środa, 29 czerwca 2011

wszystko już dostaliśmy, trzeba to po prostu rozpakować

czyli dr Tomasz Dekert o liturgii tradycyjnej i okołotradycyjnej. Polecam!


...liturgia tradycyjna przez swój obiektywizm formy, który (...) aktualizowany przez kapłana staje się aktem miłosnej czci, rzeczywiście otwiera na Boga, w Jego inności a jednocześnie bliskości, daje doświadczenie dostępu do Świętości. Trudno to ująć inaczej niż przez kategorię doświadczenia, która jest obciążona subiektywizmem, jednak znowu nie chodzi mi o jakieś niezwykłe stany, raptusy czy pobudzenia (tfu, tfu). Raczej, jak nazywa to Bernard McGinn, o świadomość obecności Boga, coś obejmującego i rozum i emocje, i umysł i serce, integrujące te sposoby doświadczania i poznania.

Druga dotyczy chorału i tyleż słynnego, co patrząc przez pryzmat ogólnokościelnej praktyki pustego frazesu, że jest on pierwszym śpiewem Kościoła. Słuchając i czasem próbując nieudolnie włączać się w śpiewy Wigilii uświadomiłem sobie z dużą mocą, że ten śpiew to jest coś, co za pośrednictwem Kościoła i tradycji (tudzież tradycyj)dostaliśmy od Boga niejako w darze. Dlatego kwestia obecności chorału w liturgii, albo raczej liturgii chorałowej nie jest sprawą tylko uznaniowego wyboru muzycznej stylistyki, lecz - że pozwolę sobie na sformułowanie radykalne - ostatecznie być albo nie być muzyki liturgicznej a może nawet samej liturgii. A na pewno ich teologicznej adekwatności, właściwości, logiko-latreiczności czy jak to jeszcze nazwać. Zdanie o chorale jako pierwszym śpiewie Kościoła często rozumie się jako "wzniosłe" prawo przypominające cenną ale praktycznie już martwą i niepotrzebną spuściznę dawnych wieków (niektórzy może dodają tu: "ciemnych" i spluwają przez lewe ramię). Tymczasem ono mówi po prostu o tym, że tak naprawdę nie musimy już szukać jakichś niesamowitych właściwych środków wyrazu dla modlitwy, że wszystko już dostaliśmy, trzeba to po prostu rozpakować. Dopóki tego nie zrobimy będziemy skazani na "wieczny powrót" przesytu i wypalenia...

wtorek, 14 czerwca 2011

Benedykt XVI przypomina definicję Kościoła

KIlka słów z papieskiej homilii na uroczystość Zesłania Ducha Świętego

Kościół jest katolicki od samego początku, a jego katolickość (powszechność) nie jest owocem procesu włączania do niego różnych wspólnot. W rzeczywistości od pierwszej chwili Duch Święty stworzył go jako Kościół wszystkich ludzi, rozciągający się na cały świat, pozostający ponad granicami ras, klas i narodów, likwidujący przeszkody i jednoczący ludzi w wyznawaniu Boga w Trójcy Jedynego. Od samego początku Kościół jest jeden, katolicki i apostolski – jest to jego prawdziwa istota i tak należy go rozumieć. Jest święty nie dzięki przymiotom swych członków, ale dzięki temu, że sam Bóg mocą swojego Ducha nieustannie go stwarza, oczyszcza i uświęca.
Czy akukumeniści słyszeli?


Aktualizacja: 15.06.2011 godz. 17:02

Nasi czytelnicy zauważyli, że na stronach Radia Watykańskiego, Opoki, Tygodnika Niedziela i w wielu jeszcze innych miejscach w internecie wisi przekłamana wersja papieskiej homilii, mianowicie w brzmieniu:

Kościół jest katolicki od samego początku, a ta jego powszechność jest owocem postępującego włączania różnych wspólnot – mówił Benedykt XVI

Tymczasem wystarczy zajrzeć na serwis watykańskiego biura prasowego czy oficjalny serwis Stolicy Apostolskiej z tekstem papieskiej homilii, aby się przekonać, że stoi tam:

...la sua universalità non è il frutto dell’inclusione successiva di diverse comunità...
...jego powszechność nie jest owocem włączania do niego różnych wspólnot...

Czy redaktorzy sekcji polskiej Radia Watykańskiego znają język włoski?


Aktualizacja: 20.06.2011 godz. 9:05

Widać, że nasz blog ma ogromną siłę oddziaływania, gdyż zarówno Radio Watykańskie, Opoka jak i Tygodnik Niedziela poprawiły zauważony przez nas błąd.

Dowody na istnienie błędnych wersji jeszcze przez kilka dni będzie można znaleźć w zasobie kopii wykonanych przez Google - odpowiednio: Radio Watykańskie, Opoka, Tygodnik Niedziela.

niedziela, 12 czerwca 2011

Katechizm Pokolenia PowerPoint

Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali.
(bł. Jan Paweł II, homilia do młodzieży, Częstochowa, 18 czerwca 1983 r.)




Niestety 28 lat minęło i o papieskim wezwaniu już nikt nie pamięta. A przynajmniej nie pamiętają o nim redaktorzy z Wydawnictwa św. Pawła oraz Konferencja Episkopatu Polski, którzy wydali tzw. YOUCAT (nie, to nie jest nic o kotach), czyli "katechizm katolicki dla młodzieży". Oglądając film zamieszczony w internecie przez wydawcę zastanawiam się, czy projektant tego czegoś nie pomylił czasem katechizmu z folderem biura podróży albo z podręcznikiem dla przedszkolaków. Infantylne, by nie rzec: prostackie rysunki, przedstawienie Drogi Krzyżowej w formie ludzików z biznesowej prezentacji w PowerPoint, czy kompletnie debilne przedstawienie Zesłania Ducha Świętego, jako wypuszczenie z chmurki gołębia, który na szczęście "zdanża" wyhamować i zamienia się w płomyk... Katechizm "opisuje językiem zrozumiałym przez młodzież" kwestie wiary katolickiej. Mam dzieci w wieku gimnazjalnym i muszę stwierdzić z przykrością, że nawet ich nowoczesne podręczniki do chemii, fizyki czy historii wyglądają poważniej niż ten pseudoteologiczny bubel. I jakoś nikt się nie stara ich infantylizować, aby były napisane "językiem zrozumiałym przez młodzież". Ale tak to już jest, jeśli zamiast wymagać od młodzieży - nasi duszpasterze idą po linii najmniejszego oporu, robiąc z siebie sprawnych (mentalnie) inaczej. Niestety, w ten sposób można tylko młodych ludzi do Kościoła zniechęcić. Ktoś, kto wierzy na poważnie i szuka wiary głębokiej - z pewnością nie przekona się do Kościoła biorąc do ręki tego gniota, traktującego czytelnika jak przedszkolaka, do którego trzeba docierać "kolorowymi fotografiami", "dynamiczną grafiką" i innymi sztuczkami marketingowymi, jaky rozchodziło się o zakup wczasów na Majorce czy kursu języka bułgarskiego. Zdaje się "targetem" tego "folderu" miała być młodzież bierzmowana, więc po przyjęciu sakramentu nazywanego "sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej"... Jeśli do rzekomo dojrzałych ludzi trzeba przemawiać komiksem, to coś jest chyba "nie halo"?

Jak czytamy w serwisie deon.pl,

W opracowaniu YOUCAT uczestniczyli księża, teologowie, nauczyciele religii z niemieckiego obszaru językowego, a także 50 młodych ludzi – uczestników dwóch letnich obozów. Dodatkową pomoc dla zrozumienia znaczenia omawianych tematów ma stanowić komentarz umieszczony na końcu YOUCAT. Elementami uzupełniającymi katechizm są zdjęcia , definicje, cytaty z Biblii, cytaty świętych i doktorów Kościoła, a także pisarzy i wybitnych postaci z innych religii (np. laureat Nagrody Nobla, Muhammad Yunus) oraz osób niewierzących.

To chyba pierwszy przypadek w historii Kościoła, gdy w katolickim katechizmie drukuje się wynurzenia pogan (pan Mahomet Yunus jest muzułmaninem) a nawet heretyków (czytelnicy donoszą, że kilkakrotnie cytowany jest nawet augustiański apostata o. dr Marcin Luter !!!). Miejmy nadzieję, że również ostatni.

a oto kilka fotek z tego "katechizmu" - wziętych z filmu na YT





sobota, 11 czerwca 2011

Dyplomaci nie mają być przebiegli, ale lojalni i konsekwentni

Jakby było mało dobrych wieści z Watykanu, oto kolejna:

Długą tradycję watykańskiej służby dyplomatycznej przypomniał Benedykt XVI, spotykając się z księżmi przygotowującymi się do niej w Papieskiej Akademii Kościelnej. Zwrócił uwagę, że zadaniem dyplomatów już od czasów starożytnych jest przekazywanie przesłania władz, które reprezentują. Ta delikatna rola wymaga od wysłannika umiejętności przekazywania słowa wiernie, z szacunkiem dla wrażliwości i opinii drugiej strony, a zarazem skutecznie.

„Na tym polega prawdziwa zręczność dyplomaty, nie zaś, jak się nieraz błędnie uważa, na przebiegłości czy postępowaniu będącym raczej degeneracją praktyki dyplomatycznej. Lojalność, konsekwencja i głębokie człowieczeństwo to zasadnicze zalety każdego wysłannika, powołanego, by nie tylko własną pracę i przymioty, ale całego siebie oddał na służbę Słowu, które nie jest jego. Osoba i działalność dyplomaty Stolicy Apostolskiej ma szczególne aspekty. Przede wszystkim jest on kapłanem, biskupem, a zatem człowiekiem, który już wybrał życie w służbie Słowa nie należącego do niego. Jest sługą Słowa Bożego i jak każdy ksiądz otrzymał misję, której nie można pełnić w częściowym wymiarze godzin. Wymaga ona, by całe jego życie było oddźwiękiem powierzonego mu orędzia Ewangelii. I właśnie w tę kapłańską tożsamość, wyraźną i głęboko przeżywaną, poniekąd naturalnie włącza się specyficzne zadanie niesienia słowa Papieża, powszechności jego posługi i pasterskiej miłości Kościołom partykularnym oraz instytucjom prawowicie sprawującym władzę w państwach czy organizacjach międzynarodowych”.

Papież wskazał na konieczność łączenia w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej troski o własne życie duchowe, ludzkich zalet i rzetelnej formacji kulturalnej. Przypomniał, że służba osobie następcy Piotra, którego Chrystus ustanowił widzialną podstawą jedności wiary, pozwala żyć w stałym odniesieniu do katolickości Kościoła. Wyraził wdzięczność nuncjuszom, delegatom apostolskim, stałym obserwatorom oraz wszystkim, którzy pełnią służbę w papieskich przedstawicielstwach rozsianych po całym świecie.

ak/ rv
Chyba nie trzeba komentować?

Watykan: Msza trydencka bez ministrantek

Moje zdumienie nie mija. Kolejna depesza z Radia Watykańskiego i znowu czyć z niej ozdrowieńczy tlen:

W przedsoborowej liturgii nie mogą służyć ministrantki – oświadczyła watykańska Komisjia „Ecclesia Dei”. Zgodnie z motu proprio Summorum Pontificum do tak zwanej liturgii trydenckiej nie odnoszą się postanowienia wydane po 1962 r., które są niezgodne z Mszałem Jana XXIII – czytamy w oświadczeniu watykańskiej dykasterii. Do tych postanowień należy właśnie zezwolenie na służbę liturgiczną dziewcząt i kobiet, które wydała Kongregacja ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w 1994 r. Mszał z 1962 r. nie pozwala natomiast na posługę ministrantek – czytamy w watykańskiej nocie.

Jutro Kościół rozpoczyna obchody Oktawy Zesłania Ducha Świętego. Proszę o modlitwę różańcową za Ojca świętego, bo wygląda na to, że szykuje się bardzo ważna decyzja!

piątek, 10 czerwca 2011

Kolejny objaw powrotu normalności do Kościoła

Wiadomość za Radiem Watykańskim:

Możliwość lepszego skupienia oraz przeżycia Eucharystii jako ofiary przyciąga wciąż nowych młodych do tak zwanej Mszy trydenckiej. W środowiskach, które sprawują nadzwyczajną formę rytu rzymskiego, jest też więcej powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego – uważa sekretarz Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei”. Zdaniem ks. Guido Pozzo istota kryzysu powołań tkwi w złej formacji seminaryjnej. Tam, gdzie formacja jest poważna i rygorystyczna, gdzie nie czyni się ustępstw na rzecz sekularyzmu, odradzają się też powołania – zauważa sekretarz watykańskiej dykasterii.

W wywiadzie dla portalu Nouvelles de France przypomniał on, że motu proprio Summorum Pontificum, przywracające dawną liturgię, jest przeznaczone dla całego Kościoła, aby wszystkim umożliwić korzystanie z bogactwa katolickiej liturgii. Ryty zwyczajny i nadzwyczajny mają charakter komplementarny, mają się nawzajem uzupełniać – podkreślił. Ujawnił również główne tematy rozmów doktrynalnych Stolicy Apostolskiej z lefebrystami. Zasadniczym celem jest precyzyjne ustalenie soborowego nauczania. Niektóre obiekcje Bractwa św. Piusa X są bowiem słuszne i odnoszą się do błędnej interpretacji Soboru, która zrywała z tradycją Kościoła – podkreślił ks. Pozzo.

kb/ messainlatino.it
Niesamowite, czyli jednak ci przebrzydli lefewryści mieli rację... I to kurialista z Rzymu rozgłasza... O święty Spokoju! Ratuj posoborowików przed logicznym myśleniem!

czwartek, 9 czerwca 2011

Biskup Tadeusz jak Prometeusz

Bp Tadeusz Pieronek w niedawnym wywiadzie dla Obłudnika Powszechnego dzieli się z nami wiedzą tajemną na temat metod działania naszych purpuratów i agendy spotkań ich profsojuza. Bardzo smakowite.
Wielu biskupów uważa, że ma władzę większą od papieża. Nie leży w ich mocy zwalnianie proboszczów przed wiekiem emerytalnym, więc posyłają do proboszcza siepaczy, którzy dyskutują z nimi, póki nie podpiszą rezygnacji. To straszliwy brak myślenia w długiej perspektywie: kryzys kapłaństwa już dotknął Polskę, będzie się pogłębiać, i starsi proboszczowie mogliby pracować jeszcze kilka lat. Ale młode wilki już skaczą na stanowiska. Tylko że znajdą się w końcu w sytuacji, kiedy nie będzie miał im kto pomóc, więc będą na parafii pracować sami.

Kluczowe są nominacje biskupie, bo w tym i następnym roku cały „stary” Episkopat odejdzie: Częstochowa, Łódź, Gliwice, Katowice, Łomża na biskupa czeka Lublin. Ale problem powinien widzieć nie tyle nuncjusz, co sami biskupi. Tymczasem na obradach Konferencji Episkopatu Polski... Często wstyd mi za te spotkania. Bo na czym polegają? Uchwalanie patronów, tytułów bazylik i wielu innych drobiazgów. Na miły Bóg, przecież trzeba się zająć ludzkimi problemami! Problemami tak trudnymi, że zęby bolą – ale my kultywujemy stary styl niedotykania tego, co trudne.

Na szczęście tytularny biskup Cufruty w czasach, gdy był biskupem pomocniczym sosnowieckim "zajmował się ludzkimi problemami" siedząc w Warszawie, a obecnie, jako emerytowany biskup pomocniczy sosnowiecki "zajmuje się problemami" swoich diecezjan - siedząc w Krakowie. W ramach brania rozbratu z "kościelnym tryumfalizmem", który zwalcza - rezyduje na Wawelu i od czasu do czasu celebruje sakramenta w rycie przedsoborowym, odziany w "miękkie szaty". Jak mawiali starożytni Rzymianie - Без водки не розберешь.

I jeszcze jedna ciekawostka - biskup Pieronek w wywiadzie kolejny raz powtarza pospolite kłamstwo:

wokół Soboru rzeczywiście istniała specjalna, wiosenna atmosfera. Już ustalenia pierwszej sesji – odwrócenie ołtarza twarzą do ludzi (...) – były rewolucją.
A przecież wystarczy sobie przeczytać soborową Konstytucję o Liturgii, aby się przekonać, że to nieprawda, że sobór niczego takiego nie ustalił ani nie zarządził.