobec swoich „braci w wierze” z innych konfesji niż względem „zabobonnych papistów”. Tak było przykładowo w Prusach (zwłaszcza po zawarciu tzw. unii staropruskiej w 1817 r.), w których kalwińska dynastia Hohenzollernów (od 1613 r.) darzyła większym zaufaniem (np. za króla Fryderyka Wilhelma IV i cesarza Wilhelma II) katolików niż poddanych luteran.

Przyczyny protestanckiego sukcesu

Jak mogło dojść do sukcesu protestantyzmu, skoro kierował się tak niskimi pobudkami? Nie sposób pominąć w tym miejscu teologicznego, „niepostępowego” spojrzenia na historię ludzkości. Jest ona ze względu na skaleczenie natury ludzkiej tragicznym osuwaniem się w grzech, z którego może zostać podźwignięta wyłącznie poprzez łaskę Boga. Przyczyny zwycięstwa protestantyzmu tkwią zatem w ułomności ludzkiej natury.

Nietzche uważał, że Luter zalał całą swoja żółcią Kościół i chrześcijaństwo w momencie, kiedy było ono najnormalniejsze w swojej historii. Pogląd ten wynika z agnostycznego, ale i pobieżnego punktu widzenia niemieckiego filozofa. Zeświecczenie Kościoła, będące efektem blisko stuletniej zależności od królów Francji (niewola awiniońska), jak również wyniszczająca obie siły wojna pomiędzy władzą świecką a duchowną i osłabiająca papiestwo walka wewnętrzna pomiędzy koncyliarystycznymi paleomodernistami a zwolennikami prymatu papieży, uczyniła z Kościoła łakomy kąsek dla umacniających się monarchii narodowych. Tendencja ta spowodowała przedkładanie zależności państwowych nad religijne, a narodowych nad cywilizacyjne. W tym wymiarze postrzegać możemy protestantyzm jako antyuniwersalistyczną rebelię.

Pomijając takie przyczyny jak ówczesny upadek obyczajów, który nie był ani pierwszym w historii Europy i Kościoła, ani też niestety nie ostatnim, za tendencjami sekularyzacyjnymi szła nienawiść do wszystkiego, co przychodziło z Rzymu – czy to pod względem religijnym, czy politycznym. Stąd częsty postulat uniezależnienia od Rzymu poprzez utworzenie „Kościoła narodowego”, któremu w wielu częściach Europy (także w Polsce) przyklaskiwała duża cześć duchowieństwa. Stąd przyjęcie takiej optyki narodowej przez zwolenników reformacji, wzywających do zrzucenia zwierzchności politycznej Rzymu i Cesarstwa, zaniechania płacenia świętopietrza, odrzucenia języka łacińskiego, utworzenia parlamentarnych reprezentacji narodowych (stanowych), stojących ponad królem lub kontrolujących monarchę, czy wynikający z tej tendencji postulat uproszczenia rytuałów i sakramentów, mających być zrozumiałymi dla ogółu. Aby lepiej przeforsować swoje pomysły, reformatorzy zastosowali skuteczną taktykę stopniowania żądań, propagandowego oddziaływania na lud przez szkalowanie przeciwnika. Św. Józef Sebastian Pelczar opisywał to w następujący sposób:

Taktyka nowatorów była taka, że w przesadnym, a często nieprawdziwym świetle przedstawiali zboczenia, jakie do pewnej części świeckiego i zakonnego duchowieństwa rzeczywiście się zakradły pod wpływem ustroju feudalnego, humanizmu, braku seminariów i synodów, zachodniego odszczepieństwa w XIV w., dążności rewolucyjnych w XV w., nagromadzenia bogactw i innych złych czynników, a stąd wysnuwali fałszywy wniosek, że duchowieństwo żądne mienia i panowania zepsuło dzieło Jezusa Chrystusa i błędnymi dodatkami przeinaczyło Jego naukę. Wskutek tego – tak dalej dowodzili – Kościół katolicki przestał być Kościołem Chrystusowym. Należy zatem wrócić do pierwotnego Kościoła, jaki był w I w. po Chrystusie, a takim zreformowanym Kościołem jest właśnie protestantyzm.

Jest to argument, którym z lubością posługiwali się wszyscy heretycy, a który i dziś pada z ust radykalnych modernistów wszelkich odmian. Nie wynika z niego chęć autentycznego reformowania Kościoła poprzez odnowienie religijności czy obudowanie życia sakramentalnego, uświęcenie wiernych, czyli poprzez „przylgnięcie do starożytności” (św. Wincenty z Lerynu), ale ukryty duch rebelii skrywanej pod płaszczem troski. Za każdym razem chodzi o zmianę, o stworzenie nowego „Kościoła pierwszych wieków chrześcijaństwa”, na miarę wyobrażeń każdoczesnych reformatorów.

Błędy protestantyzmu

Protestantyzm, pomimo posługiwania się pojęciami drogimi dla każdego katolika, jest całkowitym zerwaniem z dogmatami Kościoła, stanowi również opozycję wobec katolickiego postrzegania świata i praw rządzących nim w sferze społecznej. Konsekwencje tego są widoczne w mentalności dzisiejszego świata, ufundowanego na „osiągnięciach” reformacji.

1. Usprawiedliwienie

Św. Józef Sebastian Pelczar zaliczał do najgroźniejszych tworów protestantyzmu luterańską koncepcję usprawiedliwienia. Zdaniem Lutra zbawienie następuje wyłącznie przez wiarę, z pominięciem dobrych uczynków. Tak jednoznaczne postawienie tej kwestii eliminowało podstawę chrześcijańskiej etyki, jaką – prócz wiary w Boga – jest miłość bliźniego, objawiająca się poprzez uczynki. Dla luteran dobre uczynki nie posiadały praktycznie żadnego znaczenia religijnego, traktowane były co najwyżej jako przejaw spoistości więzi pomiędzy ludźmi wierzącymi w tego samego Boga. Nie obowiązywały wobec nie przynależących do tej samej wspólnoty wierzących. Tak było do XIX wieku, kiedy to, naśladując katolików, protestanci rozpoczęli działalność charytatywną tzw. zakładów dobroczynnych, z taką bezwzględnością i realizmem opisywanych przez Dickensa. Protestancka dobroczynność, tak jak i stworzona w tym samym wieku instytucja diakonisek, miały za zadanie wyłącznie realizację utylitarnych celów: pozyskiwanie zwolenników i łagodzenie napięć społecznych. Z obserwacji społeczeństwa radykalnych protestantów doby angielskiej wojny domowej narodziła się skrajnie pesymistyczna wizja Tomasza Hobbesa, w której więzi społeczne są wyłącznie efektem zbiorowego egoizmu przezwyciężającego egoizm jednostek. Kiedyś protestanci mówili: nie ma ludzi świętych, dzisiaj mówią: nie ma ludzi rzeczywiście dobrych.

2. Sekularyzacja etyki

Z protestanckiej koncepcji usprawiedliwienia wyrasta wprost kantowska idea etyki autonomicznej, stanowiąca podwalinę liberalnej etyki sytuacyjnej. Jak stwierdził biskup przemyski, protestanckie usprawiedliwienie doprowadziło w konsekwencji do uwolnienia etyki od dogmatów religijnych. Zdaniem Kanta etyka i obyczajność wynikają z powszechnego uznania ludzi, a nie Bożego prawa danego ludziom. Prawo moralne w koncepcji nudziarza z Królewca powstaje z czystego rozumu, a dobre jest to, co jest jednostkowo zgodne z powszechnym prawem moralnym, akceptowanym przez wszystkie istoty rozumne. Konsekwentnie przyjmując sposób myślenia protestanckiego filozofa, dobre jest to, co jest ponadkonfesyjną zasadą etyczną wynikającą z przymusu, a nie z poszukiwania rozkoszy czy zadowolenia – nie zabijaj, nie kradnij itd. Kant ujął ją w postaci nowoczesnego przykazania: „Czyń tak, aby zawsze maksyma twej woli mogła być zarazem zasadą powszechnego prawodawstwa”4. I w tym miejscu myśli etycznej Kanta nastąpiło zerwanie z dotychczasowym chrześcijańskim systemem etycznym. Już nie bojaźń Boża, strach przed potępieniem i pragnienie zbawienia, ale poczucie obowiązku względem innych ludzi i szacunek dla prawa stanowią podstawę moralności. Dla Kanta czyn staje się moralnym dopiero wtedy, gdy wynika z powinności (imperatyw kategoryczny). Prawo powinniśmy pełnić dla samego prawa. – Należy podkreślić, że Kant nie negował wprost w swoim agnostycznym systemie zasad religijnych i istnienia Boga, traktując je jako niezbędne elementy utrzymywania ludzi w karbach, jednak nie wolno nie zauważyć, że stworzony przez niego system etyczny, wyrastający z luterańskiego źródła, poszedł o krok dalej, traktując zasady moralne jako twory czysto ludzkie. Skoro zaś zasady moralne są tworami ludzkiego rozumu, to istnienie Boga należy przyjąć wyłącznie ze względów moralnych. Ludzie nie będą słuchać siebie nawzajem, potrzebują zatem Boga. Skoro rozum praktyczny potrzebuje wyłącznie Boga jako składnika powodzenia utylitarnego prawa moralnego, jaki zatem jest cel moralności i czym jest dobro najwyższe? Dla Kanta nie było nim ani zbawienie, ani Bóg. Dobrem najwyższym jest wyłącznie cnota i szczęśliwość. Ta degradacja moralności, poprzez odarcie jej z elementów nadprzyrodzonych, musiała także zmienić jej cel. Celem zasad moralnych jest człowiek, któremu moralność nadaje odpowiednio wysoką godność. Brzmi to bardzo nowocześnie, a echa kantowskiej etyki znajdziemy dziś w niejednym dokumencie pseudokatolickich modernistów.

3. Sola scriptura: podwaliny indywidualizmu

Św. Józef Sebastian Pelczar określił wiarę w Biblię jako jedyne źródło wiary, „drugą główną zasadą protestantyzmu”. Luter, a za nim inni reformatorzy, odrzucając Świętą Tradycję jako drugi obok Biblii fundament wiary, de facto zanegowali szacunek, jakim otaczano Pismo święte w Kościele katolickim. Całość interpretacji tekstów Biblii opierała się w Kościele na zasadzie autorytetu Ojców Kościoła, zajmujących się od zarania Kościoła tłumaczeniem zawiłości zawartych w wersetach biblijnych. Luter odrzucił ten autorytet, dokonując nie tyle pierwszego przekładu Biblii na język narodowy, co odpowiedniej – dostosowanej do swoich poglądów – cenzury fragmentów Pisma św.

Biskup przemyski w następujący sposób charakteryzuje ten błąd protestantyzmu i jego opłakane skutki:

>>Jedynym źródłem wiary jest Biblia, którą każdy, według wyroków „Kościoła”, może tłumaczyć<<, doprowadziła nie tylko do zupełnego rozbicia się w jedności w wierze i do powstania nowych sekt, tak że w samej Ameryce Północnej naliczono ich przeszło 70, ale również do fałszywego mistycyzmu, znajdującego ostateczny wyraz w spirytyzmie, to znowu do skrajnego racjonalizmu, rugującego z religii wszelki pierwiastek nadprzyrodzony, za którym poszedł monizm w różnej postaci, a więc niszczący wszelką religię ateizm.

Błąd reformacji nie polegał na przekazaniu ludziom Biblii do czytania, ale na pozostawieniu ich z Pismem św. „sam na sam” i wmówieniu im, że każda interpretacja wersów biblijnych jest prawdziwa, o ile jest w zgodzie z ogólnymi zasadami protestantyzmu. Za interpretację inną można było zostać wykluczonym ze wspólnoty. Jednak uzbrojenie ludzi w Biblię z prawem samodzielnego komentowania nie tyle uwolniło od tyranii Kościoła – jak przedstawiali to protestanci – ale wydało chrześcijan na łup małych biblijnych satrapów, założycieli kolejnych sekt, nowych „mojżeszów” wiodących zagubione plemię Izraela do Nowego Jeruzalem. Odrzucenie autorytetu zawsze kończy się tyranią opinii. Jak się modlisz, tak wierzysz. Jak wierzysz, tak żyjesz.

Zasada samodzielnego interpretowania Pisma św., przeniesiona ze sfery religii na grunt społeczny, dała początek indywidualizmowi i subiektywizmowi, w którym nie ma obiektywnej prawdy, ponieważ wymagałaby ona istnienia obiektywnego autorytetu, a ten został odrzucony przez reformację. Istnieją wyłącznie subiektywne prawdy indywidualne, które kiedyś w przyszłości, w toku rozwoju, dadzą początek „prawdzie”. W tej koncepcji „prawda” jest efektem ewolucji błędów i prawd. Nie na tym jednak koniec, ponieważ ta koncepcja istnieje w obrębie protestantyzmu w wersji religijnej.

4. Fałszywa idea KościoŁa

Dla Lutra i innych reformatorów Kościół jest wyłącznie instytucją ziemską i materialną. Jest to konsekwencja przyjęcia idei o skrajnie złej naturze ludzkiej, przeniesionej na grunt eklezjologii. Instytucja tworzona przez ludzi nie może być – jak przyjmował Luter – ani nieomylna, ani idealna. Obserwacja pogrążonych w grzechach ludzi skłoniła go do odrzucenia prawdy o Kościele jako Mistycznym Ciele Jezusa Chrystusa. Skoro więc Kościół jest jedynie instytucją materialną, nie różni się niczym od takich instytucji jak państwo, a jego funkcjonowanie jest ściśle utylitarne. Józef Sebastian Pelczar, powołując się w tym miejscu na wrogiego protestanckiemu chrześcijaństwu Fryderyka Nietzschego, stwierdzał wprost, że „protestantyzm zniszczył ideę Kościoła”. Na potwierdzenie tych słów biskup przemyski odwoływał się do szokujących wspomnień apostaty, eksjezuity, hrabiego Hoensbroecka, który odchodząc stopniowo od religii, ostatecznie został luteraninem. W swojej autobiografii Vierzehn Jahre Jesuit tak pisał o protestantyzmie:

To dzieło ludzkie bardzo niedoskonałe, osłabione w swoim charakterze religijnym i chrześcijańskim przez urzędowy biurokratyzm i dworactwo. Summus episcopus i presbyteri tego kościoła nie mają stanowczo nic wspólnego z Pismem świętym i z chrześcijaństwem. Zależny jest od państwa, a jego dostojnicy uganiają się przede wszystkim za zadowoleniem swej próżności i pychy. Kościół protestancki nie może natchnąć żadną miłością, nawet żadnym poszanowaniem. Jego obrachunek religijny zamyka się deficytem5.

5. Ekumenizm

Konsekwencją przyjęcia fałszywej koncepcji Kościoła i odrzucenia obiektywnego autorytetu religijnego musiało być poszukiwanie stałości religijnej w koncepcji ewolucji prawdy. Na gruncie religijnym zaowocowało to ideą tzw. wolnej religii, stworzonej przez racjonalistycznie nastawionych pastorów niemieckich jeszcze pod koniec XIX w. Nowa „wolna religia” miała być pierwszą nowoczesną religią niedogmatyczną, łączącą z jednej strony wszystkie najlepsze elementy wszystkich systemów religijnych świata, z drugiej – religią humanistyczną, wyrastającą z indywidualistycznych podstaw światopoglądowych6. Pomysł protestantów dał początek międzyreligijnym spotkaniom ekumenicznym, które zwłaszcza spodobały się protestantom amerykańskim i masonerii. Józef Sebastian Pelczar przy okazji charakteryzowania tych koncepcji wspominał organizowane „kongresy postępu religii” przez łączącego w sobie wszystkie możliwe pierwiastki ideowe (żydowski, masoński, niemiecki i amerykański) Teodora Reinacha, na których pracowano nad połączeniem elementów kilku religii w jeden „postępowy” system. Najbardziej zastanawiającym faktem, na który zwrócił uwagę biskup przemyski, jest okoliczność zaproszenia na kongres buddystów, protestantów różnych konfesji, przedstawicieli lóż masońskich, monistów oraz wyznawców judaizmu – przy jednoczesnym pominięciu katolików, okraszonym stwierdzeniem, że takie zaproszenie zostanie wystosowane tylko w sytuacji rezygnacji Kościoła z dogmatów. Ekumenizm drogą do chrześcijaństwa bezdogmatycznego?

6. Sceptycyzm

Przykład idei ekumenicznej jest klinicznym objawem sceptycyzmu, do jakiego prowadzi protestantyzm. W sferze społeczno-politycznej protestantyzm jest tworem bezbronnym, wydanym na pastwę systemu państwowego. Nie inaczej jest w wymiarze religijnym, w którym uległość względem świata współczesnego, jego szaleństw i pomysłów spowodowała przyjęcie najbardziej kuriozalnych koncepcji i idei.

Do głośniejszych (...) należy pastor Jatho, który na zebraniu publicznym w Berlinie tak sformował swoje credo: „Jezus Chrystus nie jest Synem Bożym ani naszym Mistrzem, ani Zbawicielem”, pastor Heydorn, który chciał pogodzić protestantyzm z monizmem, predykant berneński Albert Kalthof, który trzy teorie o utrzymaniu siły, o prawie ewolucji i o nieskończoności świata nazwał nowszą nauką o Trójcy Świętej, pastor Steudel, który proponował „nowszą etykę” nie uznającą dekalogu, superintendent Lahusen, który radził nie trzymać się przy „ordynacji” dosłownego tekstu Składu Apostolskiego, teolog protestancki Artur Drews, który w 1910 roku miewał w Berlinie wykłady na temat, że Chrystus jest postacią mityczną7.

Nadworny pruski kaznodzieja pastor Stocker jeszcze w 1909 roku ubolewał, że protestantyzm trapią najcięższe choroby duchowe, których niepodobna przezwyciężyć żadnymi materialnymi środkami, a także stwierdził wprost, że protestantyzm wystąpił przeciwko Bóstwu Jezusa Chrystusa. Pastor Wolt dodawał, że protestanccy wierni są forpocztą pogaństwa i rewolucji w cesarstwie niemieckim.

Józef Sebastian Pelczar, opisując występujące wśród protestanckich teologów przypadki negowania dogmatu Trójcy Świętej, Bóstwa Jezusa Chrystusa, odrzucenia Składu Apostolskiego i innych przykładów stwierdził, że całość historii i budowy religii protestanckiej predestynuje ją do niedowiarstwa. Skoro przyjmiemy tę myśl świętego biskupa za prawdziwą, musimy uznać dzisiejszy modernizm za pokłosie protestanckiego sceptycyzmu w Kościele katolickim.

Pod koniec swego burzliwego życia zgorzkniały Luter podsumował swoje wytężone wysiłki wprowadzenia „religii czystej Ewangelii” słowami: „Teraz ludzie opętani są przez siedem diabłów, podczas gdy najpierw byli opętani przez jednego”. Efekty rebelii protestanckiej dla Europy były opłakane: potępienie dusz, rozbicie religijne i polityczne, wojny i rewolucje. Jeden z najznamienitszych protestanckich historyków epoki zjednoczenia Niemiec, Jan Gustaw Droysen, charakteryzował skutki reformacji następująco:

Nie było rewolucji, która by głębiej wstrząsnęła społeczeństwem, która by straszliwiej burzyła i niemiłosierniej wyrokowała. Od razu wszystko się rozpadło i zostało zakwestionowane, najpierw w umysłach ludzi, potem z niesłychaną szybkością w stosunkach społecznych, we wszelkiej karności i wszelakim porządku.

Uwaga Droysena pozostaje aktualna również dziś. Co prawda sam protestantyzm w swoich tradycyjnych formach pozostaje od dłuższego czasu religijnym trupem, poddawanym kolejnym reformacjom, jednak błędy protestantyzmu, tak celnie zdiagnozowane przez bp. Józefa Sebastiana Pelczara, funkcjonują w obiegu społecznym. Przedostały się również do wnętrza Kościoła katolickiego, wywołując najgroźniejszy kryzys wiary, jakiego doświadczył katolicyzm na przestrzeni wieków. Nie przez przypadek biskup przemyski upatrywał korzeni niebezpiecznego modernizmu w wyrastającej z protestantyzmu etycznej koncepcji Emanuela Kanta.

Antidotum na morderczy kryzys może być wyłącznie odrzucenie modernistycznych błędów, przeniesionych do Kościoła z protestantyzmu, i odrodzenie misyjnej postawy katolików. Od fatalnego roku 1517 była ona najlepszą bronią przeciwko kłamstwom Lutra, głupocie Karlstadta i fanatyzmowi Kalwina, a świadczą o tym rzesze wybitnych konwertytów, wracających z protestanckiego wygnania na łono Kościoła katolickiego. Ponieważ, jak wielokrotnie powtarzał za papieżem św. Piusem X i Leonem XIII święty biskup Józef Sebastian Pelczar, jedność chrześcijaństwa istnieje wyłącznie w Kościele katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć wyłącznie poprzez wyparcie się swoich zgubnych błędów i powrót do odrzuconego niegdyś katolicyzmu. Płaszczyzna dialogu i porozumienia zawiera się w niezmiennym depozycie wiary Kościoła katolickiego, o czym protestanci zawsze winni pamiętać.

Przypisy:

Kościół XX wieku. Rozmowy Ewy K. Czaczkowskiej, Katowice 1999, s. 93.
J. S. Pelczar, Obrona religii katolickiej, tom I: Jak wielkim skarbem jest religia katolicka i dlaczego ta religia ma dzisiaj tylu przeciwników, Przemyśl 1920, s. 99.
Ibid., s. 101.
A. Stöckl, J. Weingärtner, Historia filozofii, Kraków 1927, s. 343–346.
J. S. Pelczar, op. cit., s. 105.
Zob. J. S. Pelczar, Masoneria, jej istota, zasady, dążności, początki, rozwój, organizacja, ceremoniał i działanie. Poznań 1997, s. 322.
J. S. Pelczar, op. cit., s. 107.

Potępienia trydenckie nadal aktualne! Szok i niedowierzanie!

I to jeszcze Gość Niedzielny w Tygodniu Herezji w Kościele Katolickim takie teksty puszcza!
Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan w Holandii zdominowała polemika wokół słów katolickiego prymasa tego kraju, kard. Willema Eijka. Oświadczył on, że potępienie nauczania Marcina Lutra na Soborze Trydenckim, np. na temat Eucharystii, jest zawsze aktualne. Dlatego także dzisiaj protestanci nie mogą przyjmować Komunii św. w Kościele katolickim.
W wywiadzie dla protestanckiego dziennika „Reformatorisch Dagblad” hierarcha wyjaśnił, że orzeczeń soborowych się nie odwołuje. To, co zostało powiedziane na Soborze Trydenckim jest nadal ważne, tym bardziej że Sobór Watykański II miał jedynie charakter duszpasterski. Na Soborze Trydenckim dokonano korekty nadużyć w Kościele, które doprowadziły do rozłamu w XVI w.
Słowa 60-letniego arcybiskupa Utrechtu, który z wykształcenia jest bioetykiem, a do 2002 r. był członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej przy Kongregacji Nauki Wiary, spowodowały gwałtowną reakcję holenderskich protestantów. Pastor Arjan Plaisier, sekretarz Kościoła Protestanckiego w Holandii napisał do niego list otwarty z prośbą o wyjaśnienia. Zastrzegając, że nie chodzi o zaprzeczanie historii, przestrzegł w nim przed zapominaniem o drodze ekumenicznej, jaką do tej pory przebyli katolicy i protestanci. A może chce się ją jednostronnie zablokować? - zastanawia się duchowny. Wezwał kardynała, by, dla dobra wszystkich, na wspólnym spotkaniu wyjaśnił, co z dokumentów Vaticanum II wynika dla rozumienia tradycji katolickiej, znaczenia soboru i koncepcji dialogu ekumenicznego.
Jednocześnie rzeczniczka episkopatu Holandii Anna Kruse wyraziła zdumienie reakcjami protestantów. Podkreśliła, że w swym wywiadzie kard. Eijk opowiedział się za dialogiem i że przywołał potępienia trydenckie wyłącznie „z teoretycznego punktu widzenia”, nie mając jakiegokolwiek zamiaru obrażenia protestantów.
Co za czasy... Prymas Holandii ośmiela się podnieść ręce na Czcigodne Zdobycze Drugiego Soboru Watykańskiego! Może Konferencja Episkopatu Polski wysłałaby tam kilku naszych dyżurnych ekumenistów, aby przywrócili go do porządku?

Z niecierpliwością czekam też na wyjaśnienia, jak pogodzić nieomylne kanony Sobory Trydenckiego z "koncepcjami dialogu ekumenicznego" zaproponowanego przez Sobór Watykański Drugi. Ponieważ obydwa paradygmaty są ze sobą ewidentnie sprzeczne, a wiemy juz, że tego pierwszego nie da się uchylić, zdaje się, że mamy problem. To znaczy nie "my mamy", tylko posoborowie ma. Idę po popcorn.