Nasi niezawodni czytelnicy alarmują:
Katolicka telewizja PULS ma w swoim repertuarze program "Test na supermamę". Oto opis odcinka, który zostanie wyemitowany jutro (sobota, 31 października o 15:00)
W najbliższym odcinku (sobota 31 października, odc. 9):
Świeżo upieczone małżeństwo: Susan i Janine pragną w niedługim czasie sami założyć rodzinę. Tym chętniej decydują się na przystąpienie do „Testu na Super Mamę”. Podczas tego odcinka zaopiekują się dwoma córkami jednej ze swoich przyjaciółek. Oprócz dzieci, Susan i Janine dostaną pod opiekę ”Brutusa”- lalkę symulująca zachowania małego dziecka. Czy dobre chęci wystarczą aby podołać tak trudnemu wyzwaniu, które stoi przed Susan i Janine
Świeżo upieczone "małżeństwo" Susan Rae i Janine Davies to dwie lesbijki.
Dlaczego Ojcowie Franciszkanie propagują na swojej antenie homoseksualizm?
Panie Boże, jak długo jeszcze??????
------------------
Wskazane byłoby przypomnieć pewnej osobie, aby zainteresowała się swoją "działką"
Kuria Prowincjalna OO. Franciszkanów
ul. Zakroczymska 1
00-225 Warszawa
POLSKA
tel: 0 228 317 198
fax: 0 226 350 915
e-mail: Kuria.Warszawa@ofmconv.opoka.org.pl
O. Mirosław Bartos
- minister prowincjalny, adiunkt na Wydziale Teologicznym UKSW - Instytut Studiów nad Rodziną, wykładowca psychologii, asystent Konferencji Episkopatu Polski ds. Telewizji Puls, członek Zarządu TV Inwestycje
piątek, 30 października 2009
Tzw. Wigilia Paschalna, czyli show u rzeszowskich Saletynów
Ciekawa obserwacja z pewnego blogu;
Od wielu lat słyszałem o tym, jak bardzo uroczysta jest Wigilia Paschalna w rzeszowskim kościele Księży Saletynów. A że uroczystej i pełnej Liturgii Wigilii Paschalnej – serca Liturgii całego roku – od dawna poszukiwałem, od dłuższego już czasu chciałem w niej uczestniczyć. Udało się, że wreszcie w tym roku wraz z bratem wybrałem się na rzeczoną Wigilię Paschalną. I straszliwie się rozczarowaliśmy. Chwilami poważnie zastanawiałem się, czy to jeszcze Liturgia w rycie rzymskokatolickim czy show, jakiego nie powstydziłaby się np. Polska Telewizja.
Liturgia rozpoczęła się tradycyjnie o godzinie 21. Rozpoczęło się pięknie – uroczysta, spokojna Liturgia Światła (szkoda tylko, że służba liturgiczna wyszła przez zakrystię, a ludzie nie są nauczeni tego, że w Liturgii Światła należy uczestniczyć przy ognisku, a nie stojąc na swoich miejscach w kościele – koniec końców w Liturgii uczestniczyło około 30 osób, nie licząc asysty) z pięknie odśpiewanym na koniec, pełnym Exultetem. Niestety, później było już tylko gorzej. Jak napisałem na początku, chwilami robił się z tego totalny show.
Przed pierwszym czytaniem do ambony podszedł jakiś koleś i zaczął mówić „od siebie” wprowadzenie do czytania. Od razu zapachniało neonem (neokatechumenat). Niestety, tak było już przed każdym kolejnym czytaniem. Oczywiście tego typu udziwnień rzymska liturgia kompletnie nie dopuszcza. W dodatku te dowolne, wyrwane z kontekstu i pozornie odnoszące się do życia komentarze odebrały tej uroczystej Liturgii Słowa (7 czytań ze Starego Testamentu, Epistoła i Ewangelia) przede wszystkim jej logikę. Komentarze specjalnie przygotowane na tę okazję przez liturgistów, niesamowicie ukazują naturalne następowanie po sobie wydarzeń z historii zbawienia. Tutaj, mimo że Lekcje były odczytane w komplecie, żadnej logiki nie było. Było za to osiem wyrwanych z kontekstu tekstów.
Problem jest także taki, że w niektórych komentarzach neoni mówili kompletne bzdury. Z jednego z nich mogłem się np. dowiedzieć, że ja też jestem Abrahamem i też Bóg do mnie mówi – to, co mówi Bóg wyraża się w moich uczuciach. Ale jest też rozum, za którym często podążam, odrzucając Boży głos. Naprawdę, takiej właśnie treści był komentarz. Ktoś o takich poglądach jeszcze kilkadziesiąt lat temu zostałby uznany za heretyka. Dziś może swobodnie swoje herezje wypowiadać z ambony, w dodatku – o zgrozo – podczas Świętej Liturgii i mącić ludziom w głowach.
Zostańmy przy Liturgii Słowa. Do pierwszego czytania podeszła młoda kobieta (gdzie służba liturgiczna?), czytająca bardzo pięknie, wręcz artystycznie. Słuchało się tego naprawdę wspaniale, aż do momentu, gdy słowa „I tak upłynął wieczór i poranek pierwszego dnia” zaśpiewał chór. I tak, ów chór przerywał niewieście po przeczytaniu każdego opisu, po drodze zdążył jeszcze zaśpiewać psalm. Wtedy to już nam się zrobiło słabo. Uczestniczyliśmy w tej Liturgii/oglądaliśmy ten show (trudno mi powiedzieć, czy bardziej czuliśmy się jak w Liturgii naszego Kościoła, czy raczej na jakimś nieznanym nam musicalu) już do końca z dużym niesmakiem. A nadużycia mnożyły się jedno za drugim. Psalmy śpiewał chór, czego również rzymskokatolicka Liturgia nie dopuszcza, ale w porównaniu z innymi przegięciami, to prawie jak nie błąd.
Bodaj po czwarty czytaniu, na środek wyszedł nagle Proboszcz parafii, będący jednocześnie celebransem. Wyszedł z prezbiterium i zaprosił do siebie dzieci. Zaczął im zadawać pytania dotyczące Liturgii Wigilii Paschalnej. A ludzie śmiali się prawie na cały głos. Na koniec dzieci miały zaśpiewać piosenkę, o tym dlaczego są na owej Liturgii. Zaśpiewały więc, że wszyscy tu jesteśmy, wszyscy pościmy (why??? – ja kolację zjadłem!), nie śpimy, ale ostatecznie odpowiedź na pytanie, dlaczego tu jesteśmy, do którego niby piosenka miała prowadzić, nie padła… Swoją drogą na początku oczekiwaliśmy, że ta rozmowa z dziećmi jest wprowadzeniem do kolejnego czytania. Ale nie, okazało się, że jest ona… tak o… Po zakończeniu piosenki, dzieci otrzymały od uczestników ShowLiturgii burzę oklasków. Jak to na występach bywa. W Liturgii na takie rzeczy miejsca nie ma.
To nie koniec atrakcji w Liturgii Słowa. Kazanie, które wedle jednoznacznych wskazówek liturgicznych powinno być 1. Krótkie, 2. O chrzcie, było długie i nie o chrzcie, ale o Unii Europejskiej. Swoją drogą w pewnych aspektach kazanie bardzo ciekawe, szkoda tylko że tak upolitycznione i nie na miejscu w Liturgii Wigilii Paschalnej.
Najgorsze mieliśmy za sobą – uroczysta Liturgia Słowa okazała się bowiem profanacją. Później było już nieco lepiej, ale elementy liturgiczne były przeplatane elementami show. Najpierw podczas słynnego chrztu dzieci przez zanurzenie (przy którym nota bene ludzie śmiali się w głos – ten brak szacunku do sakramentu woła o pomstę do nieba), ksiądz na koniec ukazywał dziecko wspólnocie, która witała je znów burzą oklasków.
Dalej, komunia nie mogła być rozdana normalnie, tylko nagle przed ołtarzem pojawiła się grupa świeckich szafarzy, która trzymała kielich z Najświętszą Krwią przy każdym z rozdających komunię kapłanów. Ani to liturgiczne, ani poprawne. No ale element show – a ludziom się podoba. Swoją drogą, ciągły ruch w Liturgii był po prostu straszny, do zakrystii bez przerwy ktoś schodził, osoby przechodziły przed ołtarzem, kręciły się. Żeby było jeszcze bardziej absurdalnie – jeden z członków Liturgicznej Służby Ołtarza zajmował się przy ołtarzu… swoim dzieckiem (sic!).
By dopełnić czary goryczy, na koniec na ogłoszenia wyszedł proboszcz i stwierdził, że on był w Brazylii i tam ludzie zdecydowanie bardziej żywo reagują na to, co się dzieje w Liturgii, a „nam jeszcze sporo brakuje”. W ten sposób zachęcił jeszcze ludzi, by w trakcie podziękowań zrobiło się już totalne show, aby wszyscy poczuli się jak w teatrze – wszyscy odegrali role, teraz należą im się oklaski. W Liturgii oklaski nie należą się przecież nikomu, bo wszystko robi się na chwałę Bożą, w spokoju i skupieniu, mając świadomość wielkich tajemnic, które się dokonują. (...)
Polecamy niniejszą parafię uwadze Ordynariusza Rzeszowskiego i diecezjalnej Komisji Liturgicznej.
Od wielu lat słyszałem o tym, jak bardzo uroczysta jest Wigilia Paschalna w rzeszowskim kościele Księży Saletynów. A że uroczystej i pełnej Liturgii Wigilii Paschalnej – serca Liturgii całego roku – od dawna poszukiwałem, od dłuższego już czasu chciałem w niej uczestniczyć. Udało się, że wreszcie w tym roku wraz z bratem wybrałem się na rzeczoną Wigilię Paschalną. I straszliwie się rozczarowaliśmy. Chwilami poważnie zastanawiałem się, czy to jeszcze Liturgia w rycie rzymskokatolickim czy show, jakiego nie powstydziłaby się np. Polska Telewizja.
Liturgia rozpoczęła się tradycyjnie o godzinie 21. Rozpoczęło się pięknie – uroczysta, spokojna Liturgia Światła (szkoda tylko, że służba liturgiczna wyszła przez zakrystię, a ludzie nie są nauczeni tego, że w Liturgii Światła należy uczestniczyć przy ognisku, a nie stojąc na swoich miejscach w kościele – koniec końców w Liturgii uczestniczyło około 30 osób, nie licząc asysty) z pięknie odśpiewanym na koniec, pełnym Exultetem. Niestety, później było już tylko gorzej. Jak napisałem na początku, chwilami robił się z tego totalny show.
Przed pierwszym czytaniem do ambony podszedł jakiś koleś i zaczął mówić „od siebie” wprowadzenie do czytania. Od razu zapachniało neonem (neokatechumenat). Niestety, tak było już przed każdym kolejnym czytaniem. Oczywiście tego typu udziwnień rzymska liturgia kompletnie nie dopuszcza. W dodatku te dowolne, wyrwane z kontekstu i pozornie odnoszące się do życia komentarze odebrały tej uroczystej Liturgii Słowa (7 czytań ze Starego Testamentu, Epistoła i Ewangelia) przede wszystkim jej logikę. Komentarze specjalnie przygotowane na tę okazję przez liturgistów, niesamowicie ukazują naturalne następowanie po sobie wydarzeń z historii zbawienia. Tutaj, mimo że Lekcje były odczytane w komplecie, żadnej logiki nie było. Było za to osiem wyrwanych z kontekstu tekstów.
Problem jest także taki, że w niektórych komentarzach neoni mówili kompletne bzdury. Z jednego z nich mogłem się np. dowiedzieć, że ja też jestem Abrahamem i też Bóg do mnie mówi – to, co mówi Bóg wyraża się w moich uczuciach. Ale jest też rozum, za którym często podążam, odrzucając Boży głos. Naprawdę, takiej właśnie treści był komentarz. Ktoś o takich poglądach jeszcze kilkadziesiąt lat temu zostałby uznany za heretyka. Dziś może swobodnie swoje herezje wypowiadać z ambony, w dodatku – o zgrozo – podczas Świętej Liturgii i mącić ludziom w głowach.
Zostańmy przy Liturgii Słowa. Do pierwszego czytania podeszła młoda kobieta (gdzie służba liturgiczna?), czytająca bardzo pięknie, wręcz artystycznie. Słuchało się tego naprawdę wspaniale, aż do momentu, gdy słowa „I tak upłynął wieczór i poranek pierwszego dnia” zaśpiewał chór. I tak, ów chór przerywał niewieście po przeczytaniu każdego opisu, po drodze zdążył jeszcze zaśpiewać psalm. Wtedy to już nam się zrobiło słabo. Uczestniczyliśmy w tej Liturgii/oglądaliśmy ten show (trudno mi powiedzieć, czy bardziej czuliśmy się jak w Liturgii naszego Kościoła, czy raczej na jakimś nieznanym nam musicalu) już do końca z dużym niesmakiem. A nadużycia mnożyły się jedno za drugim. Psalmy śpiewał chór, czego również rzymskokatolicka Liturgia nie dopuszcza, ale w porównaniu z innymi przegięciami, to prawie jak nie błąd.
Bodaj po czwarty czytaniu, na środek wyszedł nagle Proboszcz parafii, będący jednocześnie celebransem. Wyszedł z prezbiterium i zaprosił do siebie dzieci. Zaczął im zadawać pytania dotyczące Liturgii Wigilii Paschalnej. A ludzie śmiali się prawie na cały głos. Na koniec dzieci miały zaśpiewać piosenkę, o tym dlaczego są na owej Liturgii. Zaśpiewały więc, że wszyscy tu jesteśmy, wszyscy pościmy (why??? – ja kolację zjadłem!), nie śpimy, ale ostatecznie odpowiedź na pytanie, dlaczego tu jesteśmy, do którego niby piosenka miała prowadzić, nie padła… Swoją drogą na początku oczekiwaliśmy, że ta rozmowa z dziećmi jest wprowadzeniem do kolejnego czytania. Ale nie, okazało się, że jest ona… tak o… Po zakończeniu piosenki, dzieci otrzymały od uczestników ShowLiturgii burzę oklasków. Jak to na występach bywa. W Liturgii na takie rzeczy miejsca nie ma.
To nie koniec atrakcji w Liturgii Słowa. Kazanie, które wedle jednoznacznych wskazówek liturgicznych powinno być 1. Krótkie, 2. O chrzcie, było długie i nie o chrzcie, ale o Unii Europejskiej. Swoją drogą w pewnych aspektach kazanie bardzo ciekawe, szkoda tylko że tak upolitycznione i nie na miejscu w Liturgii Wigilii Paschalnej.
Najgorsze mieliśmy za sobą – uroczysta Liturgia Słowa okazała się bowiem profanacją. Później było już nieco lepiej, ale elementy liturgiczne były przeplatane elementami show. Najpierw podczas słynnego chrztu dzieci przez zanurzenie (przy którym nota bene ludzie śmiali się w głos – ten brak szacunku do sakramentu woła o pomstę do nieba), ksiądz na koniec ukazywał dziecko wspólnocie, która witała je znów burzą oklasków.
Dalej, komunia nie mogła być rozdana normalnie, tylko nagle przed ołtarzem pojawiła się grupa świeckich szafarzy, która trzymała kielich z Najświętszą Krwią przy każdym z rozdających komunię kapłanów. Ani to liturgiczne, ani poprawne. No ale element show – a ludziom się podoba. Swoją drogą, ciągły ruch w Liturgii był po prostu straszny, do zakrystii bez przerwy ktoś schodził, osoby przechodziły przed ołtarzem, kręciły się. Żeby było jeszcze bardziej absurdalnie – jeden z członków Liturgicznej Służby Ołtarza zajmował się przy ołtarzu… swoim dzieckiem (sic!).
By dopełnić czary goryczy, na koniec na ogłoszenia wyszedł proboszcz i stwierdził, że on był w Brazylii i tam ludzie zdecydowanie bardziej żywo reagują na to, co się dzieje w Liturgii, a „nam jeszcze sporo brakuje”. W ten sposób zachęcił jeszcze ludzi, by w trakcie podziękowań zrobiło się już totalne show, aby wszyscy poczuli się jak w teatrze – wszyscy odegrali role, teraz należą im się oklaski. W Liturgii oklaski nie należą się przecież nikomu, bo wszystko robi się na chwałę Bożą, w spokoju i skupieniu, mając świadomość wielkich tajemnic, które się dokonują. (...)
Polecamy niniejszą parafię uwadze Ordynariusza Rzeszowskiego i diecezjalnej Komisji Liturgicznej.
czwartek, 29 października 2009
Kardynał kondomiarz zesłany do Rzymu !
Jego Eminencja Piotr Kodwo Appiah kardynał Turkson, do niedawna metropolita Cape Coast i Prymas Ghany, znany szerszej publiczności z prokondomiarskich wypowiedzi na niedawnym Synodzie, które to wypowiedzi były potem nieudolnie "odkręcane" przez watykańskie biuro prasowe, został 24 października 2009 r. "awansowany" na funkcję przewodniczącego Papieskiej Rady Iustitia et Pax, dzięki czemu został całkowicie odsunięty od kierowania Kościołem w Ghanie oraz działalności duszpasterskiej, przy swoim nowym watykańskim biurku nie będzie zasadniczo w stanie niczego poważniejszego popsuć, a Ojciec święty ma go teraz pod ręką i może kontrolować wszystkie jego poczytania.
Świńska grypa niechcący zwalcza modernizm
Komisja Liturgiczna archidiecezji Bostońskiej z powodu epidemii "świńskiej grypy" wydała zarządzenie, jak niżej:
- kropielnice z wodą święconą należy regularnie opróżniać, dezynfekować odpowiednim płynem, po czym napełniać nową porcją wody święconej. Zebraną przed dezynfekcją wodę święconą należy wlać do piscyny.
- wstrzymuje się do odwołania udzielanie Komunii świętej pod Postacią Wina, nie dotyczy to osób, które z przyczyn zdrowotnych nie mogą przyjmować Postaci Chleba. Wiara Kościoła uczy nas, że przyjmując tylko jedną z Postaci, przyjmujemy również całego Chrystusa.
- Podczas obrzędu przekazania "znaku pokoju" należy przekazywać go bez fizycznego kontaktu z innymi wiernymi. Jeśli celebrans wezwie do przekazania "znaku pokoju", wierni zamiast uścisku dłoni, mogą się pochylić się w kierunku osób znajdujących się w pobliżu.
- (...) szafarzom Komunii Świętej radzi się, aby rozdzielali Komunię świętą z uwagą, uważając, aby nie dotknąć języka ani dłoni komunikowanego.
- Przypomina się parafianom, że jeśli chorują, lub podejrzewa się u nich chorobę zakaźną, nie dotyczy ich obowiązek świętowania niedzieli. Powinni oni pozostac w domu, a pojawić się w kościele dopiero wtedy, gdy będą już zdrowi.
Miejmy nadzieję, że te zalecenia pozostaną w mocy również po opadnięciu epidemii. W Polsce by się też podobne zalecenia przydały, zwłaszcza to ostatnie, gdyż w okresie jesienno-zimowym nasze kościoły są pełne osób pociągających nosem, kaszlących i kichających, rozsiewających wokół siebie bakterie i wirusy, "bo do kościoła iść trzeba".
Ciekawe, czy w archidiecezji bostońskiej działa neokatechumenat? Bo przecież u nich "Pascha" bez Postaci Wina się ponoć "nie liczy"...
- kropielnice z wodą święconą należy regularnie opróżniać, dezynfekować odpowiednim płynem, po czym napełniać nową porcją wody święconej. Zebraną przed dezynfekcją wodę święconą należy wlać do piscyny.
- wstrzymuje się do odwołania udzielanie Komunii świętej pod Postacią Wina, nie dotyczy to osób, które z przyczyn zdrowotnych nie mogą przyjmować Postaci Chleba. Wiara Kościoła uczy nas, że przyjmując tylko jedną z Postaci, przyjmujemy również całego Chrystusa.
- Podczas obrzędu przekazania "znaku pokoju" należy przekazywać go bez fizycznego kontaktu z innymi wiernymi. Jeśli celebrans wezwie do przekazania "znaku pokoju", wierni zamiast uścisku dłoni, mogą się pochylić się w kierunku osób znajdujących się w pobliżu.
- (...) szafarzom Komunii Świętej radzi się, aby rozdzielali Komunię świętą z uwagą, uważając, aby nie dotknąć języka ani dłoni komunikowanego.
- Przypomina się parafianom, że jeśli chorują, lub podejrzewa się u nich chorobę zakaźną, nie dotyczy ich obowiązek świętowania niedzieli. Powinni oni pozostac w domu, a pojawić się w kościele dopiero wtedy, gdy będą już zdrowi.
Miejmy nadzieję, że te zalecenia pozostaną w mocy również po opadnięciu epidemii. W Polsce by się też podobne zalecenia przydały, zwłaszcza to ostatnie, gdyż w okresie jesienno-zimowym nasze kościoły są pełne osób pociągających nosem, kaszlących i kichających, rozsiewających wokół siebie bakterie i wirusy, "bo do kościoła iść trzeba".
Ciekawe, czy w archidiecezji bostońskiej działa neokatechumenat? Bo przecież u nich "Pascha" bez Postaci Wina się ponoć "nie liczy"...
Z cyklu: Są jeszcze inni kandydaci na ołtarze
...doprawdy, nie można pomyśleć nic zaszczytniejszego,
jak należeć do świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła Rzymskiego,
przez który stajemy się członkami jednego tak czcigodnego Ciała,
gdzie rządzi nami jedna tak dostojna Głowa,
jeden przenika nas Duch Święty,
jedna wreszcie zasila nas nauka,
jeden karmi Chleb Anielski na tej ziemi wygnania,
póki nie przejdziemy do jednej wiecznej szczęśliwości w Niebie...
(Pius XII, encyklika Mystici Corporis Christi, N. 78)
jak należeć do świętego, katolickiego i apostolskiego Kościoła Rzymskiego,
przez który stajemy się członkami jednego tak czcigodnego Ciała,
gdzie rządzi nami jedna tak dostojna Głowa,
jeden przenika nas Duch Święty,
jedna wreszcie zasila nas nauka,
jeden karmi Chleb Anielski na tej ziemi wygnania,
póki nie przejdziemy do jednej wiecznej szczęśliwości w Niebie...
(Pius XII, encyklika Mystici Corporis Christi, N. 78)
2009 - Rok Pieszego
Jak informuje serwis KAI, Policjanci z bielskiej drogówki odwiedzają kolejne kościoły znajdujące się w pobliżu ruchliwych arterii komunikacyjnych i przestrzegają wiernych przed niebezpieczeństwami na drogach. W ten sposób funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego wspólnie z księżmi zamierzają chronić życie pieszych. Na niedzielnych Mszach św. w diecezji bielsko-żywieckiej policjanci w ramach ogłoszeń mówią o bezpieczeństwie na drodze, a po liturgii często rozdają elementy odblaskowe i darmowe alkomaty. W minioną niedzielę urządzenia takie trafiły do wiernych parafii pw. św. Bartłomieja w Czańcu, położonej obok ruchliwej i niebezpiecznej drogi łączącej Śląsk z Małopolską. Oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bielsku-Białej podkomisarz Elwira Jurasz przypomina, że prewencyjne działania podejmowane są w ramach kampanii "2009 - rok pieszego", która ma na celu zminimalizowanie liczby wypadków drogowych z udziałem pieszych. Do akcji włączyła się bielsko-żywiecka kuria, a jednym z efektów tej współpracy jest specjalny biuletyn katechetyczny z propozycjami kazań (!!!) i pogadanek przestrzegających pieszych przed niebezpieczeństwami na drogach. W ramach współpracy z policją diecezja uczestniczy także w realizacji specjalnego filmu dla dzieci "Sznupek radzi", w którym policyjna maskotka uczy dzieci bezpiecznych zachowań na drodze.
Nasze propozycje na kolejne lata:
2010 - Rok Bezpieczeństwa Przeciwpożarowego - podczas Liturgii Wigilii Paschalnej, strażacy omówią zabezpieczenia pe-poż, a po Mszy przed kościołem będą prezentować sprzęt gaśniczy i wykrywacze dymu.
2011 - Rok Pacjenta - w świętego Łukasza zamiast kazania będą występy lekarzy różnych specjalności, a podczas dyżurów w konfesjonałach będą udzielać bezpłatnych porad lekarskich. Duszpasterskim wizytom świeckich szafarzy u chorych towarzyszyć będą nadwyczajni felczerzy upoważnieni przez lekarzy do leczenia schorzeń.
2012 - Rok Wody - Po aspersji na sumie, prelekcję o oszczędzaniu wody wygłosi dyspozytor pogotowia wodno-kanalizacyjnego, a dyrektor wodociągów walnie płomienne kazanie o zatwardziałych grzesznikach używających magnesów neodymowych przy licznikach wodnych.
2013 - Rok Światła i Życia - pracownicy spółki dystrybuującej energię elektryczną wraz z członkami Oazy zamiast Ewangelii odstawią teatrzyk pod tytułem "Pajęczarze", przestrzegający przed watowaniem bezpieczników topikowych i nielegalnym poborem energii elektrycznej.
Nasze propozycje na kolejne lata:
2010 - Rok Bezpieczeństwa Przeciwpożarowego - podczas Liturgii Wigilii Paschalnej, strażacy omówią zabezpieczenia pe-poż, a po Mszy przed kościołem będą prezentować sprzęt gaśniczy i wykrywacze dymu.
2011 - Rok Pacjenta - w świętego Łukasza zamiast kazania będą występy lekarzy różnych specjalności, a podczas dyżurów w konfesjonałach będą udzielać bezpłatnych porad lekarskich. Duszpasterskim wizytom świeckich szafarzy u chorych towarzyszyć będą nadwyczajni felczerzy upoważnieni przez lekarzy do leczenia schorzeń.
2012 - Rok Wody - Po aspersji na sumie, prelekcję o oszczędzaniu wody wygłosi dyspozytor pogotowia wodno-kanalizacyjnego, a dyrektor wodociągów walnie płomienne kazanie o zatwardziałych grzesznikach używających magnesów neodymowych przy licznikach wodnych.
2013 - Rok Światła i Życia - pracownicy spółki dystrybuującej energię elektryczną wraz z członkami Oazy zamiast Ewangelii odstawią teatrzyk pod tytułem "Pajęczarze", przestrzegający przed watowaniem bezpieczników topikowych i nielegalnym poborem energii elektrycznej.
Wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłam...
Nasi czytelnicy zwrócili nam uwagę, iż kontrolowana przez Ojców Franciszkanów TV PULS emituje jeszcze "ciekawszy" program "rozrywkowy" pod tytułem "Goło i wesoło". Oto jeden (wybrałem i tak w miarę "lajtowy") z niedawnych odcinków (program generalnie obraca się w prymitywnej tematyce seksualno-kroczo-moczo-płciowej):
przypomnijmy słowa prezesa TV Puls, Dariusza Dąbskiego: Telewizja Puls będzie jak dotąd stacją zapewniającą dobrą rozrywkę całej rodzinie i jednocześnie telewizją szanującą wartości chrześcijańskie oraz godność człowieka.
Warto wspomnieć również, że pan Dariusz Edmund Dąbski został 3 lata temu powołany przez Stanisława kard. Dziwisza na prezesa zarządu krakowskiego Centrum Jana Pawła II - "Nie lękajcie się". Jak widać Pana Boga pan Dariusz też się chyba nie lęka, skoro w katolickiej telewizji, rzekomo rodzinnej, puszcza powyższe rynsztokowe programy i się tego nie wstydzi...
Może by tak Konferencja Episkopatu Polski, która z duszpasterską troską pochyla się nad innymi katolickimi mediami w Polsce, pochyliła się również nad TV Puls? Czy Ojcom Franciszkanom, którzy są udziałowcami TV Puls nie przeszkadza, że zyski z udziałów w telwizyjnej spółce śmierdzą siarą z kilometra? A może naiwnie wydaje im się, że św. Maksymilian Maria Kolbe nie miałby nic przeciwko takim programom? Sam już nie wiem, jak to skomentować, aby kogoś nie obrazić...
Kyrie eleison!
przypomnijmy słowa prezesa TV Puls, Dariusza Dąbskiego: Telewizja Puls będzie jak dotąd stacją zapewniającą dobrą rozrywkę całej rodzinie i jednocześnie telewizją szanującą wartości chrześcijańskie oraz godność człowieka.
Warto wspomnieć również, że pan Dariusz Edmund Dąbski został 3 lata temu powołany przez Stanisława kard. Dziwisza na prezesa zarządu krakowskiego Centrum Jana Pawła II - "Nie lękajcie się". Jak widać Pana Boga pan Dariusz też się chyba nie lęka, skoro w katolickiej telewizji, rzekomo rodzinnej, puszcza powyższe rynsztokowe programy i się tego nie wstydzi...
Może by tak Konferencja Episkopatu Polski, która z duszpasterską troską pochyla się nad innymi katolickimi mediami w Polsce, pochyliła się również nad TV Puls? Czy Ojcom Franciszkanom, którzy są udziałowcami TV Puls nie przeszkadza, że zyski z udziałów w telwizyjnej spółce śmierdzą siarą z kilometra? A może naiwnie wydaje im się, że św. Maksymilian Maria Kolbe nie miałby nic przeciwko takim programom? Sam już nie wiem, jak to skomentować, aby kogoś nie obrazić...
Kyrie eleison!
środa, 28 października 2009
Abp Robert Zollitsch stracił kolejną okazję, aby siedzieć cicho
Przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, metropolita Fryburga, abp Robert Zollitsch (ten sam, który publicznie przyznał, iż nie wierzy w odkupieńczy charakter śmierci naszego Pana Jezusa Chrystusa) pogratulował wyboru nowej "zwierzchniczce" "kościoła" ewangelickiego w Niemczech, pani "biskup" Małgorzacie Käßmann. Jak informuje dyżurny ekumaniak Radia Watykańskiego, Tomasz Kycia z Berlina, Abp Zollitsch w telegramie gratulacyjnym napisał, że cieszy się z wielkiego zaufania, jakie nowej przewodniczącej okazała Rada Kościoła Ewangelickiego w Niemczech. Margot Käßmann została bowiem wybrana dużą większością głosów. Przewodniczący niemieckiego episkopatu zaprosił nową zwierzchniczkę Kościołów ewangelickich do dalszej współpracy ekumenicznej. „Jako chrześcijanie w pluralistycznym społeczeństwie musimy sprostać wielu wyzwaniom. Większość z nich dotyczy katolików i ewangelików"
Przypomnijmy, iż nowa "zwierzchnik", pani "biskup" niedawno rozwiodła się ze swoim mężem, pastorem. I w zasadzie to jedno zdanie wystarczy za komentarz obrazujący, w jakiej zgniliźnie moralnej znajduje się od lat protestancka parodia Chrystusowego Kościoła.
A co ma do powiedzenia pani "zwierzchnik"o papieżu?
...nieewangelickie jest myślenie, że jakaś osoba dysponuje prawdą i mogłaby wyrażać wiarę wszystkich i całego Kościoła...
Pamiętajmy!
Demon jest małpą Pana Boga!
Jego strategia polega na imitacji oraz na konkurencji.
A Abp Zollitsch powinien pani Käßmann wysłać dobrego egzorcystę, a nie telegram z gratulacjami.
Przypomnijmy, iż nowa "zwierzchnik", pani "biskup" niedawno rozwiodła się ze swoim mężem, pastorem. I w zasadzie to jedno zdanie wystarczy za komentarz obrazujący, w jakiej zgniliźnie moralnej znajduje się od lat protestancka parodia Chrystusowego Kościoła.
A co ma do powiedzenia pani "zwierzchnik"o papieżu?
...nieewangelickie jest myślenie, że jakaś osoba dysponuje prawdą i mogłaby wyrażać wiarę wszystkich i całego Kościoła...
Pamiętajmy!
Demon jest małpą Pana Boga!
Jego strategia polega na imitacji oraz na konkurencji.
A Abp Zollitsch powinien pani Käßmann wysłać dobrego egzorcystę, a nie telegram z gratulacjami.
TV Puls - ale numer!
Ale Numer!
Nieoczekiwanie czyjś nos wyląduje w obfitym biuście policjantki. Znaleziony przypadkiem portfel, po dotknięciu wyda z siebie odgłos klaksonu ciężarówki. Martwy człowiek w bagażniku samochodu wprowadzi emocjonalne zamieszanie u naocznego świadka wydarzenia. Regiment żołnierzy, niespodziewanie otacza przechodnia i robiąc żwawo pompki – blokuje mu drogę.
A to dopiero namiastka tego, co przygotowali autorzy serii. Obserwując reakcje ludzi w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach, nikt nie będzie w stanie powstrzymać się od śmiechu. „Ale numer!”, to doskonała zabawa dla całej rodziny i sprawdzona recepta na dobry humor. Autorzy programu, na zasadach „ukrytej kamery” w zabawny sposób „wkręcają” niczego nie podejrzewających uczestników. Konsternacja, zdziwienie, wybuchy śmiechu, a może nawet i zawstydzenie to nieodłączne elementy tego wyjątkowego programu.
Medium
Serial inspirowany prawdziwą historią.
Młoda matka Allison Dubois (Patricia Arquette) odkrywa w sobie niezwykłe zdolności – kontaktowania się ze zmarłymi oraz widzenia przyszłości. Razem z kochającym i wspierającym ją mężem, próbują odnaleźć balans między życiem rodzinnym, a niezwykłymi predyspozycjami Allison. Na co dzień bohaterka pomaga w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych...
Las Vegas
Big Ed Deline, były agent CIA jest szefem grupy w Montecito Resort & Casino, jak również nowo mianowanym Dyrektorem Operacyjnym. Jego prawą ręką jest Danny McCoy, były Marines i rodowity mieszkaniec Las Vegas. Mają oni do czynienia z oszustami karcianymi, kosztownymi wypłatami spowodowanymi "szczęściem", oraz innymi kasynami kradnącymi ich najdroższych klientów.
Burza uczuć
Miłość, namiętność i intrygi... czyli powrót do Hotelu Furstenhof w kontynuacji telenoweli "Burza uczuć". Laura i Alexander odnajdują miłość i szczęście. Teraz kolej na brata Alexandra - Roberta. Młodszy syn właściciela hotelu zakochuje się w Miriam, która adorowana jest również przez przystojnego fizioterapeutę Felixa. Matka dziewczyny posiada natomiast pewien podstępny plan...
Sprawdźmy jeszcze, co to za telewizja emituje takie "ambitne" programy:
Realia rynkowe narzuciły nam oddzielenie misji od komercji. Zmiany w strukturze udziałów są efektem realizacji długoterminowej strategii dalszego rozwoju stacji oraz krokiem w kierunku całkowitego oddzielenia działalności misyjnej od komercyjnej. Natomiast Telewizja Puls będzie jak dotąd stacją zapewniającą dobrą rozrywkę całej rodzinie i jednocześnie telewizją szanującą wartości chrześcijańskie oraz godność człowieka. mówi Dariusz Dąbski, Prezes Zarządu Telewizji Puls.
Obecna struktura akcjonariatu TV Puls wygląda następująco: 75% Dariusz Dąbski, 25% udziałów Prowincja Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (OO. Franciszkanie).
Kyrie eleison !!!
Aktualizacja: 28-10-2009 godz. 17:35
Program "Ale numer" jest zaiste "wyjątkowy". Oto jeden z odcinków znaleziony na YouTube. Pikanterii dodaje fakt, iż ze starego wyglądu logo w prawej, górnej części ekranu wynika, że ten odcinek wyemitowany został przed marcem 2008 r., a więc w okresie, gdy Ojcowie Franciszkanie dysponowali większością (54%) udziałów w telewizyjnej spółce. Aż się chce spytać za św. Piusem z Pietrelciny: Czy św. Franciszek rozpozna swoich braci na Sądzie?
Nieoczekiwanie czyjś nos wyląduje w obfitym biuście policjantki. Znaleziony przypadkiem portfel, po dotknięciu wyda z siebie odgłos klaksonu ciężarówki. Martwy człowiek w bagażniku samochodu wprowadzi emocjonalne zamieszanie u naocznego świadka wydarzenia. Regiment żołnierzy, niespodziewanie otacza przechodnia i robiąc żwawo pompki – blokuje mu drogę.
A to dopiero namiastka tego, co przygotowali autorzy serii. Obserwując reakcje ludzi w najbardziej nieoczekiwanych sytuacjach, nikt nie będzie w stanie powstrzymać się od śmiechu. „Ale numer!”, to doskonała zabawa dla całej rodziny i sprawdzona recepta na dobry humor. Autorzy programu, na zasadach „ukrytej kamery” w zabawny sposób „wkręcają” niczego nie podejrzewających uczestników. Konsternacja, zdziwienie, wybuchy śmiechu, a może nawet i zawstydzenie to nieodłączne elementy tego wyjątkowego programu.
Medium
Serial inspirowany prawdziwą historią.
Młoda matka Allison Dubois (Patricia Arquette) odkrywa w sobie niezwykłe zdolności – kontaktowania się ze zmarłymi oraz widzenia przyszłości. Razem z kochającym i wspierającym ją mężem, próbują odnaleźć balans między życiem rodzinnym, a niezwykłymi predyspozycjami Allison. Na co dzień bohaterka pomaga w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych...
Las Vegas
Big Ed Deline, były agent CIA jest szefem grupy w Montecito Resort & Casino, jak również nowo mianowanym Dyrektorem Operacyjnym. Jego prawą ręką jest Danny McCoy, były Marines i rodowity mieszkaniec Las Vegas. Mają oni do czynienia z oszustami karcianymi, kosztownymi wypłatami spowodowanymi "szczęściem", oraz innymi kasynami kradnącymi ich najdroższych klientów.
Burza uczuć
Miłość, namiętność i intrygi... czyli powrót do Hotelu Furstenhof w kontynuacji telenoweli "Burza uczuć". Laura i Alexander odnajdują miłość i szczęście. Teraz kolej na brata Alexandra - Roberta. Młodszy syn właściciela hotelu zakochuje się w Miriam, która adorowana jest również przez przystojnego fizioterapeutę Felixa. Matka dziewczyny posiada natomiast pewien podstępny plan...
Sprawdźmy jeszcze, co to za telewizja emituje takie "ambitne" programy:
Realia rynkowe narzuciły nam oddzielenie misji od komercji. Zmiany w strukturze udziałów są efektem realizacji długoterminowej strategii dalszego rozwoju stacji oraz krokiem w kierunku całkowitego oddzielenia działalności misyjnej od komercyjnej. Natomiast Telewizja Puls będzie jak dotąd stacją zapewniającą dobrą rozrywkę całej rodzinie i jednocześnie telewizją szanującą wartości chrześcijańskie oraz godność człowieka. mówi Dariusz Dąbski, Prezes Zarządu Telewizji Puls.
Obecna struktura akcjonariatu TV Puls wygląda następująco: 75% Dariusz Dąbski, 25% udziałów Prowincja Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (OO. Franciszkanie).
Kyrie eleison !!!
Aktualizacja: 28-10-2009 godz. 17:35
Program "Ale numer" jest zaiste "wyjątkowy". Oto jeden z odcinków znaleziony na YouTube. Pikanterii dodaje fakt, iż ze starego wyglądu logo w prawej, górnej części ekranu wynika, że ten odcinek wyemitowany został przed marcem 2008 r., a więc w okresie, gdy Ojcowie Franciszkanie dysponowali większością (54%) udziałów w telewizyjnej spółce. Aż się chce spytać za św. Piusem z Pietrelciny: Czy św. Franciszek rozpozna swoich braci na Sądzie?
Kosmopolityczny duch pojednania i ekumenizmu - jedyna nadzieja dla świata
Na serwerze www.niepokalanów.pl odnalazłem taki oto "kwiatek":
Sympozjum Ekumeniczne
W 70 rocznicę zamordowania pastora Pawła Schneidera w Buchenwaldzie (18 lipca 1939) oraz okupacji hitlerowskiej w Polsce (1 września 1939) odbędzie się w Centrum św. Maksymiliana Kolbego sympozjum o "Ekumenizmie i Pojednaniu", zorganizowane przez Misjonarki Niepokalanej Ojca Kolbego i Franciszkanów, we współpracy z Centrum Dialogu i Modlitwy.
To sympozjum skupi się na świadectwie czterech ofiar brutalności nacjonalistycznego socjalizmu. Męczeństwo św. Edyty Stein (sic!), żydowskiej karmelitanki; pastora Pawła Schneidera, niemieckiego duchownego protestanckiego; św. Maksymiliana Marii Kolbego, franciszkańskiego kapłana, i prawosławnego księdza św. (sic!) Grzegorza Peradze - świadczy o powszechnej sile zła, które to zło może być przezwyciężone jedynie przez kosmopolitycznego ducha pojednania i ekumenizmu.
To sympozjum zwróci uwagę na świadectwo czterech jednostek, w których cierpieniu odbija się prawda z Pisma św.: "Zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara" (1 J 5,4). Papież Jan Paweł II w liście wyrażającym wdzięczność za egzemplarz biografii Pawła Schneidera, "The Buchenwald Apostle", który został mu przesłany, napisał sentencję, którą można zastosować do czterech osób naszego Sympozjum: "Niech biografia Pawła Schneidera nakreśli drogę jedności dla chrześcijan XXI wieku" (List do Profesora Claude Fostera, 6 lipca 2001).
Oświadczenie Aimé Bonifas, francuskiego pastora protestanckiego, który też był więźniem obozu pracy, odnośnie św. Maksymiliana, rzuca światło na wymiar ekumeniczny. Pastor Bonifas napisał: "Co za wzorowa postawa przejrzystej miłości, która przekracza granice logiki agape"! Odrzucenie szatańskich sił, którym byli poddani s. Edyta Stein, Pastor Paweł Schneider, ks. Grzegorz Peradze i o. Maksymilian Kolbe, prowadzi do przykładu zwycięskiej miłości, która, jeśli jest naśladowana, może dopomóc przyszłym pokoleniom w tworzeniu społeczności o naturalnym humanizmie i pokoju.
Jakże nisko upadli posoborowi franciszkanie.
św. Maksymilianie Mario, módl się za braćmi swemi!
Sympozjum Ekumeniczne
W 70 rocznicę zamordowania pastora Pawła Schneidera w Buchenwaldzie (18 lipca 1939) oraz okupacji hitlerowskiej w Polsce (1 września 1939) odbędzie się w Centrum św. Maksymiliana Kolbego sympozjum o "Ekumenizmie i Pojednaniu", zorganizowane przez Misjonarki Niepokalanej Ojca Kolbego i Franciszkanów, we współpracy z Centrum Dialogu i Modlitwy.
To sympozjum skupi się na świadectwie czterech ofiar brutalności nacjonalistycznego socjalizmu. Męczeństwo św. Edyty Stein (sic!), żydowskiej karmelitanki; pastora Pawła Schneidera, niemieckiego duchownego protestanckiego; św. Maksymiliana Marii Kolbego, franciszkańskiego kapłana, i prawosławnego księdza św. (sic!) Grzegorza Peradze - świadczy o powszechnej sile zła, które to zło może być przezwyciężone jedynie przez kosmopolitycznego ducha pojednania i ekumenizmu.
To sympozjum zwróci uwagę na świadectwo czterech jednostek, w których cierpieniu odbija się prawda z Pisma św.: "Zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara" (1 J 5,4). Papież Jan Paweł II w liście wyrażającym wdzięczność za egzemplarz biografii Pawła Schneidera, "The Buchenwald Apostle", który został mu przesłany, napisał sentencję, którą można zastosować do czterech osób naszego Sympozjum: "Niech biografia Pawła Schneidera nakreśli drogę jedności dla chrześcijan XXI wieku" (List do Profesora Claude Fostera, 6 lipca 2001).
Oświadczenie Aimé Bonifas, francuskiego pastora protestanckiego, który też był więźniem obozu pracy, odnośnie św. Maksymiliana, rzuca światło na wymiar ekumeniczny. Pastor Bonifas napisał: "Co za wzorowa postawa przejrzystej miłości, która przekracza granice logiki agape"! Odrzucenie szatańskich sił, którym byli poddani s. Edyta Stein, Pastor Paweł Schneider, ks. Grzegorz Peradze i o. Maksymilian Kolbe, prowadzi do przykładu zwycięskiej miłości, która, jeśli jest naśladowana, może dopomóc przyszłym pokoleniom w tworzeniu społeczności o naturalnym humanizmie i pokoju.
Jakże nisko upadli posoborowi franciszkanie.
św. Maksymilianie Mario, módl się za braćmi swemi!
niedziela, 25 października 2009
W czasie nowenny kurialiści się nudzą
Otrzymaliśmy mailem na adres redakcji skan poniższego dokumentu.
Ponieważ nie nosi klauzuli TAJNE, pozwalamy sobie go zamieścić.
Komunikat Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej
(do wiadomości Kapłanów Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej)
Czcigodny Księże Proboszczu!
Trwająca w całej Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej Nowenna do Ducha Świętego, poprzedzająca Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, jest szczególnym zaproszeniem dla osób, które przyjęły już sakrament bierzmowania, aby w większym stopniu otworzyły się na dary Ducha Świętego. Ks. Arcybiskup Andrzej Dzięga gorąco prosi, aby w trakcie Nowenny, a szczególnie w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, we wszystkich kościołach Archidiecezji, w trakcie Mszy Świętej po kolekcie (przed pierwszym czytaniem) była śpiewana aklamacja „Duchu Święty, przyjdź prosimy”, zawarta w publikacji pt. „Śpiewnik Kościelny”, Ks. Jan Siedlecki, Kraków 2007, str. 202-203 (załącznik).
Począwszy od Uroczystości Zesłania Ducha Świętego, Ksiądz Arcybiskup zachęca, aby Księża duszpasterze pozostawili na stałe zwyczaj śpiewania tej aklamacji we wszystkich kościołach Archidiecezji, w trakcie każdej uroczystej Mszy Świętej.
Ponieważ nie nosi klauzuli TAJNE, pozwalamy sobie go zamieścić.
Szczecin, 20 maja 2009 r.
KURIA METROPOLITALNA
SZCZECIŃSKO-KAMIEŃSKA
WYDZIAŁ DUSZPASTERSKI
ul. Papieża Pawła VI 4; 71-459 Szczecin
tel. 091/454-22-92; fax 091/453-69-08
SZCZECIŃSKO-KAMIEŃSKA
WYDZIAŁ DUSZPASTERSKI
ul. Papieża Pawła VI 4; 71-459 Szczecin
tel. 091/454-22-92; fax 091/453-69-08
Znak: CK – 47/2009
Komunikat Kurii Metropolitalnej Szczecińsko-Kamieńskiej
(do wiadomości Kapłanów Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej)
Czcigodny Księże Proboszczu!
Trwająca w całej Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej Nowenna do Ducha Świętego, poprzedzająca Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, jest szczególnym zaproszeniem dla osób, które przyjęły już sakrament bierzmowania, aby w większym stopniu otworzyły się na dary Ducha Świętego. Ks. Arcybiskup Andrzej Dzięga gorąco prosi, aby w trakcie Nowenny, a szczególnie w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, we wszystkich kościołach Archidiecezji, w trakcie Mszy Świętej po kolekcie (przed pierwszym czytaniem) była śpiewana aklamacja „Duchu Święty, przyjdź prosimy”, zawarta w publikacji pt. „Śpiewnik Kościelny”, Ks. Jan Siedlecki, Kraków 2007, str. 202-203 (załącznik).
Począwszy od Uroczystości Zesłania Ducha Świętego, Ksiądz Arcybiskup zachęca, aby Księża duszpasterze pozostawili na stałe zwyczaj śpiewania tej aklamacji we wszystkich kościołach Archidiecezji, w trakcie każdej uroczystej Mszy Świętej.
(ks. Piotr Skiba)
Dyrektor Wydziału Duszpasterskiego
Dyrektor Wydziału Duszpasterskiego
(L.S.)
(ks. E. Cybulski)
Kanclerz Kurii
Kanclerz Kurii
Jak wiemy, rubryki Novus Ordo (IGMR 127-128) nie przewidują "urozmaicania" liturgii poprzez włączanie aklamacji między Kolektę a Lekcję (a przynajmniej nic nam na ten temat nie wiadomo), jak również nie dają biskupowi miejsca umocowania do przeprowadzania powyższych modyfikacji. Oczywiście nie można się formalnie do niczego doczepić, bo przecież Ksiądz Arcybiskup niczego kapłanom nie nakazuje, a jedynie gorąco prosi i zachęca, więc każdy kapłan ma prawo (a nawet obowiązek!) odmówić stosowania się do tej "instrukcji". Tylko ilu znajdzie się odważnych proboszczów, którzy zaprotestują przeciwko twórczemu modyfikowaniu Mszału Rzymskiego przez swojego pryncypała i skierują powyższy dokument tam, gdzie jego miejsce - czyli do niszczarki, albo jeszcze lepiej - od razu do Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów? Modlę się o to, aby takich kapłanów przybywało w postępie geometrycznym!
Komercjalizacja Kościoła poznańskiego
Jak donosi onet.pl, w dniu dzisiejszym po Mszach świętych, w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Poznaniu będą rozdawane alkotestery "Soplica" ufundowane przez producenta wódki "Soplica", firmę CEDC Polska sp. z o.o. Mamy nadzieję, że wierni zapamiętają nazwę sponsorowanej gorzały i będą ją częściej zauważać na półkach sklepowych.
Z niecierpliwością czekamy na kolejne akcje sponsorowane - może za miesiąc producent plastrów antynikotynowych zasponsoruje darmowe próbki dla parafian? A po świętach księża chodzący po kolędzie będą rozdawać saszetki z szamponem antyłupieżowym, kremem przeciwzmarszczkowym albo proponować podpisanie umowy na tańszy internet?
Ciekaw jestem, jaka jest dokładność pomiaru tego niewielkiego urządzenia i po ilu dmuchnięciach powietrzem z dużą zawartością alkoholu (większość szczęśliwych obdarowanych zapewne po powrocie z sumy otworzy barek w celu wypróbowania nowego gadżetu) czujnik zostanie rozkalibrowany na tyle, że będzie każdorazowo wprowadzał użytkownika w błąd. Ale któż z kapłanów o tym pomyśli, wszak fizyka i chemia była tak dawno, w liceum...
Z niecierpliwością czekamy na kolejne akcje sponsorowane - może za miesiąc producent plastrów antynikotynowych zasponsoruje darmowe próbki dla parafian? A po świętach księża chodzący po kolędzie będą rozdawać saszetki z szamponem antyłupieżowym, kremem przeciwzmarszczkowym albo proponować podpisanie umowy na tańszy internet?
Ciekaw jestem, jaka jest dokładność pomiaru tego niewielkiego urządzenia i po ilu dmuchnięciach powietrzem z dużą zawartością alkoholu (większość szczęśliwych obdarowanych zapewne po powrocie z sumy otworzy barek w celu wypróbowania nowego gadżetu) czujnik zostanie rozkalibrowany na tyle, że będzie każdorazowo wprowadzał użytkownika w błąd. Ale któż z kapłanów o tym pomyśli, wszak fizyka i chemia była tak dawno, w liceum...
sobota, 24 października 2009
Święto Chrystusa Króla - Oportet illum regnare!
We wstępie do dzisiejszego proprium (Mszał Rzymski z Dodaniem Nabożeństw Nieszpornych, o. Kacper Lefebvre OSB, Tyniec, 1949 r.) czytamy:
Chrystianizm występuje do walki ze światem, który nie chce uznać nad sobą rządów Boga i Jezusa Chrystusa, ażeby zasady sprawiedliwości i miłości wprowadzić nie tylko do życia prywatnego, lecz i społecznego oraz politycznego; w Chrystusie należy szukać pomocy do zwalczenia zła. Święto Chrystusa Króla ma na celu przypominanie tej prawdy. Kościół obchodzi je w ostatnią niedzielę października, bezpośrednio przed Dniem Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym, aby uwydatnić zjednoczenie wokół Chrystusa trzech części Kościoła: tryumfującego, cierpiącego i wojującego.
Ojciec święty Pius XI ustanawiając dzisiejsze święto encykliką Quas Primas w 1925 r. pisał m.in.:
Niema też powodu, Czcigodni Bracia, długo i wiele wyjaśniać, dlaczego ustanowiliśmy uroczystość Chrystusa - Króla, jako oddzielną od innych świąt, które również oznaczają i czczą poniekąd Jego królewską godność. Na jedno bowiem należy zwrócić uwagę: że choć we wszystkich uroczystościach Pana naszego Chrystus jest przedmiotem czci, to jednak w powodach tej czci nie jest uwzględniona władza i imię królewskie Chrystusa. Zapowiedzieliśmy zaś tę uroczystość na niedzielę dlatego, by nie tylko duchowieństwo, odprawiając Msze św. i odmawiając pacierze kapłańskie, oddawało cześć niebieskiemu Królowi, lecz by i lud, wolny od zajęć codziennych, sercem radosnym pięknie zaświadczył, że Chrystusowi jest posłuszny i poddany. Na tę zaś uroczystość wydała się nam ostatnia niedziela października dlatego odpowiedniejszą, niż inne, bo ona zamyka prawie okres roku kościelnego; w ten sposób doroczne uroczystości, w których święcimy pamięć tajemnic żywota Jezusa Chrystusa, zakończą się i pomnożą świętem Chrystusa Króla - i - zanim obchodzić będziemy chwałę Wszystkich Świętych, wprzód sławić i chwalić będziemy Tego, który triumfuje we wszystkich Świętych i wybranych swoich. (...) Przez oddawanie tej czci publicznej Królowaniu Pańskiemu muszą sobie ludzie przypomnieć, że Kościół, ustanowiony przez Chrystusa jako społeczność doskonała, żąda dla siebie z prawa mu przysługującego, którego zrzec się nie może, pełnej wolności i niezależności od władzy świeckiej, i że w wypełnianiu powierzonego sobie przez Boga posłannictwa - nauczania, rządzenia i prowadzenia wszystkich do wiecznej szczęśliwości, którzy do Królestwa Chrystusowego należą, nie może zależeć od czyjejś woli. (...) Doroczny obchód tej uroczystości napomni także i państwa, że nie tylko osoby prywatne, ale i władcy i rządy mają obowiązek publicznie czcić Chrystusa i Jego słuchać: przypomni im bowiem sąd ostateczny, w którym ten Chrystus, co Go nie tylko z państwa wyrzucono, lecz przez wzgardę zapomniano i zapoznano, bardzo surowo pomści te zniewagi, ponieważ godność Jego Królewska tego się domaga, aby wszystkie stosunki w państwie układały się na podstawie przykazań Bożych i zasad chrześcijańskich tak w wydawaniu praw i w wymiarze sprawiedliwości, jak i w wychowaniu i wykształceniu młodzieży w zdrowej nauce i czystości obyczajów. A ponadto ileż przedziwnej mocy i siły będą mogli zaczerpnąć wierni z rozważania tych rzeczy, by dusze swoje ukształcić według prawideł życia chrześcijańskiego. Albowiem, skoro Chrystusowi Panu dana jest wszelka władza na niebie i na ziemi: skoro ludzie najdroższą Krwią Jego odkupieni, nowym jakby prawom poddani zostali Jego panowaniu: skoro wreszcie panowanie Jego całą naturę ludzką obejmuje, jasną jest rzeczą, że nie ma w nas władzy, która by wyjęta była z pod tego panowania. Trzeba więc, aby Chrystus panował w umyśle człowieka, którego obowiązkiem jest z zupełnym poddaniem się woli Bożej przyjąć objawione prawdy i wierzyć silnie i stale w naukę Chrystusa; niech Chrystus króluje w woli, która powinna słuchać praw i przykazań Bożych; niech panuje w sercu, które, wzgardziwszy pożądliwościami, ma Boga nade wszystko miłować i do Niego jedynie należeć; niech króluje w ciele i członkach jego które jako narzędzia, lub - że słów św. Pawła Apostoła użyjemy: jako zbroja sprawiedliwości Bogu, mają przyczynić się do wewnętrznego uświęcenia dusz. Co wszystko, jeżeli wiernym będzie należycie przedstawione do rozpamiętywania i rozważania, o wiele łatwiej będzie ich można pociągnąć do najwyższej doskonałości. Oby się to stało, Czcigodni Bracia, iżby nie należący do Kościoła zapragnęli i przyjęli dla dobra swego zbawienia słodkie jarzmo Chrystusowe, a my wszyscy, którzy z miłosiernej Opatrzności Boskiej jesteśmy Jego domownikami, abyśmy nie ociężale, lecz gorliwie, chętnie i święcie to jarzmo nosili: gdy zaś życie nasze dostosuje się do praw Boskiego Królestwa, serdecznie radować się będziemy z obfitości zbawiennych skutków, a jako dobrzy i wierni słudzy Chrystusowi, staniemy się uczestnikami wiecznej szczęśliwości w Jego Królestwie niebieskim.
Niestety Abp Bugnini z kolegami już w 40 lat po wydaniu powyższej encykliki przeniósł to święto na koniec roku liturgicznego, zastępując eschatologiczną Ostatnią Niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego - "wesołym oberkiem" na temat, jak to dobrze będzie, gdy Pan Jezus będzie królował, czyli dając złudne wrażenie, że wszystko dobrze się skończy i wszyscy będą żyć szczęśliwie na wieki.
Niedouczeni redaktorzy gazetek parafialnych rżną głupa i wmawiają wiernym, iż to sam Pius XI ustalił ten termin, o czym możemy się przekonać np. na stronie parafii w Ropczycach: Ojciec św. Pius XI, widząc jak duch świata, duch antychrystusowy ogarnia społeczeństwa, wydał encyklikę, w której przestrzega przed obojętnością dla spraw Bożych, nawołuje do gorącego oddania się królowaniu Chrystusa. Ustanawia dla całego Kościoła osobne, uroczyste „Święto Chrystusa-Króla” w ostatnią niedzielę roku liturgicznego.
Wiadomo, komu by się tam chciało zaglądać do omszałych, "przestarzałych" encyklik z okresu międzywojennego?
Szperając po internecie można znaleźć ciekawe "usprawiedliwienia" przesunięcia daty święta, np. na stronach Diakonii (?) Liturgicznej Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej, (Ustanowiona została w 1925 r. przez Piusa XI. Przypada ona na ostatnią niedzielę roku liturgicznego i ukazuje nam, iż przy końcu czasów Chrystus przekaże Bogu Ojcu królowanie nad światem.),
w depeszach Informacyjnej Agencji Radiowej (Kościół obchodzi tę uroczystość w ostatnią niedzielę roku liturgicznego, aby podkreślić, że Chrystus Król zamyka, jako pan historii, ludzkie dzieje i do Niego należy "ostatnie słowo" w sprawach świata),
a nawet w samizdatowym pisemku katowickiego seminarium duchownego (Należy jednak wspomnieć, że Ojciec święty Paweł VI w 1970 r. zatwierdzając nowy kalendarz liturgiczny przesunął tę Uroczystość na ostatnią niedzielę roku liturgicznego, aby podkreślić ostateczne dążenie całego stworzenia. Gdyż sensem i celem ludzkości jest Królestwo Boże, gdzie Chrystus (...) zgromadzi wszystkich w powszechnym Kościele u Ojca),
Jak widać istota zmiany dokonanej przez Abpa Bugniniego z kolegami polega na tym, by panowanie Chrystusa uczynić jakimś odległym celem, do którego jedynie dążymy - podczas gdy jasne jest, że powinno ono mieć miejsce już tu i teraz, że już tu i teraz "władcy i panowania" podlegają Bogu i Chrystusowi nawet jeśli im się naiwnie wydaje, że nie.
ks. dziekan Friedl nadal ma gdzieś celibat
Jak donosi Fronda, nasz "znajomy", ks. Józef Friedl, nadal łamie celibat, a biskupowi diecezji Linz to nie przeszkadza.
- Friedl nadal żyje ze swoją partnerką, wnuki wdowy nazywają go dziadkiem, oboje biorą udział w publicznych imprezach. Jedynym postanowieniem jest milczenie na ten temat – pisze dziś dziennik „Die Presse”. Przypomina także, iż wcześniej duchowny zapewnił biskupa diecezji Linz, Ludwiga Schwarza, iż wraca do celibatu.
Zdaniem pisma hierarcha nie chce komentować sprawy. - Wszystko zostało już na ten temat powiedziane – to jedyne, co na ten temat ma do powiedzenia. Także wikariusz generalny, ks. Severin Lederhilger, nabiera wody w usta.
Zdaniem ekspertów, łamanie celibatu przez księży staje się w Austrii normą. Zdaniem teologa pastoralnego ks. Paula Zulehnera takich duchownych może być nawet 20 proc. Nie ukrywają oni tego przed wiernymi, a wręcz przeciwnie – ze swoimi partnerkami mieszkają, a ich wspólne dzieci nierzadko służą do Mszy Świętej.
Kyrie eleison!
- Friedl nadal żyje ze swoją partnerką, wnuki wdowy nazywają go dziadkiem, oboje biorą udział w publicznych imprezach. Jedynym postanowieniem jest milczenie na ten temat – pisze dziś dziennik „Die Presse”. Przypomina także, iż wcześniej duchowny zapewnił biskupa diecezji Linz, Ludwiga Schwarza, iż wraca do celibatu.
Zdaniem pisma hierarcha nie chce komentować sprawy. - Wszystko zostało już na ten temat powiedziane – to jedyne, co na ten temat ma do powiedzenia. Także wikariusz generalny, ks. Severin Lederhilger, nabiera wody w usta.
Zdaniem ekspertów, łamanie celibatu przez księży staje się w Austrii normą. Zdaniem teologa pastoralnego ks. Paula Zulehnera takich duchownych może być nawet 20 proc. Nie ukrywają oni tego przed wiernymi, a wręcz przeciwnie – ze swoimi partnerkami mieszkają, a ich wspólne dzieci nierzadko służą do Mszy Świętej.
Kyrie eleison!
środa, 21 października 2009
Ekumaniacy i Radio Erewańtykańskie
o. Andrzej Koprowski SJ omawia sprawę Konstytucji dla TAC - dla Radia Watykańskiego:
W świetle konstytucji apostolskiej zwierzchnictwo i troska duszpasterska o te grupy jest powierzona ordynariatowi personalnemu. Jego ordynariuszem będzie zwykle mianowany przedstawiciel duchowieństwa poprzednio anglikańskiego. Wprowadzany schemat dopuszcza święcenia kapłańskie dla żonatych kleryków poprzednio anglikańskich, podobnie jak i sprawowanie funkcji kapłańskich przez żonatych duchownych dawniej anglikańskich. Natomiast funkcje biskupie powierzane będą wyłącznie duchownym nieżonatym, szanując w ten sposób racje historyczne i ekumeniczne, które nie pozwalają na udzielanie sakry biskupiej duchownym żonatym tak w Kościele katolickim, jak i prawosławnym.
o. Koprowski jak widać uważa, że święcenia anglikańskie są ważne, skoro z przekonaniem pisze iż "duchowni dawniej anglikańscy będą mogli sprawować funkcje kapłańskie". Zręcznie pomija drobny szczegół: jeśli zostaną wyświęceni na kapłanów, o czym kard. Levada wspomniał w swoim wystąpieniu. Co ciekawe, w tym wystąpieniu nie było mowy o wyświęcaniu żonatych kleryków, ale o. Koprowski widać wie lepiej. W elaboracie jezuity czytamy dalej:
Papieska konstytucja apostolska regulująca zasady przechodzenia anglikanów na katolicyzm postrzegana jest jako wyraźny krok na drodze ekumenicznego dialogu. Tym bardziej znaczący, że podjęty w kontakcie z anglikańskim arcybiskupem Canterbury, Rowanem Williamsem i poprzedzony wspólnymi uzgodnieniami.
Pięknie brzmi ten "dialog ekumeniczny" podczas gdy anglikanie z TAC żadnego "dialogu" z nikim nie prowadzili i nie mieli takiego zamiaru. Redakcja Radia Erewańtykańskiego uzyskała niniejszym niezamierzony efekt komiczny, gdyż w sąsiedniej depeszy w swoim serwisie, z pełnym przekonaniem i na trzeźwo pisze:
Prymas Wspólnoty Anglikańskiej [Rowan Williams] ubolewa jedynie, że o zamiarach Stolicy Apostolskiej dowiedział się w ostatniej chwili i nie zdążył uprzedzić o nich innych biskupów.
Jakim cudem można dowiedzieć się o Konstytucji w ostatniej chwili (słowa "nie zdążył uprzedzić innych biskupów o zamiarach Stolicy Apostolskiej" świadczą niezbicie iż nasz doktor druid dowiedział się o sprawie na etapie, gdy dokument był już przygotowany do podpisu przez Ojca świętego) i twierdzić, że się ją "wspólnie uzgadniało"?
Może o. Koprowski potrafi to logicznie wytłumaczyć, bo ja nie.
W świetle konstytucji apostolskiej zwierzchnictwo i troska duszpasterska o te grupy jest powierzona ordynariatowi personalnemu. Jego ordynariuszem będzie zwykle mianowany przedstawiciel duchowieństwa poprzednio anglikańskiego. Wprowadzany schemat dopuszcza święcenia kapłańskie dla żonatych kleryków poprzednio anglikańskich, podobnie jak i sprawowanie funkcji kapłańskich przez żonatych duchownych dawniej anglikańskich. Natomiast funkcje biskupie powierzane będą wyłącznie duchownym nieżonatym, szanując w ten sposób racje historyczne i ekumeniczne, które nie pozwalają na udzielanie sakry biskupiej duchownym żonatym tak w Kościele katolickim, jak i prawosławnym.
o. Koprowski jak widać uważa, że święcenia anglikańskie są ważne, skoro z przekonaniem pisze iż "duchowni dawniej anglikańscy będą mogli sprawować funkcje kapłańskie". Zręcznie pomija drobny szczegół: jeśli zostaną wyświęceni na kapłanów, o czym kard. Levada wspomniał w swoim wystąpieniu. Co ciekawe, w tym wystąpieniu nie było mowy o wyświęcaniu żonatych kleryków, ale o. Koprowski widać wie lepiej. W elaboracie jezuity czytamy dalej:
Papieska konstytucja apostolska regulująca zasady przechodzenia anglikanów na katolicyzm postrzegana jest jako wyraźny krok na drodze ekumenicznego dialogu. Tym bardziej znaczący, że podjęty w kontakcie z anglikańskim arcybiskupem Canterbury, Rowanem Williamsem i poprzedzony wspólnymi uzgodnieniami.
Pięknie brzmi ten "dialog ekumeniczny" podczas gdy anglikanie z TAC żadnego "dialogu" z nikim nie prowadzili i nie mieli takiego zamiaru. Redakcja Radia Erewańtykańskiego uzyskała niniejszym niezamierzony efekt komiczny, gdyż w sąsiedniej depeszy w swoim serwisie, z pełnym przekonaniem i na trzeźwo pisze:
Prymas Wspólnoty Anglikańskiej [Rowan Williams] ubolewa jedynie, że o zamiarach Stolicy Apostolskiej dowiedział się w ostatniej chwili i nie zdążył uprzedzić o nich innych biskupów.
Jakim cudem można dowiedzieć się o Konstytucji w ostatniej chwili (słowa "nie zdążył uprzedzić innych biskupów o zamiarach Stolicy Apostolskiej" świadczą niezbicie iż nasz doktor druid dowiedział się o sprawie na etapie, gdy dokument był już przygotowany do podpisu przez Ojca świętego) i twierdzić, że się ją "wspólnie uzgadniało"?
Może o. Koprowski potrafi to logicznie wytłumaczyć, bo ja nie.
Komentarz Czytelnika do sprawy Tradycyjnej Wspólnoty Anglikańskiej
List zamieszczamy w całości, bo ciekawy
+LICH!+
Pragnę zwrócić uwagę Redakcji, że "arcybiskup" Hepworth, "prymas" TAC
http://en.wikipedia.org/wiki/John_Hepworth jest WAŻNIE wyświęconym w 1968 roku kapłanem, który porzucił Kościół Katolicki na rzecz anglikanów w 1976 r.
Czy miało to jakiś związek z posoborową dewastacją Kościoła?
Dalej, DWUKROTNIE żonaty już PO ŚWIĘCENIACH (i ma dzieci), co oznacza, że prawdopodobniej po przyjęciu do Kościoła Katolickiego będzie pozbawiony funkcji kapłańskich w ogóle (na pewno nie zostanie konsekrowany na biskupa) - mimo to decyduje się na ten krok.
Jakiej trzeba odwagi, pokory i żalu by zaryzykować przyszłość swojej rodziny i zrezygnować z tak wielkiej władzy nad ludźmi i ich sumieniami, przyjemnej "pracy" (i zapewne dochodów) by siebie samego i powierzoną sobie trzódkę doprowadzić do prawdziwej wiary i prawdziwego Kościoła?
Warto zwrócić uwagę że TAC celebruje między innymi z tzw. Knott Missal, będącego po prostu tłumaczeniem na angielski Tridentiny z czasów... św. Piusa X.
Podsumowując:
1. Ucieczka z Kościoła w czasach najgorszego kryzysu.
2. Bezwarunkowy powrót mimo ogromnych kosztów, również (a może przede wszystkim) osobistych.
3. Wszystko nawet bez cienia dialogu, ekumenizmu, gadki o wzajemnym ubogacaniu i odmiennych punktach widzenia, bez cienia rozwadniania nauki Kościoła dla udobruchania interlokutorów itp. itd.
4. Św. Pius X.
Nie ma przypadków, są tylko znaki.
PS. Szanowna Redakcja nie skomentowała czegoś - pan watykanista nazwał fakt, że anglikanie dostaną szansę zbawienia dusz i wzrostu w łasce "traumatycznym"... dla kogo? jest to dla mnie niepojęte. W takich chwilach widać jak głęboko sięga rozkład.
Sobór domaga się katolickiej interpretacji i katolickiej praktyki.
Czekają nas ciekawe czasy. Oremus!
Dziękujemy za ciekawy komentarz i prosimy o dalsze.
+LICH!+
Pragnę zwrócić uwagę Redakcji, że "arcybiskup" Hepworth, "prymas" TAC
http://en.wikipedia.org/wiki/John_Hepworth jest WAŻNIE wyświęconym w 1968 roku kapłanem, który porzucił Kościół Katolicki na rzecz anglikanów w 1976 r.
Czy miało to jakiś związek z posoborową dewastacją Kościoła?
Dalej, DWUKROTNIE żonaty już PO ŚWIĘCENIACH (i ma dzieci), co oznacza, że prawdopodobniej po przyjęciu do Kościoła Katolickiego będzie pozbawiony funkcji kapłańskich w ogóle (na pewno nie zostanie konsekrowany na biskupa) - mimo to decyduje się na ten krok.
Jakiej trzeba odwagi, pokory i żalu by zaryzykować przyszłość swojej rodziny i zrezygnować z tak wielkiej władzy nad ludźmi i ich sumieniami, przyjemnej "pracy" (i zapewne dochodów) by siebie samego i powierzoną sobie trzódkę doprowadzić do prawdziwej wiary i prawdziwego Kościoła?
Warto zwrócić uwagę że TAC celebruje między innymi z tzw. Knott Missal, będącego po prostu tłumaczeniem na angielski Tridentiny z czasów... św. Piusa X.
Podsumowując:
1. Ucieczka z Kościoła w czasach najgorszego kryzysu.
2. Bezwarunkowy powrót mimo ogromnych kosztów, również (a może przede wszystkim) osobistych.
3. Wszystko nawet bez cienia dialogu, ekumenizmu, gadki o wzajemnym ubogacaniu i odmiennych punktach widzenia, bez cienia rozwadniania nauki Kościoła dla udobruchania interlokutorów itp. itd.
4. Św. Pius X.
Nie ma przypadków, są tylko znaki.
PS. Szanowna Redakcja nie skomentowała czegoś - pan watykanista nazwał fakt, że anglikanie dostaną szansę zbawienia dusz i wzrostu w łasce "traumatycznym"... dla kogo? jest to dla mnie niepojęte. W takich chwilach widać jak głęboko sięga rozkład.
Sobór domaga się katolickiej interpretacji i katolickiej praktyki.
Czekają nas ciekawe czasy. Oremus!
Dziękujemy za ciekawy komentarz i prosimy o dalsze.
Katolicka Agencja Dezinformacyjna znowu nadaje
Jeden z tak zwanych "watykanistów", niejaki Luigi Accattoli, konfabuluje na łamach Kuriera Wieczornego, a KAI to bezkrytycznie przedrukowuje:
Nie ma mowy o żadnej ekskomunice [1], co więcej, obie strony wyrażają wolę kontynuowania dialogu [2], którego celem jest ostateczna jedność [3] - komentuje na łamach „Corriere della Sera” watykanista.
Z wydarzenia tego Accattoli wyciąga ogólniejszy wniosek pisząc, że „osłabienie Kościołów ułatwia ich porozumienie czy przynajmniej zmusza do obustronnego rozbrojenia”[4]. Po czym podkreśla, że „po raz pierwszy w historii wielkich wspólnot chrześcijańskich duża część jednej przechodzi do drugiej bez ekskomuniki.[5] Accattoli zauważa, że anglikańscy tradycjonaliści zdecydowali się na ten krok, ponieważ „nie chcą pogodzić się z kobietami biskupami”, a ostateczną decyzję podjął papież, nie jest więc ona „owocem porozumienia obu Kościołów”.[6]
Zdaniem watykanisty największą niespodzianką jest fakt, że „do tego traumatycznego wydarzenia doszło za zgodą obu stron”[7], co oznacza, że „w przyszłości będziemy się musieli przyzwyczaić do mniej sztywnych granic między wyznaniami i do narodzin formacji pośrednich i mieszanych między historycznymi Kościołami”[8]. „Tak jest już w tym przypadku, gdy mamy do czynienia nie z anglikanami, którzy zostali katolikami, ale z wiernymi anglikańskimi obrządku katolickiego, co jest absolutną nowością” [9]– uważa Accattoli.
Uff, zaledwie kilka zdań, a co kolejne, to większa bzdura. Do roboty więc:
[1] - Ludzie ważnie ochrzczeni, którzy poprzez formalną przynależność do "Kościoła" anglikańskiego odłączyli się od Kościoła katolickiego, zaciągnęli ekskomunikę latae sententiae, od której Kościół może ich uwolnić po powrocie do Kościoła katolickiego.
[2] - Tradycyjna Wspólnota Anglikańska (TAC) nigdy nie prowadziła żadnego "dialogu" z Kościołem katolickim. Jak wielokrotnie pisał prymas TAC, dwa lata temu wysłał list do Ojca świętego, w którym nie żądał żadnego "dialogu", tylko pokornie poprosił o umożliwienie powrotu do Kościoła, jednocześnie informując iż zarówno on, jak i podlegli mu biskupi akceptują nauczanie zapisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego oraz uznają Urząd Biskupa Rzymu. Czy to jest dialog? Czy tak wygląda dzisiejszy "dialog" ekumaniacki, w którym wszyscy niby mają być sobie równi?
[3] - Jedność już jest. Kościół jest JEDEN. Tradycyjni Anglikanie to zrozumieli, a Ojciec święty umożliwił im powrót do jedności, z zachowaniem swego dziedzictwa kulturalno-liturgicznego. Bo o ile można zachować różnorodność w dyscyplinie, o tyle w doktrynie pluralizmu być nie może!
[4] - obustronne rozbrojenie? Czy Kościół katolicki zrezygnował w tym przypadku z choćby jednego swojego dogmatu? Nie. Za to anglikanie, aby zostać przyjętymi do Kościoła, muszą zrezygnować ze wszystkiego, co sprzeciwia się świętej wierze katolickiej.
[5] - Accattoli nadal nie rozumie, że konwersja anglikanin->katolik nadal będzie aktem indywidualnym, a nie zbiorowym.
[6] - Kościół katolicki nie zawierał żadnego "porozumienia z innym Kościołem". Bo innego Kościoła nie ma. Kościół jest jeden. Głowa Kościoła podjęła suwerenną decyzję o otwarciu drzwi i postawieniu w nich strażnika, który pozwoli wędrowcom wnieść niektóre walizki. Papież przygotował im pokoje umeblowane zgodnie ich tradycją, ale obowiązuje w nich ten sam Regulamin Pobytu, co w reszcie Domu.
[7] - Czy Accattolemu się wydaje, że papieską Konstytucję Apostolską będzie musiał kontrasygnować jakiś anglikanin?? Wolne żarty...
[8] - Papież nie ustanowił żadnej "formacji pośredniej i mieszanej". Nie rozmył żadnej granicy. Accattoli najwyraźniej nie zauważa różnic między dyscypliną a doktryną.
[9] - Jak najbardziej będziemy mieć do czynienia z BYŁYMI anglikanami, którzy konwertowali na katolicyzm. Będą to katolicy obrządku anglikańskiego, czyli: doktrynalnie katolicy, zachowujący obyczaje i dyscyplinę liturgiczną - anglikańską. Czyli dokładnie na odwrót niż się panu watykaniście wydaje.
Nie ma mowy o żadnej ekskomunice [1], co więcej, obie strony wyrażają wolę kontynuowania dialogu [2], którego celem jest ostateczna jedność [3] - komentuje na łamach „Corriere della Sera” watykanista.
Z wydarzenia tego Accattoli wyciąga ogólniejszy wniosek pisząc, że „osłabienie Kościołów ułatwia ich porozumienie czy przynajmniej zmusza do obustronnego rozbrojenia”[4]. Po czym podkreśla, że „po raz pierwszy w historii wielkich wspólnot chrześcijańskich duża część jednej przechodzi do drugiej bez ekskomuniki.[5] Accattoli zauważa, że anglikańscy tradycjonaliści zdecydowali się na ten krok, ponieważ „nie chcą pogodzić się z kobietami biskupami”, a ostateczną decyzję podjął papież, nie jest więc ona „owocem porozumienia obu Kościołów”.[6]
Zdaniem watykanisty największą niespodzianką jest fakt, że „do tego traumatycznego wydarzenia doszło za zgodą obu stron”[7], co oznacza, że „w przyszłości będziemy się musieli przyzwyczaić do mniej sztywnych granic między wyznaniami i do narodzin formacji pośrednich i mieszanych między historycznymi Kościołami”[8]. „Tak jest już w tym przypadku, gdy mamy do czynienia nie z anglikanami, którzy zostali katolikami, ale z wiernymi anglikańskimi obrządku katolickiego, co jest absolutną nowością” [9]– uważa Accattoli.
Uff, zaledwie kilka zdań, a co kolejne, to większa bzdura. Do roboty więc:
[1] - Ludzie ważnie ochrzczeni, którzy poprzez formalną przynależność do "Kościoła" anglikańskiego odłączyli się od Kościoła katolickiego, zaciągnęli ekskomunikę latae sententiae, od której Kościół może ich uwolnić po powrocie do Kościoła katolickiego.
[2] - Tradycyjna Wspólnota Anglikańska (TAC) nigdy nie prowadziła żadnego "dialogu" z Kościołem katolickim. Jak wielokrotnie pisał prymas TAC, dwa lata temu wysłał list do Ojca świętego, w którym nie żądał żadnego "dialogu", tylko pokornie poprosił o umożliwienie powrotu do Kościoła, jednocześnie informując iż zarówno on, jak i podlegli mu biskupi akceptują nauczanie zapisane w Katechizmie Kościoła Katolickiego oraz uznają Urząd Biskupa Rzymu. Czy to jest dialog? Czy tak wygląda dzisiejszy "dialog" ekumaniacki, w którym wszyscy niby mają być sobie równi?
[3] - Jedność już jest. Kościół jest JEDEN. Tradycyjni Anglikanie to zrozumieli, a Ojciec święty umożliwił im powrót do jedności, z zachowaniem swego dziedzictwa kulturalno-liturgicznego. Bo o ile można zachować różnorodność w dyscyplinie, o tyle w doktrynie pluralizmu być nie może!
[4] - obustronne rozbrojenie? Czy Kościół katolicki zrezygnował w tym przypadku z choćby jednego swojego dogmatu? Nie. Za to anglikanie, aby zostać przyjętymi do Kościoła, muszą zrezygnować ze wszystkiego, co sprzeciwia się świętej wierze katolickiej.
[5] - Accattoli nadal nie rozumie, że konwersja anglikanin->katolik nadal będzie aktem indywidualnym, a nie zbiorowym.
[6] - Kościół katolicki nie zawierał żadnego "porozumienia z innym Kościołem". Bo innego Kościoła nie ma. Kościół jest jeden. Głowa Kościoła podjęła suwerenną decyzję o otwarciu drzwi i postawieniu w nich strażnika, który pozwoli wędrowcom wnieść niektóre walizki. Papież przygotował im pokoje umeblowane zgodnie ich tradycją, ale obowiązuje w nich ten sam Regulamin Pobytu, co w reszcie Domu.
[7] - Czy Accattolemu się wydaje, że papieską Konstytucję Apostolską będzie musiał kontrasygnować jakiś anglikanin?? Wolne żarty...
[8] - Papież nie ustanowił żadnej "formacji pośredniej i mieszanej". Nie rozmył żadnej granicy. Accattoli najwyraźniej nie zauważa różnic między dyscypliną a doktryną.
[9] - Jak najbardziej będziemy mieć do czynienia z BYŁYMI anglikanami, którzy konwertowali na katolicyzm. Będą to katolicy obrządku anglikańskiego, czyli: doktrynalnie katolicy, zachowujący obyczaje i dyscyplinę liturgiczną - anglikańską. Czyli dokładnie na odwrót niż się panu watykaniście wydaje.
wtorek, 20 października 2009
Prawdziwy Ekumenizm w działaniu
Jak donosi Biuletyn Stolicy Apostolskiej, w dniu dzisiejszym Ojciec święty umożliwił powstanie struktur w Kościele katolickim, do których będą mogli powrócić członkowie Tradycyjnej Wspólnoty Anglikańskiej. Z pierwszych informacji wynika, że dla katolików "obrządku" trado-anglikańskiego będą tworzone diecezje (ordynariaty) personalne, kierowane przez pochodzących z tychże wspólnot - kapłanów lub nieżonatych biskupów. Jak można się domyślać, byli tradycyjni anglikańscy kapłani i biskupi zostaną wyświęceni sub conditione, aby zapewnić ważność sprawowanych sakramentów, gdyż Kościół nie ma pewności co do ważności ich święceń otrzymanych we Wspólnocie Anglikańskiej.
I właśnie na tym polega ekumenizm, na powrocie schizmatyków do Kościoła, a nie na wspólnym ziewaniu "kanonów", w kucki, przed krzyżem z dykty i podgrzewaczami imbrykowymi, naustawianymi pośród pustaków.
"Arcybiskup" dr Rowan Williams, następca uzurpatorów stolicy biskupiej w Canterbury, rzekomy zwierzchnik światowej wspólnoty anglikańskiej, wydał wczoraj kurtuazyjne oświadczenie, w którym stwierdził, że decyzja Papieża nie narusza ekumenicznych relacji a także, że wspólne dziedzictwo dwustronnych dialogów teologicznych nadal pozostaje solidnym fundamentem dla współpracy, a przecież z Tradycyjną Wspólnotą Anglikańską, której członkowie od dawna pragną porzucić "pana prymasa Williamsa" nikt nie prowadził żadnego "dialogu teologicznego"! Na naszych oczach upada posoborowa koncepcja "doprowadzania do pełnej jedności" w jakimś panchrześcijańskim, bliżej nieokreślonym bycie. Do czasów Drugiego Soboru. ku Kościołowi płynął nieustanny strumień konwertytów z anglikanizmu - z takimi osobistościami, jak Henryk kard. Newman czy ks. Robert H. Benson. W czasach posoborowego szaleństwa akukumenizmu, strumień praktycznie wysechł, gdyż obie strony pogrążyły się w bezcelowym i bezsensownym "dialogu".
Gest Benedykta XVI pokazuje jasno, że prawdziwy ekumenizm to otwarcie drzwi Kościoła i umożliwienie wejścia, i wniesienia swojego dziedzictwa kulturowego i liturgicznego, ale pod warunkiem uznania w całości Katechizmu Kościoła Katolickiego. Papież daje anglikanom do wyboru: Powrót do jedynego prawdziwego Kościoła, bez konieczności porzucania swojej tradycyjnej obrzędowości anglikańskiej albo dalsze trwanie w gnijącej wspólnocie eklezjalnej, kierowanej przez "prymasa" druida, która z każdym dniem wstrząsana skandalami, rozpada się na coraz to drobniejsze kawałki, z których każdy ostatnio rychtuje sobie coraz to nowe doktryny, "wyświęca" homoseksualistów czy kobiety na "kapłanów", itp.
Parafrazując aktorkę Szczepkowską można stwierdzić - w dniu 20 października 2009 r. zdechł dialog ekumeniczny. I Bogu za to dzięki!
Drugi Sobór Watykański, w Konstytucji Lumen Gentium, w prostych, żołnierskich słowach naucza:
14. (...) Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół, On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół katolicki założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać (Quare illi homines salvari non possent, qui Ecclesiam Catholicam a Deo per Iesum Christum ut necessariam esse conditam non ignorantes, tamen vel in eam intrare, vel in eadem perseverare noluerint) (...).
Swoją drogą ciekawe, że w polskim oficjalnym tłumaczeniu Lumen Gentium, słowo "katolicki" w oznaczonym na czerwono cytacie) nie występuje. Niedopatrzenie, czy celowe działanie ekumaniaków?
Aktualizacja: 21-10-2009
Za portalem SKCh podajemy treść noty KNW po polsku:
Nota informacyjna Kongregacji Nauki Wiary w sprawie Ordynariatów Personalnych dla anglikanów, którzy wstępują do Kościoła Katolickiego
Poprzez przygotowanie Konstytucji Apostolskiej Kościół Katolicki odpowiada na liczne prośby, jakie przedłożone zostały Stolicy Apostolskiej przez grupy duchownych i wiernych anglikańskich pochodzących z różnych stron świata, którzy pragną wejść w pełną i widzialną jedność.
W tej Konstytucji Apostolskiej Ojciec Święty wprowadził strukturę kanoniczną, przewidującą ustanowienie Ordynariatów Personalnych, które pozwolą byłym anglikańskim wiernym wejść w pełną jedność z Kościołem Katolickim, zachowując jednocześnie elementy specyficznego duchowego i liturgicznego dziedzictwa anglikańskiego. Zgodnie z Konstytucją Apostolską nadzór i kierownictwo pasterskie tych grup wiernych byłych anglikanów zapewnią Ordynariaty Personalne, których Ordynariusz zostanie zwykle mianowany spośród byłego duchowieństwa anglikańskiego.
Konstytucja Apostolska, która zostanie niebawem ogłoszona, stanowi rozsądną i wręcz niezbędną odpowiedź na globalne zjawisko, wskazując jeden wzór kanoniczny dla Kościoła powszechnego, możliwy do zastosowania w różnych sytuacjach lokalnych, a w swym uniwersalnym zastosowaniu sprawiedliwy wobec byłych anglikanów. Wzór ten przewiduje możliwość wyświęcenia żonatych już byłych duchownych anglikańskich na kapłanów katolickich. Racje historyczne i ekumeniczne nie pozwalają na wyświęcanie żonatych mężczyzn na biskupów zarówno w Kościele Katolickim, jak i Prawosławnym. Dlatego Konstytucja stanowi, że ordynariuszem może być kapłan lub biskup nieżonaty. Seminarzyści ordynariatu przygotowywani będą wraz z innymi seminarzystami katolickimi, choć Ordynariat może otworzyć dom formacyjny w celu odpowiedzenia na szczególne potrzeby formacji w dziedzictwie anglikańskim. W ten sposób Konstytucja Apostolska stara się z jednej strony stworzyć równowagę pomiędzy troską o zachowanie cennego anglikańskiego dziedzictwa liturgicznego i duchowego, z drugiej wyrazić troskę, ażeby grupy te i ich duchowieństwo wcieleni zostali do Kościoła Katolickiego.
Jak wyraźnie widać, Konstytucja Apostolska będzie skierowana nie do "Kościoła Anglikańskiego", tylko "do anglikanów". Bo Kościół jest jeden. Święty, katolicki i apostolski.
I właśnie na tym polega ekumenizm, na powrocie schizmatyków do Kościoła, a nie na wspólnym ziewaniu "kanonów", w kucki, przed krzyżem z dykty i podgrzewaczami imbrykowymi, naustawianymi pośród pustaków.
"Arcybiskup" dr Rowan Williams, następca uzurpatorów stolicy biskupiej w Canterbury, rzekomy zwierzchnik światowej wspólnoty anglikańskiej, wydał wczoraj kurtuazyjne oświadczenie, w którym stwierdził, że decyzja Papieża nie narusza ekumenicznych relacji a także, że wspólne dziedzictwo dwustronnych dialogów teologicznych nadal pozostaje solidnym fundamentem dla współpracy, a przecież z Tradycyjną Wspólnotą Anglikańską, której członkowie od dawna pragną porzucić "pana prymasa Williamsa" nikt nie prowadził żadnego "dialogu teologicznego"! Na naszych oczach upada posoborowa koncepcja "doprowadzania do pełnej jedności" w jakimś panchrześcijańskim, bliżej nieokreślonym bycie. Do czasów Drugiego Soboru. ku Kościołowi płynął nieustanny strumień konwertytów z anglikanizmu - z takimi osobistościami, jak Henryk kard. Newman czy ks. Robert H. Benson. W czasach posoborowego szaleństwa akukumenizmu, strumień praktycznie wysechł, gdyż obie strony pogrążyły się w bezcelowym i bezsensownym "dialogu".
Gest Benedykta XVI pokazuje jasno, że prawdziwy ekumenizm to otwarcie drzwi Kościoła i umożliwienie wejścia, i wniesienia swojego dziedzictwa kulturowego i liturgicznego, ale pod warunkiem uznania w całości Katechizmu Kościoła Katolickiego. Papież daje anglikanom do wyboru: Powrót do jedynego prawdziwego Kościoła, bez konieczności porzucania swojej tradycyjnej obrzędowości anglikańskiej albo dalsze trwanie w gnijącej wspólnocie eklezjalnej, kierowanej przez "prymasa" druida, która z każdym dniem wstrząsana skandalami, rozpada się na coraz to drobniejsze kawałki, z których każdy ostatnio rychtuje sobie coraz to nowe doktryny, "wyświęca" homoseksualistów czy kobiety na "kapłanów", itp.
Parafrazując aktorkę Szczepkowską można stwierdzić - w dniu 20 października 2009 r. zdechł dialog ekumeniczny. I Bogu za to dzięki!
Drugi Sobór Watykański, w Konstytucji Lumen Gentium, w prostych, żołnierskich słowach naucza:
14. (...) Chrystus bowiem jest jedynym Pośrednikiem i drogą zbawienia, On, co staje się dla nas obecny w Ciele swoim, którym jest Kościół, On to właśnie podkreślając wyraźnie konieczność wiary i chrztu potwierdził równocześnie konieczność Kościoła, do którego ludzie dostają się przez chrzest jak przez bramę. Nie mogliby tedy być zbawieni ludzie, którzy wiedząc, że Kościół katolicki założony został przez Boga za pośrednictwem Chrystusa jako konieczny, mimo to nie chcieliby bądź przystąpić do niego, bądź też w nim wytrwać (Quare illi homines salvari non possent, qui Ecclesiam Catholicam a Deo per Iesum Christum ut necessariam esse conditam non ignorantes, tamen vel in eam intrare, vel in eadem perseverare noluerint) (...).
Swoją drogą ciekawe, że w polskim oficjalnym tłumaczeniu Lumen Gentium, słowo "katolicki" w oznaczonym na czerwono cytacie) nie występuje. Niedopatrzenie, czy celowe działanie ekumaniaków?
Aktualizacja: 21-10-2009
Za portalem SKCh podajemy treść noty KNW po polsku:
Nota informacyjna Kongregacji Nauki Wiary w sprawie Ordynariatów Personalnych dla anglikanów, którzy wstępują do Kościoła Katolickiego
Poprzez przygotowanie Konstytucji Apostolskiej Kościół Katolicki odpowiada na liczne prośby, jakie przedłożone zostały Stolicy Apostolskiej przez grupy duchownych i wiernych anglikańskich pochodzących z różnych stron świata, którzy pragną wejść w pełną i widzialną jedność.
W tej Konstytucji Apostolskiej Ojciec Święty wprowadził strukturę kanoniczną, przewidującą ustanowienie Ordynariatów Personalnych, które pozwolą byłym anglikańskim wiernym wejść w pełną jedność z Kościołem Katolickim, zachowując jednocześnie elementy specyficznego duchowego i liturgicznego dziedzictwa anglikańskiego. Zgodnie z Konstytucją Apostolską nadzór i kierownictwo pasterskie tych grup wiernych byłych anglikanów zapewnią Ordynariaty Personalne, których Ordynariusz zostanie zwykle mianowany spośród byłego duchowieństwa anglikańskiego.
Konstytucja Apostolska, która zostanie niebawem ogłoszona, stanowi rozsądną i wręcz niezbędną odpowiedź na globalne zjawisko, wskazując jeden wzór kanoniczny dla Kościoła powszechnego, możliwy do zastosowania w różnych sytuacjach lokalnych, a w swym uniwersalnym zastosowaniu sprawiedliwy wobec byłych anglikanów. Wzór ten przewiduje możliwość wyświęcenia żonatych już byłych duchownych anglikańskich na kapłanów katolickich. Racje historyczne i ekumeniczne nie pozwalają na wyświęcanie żonatych mężczyzn na biskupów zarówno w Kościele Katolickim, jak i Prawosławnym. Dlatego Konstytucja stanowi, że ordynariuszem może być kapłan lub biskup nieżonaty. Seminarzyści ordynariatu przygotowywani będą wraz z innymi seminarzystami katolickimi, choć Ordynariat może otworzyć dom formacyjny w celu odpowiedzenia na szczególne potrzeby formacji w dziedzictwie anglikańskim. W ten sposób Konstytucja Apostolska stara się z jednej strony stworzyć równowagę pomiędzy troską o zachowanie cennego anglikańskiego dziedzictwa liturgicznego i duchowego, z drugiej wyrazić troskę, ażeby grupy te i ich duchowieństwo wcieleni zostali do Kościoła Katolickiego.
Jak wyraźnie widać, Konstytucja Apostolska będzie skierowana nie do "Kościoła Anglikańskiego", tylko "do anglikanów". Bo Kościół jest jeden. Święty, katolicki i apostolski.
poniedziałek, 19 października 2009
Wytęż wzrok i znajdź różnice...
...między zdjęciami przedstawiającymi prezbiterium w archikatedrze gdańskiej.
Tak było kiedyś
Tak było kiedyś
Tak jest obecnie
Jak widać Pan Jezus przegrał z niedozwolonym kultem publicznym. Z kronikarskiego obowiązku przypominamy słowa postulatora:Przed beatyfikacją dozwolone są jedynie formy kultu prywatnego, a więc indywidualne przedstawianie próśb, natomiast niedopuszczalne są jakiekolwiek formy kultu publicznego jak wystawianie ołtarzy, obrazów wskazujących na świętość jego osoby. Inicjatywy takie mogą stać się przeszkodą w procesie (ks. prał. Sławomir Oder, postulator procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II)
ks. Karol Stehlin FSSPX w programie Religia.tv
Warto obejrzeć ten wywiad. Szczególnie zabawnie brzmią wypowiedzi widzów z neokatechumenatu, a zwłaszcza drugiego (od 14 lat w neo), który odnalazł w neomszy "sacrum". Ciekawe kiedy - czy stojąc podczas Przeistoczenia czy może przyjmując Komunię świętą na siedząco?
Znajdź celebransa
Msza święta odprawiana w 1981 r. gdzieś w Alpach
Nie podejmuję się wskazania, kto był celebransem, ale typowałbym faceta w czapce, z gitarą.
Nie podejmuję się wskazania, kto był celebransem, ale typowałbym faceta w czapce, z gitarą.
infantylny proboszcz, infantylna kuria...
Gazeta Lubuska donosi, iż w jednym z gorzowskich kościołów powstała "sala zabaw dla dzieci":
W artykule czytamy dalej:
Paweł Jacewicz ma półtoraroczną córkę Julkę. Żywe srebro. - Ta sala to rewelacyjne rozwiązanie. Mogę iść z córką na mszę, oswajać ją z kościołem, a przy tym nie przeszkadzamy innym ludziom w skupieniu i modlitwie - tłumaczy młody tata.
Sala jest po prawej stronie kościoła. Widzieliśmy ją wczoraj: mała zjeżdżalnia, domki, tunele z materiału, do tego stoliki i sporo zabawek. Bez kłopotu czas może tu spędzać nawet 20 maluchów. Jedni mogą bawić się na zjeżdżalni, wiele dzieci wybiera jednak rysowanie - jest nawet mała wystawa ich prac! Pomieszczenie jest dźwiękoszczelne, ale... tylko w jedną stronę. W kościele nie słychać krzyków, śmiechów i odgłosów zabawy, za to wszyscy w sali dla maluchów słyszą księdza prowadzącego mszę. - Jestem tu zawsze z córką, uczestniczę w nabożeństwie, a ona może czuć się swobodnie - mówi o swojej pociesze gorzowianin.
Tłumaczy, że gdy Julka podrośnie i będzie na tyle duża, by rozumieć powagę mszy, będzie już siedzieć jak dorośli w ławkach. - Na razie jest za mała i nie byłbym w stanie jej wytłumaczyć, że przez godzinę musi być cicho. To ponad siły półtorarocznego dziecka - dodaje pan Paweł.
Sala dla maluchów to pomysł proboszcza Ryszarda Przewłockiego. Tłumaczył nam wczoraj, żeby nie traktować jej jak placu zabaw. - Bo nie chodzi o to, by dzieci przychodziły tu się bawić. Chodzi o to, by ci najmłodsi, którzy jeszcze nie rozumieją powagi chwili, mogli już uczestniczyć w nabożeństwie w przyjaznych okolicznościach - tłumaczy. Wie, że parafianie bardzo sobie chwalą takie rozwiązanie. Bo dzieciaki, choć urocze, biegały pomiędzy ławkami, czasem zaczepiały obcych i krzyczały, przeszkadzając w modlitwie. Dziś tego kłopotu nie ma.
W kościołach na Zachodzie takie sale są dość popularne. Próbowaliśmy podobne znaleźć w woj. lubuskim. Bez skutku. - Choć kojarzę, że jedna gdzieś jeszcze jest, w jakimś niewielkim kościele... Ale nie mogę sobie przypomnieć - próbował nam pomóc rzecznik diecezji zielonogórsko - gorzowskiej Andrzej Sapieha. Co sądzi o dźwiękoszczelnych pomieszczeniach dla maluchów? - Jeden powie, że to świetne rozwiązanie, bo zapewnia ciszę i skupienie, ktoś inny może stwierdzić, że nie tędy droga, bo tak naprawdę dziecko nie uczestniczy we mszy, tylko się bawi - stwierdził.
Ale ci gorzowianie, z którymi rozmawialiśmy, mówią zgodnie: to świetna sprawa. - Już zdarzało mi się podczas mszy widzieć i zniecierpliwionego księdza, i zdenerwowanych ludzi wypatrujących rodzica szkraba, który biegał przed ołtarzem z samochodzikiem - mówi Kazimierz Lewicki z centrum. O sali najlepiej pomyśleć już na etapie projektowania świątyni. Tak jak robi to proboszcz Andrzej Tomys z parafii na osiedlu Staszica. Lada moment rozpocznie budowę kościoła przy ul. Niemcewicza. - U nas też będzie taka sala. Przeszklona, wyciszona. To ukłon w stronę młodych rodziców, którzy chcieliby uczestniczyć we mszy z dziećmi - mówi z uśmiechem ksiądz Tomys.
Jasne, oswajajmy naszych najmłodszych z myślą, iż Kościół jest miejscem do zabawy. Niech czują się w nim "swobodnie". Ale z drugiej strony co się dziwić, skoro dla przeciętnego dzisiejszego katolika, Msza święta to tylko towarzyskie spotkanie, podczas którego "prowadzący" je kapłan "zaprasza do wspólnej modlitwy", a pod koniec można iść "po opłatek". Ciekawe, w którym kierunku szaleństwo się rozwinie? Proponujemy kawiarenkę parafialną w krypcie kościoła, do której będzie można wyskoczyć na ciacho i kawę, jeśli kazanie okaże się nudne. Oczywiście kawiarenka będzie z nagłośnieniem... A tak w ogóle, to dlaczego tylko dzieci mają uczestniczyć w nabożeństwie "w przyjaznych okolicznościach"? Pomyślmy o młodzieży, dla której godzina bez SMS-a albo wymiany wiadomości przez Gadu-Gadu to niejednokrotnie wyrzeczenie ponad siły. Wspomnijmy na uporczywych grzeszników, którzy mogą odczuwać absmak po usłyszeniu Ewangelii. Zastanówmy się nad tym, co sobie pomyśli rozwodnik z konkubiną, kiedy kaznodzieja nieopatrznie wspomni przestarzałe nauki o potępieniu wiecznym... Gdzie prawa człowieka i obywatela? Co to, tylko dzieci mają mieć "przyjazne nabożeństwa"?
Zjeżdżalnia, domki, stoliki, krzesełka, przybory do rysowania i zabawki - tak wygląda sala zabaw w kościele przy ul. Czereśniowej w Gorzowie.
W artykule czytamy dalej:
Paweł Jacewicz ma półtoraroczną córkę Julkę. Żywe srebro. - Ta sala to rewelacyjne rozwiązanie. Mogę iść z córką na mszę, oswajać ją z kościołem, a przy tym nie przeszkadzamy innym ludziom w skupieniu i modlitwie - tłumaczy młody tata.
Sala jest po prawej stronie kościoła. Widzieliśmy ją wczoraj: mała zjeżdżalnia, domki, tunele z materiału, do tego stoliki i sporo zabawek. Bez kłopotu czas może tu spędzać nawet 20 maluchów. Jedni mogą bawić się na zjeżdżalni, wiele dzieci wybiera jednak rysowanie - jest nawet mała wystawa ich prac! Pomieszczenie jest dźwiękoszczelne, ale... tylko w jedną stronę. W kościele nie słychać krzyków, śmiechów i odgłosów zabawy, za to wszyscy w sali dla maluchów słyszą księdza prowadzącego mszę. - Jestem tu zawsze z córką, uczestniczę w nabożeństwie, a ona może czuć się swobodnie - mówi o swojej pociesze gorzowianin.
Tłumaczy, że gdy Julka podrośnie i będzie na tyle duża, by rozumieć powagę mszy, będzie już siedzieć jak dorośli w ławkach. - Na razie jest za mała i nie byłbym w stanie jej wytłumaczyć, że przez godzinę musi być cicho. To ponad siły półtorarocznego dziecka - dodaje pan Paweł.
Sala dla maluchów to pomysł proboszcza Ryszarda Przewłockiego. Tłumaczył nam wczoraj, żeby nie traktować jej jak placu zabaw. - Bo nie chodzi o to, by dzieci przychodziły tu się bawić. Chodzi o to, by ci najmłodsi, którzy jeszcze nie rozumieją powagi chwili, mogli już uczestniczyć w nabożeństwie w przyjaznych okolicznościach - tłumaczy. Wie, że parafianie bardzo sobie chwalą takie rozwiązanie. Bo dzieciaki, choć urocze, biegały pomiędzy ławkami, czasem zaczepiały obcych i krzyczały, przeszkadzając w modlitwie. Dziś tego kłopotu nie ma.
W kościołach na Zachodzie takie sale są dość popularne. Próbowaliśmy podobne znaleźć w woj. lubuskim. Bez skutku. - Choć kojarzę, że jedna gdzieś jeszcze jest, w jakimś niewielkim kościele... Ale nie mogę sobie przypomnieć - próbował nam pomóc rzecznik diecezji zielonogórsko - gorzowskiej Andrzej Sapieha. Co sądzi o dźwiękoszczelnych pomieszczeniach dla maluchów? - Jeden powie, że to świetne rozwiązanie, bo zapewnia ciszę i skupienie, ktoś inny może stwierdzić, że nie tędy droga, bo tak naprawdę dziecko nie uczestniczy we mszy, tylko się bawi - stwierdził.
Ale ci gorzowianie, z którymi rozmawialiśmy, mówią zgodnie: to świetna sprawa. - Już zdarzało mi się podczas mszy widzieć i zniecierpliwionego księdza, i zdenerwowanych ludzi wypatrujących rodzica szkraba, który biegał przed ołtarzem z samochodzikiem - mówi Kazimierz Lewicki z centrum. O sali najlepiej pomyśleć już na etapie projektowania świątyni. Tak jak robi to proboszcz Andrzej Tomys z parafii na osiedlu Staszica. Lada moment rozpocznie budowę kościoła przy ul. Niemcewicza. - U nas też będzie taka sala. Przeszklona, wyciszona. To ukłon w stronę młodych rodziców, którzy chcieliby uczestniczyć we mszy z dziećmi - mówi z uśmiechem ksiądz Tomys.
Jasne, oswajajmy naszych najmłodszych z myślą, iż Kościół jest miejscem do zabawy. Niech czują się w nim "swobodnie". Ale z drugiej strony co się dziwić, skoro dla przeciętnego dzisiejszego katolika, Msza święta to tylko towarzyskie spotkanie, podczas którego "prowadzący" je kapłan "zaprasza do wspólnej modlitwy", a pod koniec można iść "po opłatek". Ciekawe, w którym kierunku szaleństwo się rozwinie? Proponujemy kawiarenkę parafialną w krypcie kościoła, do której będzie można wyskoczyć na ciacho i kawę, jeśli kazanie okaże się nudne. Oczywiście kawiarenka będzie z nagłośnieniem... A tak w ogóle, to dlaczego tylko dzieci mają uczestniczyć w nabożeństwie "w przyjaznych okolicznościach"? Pomyślmy o młodzieży, dla której godzina bez SMS-a albo wymiany wiadomości przez Gadu-Gadu to niejednokrotnie wyrzeczenie ponad siły. Wspomnijmy na uporczywych grzeszników, którzy mogą odczuwać absmak po usłyszeniu Ewangelii. Zastanówmy się nad tym, co sobie pomyśli rozwodnik z konkubiną, kiedy kaznodzieja nieopatrznie wspomni przestarzałe nauki o potępieniu wiecznym... Gdzie prawa człowieka i obywatela? Co to, tylko dzieci mają mieć "przyjazne nabożeństwa"?
beneficjenci grantów finansowych Konferencji Episkopatu USA
Na blogu Bellarmine Veritas Ministry możemy znaleźć dość przygnębiającą analizę tego, na co idą pieniądze rzucane przez amerykańskich katolików na tacę, mające wspomagać "charytatywne ramię" Konferencji Episkopatu USA, czyli Katolicką Kampanię na Rzecz Rozwoju Człowieka. Niestety, prócz organizacji katolickich, pieniądze trafiają również do stowarzyszeń zdecydowanie antykatolickich. Wygląda na to, że amerykańscy biskupi od wielu lat dzięki swojej niefrasobliwości i brakowi kontroli profilu organizacji, które finansują, wspierają z pieniędzy ofiarowanych Kościołowi przez wiernych takie "zbożne" dzieła, jak np.:
- propagowanie aborcji
- propagowanie antykoncepcji
- propagowanie dostępu do środków wczesnoporonnych
- lobbying w celu legalizacji tzw. "małżeństw" homoseksualnych
- poradnie "planowania" rodziny (przy pomocy aborcji i antykoncepcji)
- lobbying za edukacją seksualną w szkołach
- dofinansowanie aborcji dla kobiet, których na nią nie stać
- propagowanie depenalizacji prostytucji
- pomoc w założeniu związku zawodowego striptizerek
- wsparcie kontr-marszy przeciwko imprezom organizacji ProLife
chyba wystarczy.
Nie wiem, jak to skomentować.
Kyrie eleison!
- propagowanie aborcji
- propagowanie antykoncepcji
- propagowanie dostępu do środków wczesnoporonnych
- lobbying w celu legalizacji tzw. "małżeństw" homoseksualnych
- poradnie "planowania" rodziny (przy pomocy aborcji i antykoncepcji)
- lobbying za edukacją seksualną w szkołach
- dofinansowanie aborcji dla kobiet, których na nią nie stać
- propagowanie depenalizacji prostytucji
- pomoc w założeniu związku zawodowego striptizerek
- wsparcie kontr-marszy przeciwko imprezom organizacji ProLife
chyba wystarczy.
Nie wiem, jak to skomentować.
Kyrie eleison!
niedziela, 18 października 2009
austriacki kapłan "konserwatywny" w akcji
Prasa spekuluje iż proboszcz z Grieskirchen i Dziekan dekanatu Kallham, ks. Jan Gmeiner, zostanie wkrótce zamianowany nowym biskupem pomocniczym dla diecezji Linz.
W prasie można również przeczytać, iż jest on uważany za "kapłana bardzo konserwatywnego". Jak na "bardzo konserwatywnego" kapłana przystało, na dyżur w konfesjonale przeznacza tygodniowo "aż" 15 minut! Niesamowite! Całe piętnaście minut! A jak pobożnie celebruje pozostałe sakramenta? Jeśli tak wygląda Msza św. odprawiana przez kapłana konserwatywnego, to aż boimy się pomyśleć, jak będzie wyglądać Najświętsza Ofiara celebrowana przez jakiegoś nawiedzonego postępowca...
Módlmy się za Ojca świętego!
W prasie można również przeczytać, iż jest on uważany za "kapłana bardzo konserwatywnego". Jak na "bardzo konserwatywnego" kapłana przystało, na dyżur w konfesjonale przeznacza tygodniowo "aż" 15 minut! Niesamowite! Całe piętnaście minut! A jak pobożnie celebruje pozostałe sakramenta? Jeśli tak wygląda Msza św. odprawiana przez kapłana konserwatywnego, to aż boimy się pomyśleć, jak będzie wyglądać Najświętsza Ofiara celebrowana przez jakiegoś nawiedzonego postępowca...
Módlmy się za Ojca świętego!
Szacunek dla Krwi Pańskiej - po niemiecku
Zdjęcie z elewacji Krwi Pańskiej podczas jednej z niemieckich Mszy polowych, odprawianej na górze Zinnkopf. Jak widać nikt nie klęczy. Tylko jeden z jegrów salutuje do swego kapelusza. Reszta "wiernych" ma to, co się dzieje, w du...żym poszanowaniu. Kapłan oczywiście bez ornatu, czyli podobny standard, jak w Polsce.
-----------
aktualizacja - 19.10.2009 r.
Otrzymaliśmy e-maila: Na zdjęciu wygląda na to iż wszyscy trzej jegrzy stoją w poczcie sztandarowym. dowódca pocztu salutuje ręką do czegoś tam co ma na kapelutku, chorąży SALUTUJE sztandarem, a trzeci - członek asysty nie robi nic. I wszystko dzieje się tak jak ma być. Taka jest polska tradycja wojskowa, myślę że niemiecka jest podobna w tym temacie. Salut sztandarem to bardzo ważny gest, jest bardzo niewiele sytuacji w której taki salut się wykonuje. Jedną z nich jest Przeistoczenie.
Dziękuję czytelnikowi za list. Nie wiedziałem, że członek asysty nie salutuje - teraz już wiem. Jeśli zaś chodzi o salut sztandarem, to wydaje mi się, że wypadałoby w tym celu porządnie pochylić drzewce ku Najświętszemu Sakramentowi, a nie tylko odchylić od pionu o kilka stopni, jak na zdjęciu. A przynajmniej tak wygląda salut sztandarem/feretronem w kościołach, w których bywam. I nie zmienia to nic w obserwacji, że pozostali wierni nie stoją w poczcie sztandarowym i powinni uklęknąć.
-----------
aktualizacja - 19.10.2009 r.
Otrzymaliśmy e-maila: Na zdjęciu wygląda na to iż wszyscy trzej jegrzy stoją w poczcie sztandarowym. dowódca pocztu salutuje ręką do czegoś tam co ma na kapelutku, chorąży SALUTUJE sztandarem, a trzeci - członek asysty nie robi nic. I wszystko dzieje się tak jak ma być. Taka jest polska tradycja wojskowa, myślę że niemiecka jest podobna w tym temacie. Salut sztandarem to bardzo ważny gest, jest bardzo niewiele sytuacji w której taki salut się wykonuje. Jedną z nich jest Przeistoczenie.
Dziękuję czytelnikowi za list. Nie wiedziałem, że członek asysty nie salutuje - teraz już wiem. Jeśli zaś chodzi o salut sztandarem, to wydaje mi się, że wypadałoby w tym celu porządnie pochylić drzewce ku Najświętszemu Sakramentowi, a nie tylko odchylić od pionu o kilka stopni, jak na zdjęciu. A przynajmniej tak wygląda salut sztandarem/feretronem w kościołach, w których bywam. I nie zmienia to nic w obserwacji, że pozostali wierni nie stoją w poczcie sztandarowym i powinni uklęknąć.
piątek, 16 października 2009
Porządki na Cejlonie
Metropolita Colombo (Śri-Lanka), Abp Malcolm Ranjith wydał niedawno dla kleru i wiernych swojej archidiecezji - okólnik "o różnych obrzędach i ruchach religijnych", w którym czytamy m.in.:
a) zabrania się kapłanom improwizowania i jakichkolwiek modyfikacji stałych modlitw Mszy świętej, z Modlitwą Eucharystyczną na czele, nawet jeśliby wymagało to rezygnacji z dotychczasowej praktyki parafialnej i przedłożenia wiernym wyjaśnień. Potrzeba nam zrozumieć, że liturgia Kościoła jest trwale złączona z jego Wiarą i Tradycją. Lex orandi lex credendi! Jak się modlimy, tak też wierzymy! To Bóg dał nam liturgię. Nikt inny! Nikt inny nie ma prawa jej modyfikować!
b) Zabraniam stosowania gestów tzw. "chwały i uwielbienia" podczas całej Mszy świętej. Zabraniam stosowania nieodpowiedniej i głośnej muzyki, klaskania, długich wystąpień i gestów naruszających powagę celebracji. (...)
c) Zabraniam swobodnego dobierania czytań do liturgii oraz zastępowania psalmu responsoryjnego pieśniami do medytacji. (...) Kiedy Bóg przemawia, należy go słuchać, aby coś usłyszeć potrzeba ciszy i skupienia zamiast kakofonicznych wrzasków uniesienia.
d) Kazania mają dotyczyć Słowa Bożego i mistagogii. Zabraniam głosić kazania podczas celebracji liturgicznych osobom świeckim.
e) Najświętsza Eucharystia może być rozdzielana wyłącznie przez odziane w strój liturgiczny osoby upoważnione, zawsze z najwyższą uwagą i szacunkiem. Zalecam wszystkim wiernym, w tym członkom zakonów, przyjmowanie Komunii św. do ust i w wyrażającej szacunek pozycji klęczącej. Praktyka samo-komunii jest zabroniona i pokornie bym prosił, aby wszyscy kapłani, którzy pozwalają wiernym podchodzić i komunikować się samemu, natychmiast wstrzymali tę praktykę.
f) Oczekuję od wszystkich kapłanów ścisłego trzymania się przepisanego rytu Mszy świętej, aby nie dawać wiernym okazji do porównań, że ten kapłan odprawia lepiej, a tamten gorzej.
(...)
h) Liturgiczne błogosławieństwo jest zarezerwowane osobom wyświęconym: biskupom, kapłanom i diakonom. Każdy może się modlić nad inną osobą, ale stanowczo odradzam stosowania gestów, które mogą prowadzić do nieporozumienia, zakłopotania czy iluzji.
W dalszej części dokumentu znajdziemy wskazówki dla grup parafialnych, aby nie celebrowały swoich niedzielnych Mszy świętych poza kościołem parafialnym, tylko integrowały się z liturgią parafią; aby nie tworzyły swoich "małych udzielnych księstw", własnych obrzędów, własnych "duszpasterstw dla dzieci", itp.
Dalej abp Ranjith zabrania przenoszenia Eucharystii w monstrancji od domu do domu, surowo zabrania dotykania monstrancją ciał wiernych (czół) podczas nabożeństw oraz zabrania czynienia z błogosławieństw eucharystycznych swoistego "alibi", aby "podżyrować" spotkania nie mające z wiarą katolicką nic wspólnego.
Na koniec Metropolita Colombo zapowiada wydanie w najbliższym czasie broszurki, w której zostaną szczegółowo omówione jeszcze inne aspekty diecezjalnego życia liturgicznego.
Tyle o biskupie w dalekim, "trzecim świecie". W odległej Europie, w dużym, słowiańskim kraju, biskupi mają zupełnie inne, poważniejsze problemy. Pewnie dlatego, że w tym kraju nie ma nadużyć liturgicznych...
a) zabrania się kapłanom improwizowania i jakichkolwiek modyfikacji stałych modlitw Mszy świętej, z Modlitwą Eucharystyczną na czele, nawet jeśliby wymagało to rezygnacji z dotychczasowej praktyki parafialnej i przedłożenia wiernym wyjaśnień. Potrzeba nam zrozumieć, że liturgia Kościoła jest trwale złączona z jego Wiarą i Tradycją. Lex orandi lex credendi! Jak się modlimy, tak też wierzymy! To Bóg dał nam liturgię. Nikt inny! Nikt inny nie ma prawa jej modyfikować!
b) Zabraniam stosowania gestów tzw. "chwały i uwielbienia" podczas całej Mszy świętej. Zabraniam stosowania nieodpowiedniej i głośnej muzyki, klaskania, długich wystąpień i gestów naruszających powagę celebracji. (...)
c) Zabraniam swobodnego dobierania czytań do liturgii oraz zastępowania psalmu responsoryjnego pieśniami do medytacji. (...) Kiedy Bóg przemawia, należy go słuchać, aby coś usłyszeć potrzeba ciszy i skupienia zamiast kakofonicznych wrzasków uniesienia.
d) Kazania mają dotyczyć Słowa Bożego i mistagogii. Zabraniam głosić kazania podczas celebracji liturgicznych osobom świeckim.
e) Najświętsza Eucharystia może być rozdzielana wyłącznie przez odziane w strój liturgiczny osoby upoważnione, zawsze z najwyższą uwagą i szacunkiem. Zalecam wszystkim wiernym, w tym członkom zakonów, przyjmowanie Komunii św. do ust i w wyrażającej szacunek pozycji klęczącej. Praktyka samo-komunii jest zabroniona i pokornie bym prosił, aby wszyscy kapłani, którzy pozwalają wiernym podchodzić i komunikować się samemu, natychmiast wstrzymali tę praktykę.
f) Oczekuję od wszystkich kapłanów ścisłego trzymania się przepisanego rytu Mszy świętej, aby nie dawać wiernym okazji do porównań, że ten kapłan odprawia lepiej, a tamten gorzej.
(...)
h) Liturgiczne błogosławieństwo jest zarezerwowane osobom wyświęconym: biskupom, kapłanom i diakonom. Każdy może się modlić nad inną osobą, ale stanowczo odradzam stosowania gestów, które mogą prowadzić do nieporozumienia, zakłopotania czy iluzji.
W dalszej części dokumentu znajdziemy wskazówki dla grup parafialnych, aby nie celebrowały swoich niedzielnych Mszy świętych poza kościołem parafialnym, tylko integrowały się z liturgią parafią; aby nie tworzyły swoich "małych udzielnych księstw", własnych obrzędów, własnych "duszpasterstw dla dzieci", itp.
Dalej abp Ranjith zabrania przenoszenia Eucharystii w monstrancji od domu do domu, surowo zabrania dotykania monstrancją ciał wiernych (czół) podczas nabożeństw oraz zabrania czynienia z błogosławieństw eucharystycznych swoistego "alibi", aby "podżyrować" spotkania nie mające z wiarą katolicką nic wspólnego.
Na koniec Metropolita Colombo zapowiada wydanie w najbliższym czasie broszurki, w której zostaną szczegółowo omówione jeszcze inne aspekty diecezjalnego życia liturgicznego.
Tyle o biskupie w dalekim, "trzecim świecie". W odległej Europie, w dużym, słowiańskim kraju, biskupi mają zupełnie inne, poważniejsze problemy. Pewnie dlatego, że w tym kraju nie ma nadużyć liturgicznych...
Nazywanie Żydów „starszymi braćmi” jest już nieaktualne
tako zarządził redaktor naczelny L'Osservatore Romano, cytowany przez KAI:
Nazywanie Żydów „starszymi braćmi” jest już nieaktualne - oświadczył w wywiadzie dla nowego miesięcznika Włoskiego Związku Żydów „Pagine ebraiche” redaktor naczelny „L'Osservatore Romano” Jan Maria Vian. Mówiąc o wizycie, jaką Benedykt XVI złoży w styczniu w rzymskiej synagodze, stwierdził, że „określenie to [użyte przez Jana Pawła II w czasie jego wizyty w tej świątyni 13 kwietnia 1986 roku – przyp. KAI] pozostawiło ślad, było jednak przedmiotem ożywionej dyskusji, także z punktu widzenia teologii”. „W każdym razie to spojrzenie należy już do innych czasów, nie naszych. My mówimy «bracia» i kropka”.
Na co przyjdzie kolej następnym razem? Może by tak posprzątać po janapawłowych Kościołach siostrzanych, do których to prefekt KNW Józef kard. Ratzinger musiał potem dorabiać ortodoksyjną egzegezę? Ale ogólny "trynd" nam się podoba. Oby tak dalej!
Nazywanie Żydów „starszymi braćmi” jest już nieaktualne - oświadczył w wywiadzie dla nowego miesięcznika Włoskiego Związku Żydów „Pagine ebraiche” redaktor naczelny „L'Osservatore Romano” Jan Maria Vian. Mówiąc o wizycie, jaką Benedykt XVI złoży w styczniu w rzymskiej synagodze, stwierdził, że „określenie to [użyte przez Jana Pawła II w czasie jego wizyty w tej świątyni 13 kwietnia 1986 roku – przyp. KAI] pozostawiło ślad, było jednak przedmiotem ożywionej dyskusji, także z punktu widzenia teologii”. „W każdym razie to spojrzenie należy już do innych czasów, nie naszych. My mówimy «bracia» i kropka”.
Na co przyjdzie kolej następnym razem? Może by tak posprzątać po janapawłowych Kościołach siostrzanych, do których to prefekt KNW Józef kard. Ratzinger musiał potem dorabiać ortodoksyjną egzegezę? Ale ogólny "trynd" nam się podoba. Oby tak dalej!
Nic się w Kościele nie zmieniło?
Obowiązujący do 1983 r., promulgowany przez Benedykta XV Kodeks Prawa Kanonicznego (1917), w części III, Tytuł XI (De delictis contra fidem et unitatem Ecclesiae/Przestępstwa przeciwko wierze i jedności Kościoła) stanowił:
Can 2319 §1. Subsunt excommunicationi latae sententiae Ordinario reservatae catholici:
1. Qui matrimonium ineunt coram ministro acatholico contra praescriptum can. 1063, §1;
2. Qui matrimonio uniuntur cum pacto explicito vel implicito ut omnis vel aliqua proles educetur extra catholicam Ecclesiam;
3. Qui scienter liberos suos acatholicis ministris baptizandos offerre praesumunt;
4. Parentes vel parentum locum tenentes qui liberos in religione acatholica educandos vel instituendos scienter tradunt.
Kan. 2319 §1. Ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, zarezerwowanej Ordynariuszowi, podlegają katolicy:
1. Którzy zawierają małżeństwo przed ministrem niekatolickim wbrew przepisom Kan. 1063, §1;
2. Którzy zawierają małżeństwo z umową wyraźną lub domniemaną, że wszystkie lub choćby jedno z dzieci będą wychowywane poza Kościołem katolickim
3. Którzy świadomie ośmielają się ochrzcić swoje dziecko przez ministra niekatolickiego
4. Rodzice lub ich zastępcy, którzy z własnej woli wychowują swoje dzieci w religii niekatolickiej.
Tak było.
Jak donosi dzisiejsza Rzepa, Kościół katolicki zgodzi się, by małżonkowie różnych wyznań sami decydowali o wierze dzieci. Taką zmianę zakłada opublikowany właśnie projekt deklaracji episkopatu i Polskiej Rady Ekumenicznej (PRE). Prace nad dokumentem „Małżeństwo chrześcijańskie o różnej przynależności wyznaniowej” trwały od 2000 r. Jego podpisanie – nie wcześniej niż za rok – stanie się wydarzeniem przełomowym. Tego typu dokument mają tylko Włochy. – To będzie milowy krok w relacjach między wyznaniami – uważa "biskup" "Kościoła" ewangelicko-metodystycznego Edward Puślecki.
w projekcie tego kuriozalnego dokumentu możemy znaleźć wzór "oświadczenia", które składałby małżonek katolik:
Oświadczam, że postanawiam zachować i pogłębić moją wiarę, oraz uznaję równocześnie wiarę chrześcijańską mojego małżonka/mojej małżonki. Przyrzekam (obiecuję) uczynić to, co będzie w mojej mocy, aby wszystkie dzieci zostały ochrzczone i wychowane w wierze ( katolickiej / prawosławnej / protestanckiej / itp. ), biorąc pod uwagę, że mój małżonek/małżonka ma to samo prawo i obowiązek, stosownie do powołania, które posiada w swoim Kościele. Dlatego będę poszukiwać zgody z moim małżonkiem/małżonką co do wyborów i decyzji, które okażą się bardziej odpowiednie dla zachowania i pogłębienia naszej wspólnoty oraz dla dobra życia duchowego naszych dzieci.
Jeśli to nie jest faktyczne wyrzeczenie się wiary katolickiej, to co to ma znaczyć? Katolik ma przecież obowiązek wychowania swoich dzieci w wierze katolickiej! Nie ma innej opcji!
W projekcie, który rzekomo został zaakceptowany przez Episkopat Polski (w rzeczywistości to tylko projekt, który dopiero trafi pod obrady KEP) czytamy również:
III.3 Wspólnie nauczamy, że osoby o różnej przynależności wyznaniowej, zawierając związek małżeński, mogą pozostać członkami własnych Kościołów. (...)
Czy Biskupi polscy wyznają wiarę w wiele "kościołów", czy w Jeden Kościół Święty, Katolicki i Apostolski? Jakim prawem katoliccy biskupi mogą wspólnie z kacerzami "nauczać" takich bzdur?
Jaki jest sens w składaniu wspólnych deklaracji na temat małżeństwa, które jest RÓŻNIE pojmowane przez katolików i heretyków?
Związek nazywany "małżeństwem" przez prawosławnych NIE JEST małżeństwem, gdyż prawosławie dopuszcza rozwód! Fakt, iż prawosławni wmawiają nam, że uważają swoje pseudo-małżeństwo za sakrament, nie ma żadnego znaczenia!
Związek nazywany "małżeństwem" przez luteran NIE JEST małżeństwem, gdyż dla luteran nie jest to sakrament, a jedynie cywilna umowa między osobami płci dowolnej!!!
W jaki sposób czyny, które jeszcze 27 lat temu stanowiły czyny schizmatyckie (przestępstwa przeciwko wierze i jedności Kościoła) i były karane automatyczną ekskomuniką, dzisiaj mają otrzymać błogosławieństwo tegoż Kościoła? Czy ktoś może mi to wyjaśnić?
Can 2319 §1. Subsunt excommunicationi latae sententiae Ordinario reservatae catholici:
1. Qui matrimonium ineunt coram ministro acatholico contra praescriptum can. 1063, §1;
2. Qui matrimonio uniuntur cum pacto explicito vel implicito ut omnis vel aliqua proles educetur extra catholicam Ecclesiam;
3. Qui scienter liberos suos acatholicis ministris baptizandos offerre praesumunt;
4. Parentes vel parentum locum tenentes qui liberos in religione acatholica educandos vel instituendos scienter tradunt.
Kan. 2319 §1. Ekskomunice wiążącej mocą samego prawa, zarezerwowanej Ordynariuszowi, podlegają katolicy:
1. Którzy zawierają małżeństwo przed ministrem niekatolickim wbrew przepisom Kan. 1063, §1;
2. Którzy zawierają małżeństwo z umową wyraźną lub domniemaną, że wszystkie lub choćby jedno z dzieci będą wychowywane poza Kościołem katolickim
3. Którzy świadomie ośmielają się ochrzcić swoje dziecko przez ministra niekatolickiego
4. Rodzice lub ich zastępcy, którzy z własnej woli wychowują swoje dzieci w religii niekatolickiej.
Tak było.
Jak donosi dzisiejsza Rzepa, Kościół katolicki zgodzi się, by małżonkowie różnych wyznań sami decydowali o wierze dzieci. Taką zmianę zakłada opublikowany właśnie projekt deklaracji episkopatu i Polskiej Rady Ekumenicznej (PRE). Prace nad dokumentem „Małżeństwo chrześcijańskie o różnej przynależności wyznaniowej” trwały od 2000 r. Jego podpisanie – nie wcześniej niż za rok – stanie się wydarzeniem przełomowym. Tego typu dokument mają tylko Włochy. – To będzie milowy krok w relacjach między wyznaniami – uważa "biskup" "Kościoła" ewangelicko-metodystycznego Edward Puślecki.
w projekcie tego kuriozalnego dokumentu możemy znaleźć wzór "oświadczenia", które składałby małżonek katolik:
Oświadczam, że postanawiam zachować i pogłębić moją wiarę, oraz uznaję równocześnie wiarę chrześcijańską mojego małżonka/mojej małżonki. Przyrzekam (obiecuję) uczynić to, co będzie w mojej mocy, aby wszystkie dzieci zostały ochrzczone i wychowane w wierze ( katolickiej /
Jeśli to nie jest faktyczne wyrzeczenie się wiary katolickiej, to co to ma znaczyć? Katolik ma przecież obowiązek wychowania swoich dzieci w wierze katolickiej! Nie ma innej opcji!
W projekcie, który rzekomo został zaakceptowany przez Episkopat Polski (w rzeczywistości to tylko projekt, który dopiero trafi pod obrady KEP) czytamy również:
III.3 Wspólnie nauczamy, że osoby o różnej przynależności wyznaniowej, zawierając związek małżeński, mogą pozostać członkami własnych Kościołów. (...)
Czy Biskupi polscy wyznają wiarę w wiele "kościołów", czy w Jeden Kościół Święty, Katolicki i Apostolski? Jakim prawem katoliccy biskupi mogą wspólnie z kacerzami "nauczać" takich bzdur?
Jaki jest sens w składaniu wspólnych deklaracji na temat małżeństwa, które jest RÓŻNIE pojmowane przez katolików i heretyków?
Związek nazywany "małżeństwem" przez prawosławnych NIE JEST małżeństwem, gdyż prawosławie dopuszcza rozwód! Fakt, iż prawosławni wmawiają nam, że uważają swoje pseudo-małżeństwo za sakrament, nie ma żadnego znaczenia!
Związek nazywany "małżeństwem" przez luteran NIE JEST małżeństwem, gdyż dla luteran nie jest to sakrament, a jedynie cywilna umowa między osobami płci dowolnej!!!
W jaki sposób czyny, które jeszcze 27 lat temu stanowiły czyny schizmatyckie (przestępstwa przeciwko wierze i jedności Kościoła) i były karane automatyczną ekskomuniką, dzisiaj mają otrzymać błogosławieństwo tegoż Kościoła? Czy ktoś może mi to wyjaśnić?
Kobieta na księdza - nowa "oddolna" inicjatywa postępowych "katolików"
Jest sobie w internecie strona kobietanaksiedza.pl, która w założeniach ma skupiać zwolenniczki i zwolenników kapłaństwa kobiet.
Jej autorka, pani Agnieszka Sztyler pisze:
Papierowa laleczka, którą ubierzesz w sukienkę, uniform lekarki, mundur policjantki, albo … sutannę. To propozycja zabawki dla kilkuletnich dziewczynek. Obrazoburcza? Absolutnie nie.„Dlaczego Jan Paweł II jest przeciwny kapłaństwu kobiet?!” – dopytywałam prof. Stefana Swieżawskiego, przyjaciela Karola Wojtyły”. Powiedział, że Jan Paweł II wie, że czas kapłaństwa kobiet może nadejść. Ale jest pewien, że źle się stanie, jeśli będzie to inicjatywa papieża i radykalnych feministek. Taka rewolucja nie zjedna wiernych Kościołowi, mógłby nawet ich stracić. Bo nie jesteśmy na to jeszcze gotowi. Kiedy będziemy? Prof. Swieżawski wyjaśnił, że wtedy, gdy zwyczajne kobiety zaczną domagać się kapłaństwa kobiet. Będę przychodzić do proboszczów swoich parafii i mówić, że czują się dyskryminowane. Tak rozpoczną oddolny ruch. Gdy obejmie on cały Kościół, któryś z kolejnych papieży, będzie mógł dopuścić kobiety do święceń kapłańskich. Zacznijmy “oddolny ruch”, o którym mówił prof. Swieżawski wychowując dzieci. Może wystarczy dać im do zabawy lalki i sutanny? I dla dziewczynek przebranie lalki w sukienkę będzie tak samo oczywiste, jak ubranie jej w sutannę. A z tych kilkulatek wyrosną dziewczyny, dla których słowa „kobieta-ksiądz” będą brzmiały tak samo naturalnie, jak kobieta-stewardessa, kobieta-policjantka, kobieta-lekarka. Być może te dziewczyny staną się kobietami, które zawalczą wreszcie o kapłaństwo kobiet?
Podejrzewam, że jest to tylko happening redakcji miesięcznika Twój Styl, w którym pani Agnieszka zarabia nachleb sushi, więc zamiast komentarza zapodam jedną z wypowiedzi pozostawionych przez odwiedzających na stronie:
Michał Barcikowski
Październik 16th, 2009 at 11:38
Szanowna Pani,
Równie dobrze mogłaby Pani napisać do Polskiego Stowarzyszenia Ginekologów i Położników petycję, by mężczyźni rodzili dzieci. I jeśli Polskie Stowarzyszenie Ginekologów i Położników odpowiedziałoby, że nie ma możliwości sprawienia, by mężczyźni rodzili dzieci to powinna Pani oskarżyć to Stowarzyszenie o dyskryminację mężczyzn. Że byłby to kretynizm? Nie większy niż domaganie się “udzielania święceń kapłańskich kobietom”.
Mężczyzna, który założy sukienkę, perukę, położy się na fotelu położniczym i zacznie “przeć” nie zostanie matką dziecka. Dalej pozostanie przebranym mężczyzną siedzącym na fotelu położniczym wydającym z siebie dziwne dźwięki.
Kobieta, na którą nawet ważnie wyświęcony biskup włoży ręce i wypowie formułę z “Pontyfikału” nie będzie księdzem. Dalej pozostanie tylko kobieta przebraną za księdza. Nawet jeśli ubierze się w ornat, zacznie “odprawiać mszę” i wypowie nad chlebem i winem słowa ustanowienia to chleb i wino dalej pozostaną chlebem i winem, nie staną się prawdziwym Ciałem i prawdziwą Krwią Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Nie wynika to złośliwości Kościoła, tylko z tego, że nie ma on władzy zmieniania raz ustanowionego przez Boga porządku. Nie ochrzci się dziecka mlekiem, dwóch mężczyzn nie zawrze katolickiego małżeństwa, nie udzieli się ostatniego namaszczenia smalcem ani nie odprawi się mszy świętej na placku ziemniaczanym i herbacie. Można się na to obrażać, ale nie miałoby to więcej sensu niż obrażanie się, że zimą w Polsce czasem jest zimno.
To są podstawy katolickiej nauki o sakramentach. Jeśli jakaś kobieta je uznaje, to pomysł “kapłaństwa kobiet” nie przejdzie jej przez myśl, podobnie jak np. pomysł “słodkiej soli” itp.
Jeśli natomiast nie uznaje, to dlaczego domaga się zostania kapłanką Kościoła, którego całość nauczania odrzuca?
Michał Barcikowski
Dwumiesięcznik “Christianitas”
Jej autorka, pani Agnieszka Sztyler pisze:
Papierowa laleczka, którą ubierzesz w sukienkę, uniform lekarki, mundur policjantki, albo … sutannę. To propozycja zabawki dla kilkuletnich dziewczynek. Obrazoburcza? Absolutnie nie.„Dlaczego Jan Paweł II jest przeciwny kapłaństwu kobiet?!” – dopytywałam prof. Stefana Swieżawskiego, przyjaciela Karola Wojtyły”. Powiedział, że Jan Paweł II wie, że czas kapłaństwa kobiet może nadejść. Ale jest pewien, że źle się stanie, jeśli będzie to inicjatywa papieża i radykalnych feministek. Taka rewolucja nie zjedna wiernych Kościołowi, mógłby nawet ich stracić. Bo nie jesteśmy na to jeszcze gotowi. Kiedy będziemy? Prof. Swieżawski wyjaśnił, że wtedy, gdy zwyczajne kobiety zaczną domagać się kapłaństwa kobiet. Będę przychodzić do proboszczów swoich parafii i mówić, że czują się dyskryminowane. Tak rozpoczną oddolny ruch. Gdy obejmie on cały Kościół, któryś z kolejnych papieży, będzie mógł dopuścić kobiety do święceń kapłańskich. Zacznijmy “oddolny ruch”, o którym mówił prof. Swieżawski wychowując dzieci. Może wystarczy dać im do zabawy lalki i sutanny? I dla dziewczynek przebranie lalki w sukienkę będzie tak samo oczywiste, jak ubranie jej w sutannę. A z tych kilkulatek wyrosną dziewczyny, dla których słowa „kobieta-ksiądz” będą brzmiały tak samo naturalnie, jak kobieta-stewardessa, kobieta-policjantka, kobieta-lekarka. Być może te dziewczyny staną się kobietami, które zawalczą wreszcie o kapłaństwo kobiet?
Podejrzewam, że jest to tylko happening redakcji miesięcznika Twój Styl, w którym pani Agnieszka zarabia na
Michał Barcikowski
Październik 16th, 2009 at 11:38
Szanowna Pani,
Równie dobrze mogłaby Pani napisać do Polskiego Stowarzyszenia Ginekologów i Położników petycję, by mężczyźni rodzili dzieci. I jeśli Polskie Stowarzyszenie Ginekologów i Położników odpowiedziałoby, że nie ma możliwości sprawienia, by mężczyźni rodzili dzieci to powinna Pani oskarżyć to Stowarzyszenie o dyskryminację mężczyzn. Że byłby to kretynizm? Nie większy niż domaganie się “udzielania święceń kapłańskich kobietom”.
Mężczyzna, który założy sukienkę, perukę, położy się na fotelu położniczym i zacznie “przeć” nie zostanie matką dziecka. Dalej pozostanie przebranym mężczyzną siedzącym na fotelu położniczym wydającym z siebie dziwne dźwięki.
Kobieta, na którą nawet ważnie wyświęcony biskup włoży ręce i wypowie formułę z “Pontyfikału” nie będzie księdzem. Dalej pozostanie tylko kobieta przebraną za księdza. Nawet jeśli ubierze się w ornat, zacznie “odprawiać mszę” i wypowie nad chlebem i winem słowa ustanowienia to chleb i wino dalej pozostaną chlebem i winem, nie staną się prawdziwym Ciałem i prawdziwą Krwią Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
Nie wynika to złośliwości Kościoła, tylko z tego, że nie ma on władzy zmieniania raz ustanowionego przez Boga porządku. Nie ochrzci się dziecka mlekiem, dwóch mężczyzn nie zawrze katolickiego małżeństwa, nie udzieli się ostatniego namaszczenia smalcem ani nie odprawi się mszy świętej na placku ziemniaczanym i herbacie. Można się na to obrażać, ale nie miałoby to więcej sensu niż obrażanie się, że zimą w Polsce czasem jest zimno.
To są podstawy katolickiej nauki o sakramentach. Jeśli jakaś kobieta je uznaje, to pomysł “kapłaństwa kobiet” nie przejdzie jej przez myśl, podobnie jak np. pomysł “słodkiej soli” itp.
Jeśli natomiast nie uznaje, to dlaczego domaga się zostania kapłanką Kościoła, którego całość nauczania odrzuca?
Michał Barcikowski
Dwumiesięcznik “Christianitas”
czwartek, 15 października 2009
Ecclesia Militans Bitomiensis
Kościół Walczący żyje i ma poważne plany na przyszłość! W parafii pw. Trójcy Przenajświętszej w Bytomiu, w minioną niedzielę młodzież zbierała datki na Działo Nowego Tysiąclecia! :-)
środa, 14 października 2009
eucharistisches Phänomen in Sokolka, Polen
Bekanntmachung des Erzbistums Białystok zum eucharistischen Phänomen in Sokółka
Das Erzbistum Białystok informiert, dass die kirchliche Kommission ihre Arbeit zu Ende gebracht hat; sie wurde von Erzbischof Edward Ozorowski (am 30. März 2009) einberufen, um das eucharistische Phänomen in Sokółka zu untersuchen. Die Kommission hat sowohl die Zeugenaussagen der Ereignisse als auch die Begutachtungen der Patomorphologen eruiert. Der Sachverhalt sieht folgendermaßen aus:
1. Am 12. Oktober 2008 ist einem Priester, der die hl. Kommunion spendete, eine Hostie aus dem Ziborium herausgefallen. Er hat sie erhoben und in einem Vasculum neben dem Tabernakel untergebracht. Nach der Messe wurde der Inhalt des Vasculums in ein Gefäß im Safe in der Sakristei eingelagert.
2. Am 19. Oktober 2008 kam nach der Öffnung des Safes ein Fleck auf der eingetauchten Hostie zum Vorschein; er sah wie Blut aus.
3. Am 29. Oktober 2008 wurde das Gefäß mit der Hostie in den Tabernakel in der Pfarrkapelle verlagert. Am Tag darauf nahm man die Hostie aus dem Wasser und legte sie auf einen Korporal im Tabernakel.
4. Am 7. Januar 2009 wurde von der Hostie eine Probe entnommen, die anschließend unabhängig von zwei Professoren (Patomorphologen) von der Medizinischen Universität Białystok untersucht wurde (Prof. Maria Sobaniec-Lotowska und Prof. Stanislaw Sulkowski). Sie haben übereinstimmend eine Verlautbarung abgegeben und zwar: „Das zur Beurteilung geschickte Material, nach Beurteilung von zwei unabhängigen Patomorphologen, weist auf ein Herzmuskelgewebe hin, zumindest ähnelt es ihm im Vergleich zu allen lebendigen Geweben eines Organismus.“
5. Die Kommission hat festgelegt, dass die Hostie, von der die Probe zur Expertise genommen wurde, dieselbe Hostie ist, die aus der Sakristei in den Tabernakel in der Pfarrkapelle verlagert worden war. Ein Eingriff von Dritten wurde nicht festgestellt.
Die Sachakten wurden an die Apostolische Nuntiatur in Warschau übermittelt.
Das Ereignis in Sokółka steht nicht im Widerspruch zur Lehre der Kirche, eher bestätigt es sie. Die Kirche bekennt, dass sich nach den Konsekrationsworten durch die Macht des Heiligen Geistes das Brot in den Leib Christi und der Wein in sein Blut verwandeln. Das Ereignis stellt auch einen Aufruf dar, dass die Eucharistiespender mit Glauben und Aufmerksamkeit den Leib des Herrn verteilen und die Gläubigen ihn mit Ehrfurcht empfangen.
Pfarrer Andrzej Kakareko,
der Kuriekanzler
Die Quelle (Polnisch)
Das Erzbistum Białystok informiert, dass die kirchliche Kommission ihre Arbeit zu Ende gebracht hat; sie wurde von Erzbischof Edward Ozorowski (am 30. März 2009) einberufen, um das eucharistische Phänomen in Sokółka zu untersuchen. Die Kommission hat sowohl die Zeugenaussagen der Ereignisse als auch die Begutachtungen der Patomorphologen eruiert. Der Sachverhalt sieht folgendermaßen aus:
1. Am 12. Oktober 2008 ist einem Priester, der die hl. Kommunion spendete, eine Hostie aus dem Ziborium herausgefallen. Er hat sie erhoben und in einem Vasculum neben dem Tabernakel untergebracht. Nach der Messe wurde der Inhalt des Vasculums in ein Gefäß im Safe in der Sakristei eingelagert.
2. Am 19. Oktober 2008 kam nach der Öffnung des Safes ein Fleck auf der eingetauchten Hostie zum Vorschein; er sah wie Blut aus.
3. Am 29. Oktober 2008 wurde das Gefäß mit der Hostie in den Tabernakel in der Pfarrkapelle verlagert. Am Tag darauf nahm man die Hostie aus dem Wasser und legte sie auf einen Korporal im Tabernakel.
4. Am 7. Januar 2009 wurde von der Hostie eine Probe entnommen, die anschließend unabhängig von zwei Professoren (Patomorphologen) von der Medizinischen Universität Białystok untersucht wurde (Prof. Maria Sobaniec-Lotowska und Prof. Stanislaw Sulkowski). Sie haben übereinstimmend eine Verlautbarung abgegeben und zwar: „Das zur Beurteilung geschickte Material, nach Beurteilung von zwei unabhängigen Patomorphologen, weist auf ein Herzmuskelgewebe hin, zumindest ähnelt es ihm im Vergleich zu allen lebendigen Geweben eines Organismus.“
5. Die Kommission hat festgelegt, dass die Hostie, von der die Probe zur Expertise genommen wurde, dieselbe Hostie ist, die aus der Sakristei in den Tabernakel in der Pfarrkapelle verlagert worden war. Ein Eingriff von Dritten wurde nicht festgestellt.
Die Sachakten wurden an die Apostolische Nuntiatur in Warschau übermittelt.
Das Ereignis in Sokółka steht nicht im Widerspruch zur Lehre der Kirche, eher bestätigt es sie. Die Kirche bekennt, dass sich nach den Konsekrationsworten durch die Macht des Heiligen Geistes das Brot in den Leib Christi und der Wein in sein Blut verwandeln. Das Ereignis stellt auch einen Aufruf dar, dass die Eucharistiespender mit Glauben und Aufmerksamkeit den Leib des Herrn verteilen und die Gläubigen ihn mit Ehrfurcht empfangen.
Pfarrer Andrzej Kakareko,
der Kuriekanzler
Die Quelle (Polnisch)
Prawdziwe oblicze niemieckiego protestantyzmu
Radio Watykańskie z pewnym takim niedowierzaniem donosi (poprawki i skreślenia moje - Dextimus):
Przedstawiciele Kościoła katolickiego iKościołów ewangelickich wspólnot w Niemczech próbują uspokoić nastroje i apelują, by powrócić do wzajemnego dialogu ekumenicznego. Kryzys we wzajemnych stosunkach spowodował dokument, w którym w ostry i niedyplomatyczny sposób ewangelicy krytykują Kościół katolicki i prowadzony przez katolików dialog ekumeniczny. Dokument pochodzi z lipca tego roku i przeznaczony był do wewnętrznej dyskusji podczas konferencji Kościołów ewangelickich wspólnot. Burzę wywołał dopiero teraz, gdy w anonimowy sposób został przesłany prasie. Na sześciu stronach przeprowadzona jest analiza i ostra krytyka Kościoła katolickiego.
Papież Benedykt XVI przedstawiony jest jako teolog krytycznie nastawiony do osiągnięć Soboru Watykańskiego II; wymienione są m.in. spory ze światem islamskim a także kwestia lefebrystów. Kościół katolicki w Niemczech przedstawiony jest jako „pobity bokser, wahający się między ekumenicznymi zaproszeniami a profilowaniem się”. Niemieccy ewangelicy zaś przypisują sobie intelektualne przewodnictwo w publicznych debatach w Niemczech.
Przewodniczący komisji ekumenicznej w niemieckim episkopacie bp Gerhard Ludwig Müller stwierdził, że dokument obraża katolików i to poważnie: „To jest co prawda roboczy, ale oficjalny dokument przeznaczony na konferencjęKościołów ewangelickich wspólnot. To nie jest prywatna wypowiedź przy lampce wina. I dlatego będziemy o tym musieli porozmawiać. To w pewnym sensie nadużycie zaufania” – dodał bp Müller.
Niemiecki episkopat o mało nie odwołał dziś, 14 października, tradycyjnego spotkania ekumenicznej grupy roboczej. Jednak wyraźne sygnały ubolewania ze strony protestantów powoli zmieniają nerwową atmosferę. Dokument skrytykowało kilku ewangelickichbiskupów superintendentów. Przewodniczący Rady Kościoła Zboru Ewangelickiego w Niemczech biskup superintendent Wolfgang Huber przeprosił nawet przewodniczącego niemieckiego episkopatu.
Więcej o sprawie możemy przeczytać w niemieckiej Gazecie Codziennej.
Jak widać akukumenizm dotarł nareszcie do ściany. Ciekawe, kiedy biskupi niemieccy wreszcie zrozumieją, że dalsze walenie głową w mur nic nie da (poza coraz większymi guzami, urazami twarzoczaszki i otępieniem umysłowym). Protestantów trzeba nawracać, a nie klepać po plecach. Proponujemy zacząć od pana Hubera, któremu ktoś kiedyś włożył ręce na głowę i powiedział, że od tej pory jest biskupem. W podstawówce też się tak czasem wygłupialiśmy, ale czas wreszcie dorosnąć!
A tak na marginesie - protestanci w dokumencie szkalującym Naszą Matkę - Kościół - wychwalają "zdobycze soboru" - czyż to samo w sobie nie jest podejrzane?
Przedstawiciele Kościoła katolickiego i
Papież Benedykt XVI przedstawiony jest jako teolog krytycznie nastawiony do osiągnięć Soboru Watykańskiego II; wymienione są m.in. spory ze światem islamskim a także kwestia lefebrystów. Kościół katolicki w Niemczech przedstawiony jest jako „pobity bokser, wahający się między ekumenicznymi zaproszeniami a profilowaniem się”. Niemieccy ewangelicy zaś przypisują sobie intelektualne przewodnictwo w publicznych debatach w Niemczech.
Przewodniczący komisji ekumenicznej w niemieckim episkopacie bp Gerhard Ludwig Müller stwierdził, że dokument obraża katolików i to poważnie: „To jest co prawda roboczy, ale oficjalny dokument przeznaczony na konferencję
Niemiecki episkopat o mało nie odwołał dziś, 14 października, tradycyjnego spotkania ekumenicznej grupy roboczej. Jednak wyraźne sygnały ubolewania ze strony protestantów powoli zmieniają nerwową atmosferę. Dokument skrytykowało kilku ewangelickich
Więcej o sprawie możemy przeczytać w niemieckiej Gazecie Codziennej.
Jak widać akukumenizm dotarł nareszcie do ściany. Ciekawe, kiedy biskupi niemieccy wreszcie zrozumieją, że dalsze walenie głową w mur nic nie da (poza coraz większymi guzami, urazami twarzoczaszki i otępieniem umysłowym). Protestantów trzeba nawracać, a nie klepać po plecach. Proponujemy zacząć od pana Hubera, któremu ktoś kiedyś włożył ręce na głowę i powiedział, że od tej pory jest biskupem. W podstawówce też się tak czasem wygłupialiśmy, ale czas wreszcie dorosnąć!
A tak na marginesie - protestanci w dokumencie szkalującym Naszą Matkę - Kościół - wychwalają "zdobycze soboru" - czyż to samo w sobie nie jest podejrzane?
Eucharist Miracle in Sokolka - Curia speaks
For our English speaking readers we have:
Communication from the Metropolitan Curia of Bialystok on the case of Eucharistic phenomena in Sokółka
Metropolitan Curia of Bialystok announces that the Ecclesial Commission appointed by Archbishop Edward Ozorowski (on 30 March 2009) to investigate the phenomena of the Eucharist in Sokółka has just completed its work. It examined and interrogated the witnesses and the pathomorphology experts. Here follow conclusions.
1. On 12 October 2008 a consecrated Host fell out of hands of priest distributing Holy Communion. He has picked It up and placed in the vasculum in tabernacle. After the Mass, vasculum with contents has been transferred to the safe in sacristy.
2. On 19 October 2008 after opening the safe one could see a red stain on the Host, giving the impression of being the blood stain.
3. On 29 October 2008 the vessel with Host was transferred to the tabernacle in the chapel of the rectory. Next day The Host has been removed from the water and placed on the corporal in the tabernacle.
4. On 7 January 2009 the sample from the Host has been taken and examined independently by two professionals in pathomorphology of Medical University in Bialystok. They have issued a common statement as follows: "the sample sent to assess (...) in our opinion (prof. Maria Sobaniec-Lotowska and prof. Stanislaw Sulkowski) looks like the myocardial tissue, at least of all the tissues of living organisms it most resembles."
5. The Commission found that the Host, which was sampled for the assessment is the same that has been moved from the sacristy to the tabernacle in the chapel of the rectory. Third party intervention was not found.
Files of this case has been submitted to the Apostolic Nunciature in Warsaw.
The Case of Sokolka does not oppose to the faith of the Church, rather confirms it. Church believes that the words of consecration, by the power of the Holy Spirit, transform a bread into the Body of Christ and wine into His Blood. It also provides a call to ministers of the Holy Communion to distribute the Body of Christ with faith and attention and to faithful - to receive It with reverence.
Fr. Andrzej Kakareko
Chancellor
source in Polish
Deutsch Übersetzung
Communication from the Metropolitan Curia of Bialystok on the case of Eucharistic phenomena in Sokółka
Metropolitan Curia of Bialystok announces that the Ecclesial Commission appointed by Archbishop Edward Ozorowski (on 30 March 2009) to investigate the phenomena of the Eucharist in Sokółka has just completed its work. It examined and interrogated the witnesses and the pathomorphology experts. Here follow conclusions.
1. On 12 October 2008 a consecrated Host fell out of hands of priest distributing Holy Communion. He has picked It up and placed in the vasculum in tabernacle. After the Mass, vasculum with contents has been transferred to the safe in sacristy.
2. On 19 October 2008 after opening the safe one could see a red stain on the Host, giving the impression of being the blood stain.
3. On 29 October 2008 the vessel with Host was transferred to the tabernacle in the chapel of the rectory. Next day The Host has been removed from the water and placed on the corporal in the tabernacle.
4. On 7 January 2009 the sample from the Host has been taken and examined independently by two professionals in pathomorphology of Medical University in Bialystok. They have issued a common statement as follows: "the sample sent to assess (...) in our opinion (prof. Maria Sobaniec-Lotowska and prof. Stanislaw Sulkowski) looks like the myocardial tissue, at least of all the tissues of living organisms it most resembles."
5. The Commission found that the Host, which was sampled for the assessment is the same that has been moved from the sacristy to the tabernacle in the chapel of the rectory. Third party intervention was not found.
Files of this case has been submitted to the Apostolic Nunciature in Warsaw.
The Case of Sokolka does not oppose to the faith of the Church, rather confirms it. Church believes that the words of consecration, by the power of the Holy Spirit, transform a bread into the Body of Christ and wine into His Blood. It also provides a call to ministers of the Holy Communion to distribute the Body of Christ with faith and attention and to faithful - to receive It with reverence.
Fr. Andrzej Kakareko
Chancellor
source in Polish
Deutsch Übersetzung
Subskrybuj:
Posty (Atom)