czwartek, 30 grudnia 2010

katolicki pogrzeb dla bluźniercy? czemu nie!






Szkoda, że kuria nie podała publicznie informacji, czy p. Tomasz nawrócił się przed śmiercią.

środa, 29 grudnia 2010

Niedźwiedź wpadłszy do domu wrzasnął: Leokadio! Coś się chyba zmieniło, włącz no prędko radio!

Tytułowy, przepyszny cytat z jednej z "bajeczek babci Pimpusiowej" autorstwa nieodżałowanej pamięci Andrzeja Waligórskiego pozwoliłem sobie obrać za motto poniższej depeszy Radia Watykańskiego:

„Dość już eksperymentów liturgicznych, kościół jest miejscem ciszy i modlitwy” – pod takim tytułem świąteczne wydanie włoskiego dziennika Il Giornale zamieściło wywiad z prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Kard. Antonio Cañizares Llovera ujawnia w nim, że Benedykt XVI polecił jego dykasterii odnowić liturgię zgodnie z nauczaniem Soboru Watykańskiego II, a zarazem w harmonii z liturgiczną tradycją Kościoła, czyli według propagowanej przez Papieża tzw. hermeneutyki ciągłości. Nie można zapominać, że Sobór nie polecił wprowadzać żadnych innowacji, o ile nie ma pewności, że rzeczywiście będą one służyć Kościołowi. Podkreślał też, że nowe formy muszą zawsze płynnie wynikać z już istniejących – zaznaczył kard. Cañizares.

Wspominając początki reformy liturgicznej szef watykańskiej dykasterii zauważa, że dokonała się ona w zbytnim pośpiechu. „Pomimo jak najlepszych intencji i woli urzeczywistnienia soborowych postanowień, za bardzo się pośpieszono. Zabrakło czasu na zrozumienie i dogłębne rozważenie nauczania Soboru. Z dnia na dzień zmieniono formę celebracji. Pamiętam dobrze panującą wówczas mentalność: zmieniać za wszelką cenę, tworzyć coś nowego. To natomiast co odziedziczyliśmy, tradycja, było postrzegane jako przeszkoda. Reformę pojmowano jako twórczość człowieka. Wielu sądziło wówczas, że również Kościół jest dziełem naszych rąk, a nie Boga. Odnowa liturgiczna miała być owocem eksperymentowania, wyobraźni i kreatywności, która była wówczas naczelnym hasłem” – wspomina kard. Cañizares. Przyznaje on, że liturgia została „zraniona” arbitralnymi deformacjami, mającymi swoje źródło między innymi w sekularyzacji, która dokonuje się niestety również wewnątrz Kościoła. Stąd aktualny kryzys, banalizacja. „W konsekwencji w centrum wielu nabożeństw nie ma już Boga. Najważniejszy staje się człowiek, jego kreatywność, zgromadzenie” – zauważa szef liturgicznej dykasterii w Watykanie.

Postulowana już przez kard. Ratzingera „reforma reformy” chce uniknąć błędów, które popełniono przed niemal 50 laty. Nie będzie więc działania w pośpiechu. Papież pragnie raczej zainicjować w całym Kościele nowy, wyraźny i dynamiczny ruch liturgiczny – mówi kard. Cañizares. Jego zadaniem będzie ukazanie między innymi piękna liturgii. „Musimy też ożywić ducha liturgii. I z tego względu bardzo ważne są niektóre elementy wprowadzone do papieskich nabożeństw, jak orientacja (ukierunkowanie na wschód - przyp mój - Dextimus) akcji liturgicznej, krzyż pośrodku ołtarza, komunia na kolanach, chorał gregoriański, czas na ciszę, piękno sztuki sakralnej” – wylicza hiszpański purpurat.

Kard. Cañizares podkreśla, że niezbędna jest również większa czujność Kościoła, której nie należy odczytywać jako działalności inkwizytorskiej czy represyjnej, lecz jako służbę. Musimy być świadomi, że istnieją nie tylko prawa wiernych, lecz również Bóg ma swoje prawo. To On jest podmiotem liturgii, a nie my. Liturgia jest działaniem Boga, a nie człowieka. Prawdziwy reformator liturgii jest jej stróżem, a nie panem – przypomina kard. Cañizares. Zapowiada on również rewizje i zmiany we wprowadzeniach do różnych ksiąg liturgicznych. Osobnym działem „reformowania reformy” będzie sztuka sakralna i muzyka liturgiczna. W watykańskiej Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów powstanie w tym celu specjalna sekcja, która opracuje nowe kryteria i wytyczne dla całego Kościoła.

` Kard. Cañizares w wywiadzie dla Il Giornale przestrzega zarazem, by nie przekreślać tego, co jest dobre w posoborowej odnowie liturgii. Przyniosła ona Kościołowi również wielkie korzyści w postaci bardziej świadomego uczestnictwa wiernych, czy obszerniejszej obecności Pisma Świętego. Nie można się jednak zatrzymywać na aktualnym stanie reformy. Nie odpowiadałoby to bowiem organicznemu rozwojowi liturgii – podkreśla hiszpański purpurat. Odpowiada on również na obiekcje tych, którzy obawiają się, że zapowiadana sakralizacja liturgii będzie jedynie nostalgicznym powrotem do przeszłości. Kard. Cañizares podkreśla, że zatracenie wrażliwości sakralnej, otwarcia na tajemnicę, na Boga jest dla ludzkości niepowetowaną stratą. Ponowne postawienie liturgii w centrum życia Kościoła nie ma nic z nostalgii, wręcz przeciwnie, otwiera mu drogę w przyszłość – stwierdził prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.

Niestety w ramach komentarza nasuwa mi się pytanie: czy nasi wielebni kapłani i dostojni biskupi to zrozumieją oraz przyjmą do wiadomości i stosowania? Czy oleją podobnie, jak przez lata olewali przepisy dyscyplinujące, z instrukcją Redemptionis Sacramentum na czele?

wtorek, 28 grudnia 2010

Parafia pod wezwaniem św. gżdacza?

Znajdź 10 szczegółów różniących załączone obrazki:


zdjęcie nadesłane przez czytelnika


źródło: Maciej Wojtyszko, Trzynaste piórko Eufemii

czwartek, 23 grudnia 2010

...zasmuciła się z tej mowy, nic nie rzekła aniołowi

W posoborowym obrządku Mszy świętej pieśni śpiewane przez lud nie pełnią już roli naturalnego "tła" dla akcji liturgicznej celebransa, a raczej stają się okazją do przerwy w celebracji i wspólnego pośpiewania kapłana (do mikrofonu) i wiernych - przy "desce do prasowania" pełniącej obowiązki ołtarza. Jedynym wyjątkiem jest tzw. przygotowanie darów (umieszczone w miejscu dawnego Ofertorium). Ponieważ posoborowe, "uprostaczone" obrzędy są z reguły "odwalane" na zasadzie przymusowej pańszczyzny, byle jak i byle szybko, w naszych kościołach rzadko kiedy śpiewa się trzecią i dalsze zwrotki pieśni kościelnych, gdyż z reguły już po prześpiewaniu pierwszej celebrans jest już gotowy do dalszego ciągu i czeka, aż organista skończy śpiewać. Dodatkowo przyczyniają się do tego liczne grona wydawców-partaczy, którzy wyrzynają ze śpiewników i modlitewników co bardziej katolicko brzmiące zwrotki wiekowych pieśni i wypuszczają potem na rynek buble, czego efekty słychać potem podczas nabożeństw, gdy jedni wierni po zwrotce pierwszej śpiewają drugą, a inni - np. siódmą. Bo tak mają w książeczce.

Dochodzi potem do niezamierzonych efektów komicznych jak w zacytowanej w tytule drugiej zwrotce pieśni Archanioł Gabriel, która w wielu parafiach kończy się właśnie "smutno" na drugiej zwrotce. Bo po co więcej? Komu to potrzebne?

Naszym P.T. Czytelnikom chcielibyśmy przypomnieć z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego przepiękną Pieśń Mszalną (błędnie uważaną za kolędę), która jeszcze 50 lat temu była śpiewana w wielu kościołach w Polsce podczas Mszy świętych w Czasie Bożego Narodzenia, z Mszą Pasterską na czele. Śpiewajmy pieśni od początku do końca! Śpiewajmy wszystkie zwrotki! Pan Bóg dał mi całe życie, a ja mam Mu pożałować tych kilku dodatkowych minut?

Radosnych Świąt w Miłości,
Łaski Bożej, która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi!

Dobrego, Nowego Roku Pańskiego 2011!

Redakcja Kroniki Novus Ordo

na Introit

Wśród nocnej ciszy, głos się rozchodzi;
Wstańcie pasterze, Bóg się wam rodzi;
Czem prędzej się wybierajcie,
Do Betlejem pospieszajcie
Przywitać Pana.

Poszli, znaleźli Dzieciątko w żłobie
Z wszystkiemi znaki danemi sobie;
Jako Bogu cześć Mu dali,
A witając zawołali
Z wielkiej radości.

Ach witaj Zbawco z dawna żądany!
Cztery tysiące lat wyglądany:
Na Ciebie króle, prorocy
Czekali, a Tyś tej nocy
Nam się objawił.

I my czekamy na Ciebie Pana;
A skoro przyjdziesz na głos kapłana,
Padniemy na twarz przed Tobą,
Wierząc, żeś jest pod Osobą
Chleba i Wina.

na Gloria

Pienia Aniołów brzmią pod niebiosy,
Śpiewajmy z nimi wspólnemi głosy:
Chwała Bogu w wysokości,
A ludziom na tej niskości
Niech pokój będzie!

Ojcze przedwieczny, Królu na niebie!
Coś nam dał Syna, wielbimy Ciebie:
Chwała Bogu w wysokości,
A ludziom na tej niskości
Niech pokój będzie!

na Credo

Wierzę w jednego Boga na niebie:
Ojca, co ten świat stworzył dla Siebie;
I w Jezusa, Syna Jego,
We wszystkim Ojcu równego
Pana naszego.

Który chcąc zbawić, nas - ludzkie plemię:
Z górnych niebiosów zstąpił na ziemię:
[uklęknąć]
Z Ducha Świętego poczęty,
Rodzi się między bydlęty
Z Maryi Panny.
[powstać]

Umarł, a potem gdy powstał żywy,
Wzniósł się do nieba, Bóg, człek prawdziwy,
Skąd, gdy trąba na sąd zbudzi,
Przyjdzie sądzić wszystkich ludzi,
W dzień ostateczny.

Zarówno wierzę w Ducha Świętego,
Od Ojca, Syna pochodzącego;
Wierzę w Kościół, w nim zbawienie,
Wierzę w grzechów odpuszczenie
I żywot wieczny.

na Offertorium

Na Mszę przynosim Tobie ofiary
Większe, niż cenne królewskie dary,
Byśmy Wszechmocnemu dali,
Choć przed Tobą wszyscy mali
Cześć nieskończoną.

Spieszmy do żłóbka ze swymi dary,
Złóżmy Dzieciątku serc swych ofiary
Niech z ofiarą chleba, wina
Przyjmie je Boża Dziecina
Jako własność swą.

Niechaj uświęcić serca te raczy,
A wszystkie winy niech nam przebaczy
Wszak Pan Jezus dla miłości
Naszej zstąpił na niskości,
Aby zbawić nas.

O Jezu drogi, tak Cię pragniemy,
Niebo przez Ciebie osiągnąć chcemy.
Chociaż jesteśmy ubodzy,
Ale Sercu Twemu drodzy
Przyjdź i pociesz nas!

na Sanctus

Śpiewajcie wespół głosami swemi,
Anieli w niebie, a my na ziemi:
Święty, Święty, zawsze Święty
Bóg zastępów niepojęty
W swym majestacie!

Pełne są nieba, Boże, Twej chwały,
Pełna jest ziemia, pełen świat cały:
Niechaj wszystko się zdumiewa,
Niechaj wszystko "Święty" śpiewa
Bogu naszemu.

Błogo(+)sławiony, coś dla nas przyszedł.
Z czystych wnętrzności Panieńskich wyszedł,
Tobie śpiewamy Hosanna,
Którego zrodziła Panna
Nienaruszona.

na Agnus Dei

Baranku Boży! co ludzkie winy
Przyszedłeś gładzić, Boże Jedyny
I zaraz od narodzenia
Rozpoczynasz Swe cierpienia,
Przepuść nam Panie!

Baranku Boży! co świata długi
Przyjąłeś na się w postaci sługi
I wypłacasz nadobficie
Poświęcając za nas życie
Przepuść nam Panie!

Baranku Boży! Niepokalany,
Coś za nas poniósł na krzyżu rany:
Do Ciebie grzeszni wołamy,
Twojej litości błagamy,
Przepuść nam Panie!

niedziela, 19 grudnia 2010

kapłan apostata wręcza katolicką nagrodę współsprawczyni aborcji

Jak donosi KAI - Ewa Kopacz, minister zdrowia, która bezpośrednio przyczyniła się do zamordowania poczętego dziecka nastolatki "Agaty" poprzez urzędowe wskazanie szpitala, w którym nastolatkę poddano przymusowej aborcji, otrzymała właśnie nagrodę im. św. Alberta Chmielowskiego.

Jury pod przewodnictwem o. Wacława Oszajcy SJ wyróżniło min. Ewę Kopacz za wsparcie okazane rodzinom tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej.

Odbierając nagrodę min. Kopacz zwróciła uwagę, że jest przede wszystkim lekarzem, a dopiero na drugim miejscu – urzędnikiem państwowym. „Może moi koledzy lekarze nie zawsze są zadowoleni z moich decyzji, ale dla mnie zawsze najważniejszy będzie pacjent” – powiedziała. Dodała, że wspólnie z nią nagrodę powinien odebrać ks. Henryk Błaszczyk, duszpasterz służb ratownictwa medycznego, który był obecny w Moskwie podczas identyfikacji ciał i cały czas służył opieką duszpasterską rodzinom ofiar.

Przypomnijmy, że o. Wacław Oszajca SJ niedawno wyznał, że:

wreszcie do teologów dotarło, że to nie od tego czy się jest wierzącym czy niewierzącym zależy czy się będzie smażył w piekle czy radował w niebie. To zależy od sumienia człowieka.


KYRIE ELEISON!

poniedziałek, 13 grudnia 2010

niedziela, 12 grudnia 2010

Bajkowa szopka

Jak donoszą wróbelki, w czasie Bożego Narodzenia, w bytomskiej parafii pw. Trójcy Przenajświętszej zostaną przedstawione pseudojasełka, podczas których do szopki Bożonarodzeniowej "pielgrzymować" będą postaci z bajek. Jak rozumiem, głównym celem autora scenariusza jest wpojenie młodym widzom przekonania, że Dzieciątko, Maryja i Józef to też postaci wyłącznie bajkowe...

środa, 8 grudnia 2010

Nova et Vetera



Konspiracyjny, przenośny ołtarz polowy księdza Pilipca
(foto (c) Życie Warszawy)






Jawna, jajcarska skrzynka z narzędziami nakryta ręcznikiem - ks. Ortmanna
(zdjęcie znajdowało się kiedyś na serwerze jezuici.pl, ale po opublikowaniu go na KNO zostało usunięte)

wtorek, 7 grudnia 2010

w czasie "świętym", adwentowym...

Oto kolejna porcja reklam na portalu wiara.pl / Gość Niedzielny. Tym razem reklamy adwentowe. Ja już nie wiem, gdzie pisać, kogo zainteresować problemem, aby archidiecezjalny portal zrezygnował z gorszenia swoich czytelników za cenę paru nędznych groszy z wyświetlania reklam, jak leci... Od ich oglądania podnosi mi się, ale nie libido, ani energia seksualna, tylko co innego.

Mega promocja! Sklepy i salony czekają.
Zamiast wstawać na roraty - zajrzyj do portfela taty.


Po co rezygnować z oglądania telewizji?
Po co ci wolność?
Nie słuchaj rekolekcjonisty!
Daj się wciągnąć!



Niedziela? Chciałeś iść na nieszpory?
Głupi! Nie przegap okazji!
Idź do sklepu!


I co z tego, że Pan jest blisko?
Internet może być tam gdzie ty!
Zawsze!


Zrób mężowi prezent - kup sobie adwentowe majtki.
Podnieś mu libido. Niech zapomni o umartwieniach.
Wszak adwent to czas radosnego oczekiwania!


Powierz nam swoje pieniądze... Ubezpiecz... Zabezpiecz...
A my ci później oddamy pojemnik z prochem.
Plus odsetki.



Nudzi cię modlitwa różańcowa?
Odkryj internet!


Wyzwól energię seksualną.
Z tą "żoną" to - jak wiesz - żartujemy.
Przecież nikt ci nie każe robić tego z żoną.

Jeszcze nie wigilia, a już ks. Stopka mówi ludzkim głosem!

Egzamin z Mszy

ks. Artur Stopka

Podobno są w Europie diecezje, w których zanim się księdza mianuje proboszczem, sprawdza się, w jaki sposób odprawia Mszę świętą. Czy z wiarą, zgodnie z mszałem, czy nie udziwnia, nie zamienia Najświętszej Ofiary w jakąś parodię.

Obserwując dość przypadkowo, co się dzieje w polskich świątyniach katolickich (no i patrząc też na siebie, co tu kryć...), coraz częściej mam wrażenie, że również u nas przydałoby się nie tylko skontrolowanie, ale również w wielu sytuacjach zainterweniowanie, aby Msza święta odzyskała swój sens i kształt. To moje subiektywne odczucie, ale wydaje mi się, że coraz więcej mamy przy ołtarzach nadużyć i... niekompetencji. Sprawujący Eucharystię niejednokrotnie nie znają podstawowych zasad i przepisów. Nie wiedzą, co należy do tego, który przewodniczy, a co powinni robić koncelebrujący. Nie wiedzą, które funkcje powinni wykonywać w czasie Mszy św. świeccy, a których nie. Pojęcia nie mają, jakie teksty w czasie celebracji Mszy św. wolno zmienić, a których nie wolno tknąć, co i kiedy wolno dodać, jakie gesty wykonują wszyscy celebrujący, a których nie. Zdarza się, że jeśli przewodniczący wybierze bardziej skomplikowaną Modlitwę Eucharystyczna, niż druga, koncelebransi bezradnie szukają wzrokiem po kartach mszału tekstów, które do nich należą. O przyjmowanych przez celebransów postawach, o wykonywanych przez nich zdumiewających czasem gestach, można by zrobić cykl programów telewizyjnych. Niezły byłby też odcinek o tym, co się dzieje, gdy niespodziewanie na Mszy w parafii pojawi się diakon...

Kilka dni temu rozmawiałem z kobietą, która skarżyła się na sposób odprawiania Mszy św. w jej parafii. Stwierdziła między innymi, że wierni w tej parafii nie mają możliwości złożenia wyznania wiary. Chodziło o to, że zbyt wcześnie rozpoczyna się tam zbiórka ofiar pieniężnych. Nie dopiero w czasie przygotowania darów, ale natychmiast po zakończeniu kazania. Mówiła też o braku dziękczynienia i uwielbienia po Komunii świętej. Swoje żale uzasadniała, powołując się na konkretne zasady i przepisy. „To nie jest liturgicznie” - mówiła. Było mi głupio, więc nie znalazłem niczego mądrego do powiedzenia poza żartobliwym odnotowaniem, że wielu księży nie zdaje sobie sprawy z tego, jak głęboka jest świadomość liturgiczna świeckich.

Jakiś czas temu jeden z miesięczników poświęcił sporo miejsca sposobowi celebrowania Mszy św. Jeden z autorów napisał, że wielu księży zachowuje się, jakby Msza była ich własnością. Twierdził, że widać to nawet w pierwszych słowach, jakie celebransi wypowiadają po znaku Krzyża. Najpierw się zirytowałem, bo odniosłem wrażenie, że autor przesadza, ale potem przypomniała mi się stara (z roku 1969) instrukcja Kongregacji Kultu Bożego o Mszach dla grup specjalnych „Żadnej Mszy św. nie można uważać w sposób ekskluzywny za czynność własną zebrania partykularnego, lecz trzeba ją uważać za czynność Kościoła, w której kapłan wypełniając swoją funkcję przewodniczy całej akcji liturgicznej jako sługa Kościoła”. Te słowa przypominają, że nie tylko ksiądz nie ma prawa „zawłaszczać” Najświętszej Ofiary.

Wielokrotnie zdarzyło mi się (i wciąż mi się zdarza) spotykać duchownych, którzy traktują celebrowanie Eucharystii po prostu jak pracę. Mniej więcej tak samo, jak udział w jakimś nudnym zebraniu albo wykonywanie rutynowych czynności w warsztacie. To widać w czasie celebracji. Nie tylko księża to widzą, ale również wierni świeccy. Oni chyba bardziej niż duchowni. Pewnie dlatego można potem usłyszeć od nich takie opinie: „Ten to przynajmniej wie, o co chodzi w czasie Mszy św. Bo tamten po prostu odbębnia swoje i tyle”.


Miło widzieć samokrytykę złożoną przez samego redaktora naczelnego portalu wiara.pl. (uzupełnienie: ks. Stopka był redaktorem naczelnym do 2008 r. - obecnie pełni funkcję Rzecznika Prasowego Katowickiej Kurii Metropolitalnej, której własnością jest portal wiara.pl) Lepiej późno niż wcale. Mam jednak nadzieję, że na samokrytyce się nie zakończy i ks. Artur Stopka idąc za ciosem oczyści swój portal z pseudoliturgicznych bzdur wypisywanych np. przez ks. Jaklewicza, zaprowadzi porządki na portalowym forum, zawłaszczonym przez domorosłą, niekumatą liturgicznie "moderację", a przede wszystkim przedstawi swojemu Pryncypałowi z pałacu na Francuskiej program uzdrowienia Liturgii w archidiecezji katowickiej. Na początek proponujemy starcie ze Smokiem Niedzielakiem z osiedla Tysiąclecia. Święty Jerzy dopomoże.

na koniec - propozycja dla Konferencji Episkopatu Polski, w formie trawestacji słynnych "wytycznych":

Kapłani, którzy mają odprawiać Mszę św. w formie zwyczajnej, spełniać powinni następujące wymagania:
- przyjmować całą liturgię Kościoła w formie zwyczajnej i nadzwyczajnej (por. towarzyszący Motu proprio List papieża Benedykta XVI);
- posiadać dobrą znajomość zwyczajnej formy obrzędu;
- znać język polski;
- mieć przygotowanych do tej formy Mszy św. ministrantów.
Spełnienie tych wymagań powinny weryfikować Diecezjalne Komisje Liturgiczne.

To co? Kiedy pierwsze egzaminy?

sobota, 4 grudnia 2010

Koncert scjentologa w warszawskiej archikatedrze - bilety po 50 zeta

Za Gazetą Wyborczą:

Występ światowej sławy artysty jazzowego będzie jednym z najważniejszych wydarzeń artystycznych końca roku. Chick Corea przyjeżdża do Warszawy na zaproszenie Stołecznej Estrady. Zaraz po Bożym Narodzeniu - 27 grudnia - da solowy koncert w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela na Starówce. Zagra utwory o tematyce świątecznej, również kompozycje inspirowane polskimi kolędami. Dla tych, którzy chcieliby posłuchać ich na żywo, organizatorzy przygotowali 1200 biletów.

(...)

Przynależność pianisty do Kościoła Scjentologicznego już wcześniej ujawnił w "Naszym Dzienniku" dr Jan Ryszard Sielezin. Rok temu odwołania koncertu Chicka Corei na VII Bielskiej Jesieni Jazzowej żądał Ryszard Nowak. Ten były poseł Unii Pracy, potem związany z Samoobroną, znany jest z polowania na sekty. Dlatego nie mógł się pogodzić z faktem, że muzyk wystąpi w kościele pw. św. Maksymiliana Kolbego w Bielsku-Białej. - Ta skandaliczna impreza będzie jednocześnie reklamą groźnej sekty - grzmiał na łamach "Gazety" Ryszard Nowak.

- Nie interesuje nas, czy ktoś jest czarny, czy biały i jakie ma poglądy religijne. Dla nas jest ważne, że to muzyk światowego formatu, uznana gwiazda - ripostował wtedy rzecznik bielskiego ratusza Tomasz Ficoń.

Dziś podobnie argumentuje proboszcz warszawskiej archikatedry ks. Bogdan Bartołd: - Nie wiem jakiego wyznania jest Chick Corea i wcale o to nie pytam. Znakomita artystka Barbara Hendriks, która u nas występowała, chyba też nie była katoliczką. Do naszej katedry przychodzą różni ludzie, również niewierzący. Przynależność do kościoła nie jest dla mnie argumentem.

Polemizuje też z listami przeciwników koncertu: - Piszą je jacyś tradycjonaliści, którzy uznają w kościele tylko muzykę organową. Nie chcą tu fortepianu, gitary, perkusji. Gdyby w katedrze miał się odbyć jazz jamboree, sam miałbym wątpliwości, ale to będzie koncert świąteczny. Kiedy usłyszałem, że Chick Corea uczy się polskich kolęd, to mnie zamurowało - mówi z entuzjazmem w głosie proboszcz archikatedry. Przypomina, że w tej świątyni występowali już artyści jazzowi. W maju 2009 r. recital dali The Hilliard Ensamble i norweski saksofonista Jan Garbarek.

Warszawska Kuria głosy sprzeciwu potraktowała jednak z należytą powagą. Na swojej stronie internetowej zamieściła oświadczenie ks. Rafała Markowskiego, rzecznika archidiecezji (prywatnie brata lideru zespołu Perfect). Czytamy w nim o koncercie "wybitnego pianisty jazzowego": "Program koncertu będzie dostosowany do treści okresu liturgicznego Bożego Narodzenia i muzyka nie naruszy sacrum miejsca, jakim jest archikatedra. Wszystkim uczestnikom życzymy wielu dobrych przeżyć związanych z koncertem".
zamiast komentarza - cytata z omszałego dokumentu Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z roku 1987 (a więc już niemal prehistorycznego):

Zgodnie z tradycją, którą ukazuje ryt poświęcenia kościoła i ołtarza, świątynie są przede wszystkim miejscem, w którym gromadzi się lud Boży. Lud Boży, "zgromadzony w jedności Ojca, Syna i Ducha Świętego, jest Kościołem, świątynią Boga zbudowaną z żywych kamieni, gdzie w duchu i prawdzie wielbi się Ojca. Już w najdawniejszych czasach pojęciem kościół został objęty również budynek, w którym wspólnota chrześcijańska gromadziła się, by słuchać słowa Bożego, razem się modlić, przyjmować sakramenty, sprawować Eucharystię" i wielbić ją tam jako trwający nieustannie sakrament 1.

Tak więc kościołów nie można uważać za zwyczajne miejsce "publiczne", mogące służyć wszelkiego rodzaju zgromadzeniom. Są to miejsca święte, przeznaczone wyłącznie i na stałe, od momentu ich konsekracji lub poświęcenia, do sprawowania kultu Bożego.
Świątynie są widzialnym znakiem Kościoła pielgrzymującego na ziemi i zapowiedzią niebieskiego Jeruzalem; miejscami, w których już teraz, na tym świecie, urzeczywistnia się tajemnica komunii pomiędzy Bogiem i ludźmi. Zarówno w miastach, jak i na wsiach, kościół jest uważany także dzisiaj jako dom Boży, czyli znak Jego zamieszkania wśród ludzi. Pozostaje on miejscem świętym również wtedy, gdy nie odbywają się w nim obrzędy liturgiczne.

W niespokojnym i pełnym zgiełku społeczeństwie, zwłaszcza w wielkich miastach, kościoły są również miejscem, gdzie w ciszy i modlitwie ludzie znajdują duchowe uspokojenie lub światło wiary.

Jednakże dzieje się tak tylko wtedy, gdy kościoły zachowują swoją tożsamość. Wykorzystanie kościołów do celów niezgodnych z ich przeznaczeniem zagraża właściwej im funkcji znaku chrześcijańskiej tajemnicy, wyrządzając mniej lub bardziej poważną szkodę pedagogii wiary i wrażliwości ludu Bożego. Jak bowiem mówi Pan: "Mój dom będzie domem modlitwy" (Łk 19,46).


Księże Kardynale Kazimierzu! Weźmijcie swoją pasterską lagę i zróbcie porządek w powierzonej sobie przez Ojca świętego świątyni!!!

A tak już na deser - z cytowanej instrukcji:

10. (...) Potrzeba uszanowania świętości kościoła nakłada na organizatorów, pragnących uzyskać zezwolenie na koncert, obowiązek przestrzegania następujących warunków, które mogą zostać uściślone przez miejscowego ordynariusza:
(...)
c) wstęp do kościoła winien być wolny i bezpłatny
(...)
Bilety na koncert w archikatedrze kosztują 50 złotych



Tym samym Kuria Metropolitalna Warszawska dobitnie pokazuje, gdzie może jej Rzymska Kongregacja Kultu Bożego skoczyć...

poniedziałek, 22 listopada 2010

materiał sponsorowany

Katolicka Agencja Informacyjna po osiągnięciu dna zaczęła już zasysać muł. O ile bezwiedne (?) wyświetlanie moczopłciowych reklam "kontekstowych" można przy dużej dozie dobrej woli uznać za wypadek przy pracy, o tyle publikacja TEGO "materiału sponsorowanego", reklamującego w cyklu "pielgrzymki po Europie" - pielgrzymowanie po "ośrodkach kultu wiary chrześcijańskiej", gdzie 90% materiału to nachalna, ad nauseam reklama pielgrzymek do Medjugorje (pozycja VI w serii, po prawej) - połączona z wciskaniem czytelnikom kitu, jakoby "Kościół nie zabraniał" jest już po prostu zwykłym chamstwem.

Redaktorom KAI przypominamy, że w 1998 roku w swoim Biuletynie z 7 kwietnia opublikowali odpowiedź Kongregacji Nauki Wiary udzielonej biskupom polskim:

1. Nadal obowiązuje, że niczego nadprzyrodzonego nie można się w tych objawieniach dopatrywać;
2. Należy informować wiernych, że Medjugorje jest miejscem modlitwy, ale nie objawień;
3. Nadal obowiązuje zakaz urządzania oficjalnych pielgrzymek;
4. To, co mówi objawiająca się ‘Gospa’, zawiera sprzeczności, jest więc niepoważne, podobnie postawa i wypowiedzi ‘widzących’;
5. Aktualny ordynariusz Mostaru zajmuje stanowisko negatywne;
6. Wobec rozpowszechnionej szeroko propagandy i popularnych pielgrzymek sprawa jest poważna i delikatna i wymaga roztropnego postępowania

Odpowiedzi tej nie znajdziemy w nieodpłatnym serwisie KAI, ale jej treść oraz opracowania do dziś można znaleźć w różnych miejscach sieci,

sobota, 20 listopada 2010

Anonimy lądują w koszu na śmieci!

Kolejny raz pragniemy przypomnieć, że kierowana do nas e-mailowo korespondencja niepodpisana imieniem i nazwiskiem, bądź podpisana "pseudonimem artystycznym" jest przez nas traktowana podobnie, jak ogłoszenia o przedłużaniu organów płciowych, informacje o otrzymaniu spadku w Nigerii tudzież oferty zakupu podrób zegarków czy pigułek na potencję - czyli ląduje w koszu na śmieci bez wnikania w treść nieraz sążnistego i wartego odpowiedzi elaboratu.

Na korespondencję podpisaną imieniem i nazwiskiem zawsze odpowiadamy również podpisując się imieniem i nazwiskiem.

Zawsze szanujemy decyzję autora listu o zastrzeżeniu swoich danych osobowych wyłącznie do naszej wiadomości - jeśli wyraził takie życzenie.

Redakcja

środa, 10 listopada 2010

Autostradą do Nieba: Bierzmowanie

Publikujemy kolejny z cyklu wpisów poświęconych ewolucji poglądów teologicznych zespołu redakcyjnego "Drogi do Nieba", modlitewnika wydawanego w Diecezji Opolskiej. We wpisach poświęconych temu mszalikowi będziemy chcieli ukazać zmiany, jakie następowały w jego treści w miarę postępów posoborowia w Kościele katolickim w Polsce.

Odcinek III - Bierzmowanie


Rok Pański 1954




Tradycyjnie już modlitewnik z 1954 r. wita nas skondensowaną wiedzą katechizmową: Przez włożenie rąk biskupa zstępuje Duch Święty, aby pomagać w śmiałym i wytrwałym wyznawaniu wiary świętej, w walce przeciwko pokusom i wzrastaniu w cnotach. Bierzmowanie pomnaża Łaskę Uświęcającą, wzbogaca duszę darami Ducha Świętego i wyciska na duszy niezatarte duchowe znamię Bożego wyznawcy i żołnierza.
Następnie dowiadujemy się, że dary Ducha Świętego to przymioty ozdabiające duszę, wskutek czego poddaje się ona prędko i ochoczo wpływom Łaski i kierownictwa Ducha Świętego, zaś owocami Ducha Świętego są uczynki wnoszące w dusze wesele i zadowolenie, jako to miłość, skwapliwość, cichość, wiara, skromność i wstrzemięźliwość.
Autorzy przypominają, że jest to sakrament żywych, a więc osoba która go przyjmuje, musi znajdować się w stanie Łaski Uświęcającej oraz odbyć stosowne przygotowanie modlitewne, jak uczniowie Pana z Matką Bożą modlili się w Wieczerniku.
W załączonej modlitwie przed bierzmowaniem kandydat modli się:
(...) Natchnij mnie duchem apostolskim,
żebym był dzielnym bojownikiem Chrystusa,
Pana Mojego, Amen
.


Rok Pański 1962






w opisie katechizmowym rozszerzono katalog owoców Ducha świętego (miłość, wesele, pokój, cierpliwość, dobrotliwość, dobroć, nieskwapliwość (sic!), cichość, wiara, skromność, wstrzemięźliwość, czystość) oraz informację, że bierzmowanie szczególnie uzdalnia do apostolstwa.
Modlitwa przed bierzmowaniem i sam obrzęd pozostały niezmienione. Warto zwrócić uwagę na przebieg samego przedsoborowego obrzędu (sprawowanego zasadniczo poza Mszą świętą): Najpierw biskup (siedzący na tronie lub faldystorzu) z wyciągniętymi nad kandydatami rękami po wezwaniu pomocy Bożej, po trzykroć wzywa Ducha Świętego, aby zstąpił na nich wraz ze swoimi darami i aby napełnił ich duchem Bożej bojaźni. Następnie biskup trzymając rękę na głowie bierzmowanego mówi słowa formuły sakramentalnej:
N., Znaczę cię znakiem krzyża i umacniam cię krzyżmem zbawienia w Imię Ojca i Syna , i Ducha Świętego.
przy okazji modlitewnik (tak samo jak w wersji z 1954 r.) objaśnia, co to jest krzyżmo, kiedy się je przygotowuje i błogosławi; że oliwa w krzyżmie oznacza wzmocnienie do walki z szatanem i zepsutym światem.
Dodatkowo na znak, że od tej pory skończyła się zabawa, a zaczęła się wojna z szatanem i z zepsutą doczesnością, na znak, że bierzmowany winien mężnie znosić prześladowania i cierpienia dla Chrystusa, biskup wymierza mu lekki policzek


Rok Pański 1972



Jak widać, w ostatniej posoborowej wersji, przed popsuciem obrzędu, w modlitewniku nie ma żadnej zmiany. Wszystko jest tak samo, jak 10 lat wcześniej, przed soborem.



Rok Pański 1973




Nadszedł wreszcie pamiętny rok 1973. A z nim posoborowe zmiany w sakramentologii. Czegóż więc możemy się dowiedzieć z modlitewnika o bierzmowaniu? Ano tego, że należy on do grupy "sakramentów wtajemniczenia chrześcijańskiego", że "wiąże w sposób doskonalszy z Kościołem", że "udziela specjalnej Mocy Ducha Świętego", aby "dawał świadectwo Chrystusowi słowem i przykładem". Kolejny akapit to typowe, posoborowe wodolejstwo o tym, jak to bierzmowali apostołowie. Następnie dowiadujemy się, że "do przyjęcia sakramentu należy się dobrze przygotować". I to nie tylko kandydat ma się przygotować, ale reszta gości też.
Jak widać, posoborowi teologowie pozbyli się z modlitewnika zupełnie nieistotnych informacji o walce duchowej z szatanem i ze światem, o Łasce Uświęcającej, o Darach i Owocach Darów Ducha Świętego, o wzrastaniu w cnotach, o wyciskaniu niezatartego znamienia na duszy, etc.
Dopełnieniem obrazu zniszczenia jest "drobna" modyfikacja załączonej modlitwy przed bierzmowaniem:
(...) Natchnij mnie duchem apostolskim,
żebym był dzielnym świadkiem Chrystusa,
Pana Mojego, Amen

Skoro już nie ma walki, skoro nie ma doskonalenia się w cnotach, skoro nie ma Łaski Uświęcającej, a jest tylko wygłaszanie pogadanek i "specjalna moc", skoro Neron zgodliwszy, a krew na arenie obsycha, to po co bojownicy? Wystarczy świadek, podest, tuba, mikrofon i kamera.
Sam obrzęd również uległ poważnym modyfikacjom. Jest ad nauseam przegadany i oczywiście z czytaniami do wyboru, z podziałem na role.


Rok Pański 1985



Minęło 12 lat i mamy po prostu dramat. Na początku dowiadujemy się, że "sam chrzest nie wystarczy", co jest poglądem co najmniej dziwnym, gdyż do zbawienia Chrzest wystarczy jak najbardziej. Nadal nic o Darach Ducha Świętego, tylko jakieś postępowe ogólniki o "odpowiedzialności za rozwój Kościoła na świecie" itp. Pojawia się informacja o możliwości "współudzielania" (sic!) sakramentu przez "niektórych kapłanów", jeśli jest większa liczba kandydatów, co jest zachętą do organizowania masówek. Sakrament coraz częściej jest udzielany przez stojącego biskupa, do którego gęsiego podchodzą kandydaci i przyjmują sakrament również na stojąco.
Co ciekawe, na powrót pojawia się informacja, iż w celu godnego przyjęcia sakramentu, należy znajdować się w stanie Łaski Uświęcającej, być odpowiednio pouczonym i "zdolnym do odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych". Oczywiście autorzy nie byliby sobą, gdyby nie przypomnieli o zaleceniu uczestniczenia (najlepiej przez całą rodzinę) w naukach i nabożeństwach przygotowawczych.
Następnie w modlitewniku mamy zmodyfikowaną (jak w 1973 r.) modlitwę "o bycie dzielnym świadkiem", a następnie obrzędy masówki dla załogi, podczas której ustami proboszcza Kościół (sic!) prosi biskupa o udzielenie sakramentu "zgromadzonej tu młodzieży". Następuje wymiana komunikatów weryfikacyjnych ("jestem przekonany, że wszyscy przygotowali się (...) uczestniczyli bowiem przez szereg dni bla bla bla bla"). Młodzież następnie "przed zgromadzonym tu Kościołem" (inaczej się widać w posoborowiu nie liczy) musi powiedzieć, "jakich łask oczekuje od Boga w tym sakramencie".
Posoborowy obrzęd sakramentu bierzmowania ma chyba jedną z bardziej zmodyfikowanych form:

N., przyjmij znamię daru Ducha Świętego.

czy chodzi o jakiś jeden dar, który dany kandydat sobie wybrał z katalogu przed obrzędem? dla porównania przypomnijmy formę przedsoborową:

N., Znaczę cię znakiem krzyża i umacniam cię krzyżmem zbawienia
w Imię Ojca
i Syna , i Ducha Świętego.

Kontrast jest widoczny jak na dłoni:
Ja, biskup, znaczę cię krzyżem i umacniam cię olejem zbawienia.
vs.
Przyjmij znak daru Ducha Świętego

Załączona poniżej (zapewne przez niedopatrzenie) modlitwa po bierzmowaniu ("niech więc życie moje będzie walką") jest w kontekście powyższego - całkowicie niezrozumiała i pasuje, jak ryba do roweru.

poniedziałek, 8 listopada 2010

Lipa do Duby, czyli COOL Lublin

Zapraszam do obejrzenia tzw. LipDuba KUL. Ten rodzaj, hmm..., "sztuki" został wymyślony 4 lata temu przez Jakóba Lodwicka, prezesa internetowego serwisu Vimeo. Polega to generalnie na podłożeniu obrazu do jakiejś piosenki. W zinfantylizowanych i sfeminizowanych środowiskach edukacyjnych na tak zwanym "Zachodzie" wśród uniwersyteckich kampusów zapanowała moda, aby sobie takie bezsensowne filmiki nagrywać i montować (płacąc za to "skromne" kilkanaście tysięcy). Niestety moda owa przywędrowała również nad Wisłę, a nawet dalej. Na filmie nakręconym na KUL-u w niedzielę 9 maja bieżącego roku możemy zobaczyć dorosłych - wydawałoby się: normalnych i rozsądnych młodych ludzi, którzy robią z siebie idiotów, a ze swojej katolickiej uczelni - przedszkole, by nie rzec: bajzel. Co najciekawsze, w nagraniu wnętrz tejże renomowanej katolickiej uczelni nawet przez ćwierć sekundy widać na ekranie krzyż!

Proponuję, aby ten film wyświetlić we wszystkich kościołach we wspomnienie św. Szczepana, zamiast nudnego jak flaki z olejem listu rektora KUL, który i tak da się streścić jednym zdaniem: "potrzebujemy waszych pieniędzy". Po obejrzeniu tej arcyciekawej produkcji, wierni z pewnością sięgną głęboko do portfeli. Któż nie chciałby studiować na takiej "fajowskiej" uczelni? Mój syn chyba nie, bo po obejrzeniu skomentował dwoma słowami: Ale syf!



Aby się Państwu milej oglądało, poniżej zamieszczamy tłumaczenie piosenki zespołu Queen "Nie zatrzymuj mnie", która posłużyła za tło tej swoistej "antyreklamy" COOL.

Dziś w nocy mam zamiar naprawdę dobrze się bawić
Czuję, że żyję, a świat skacze obok mnie
I wiruje ekstatycznie dookoła
Więc nie zatrzymuj mnie,
Bo dobrze się bawię

Jestem jak kometa strzelająca przez niebo
Jak tygrys w stanie nieważkości
Jak bolid, jak Lady Godiva
I tak pójdę
Nikt mnie nie zatrzyma

Spalam się na niebie
dwieście stopni
Dlatego nazywają mnie Pan Fahrenheit
Lecę z prędkością światła
Chcę zrobić z ciebie ponaddźwiękowego mężczyznę

Nie zatrzymuj mnie, bo dobrze się bawię
Nie zatrzymuj mnie, gdy jestem przy piłce
Jeśli chcesz się zabawić, to zadzwoń do mnie

Jestem rakietą w drodze na Marsa
Jestem niesterowalnym satelitą
Jestem seksmaszyną gotową do przeładowania
Jestem bombą atomową tuż przed o, o, o, o,
Eksplozją

Autostradą do Nieba: Chrzest

Publikujemy kolejny z cyklu wpisów poświęconych ewolucji poglądów teologicznych zespołu redakcyjnego "Drogi do Nieba", modlitewnika wydawanego w Diecezji Opolskiej. We wpisach poświęconych temu mszalikowi będziemy chcieli ukazać zmiany, jakie następowały w jego treści w miarę postępów posoborowia w Kościele katolickim w Polsce.

Odcinek II - Chrzest


Rok Pański 1954


i znowu mamy przystępny wykład katechizmowy: Chrzest gładzi grzech pierworodny, a u dorosłych (w sensie: u osób, które osiągnęły wiek rozeznania) - także grzechy uczynkowe, jak również wszelkie kary doczesne i wieczne, na jakie człowiek swojem życiem zasłużył; uzdalnia człowieka do nowego życia (do którego człowiek bez Bożej Łaski jest immanentnie niezdolny) oraz na duszy wyciska niezatarte znamię chrześcijańskie.
Dowiadujemy się, że Chrzest jest potrzebny do zbawienia, więc Kościół przestrzega nas przed straszną odpowiedzialnością przed Bogiem zaciąganą przez rodziców, którzy są winni dopuszczenia do śmierci swojego dziecka bez Chrztu. Biada rodzicom, przez których zaniechanie dusze tych dzieci wędrują do piekła!
Modlitewnik wspomina również o możliwości ochrzczenia w nagłej potrzebie, zawsze jednak zachowując odpowiednią formę (mówiąc wyraźnie i z uwagą), należytą materię i właściwą intencję, a więc podstawowe warunki ważności każdego z sakramentów. We wstępie podano również przebieg tegoż obrzędu, ograniczonego do minimum wymaganego do ważności sakramentu. W tym wymóg polania czoła (a nie np. włosów), aby koniecznie woda (prawdziwa) dotarła do skóry ciała.
Rodzicami chrzestnymi mogą być wyłącznie dobrzy katolicy. Dobrzy, czyli zdatni do pełnienia tej odpowiedzialnej roli, podług osądu swojego proboszcza. Katolicy, czyli osoby ochrzczone, praktykujące swoją Wiarę na codzień.

"Ustanowione od najdawniejszych czasów, wzniosłe obrzędy" Chrztu (których bez ważnej przyczyny opuszczać nie wolno) zaczynają się w przedsionku kościoła, a kapłan ma nałożoną stułę koloru fioletowego, którą po serii egzorcyzmów i modlitw przed samym obrzędem sakramentalnym odwróci na stronę białą. Dziecko jest trzymane przez rodziców chrzestnych. Rodzice biologiczni nierzadko pozostawali w domu przygotowując ucztę dla gości. Sam obrzęd Chrztu świętego z zasady odbywał się poza Mszą świętą, w kilkuosobowym gronie, w pustym kościele.
Szafarz chrztu pytał rodziców chrzestnych reprezentujących dziecko:
Czego ŻĄDASZ od Kościoła?
Padała odpowiedź:
WIARY!
Na kolejne pytanie:
Co ci daje wiara?
Chrzestni odpowiadali;
Życie wieczne!
Jakże to dramatycznie kontrastuje z popsutym, posoborowym obrzędem, podczas którego rodzice i chrzestni nierzadko nawet nie wiedzą, po co się przyjmuje ten sakrament...



Rok Pański 1962



jak widać - nic się nie zmieniło.



Rok Pański 1972


Jak widzimy, w 1972 r. z modlitewnika znika nam akapit o "ustanowionych od najdawniejszych czasów" obrzędach Chrztu, "których bez ważnej przyczyny opuszczać nie wolno". Dzieje się tak dlatego, że niektóre z przedsoborowych obrzędów zostały w międzyczasie uznane za opcjonalne. Ceremonia nadal rozpoczyna się w przedsionku kościoła, ale część obrzędów można już opuszczać. A skoro można, to się je zaczyna opuszczać. Z lenistwa.



Rok Pański 1973



No i mamy kolejny owoc posoborowia. O tym, że Chrzest gładzi "wszystkie grzechy, a także pierworodny" dowiadujemy się niejako przy okazji, po nieco przegadanym wstępie. O zgładzeniu wszelkich kar doczesnych i wiecznych - cisza. O wyciśnięciu na duszy niezatartego znamienia - ani słowa!
Nie dowiadujemy się już, że Chrzest jest potrzebny do zbawienia, ale ze względu na "godność i znaczenie Chrztu" Kościół przestrzega nas przed wielką odpowiedzialnością przed Bogiem zaciąganą przez rodziców, którzy są winni dopuszczenia do śmierci swojego dziecka bez Chrztu. Czy autorzy naprawdę nie widzą różnicy między przymiotnikami wielki a straszny?
Modlitewnik podaje w dalszej części obrzęd udzielenia sakramentu chrztu w razie konieczności, przy braku kapłana. Obrzęd, w którego skład wchodzi... Liturgia Słowa! Wiadomo, jak dziecko umera, to czas się nie liczy... O wymogu zachowania odpowiedniej formy, użycia należytej materii i wzbudzenia właściwej intencji u szafarza - ani słowa.
Za to pojawia się kuriozalny zapis o tym, iż "Chrzest jest sakramentem wiary rodziców, chrzestnych, krewnych i sąsiadów" (sic!). Generalnie jest położony widoczny nacisk na to, aby na zbiorową ceremonię do kościoła przywaliło jak najwięcej ludzi. Stąd w obrzędach przed chrztem pojawia się kuriozalne zdanie do "drogich dzieci" o "wspólnocie chrześcijańskiej", która "przyjmuje was z wielką radością". Proszę zauważyć, że w "starym" rycie to kapłan kładąc na jednym dziecku swoją stułę, a więc widoczny symbol urzędowej władzy, wprowadza jak najbardziej fizycznie jedno dziecko z przedsionka do wnętrza Kościoła. Podczas tej "podróży" przez nawę, rodzice chrzestni w imieniu dziecka odmawiają Credo. Jakże wymowna symbolika. Owca wiedziona przez swego pasterza, będąca wręcz u pasterza "na uwięzi", przystępuje do Niebieskiego Stada! W posoborowym, popsutym rycie mamy za to "przyjęcie do grona przez kolektyw", niejako przez aklamację.
Według modlitewnika z 1973 r. rodzice i rodzice chrzestni (którzy muszą być praktykującymi katolikami) winni się zgłosić do parafii jeszcze przed narodzeniem dziecka, ustalić termin chrztu i odbyć "nauki przedchrzcielne" oraz "przygotować się do katolickiego wychowania dziecka" (rozumiem, że praktykujący katolicy nie znają katechizmu, stąd te nauki przed chrztem?) W dawnych czasach, gdy chrztu świętego udzielano poza Mszą świętą, nie trzeba było ustalać żadnych terminów. Po prostu przynosiło się dziecko, a proboszcz albo wikary chrzcił w dogodnym dla stron czasie. W posoborowiu trzeba się zwykle dopasować do jednej niedzieli w miesiącu, podczas której urządza się masówkę i chrzci hurtowo kilkoro niemowlaków. Kolektyw przyjmuje nowych w poczet członków wyłącznie na walnych zebraniach, To nawet ma sens!

Posoborowe "odnowione" obrzędy Chrztu odbywają się w całości w "oznaczonym miejscu kościoła (przedsionku, zakrystii lub kaplicy)". Stuła oczywiście od początku jest biała, a żadnych egzorcyzmów się nad dzieckiem nie odprawia, aby co bardziej wrażliwe osoby nie dostały apopleksji.
Szafarz chrztu pyta rodziców i chrzestnych:
O co PROSICIE Kościół Boży?
Rodzice mogą odpowiedzieć wariantowo:
O chrzest/wiarę/przyjęcie do Kościoła/o życie wieczne/o łaskę Chrystusa

Znajomy wikary przysięga, że słyszał już inne odpowiedzi, np. "o zdrowie", "o siłę", "o radość życia"...


Rok Pański 1985


jak widać, pojawił się wymóg, aby chrzestni byli bierzmowani. Pojawiła się też nieśmiała sugestia, że "pełna przynależność do Kościoła" dokonuje się przez Chrzest, Bierzmowanie i udział w Eucharystii, co jest nieprawdą, gdyż warunki pełnej przynależności do Kościoła są dwa:
1) przyjąć ważnie Chrzest św.
2) nie być ekskomunikowanym

Autostradą do Nieba: Sakramentologia

Oto pierwszy z cyklu wpisów poświęconych ewolucji poglądów teologicznych zespołu redakcyjnego "Drogi do Nieba", modlitewnika wydawanego w Diecezji Opolskiej. Udało mi się w domowych zbiorach zgromadzić mniej lub bardziej kompletne egzemplarze tego diecezjalnego modlitewnika, wydane w latach: 1954, 1962, 1970, 1972, 1973, 1985. We wpisach poświęconych temu mszalikowi będziemy chcieli ukazać zmiany, jakie następowały w jego treści w miarę postępów posoborowia w Kościele katolickim w Polsce. Jeśli któryś z naszych Czytelników dysponuje egzemplarzami "Drogi do Nieba" z innych lat, w szczególności interesują nas wydania z lat 60-tych i 70-tych, bardzo prosimy o kontakt. Chętnie zakupimy lub wypożyczymy.

Odcinek I - Sakramentologia

Rok Pański 1954



jak widać, mamy tu prosty, katechizmowy wykład sakramentologii. Mamy o łasce sakramentalnej (uświęcającej), łasce uczynkowej czy łasce stanu. Autorzy wyjaśniają, że sakramenty są nam niezbędne da naszej niedoskonałości. Sakramenty to po prostu złączenie widzialnego znaku z niewidzialną łaską, która jest nam koniecznie potrzebna do zbawienia. Truizm, który winno znać każde dziecko przystępujące do I Komunii Świętej.



Rok Pański 1962


w ostatnim wydaniu przedsoborowym mamy kolejny wykład tejże samej nauki katechizmowej, acz nieco innymi słowami. Mamy więc wykład o sakramentach dla żywych i dla umarłych -na duszy], mamy o łasce uświęcającej i uczynkowej, mamy o niezatartym znamieniu wyciskanym na duszy, itp.



Rok Pański 1972


Jak widać - w posoborowym wydaniu modlitewnika z 1972 r. mamy powtórzenie wersji z 1962 r. Nic się jeszcze nie zmieniło. W książeczce znaleźć możemy również jeszcze przedsoborowe ryty sześciu sakramentów, których popsute, posoborowe wersje wprowadzono dopiero rok później.



Rok Pański 1973


No i mamy pamiętny rok 1973, czyli owoce posoborowia w pełnej krasie. Sakramenty są już tylko "znakami wiary". O łasce nie ma już ani słowa. Ani słowa o wyciskaniu niezatartego znamienia, o leczeniu umarłej duszy albo o pomnażaniu łaski. Zamiast tego mamy typowe, posoborowe wodolejstwo. Mało tego - pojawia się nieortodoksyjna sugestia, że "spotkanie z Bogiem jest owocne" gdy człowiek wierzy w "ukazanie się dobroci Boga", co stawia pod ogromnym znakiem zapytania np. celowość chrztu niemowląt czy namaszczania nieprzytomnych chorych.



Rok Pański 1985


jak widać, przez kolejne lata ten sam modlitewnik trzyma się mocno posoborowej sakramentologii. Ani słowa o Łasce Bożej. Ani słowa o tym, że dusza może być martwa...

c.d.n.