poniedziałek, 30 listopada 2009

Czterdziesta rocznica wejścia w życie NOM-u

40 lat temu, w pierwszą niedzielę Adwentu 1969 r. weszło w życie papieskie zezwolenie na odprawianie Mszy św. według Nowego Porządku (Novus Ordo) .

40 lat tego najbardziej chyba nieudanego eksperymentu w dziejach Kościoła zdecydowanie wystarczy.

Warto w tym momencie przeczytać przemówienie papieża Pawła VI, wygłoszone tuż przed wejsciem w życie Novus Ordo. Z perspektywy minionych 40 lat widać jasno, że architekci nowego obrządku doskonale zdawali sobie sprawę z faktu iż doprowadzą do monstrualnego bajzlu w liturgii. Przynajmniej byli szczerzy. Najsmutniejsze jest to, że papież w swoim przemówieniu uzasadniającym wyrugowanie łaciny z liturgii powołuje się na rzekome "posłuszeństwo Soborowi". Temu samemu Soborowi, który w Konstytucji o Liturgii nakazał zachować łacinę w liturgii oraz uznał chorał gregoriański jako pierwszy pośród wszystkich rodzajów śpiewu liturgicznego. Jaki jest wynik eksperymentalnego obdarzenia biskupów rolą "tłumaczy Soboru" to chyba każdy z nas widzi na własne oczy i słyszy na własne uszy. Zupełnie zaś nie rozumiem, jakim cudem "tchnienie Ducha Świętego wzywa Kościół do dokonania zmiany", która jak przewidywał papież, a jak wiemy dziś - spowodowała totalny zamęt i zamieszanie, głównie pośród kapłanów i pobożnych wiernych!

(...)Nowy porządek Mszy - to zmiana odnosząca się do czcigodnej tradycji wieków; dlatego dotyka ona naszą dziedziczną spuściznę religijną, która - wydawało się - powinna cieszyć się nietykalną stałością i przywodzić nam na usta modlitwę naszych przodków i Świętych, i umacniać w nas wierność dla naszej duchowej przeszłości, którą czyniliśmy dla siebie aktualną, aby ją potem przekazać przyszłym pokoleniom. Przy tej sposobności chciejmy lepiej zrozumieć wartość tradycji historycznej oraz Świętych obcowania.
(...)
Powinniśmy się .przygotować na to wielorakie zakłócenie, które idzie w parze z wszelkimi nowościami wciskającymi się w nasze stałe przyzwyczajenia. Będziemy mogli stwierdzić, że więcej zamieszania doznają osoby pobożne, ponieważ mając własny, godny respektu, sposób słuchania Mszy św., poczują, że są odrywanie od swojego zwyczajnego biegu myśli, a zmuszanie do stosowania się do innych. Sami nawet kapłani, być może, doświadczą pewnych trudności pod tym względem.

Co należy czynić w tej szczególnej i historycznej okoliczności? Przede wszystkim - przygotować się. Wprowadzana nowość nie jest drobnostką. Nie powinniśmy dać się zaskoczyć widokiem, a może nudnością, jej form zewnętrznych. Obowiązkiem osób inteligentnych, uświadomionych wiernych jest dobrze się poinformować co do nowości, o której mowa. Nie będzie to trudno dzięki tak wielu dobrym inicjatywom kościelnym i wydawniczym.

Jak mówiliśmy innym razem, dobrze będzie zdać sobie sprawę z motywów, które wpłynęły na wprowadzenie tej tak ważnej zmiany. Najpierw posłuszeństwo Soborowi, które staje się posłuszeństwem Biskupom, jako tłumaczom i wykonawcom jego przepisów. Ten pierwszy motyw nie jest czysto konieczny, czyli dotyczący przepisu zewnętrznego. Wiąże się on z charyzmatem czynności liturgicznej, to znaczy z mocą i skutecznością modlitwy eklezjalnej, w której autorytatywny głos ma Biskup, a następnie również kapłani - wspomagający go w posłudze i podobnie jak on działający w zastępstwie Osoby Chrystusa. To wola Chrystusa, to tchnienie Ducha Świętego wzywa Kościół do tej zmiany.
(...)
Rzecz jasna, że większą nowością, jaką tu się zauważy, to sprawa języka. Już nie łacina będzie głównym językiem Mszy św., lecz język potoczny. Dla tego, kto zna piękno łaciny, jej siłę, zdolność wyrażania rzeczy sakralnych, z pewnością zastąpienie jej językiem ludowym będzie wielką ofiarą. Tracimy mowę wieków chrześcijaństwa, stajemy się jakby intruzami i profanami w literackim zakresie wyrażania przeżyć sakralnych, i w ten sposób utracimy znaczną część tego zdumiewającego niezrównanego faktu artystycznego i duchowego, jakim jest śpiew gregoriański. Naprawdę, mamy powód do użalania się i pewnego lęku: czym zastąpimy ten język anielski? Jest to ofiara z wartości nieocenionej. A dla jakiego celu? Co może być droższe nad te ogromne wartości naszego Kościoła?

Odpowiedź wydaje się banalna i prozaiczna; ale jest ona przekonywająca, bo ludzka, bo apostolska. Ważniejsze jest zrozumienie modlitwy niż dawne jedwabne szaty, w jakie się ona po królewsku przyoblekała; ważniejsze jest uczestniczenie ludu, tego ludu nowoczesnego, nasyconego słowem jasnym, zrozumiałym, dającym się przetłumaczyć w konwersacji świeckiej.

Gdyby boska łacina miała trzymać z dala od nas dziatwę, młodzież, świat pracy i spraw doczesnych; gdyby miała być ciemną przesłoną zamiast przezroczystym kryształem, to czy my, rybacy dusz, zrobilibyśmy dobrą kalkulację zastrzegając jej wyłączne panowanie w konwersacji modlitewnej i religijnej? Co mówił św. Paweł? Czytajmy 14 rozdział pierwszego listu do Koryntian: "W Kościele wolę powiedzieć pięć słów według mego rozeznania, by pouczyć innych, niż dziesięć tysięcy wyrazów według daru języków" (19 itd.). A święty Augustyn, jakby komentując te słowa, mówi: "Byleby tylko wszyscy byli pouczeni, nie trzeba się bać profesorów" (PL 38, 228, Serm. 37; por. też Serm. 299, p. 1371). A zresztą, nowe przepisy ogólne o Mszy św. postanawiają, że wierni "powinni umieć razem śpiewać w języku łacińskim przynajmniej niektóre stałe części Mszy, zwłaszcza wyznanie wiary i modlitwę Pańską "Ojcze nasz" (nr 19). Ale pamiętajmy o tym dobrze - dla naszej zachęty i pokrzepienia - że przez to bynajmniej łacina nie zniknie w naszym Kościele. Pozostanie ona szlachetnym językiem akt Stolicy Apostolskiej; zostanie jako narzędzie szkolne do studiów kościelnych i jako klucz umożliwiający dostęp do spuścizny naszej kultury religijnej, historycznej i humanistycznej; i to - w miarę możliwości - w blasku nowego rozkwitu.
(...)
Ale pozostaje jeszcze jedna trudność praktyczna, która - ze względu na wzniosłość świętego obrzędu - jest niemałej wagi. Jakże będziemy sprawować ten nowy ryt, skoro nie mamy jeszcze kompletnego mszału i skoro tyle jeszcze istnieje niepewności odnośnie do jego stosowania? - Otóż, będzie to korzystne, gdy na zakończenie odczytamy wam niektóre wskazówki, pochodzące od kompetentnych czynników urzędowych (...)


i pomyśleć, że całe 7 (SIEDEM) lat wcześniej bł. Jan XXIII surowo napominał wszystkich, którzy chcą wyrugować łacinę z Kościoła, a zwłaszcza z liturgii... Cóż takiego się stało w ciągu tych 7 lat?

sobota, 28 listopada 2009

posłuszeństwo w Kościele posoborowym...

...na przykładzie żeńskich zgromadzeń zakonnych w USA.

Ostrzegamy, że amerykańśkie zakonnice formalnie znajdują się w "pełnej łączności".

czwartek, 26 listopada 2009

Kiedy Sól traci swój smak, czymże jej przysolić? I w co?

Aż się prosi wziąć fuzję, załadować solą i wypalić prosto w pośladki Jego Ekstrawagancji...

Arcybiskup Vincent Nichols, postrzegany jako hierarcha o konserwatywnych (może po prostu głosuje na Partię Konserwatywną, lubi szprotki w konserwach i ogórki konserwowe? - przyp. mój - Dextimus) poglądach (co na tle tutejszego episkopatu nie jest może szczególnie trudne), odwiedził największą europejską świątynie hinduistyczną zwaną Neasden Temple mieszczącą się w północno-zachodnim Londynie. Jak donoszą media arcybiskup Nichols udał się tam na prywatne spotkanie z Yogvivekiem Swami, guru świątyni a zarazem liderem brytyjskiego oddziału hinduistycznej organizacji BASP.



O ile już sam fakt złożenia wizyty przez katolickiego biskupa w miejscu pogańskiego kultu może, powiedzmy to delikatnie, budzić kontrowersje, o tyle opis wydarzeń zamieszczony na oficjalnej stronie diecezji przez biuro prasowe arcybiskupa wprawia w absolutne osłupienie. Jest tam kilka okrągłych zdań o tym, że Nichols udał się do Neasden w związku z obchodami Tygodnia Międzyreligijnego (Interfaith Week) oraz urodzinami założyciela BASP „Jego Świątobliwości Pramukha Swami Maharaja”, guru odłamu hinduizmu zwanego swaminarajanizmem (cokolwiek to znaczy). Jednak opis udział prymasa Nicholsa w zdawałoby się niewinnej ekumeniczno-egzotycznej imprezie urodzinowej na tym się nie kończy. Dalej można dowiedziec się, iż: „Abp Nichols został powitany przez duchowego przywódcę świątyni Yogviveka Swami. Guru przyjął go w tradycyjnym stylu Hindu czyniąc na jego czole czerwony znak (krowim łajnem? -przyp. mój - Dextimus) i przewiązując jego nadgarstek świętą nicią symbolizującą przyjaźń i życzliwość. Yogvivek Swami oprowadził arcybiskupa po kompleksie świątynnym, w tym do świętego świętych, gdzie arcybiskup ofiarował kwiaty na ołtarzu bóstw. Następnie przeszedł przed posąg Śri Nilkanth Varni (Bhagwan Swaminarayan), gdzie dołączył do Yogviveka Swami w modlitwie o pokój na świecie i harmonię (…).

Prymasowi Nicholsowi życzymy rychłej przeprowadzki do Watykanu, gdzie ostatki przedemerytalne spędzi na pracy z dala od działalności publicznej. Zawsze może pomóc innemu apostacie nosić teczkę. A wieczorami mogą sobie chodzić do rzymskiego ZOO i palić świeczki divali przed wybiegiem słoni, o ile ich ochrona uprzednio nie zwinie.

Wychodźcie z katakumb, czcigodni biskupi
Neron zgodliwszy, krew na arenie obsycha
I tylko Chilon Chilonides, jak głupi
na krzyżu zdycha...

Marian Hemar


Kyrie, eleison imas !!!!!

wtorek, 24 listopada 2009

Z dziejów pychy polskiej...

W wiejskim kościółku w Dargosławiu pod Gryficami, w oknach zamontowano witraże, lecz podobizny świętych zakryto zdjęciami sołtysa, radnego i b. wójta - donosi portal gs24.pl.

Świętym Markiem został były wójt gminy Brojce Wiktor Iwaniec. Tuż obok niego pojawiła się postać świętego Jana z twarzą miejscowego sołtysa Zbigniewa Kruka. Drugie okno ozdobił święty Łukasz z wizerunkiem Bogdana Łakomego, obecnego radnego rady powiatu gryfickiego. Świętemu Mateuszowi twarzy użyczył radny gminy Brojce - Jan Herman.

Ludzie we wsi opowiadają, że gdy w oknach pojawiły się witraże z twarzami lokalnych działaczy, nie mogli uwierzyć własnym oczom. - Niektórzy zapowiedzieli nawet, że do tak przystrojonego kościoła już więcej nie pójdą - czytamy na stronie portalu gs24.pl. - To woła o pomstę do nieba. Jak mam się modlić w kościele w którym patrzy na mnie były wójt w aureoli - oburza się Tomasz Rutkowski.

Dla emerytowanej nauczycielki, która prosi o zachowanie anonimowości, ta sprawa to profanacja, choć jak dodaje - Wielu osobom nie podobają się te witraże, ale każdy woli siedzieć cicho, żeby nie podpaść księdzu albo radnym.

Dziennikarka gs24.pl próbowała zapytać jednego z wątpliwych bohaterów zamieszania, byłego wójta gminy Brojce, jakim cudem wcielił się w postać apostoła i ile wyłożył pieniędzy na witraż.

- To jest moja prywatna sprawa, ile dałem na to pieniędzy. Nie powiem pani ani słowa więcej - wykrzykiwał tuż po wyjściu z niedzielnego nabożeństwa Wiktor Iwaniec

Podobnie sprawa się miała z kolejnym "świętym" radnym powiatu gryfickiego. - Niedziela to czas na odpoczynek - uciął i dodał, że w tym dniu nie odpowie nawet na jedno pytanie.

A co na to parafia? Proboszcz w Brojcach, któremu podlega kościół Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Dargosławiu tłumaczył, że "wyróżnione" osoby to sponsorzy witraży, a on sam wpadł na pomysł by umieścić ich zdjęcia.

Ks. Radosław Urban przyznał, że pomysłu nie konsultował ani z wiernymi, ani z przełożonymi. Obiecał usunąć nadruki z podobiznami włodarzy.


Ks. Radosława sugerujemy wysłać na jakiś dwuletni urlop, aby sobie przemyślał to i owo. Jeszcze bym zrozumiał, gdyby zastosowano artystyczną stylizację, aby zredukować podobieństwo postaci, ale ordynarne naklejanie na kolorową szybkę folii z wydrukiem zdjęcia lokalnego działacza jest co najmniej niesmaczne.

niedziela, 22 listopada 2009

Poczuj się jak w Heaven

Ogólnopolska dyskoteka ewangelizacyjna "Spiritual Attack" odbędzie się (pisane 20 listopada - Dextimus) w sobotę w Łodzi. Jak zapowiadają jej organizatorzy z Ruchu Światło-Życie, impreza ma pokazać młodym ludziom, że można bawić się bez alkoholu, narkotyków i dopalaczy.

- Przede wszystkim chcemy wyjść do młodych ludzi z pozytywnym przekazem. Jesteśmy młodymi katolikami i wspólnie z naszymi księżmi chcemy zorganizować w Łodzi dyskotekę bez alkoholu, bez narkotyków. Chcemy pokazać młodym ludziom, że można bawić się bez żadnych dopalaczy - tłumaczy rzecznik Diakonii Ewangelizacji Ruchu Światło-Życie w Łodzi Dominik Cybulski.

Dyskotekę w Klubie "Heaven" otworzyć ma bp Ireneusz Pękalski. Ma wziąć w niej udział ok. 30 księży. Impreza odbywać się będzie w trzech salach, gdzie rozbrzmiewać będą rytmy R'n'B, hip-hop oraz dance i muzyka klubowa. Atrakcją będą także pokazy grup tanecznych, pokaz mody chrześcijańskiej "Spiritual Fashion" projektantki Pauliny Polak oraz świadectwo wiary mistrza świata w boksie Tomasza Adamka i Miss Polonia 2007 Barbary Tatary. Nie zabraknie też konkursów z nagrodami. W klubie przygotowana zostanie także specjalna sala, gdzie młodzi ludzie będą mogli porozmawiać z księdzem, wyciszyć się i pomodlić. Cena wejściówki to tylko 15 zł.

- Chcemy pokazać, że potrafimy jako młodzi chrześcijanie zrobić coś fajnego, że Kościół jest atrakcyjny dla młodych ludzi. Chcemy tą akcją przyciągnąć młodych ludzi do Kościoła. Zależy nam na każdym człowieku i szukamy go w każdym miejscu, gdzie przebywa, a dyskoteki są miejscem, gdzie chodzi bardzo dużo młodych ludzi, którzy często nie chodzą do kościoła. I ta dyskoteka skierowana jest dla takich ludzi Po zakończeniu imprezy autobusy MPK mają rozwozić jej uczestników po całym mieście. Każdy z nich otrzyma także broszurę z adresami różnych wspólnot w Łodzi.


Diakonia Ewangelizacyjna działa w Łodzi od października 2008 roku. Organizuje akcje ewangelizacyjne w szkołach, dyskotekach i na stadionach. W lutym podczas ogólnopolskiej dyskoteki w Bełchatowie bawiło się 1700 osób.


Ilustrację niniejszego wpisu stanowią zdjęcia z tej "imprezy ewangelizacyjnej", zamieszczone na portalu Interia.pl. Nie wiem, jak nasi czytelnicy, ale ja bym swojego dziecka do tej speluny nie puścił.

Może kilka słów o klubie Heaven (osobom o słabych nerwach raczej odradzamy wchodzenie na jego stronę internetową):

HEAVEN club - dance - V.I.P. to najnowocześniejsza i największa łódzka dyskoteka. Topowa lokalizacja – kilka metrów od ulicy Piotrkowskiej, designerskie wnętrze, niesamowity klimat - czynią z HEAVEN jeden z najbardziej ekskluzywnych klubów w Łodzi. Sprawiają, że nawet najwybredniejszy klubowicz znajdzie tu coś dla siebie i już od wejścia poczuje się jak w najlepszych klubach Mediolanu, Paryża, Londynu czy Nowego Jorku. HEAVEN to lokal 2 poziomowy - gustownie urządzony, w pełni klimatyzowany, 3 parkiety, V.I.P. ROOM, 6 barów, komfortowe loże, plazmy, super drinki serwowane przez piękne barmanki i kelnerki oraz przystojnych barmanów – tym wszystkim zaskoczy Was HEAVEN. HEAVEN – to dyskoteka z niepowtarzalnym klimatem, miejsce dla amatorów rozrywki na najwyższym poziomie! Najlepsza muzyka, szybka obsługa, ciekawi goście, gwiazdy show biznesu, profesjonalna ochrona, Heavenki - gorące hostessy oraz egzotyczne tancerki tańczące na barach i podestach. HEAVEN posiada 3 parkiety z różną muzyką (dance, klubowa i black music) pozwalające klubowiczom na zabawę przy ulubionych utworach. W Heaven zagrają najlepsi polscy i europejscy DJ. V.I.P. ROOM – ekskluzywna strefa z własnym barem, wzmocnioną ochroną przeznaczona dla najbardziej wymagającego klienta, który lubi bawić się w komfortowych warunkach w miejscu odseparowanym od reszty klubowiczów. V.I.P . ROOM w Heaven znajduje się na górnym poziomie, z którego widok rozciąga się na 2 parkiety - klubowy i black music. Zmrożony szampan na stole, owoce, drobne przekąski oraz piękne barmanki i kelnerki - finalistki konkursów piękności – to klimat V.I.P. ROOMU W HEAVEN na gości czeka wiele niespodzianek: modelki Playboya i CKM, Fashion Party, występy Chippendales, Beach Party, wybory miss, pokazy mody, taneczne show, konkursy z super nagrodami, degustacje, promocje na drinki i... wiele innych. HEAVEN to nowa jakość rozrywki na miarę najlepszych europejskich imprezowni. Wejście do dyskoteki HEAVEN nie podlega selekcji, tylko do V.I.P. ROOMU. Wstęp do HEAVEN od 18 lat.

A potem się dziwimy, że kapłani "porzucają" kapłaństwo...


I to wszystko w Roku KAPŁAŃSKIM, poświęconym św. Janie Maryi Vianneyowi.

Zastanawia mnie też, dlaczego młodzież, która podczas Mszy świętej przyjmuje Ciało Chrystusa na stojąco i do łapy, jakimś cudem klęczy przed kawałkiem dykty i trzema pustakami z włożonymi do nich podgrzewaczami imbrykowymi? To znaczy: dokładnie: nie klęczy, tylko siedzi (ciężar ciała spoczywa na półdupkach) na małej ryczce, z podwiniętymi pod nią nogami.

Co tam robił zadowolony z siebie biskup Pękalski?
Jak to co? Dobrze się bawił!

Kuria opolska robi porządek w Krapkowicach

Komunikat Kurii Diecezjalnej w Opolu w sprawie Wspólnoty Modlitewnej Odnowy w Duchu Świętym przy parafii św. Mikołaja w Krapkowicach

Kuria Diecezjalna w Opolu przez ostatnich kilkanaście lat otrzymywała informacje sugerujące nieprawidłowości w działaniu Wspólnoty Modlitewnej Odnowy w Duchu Świętym przy parafii św. Mikołaja w Krapkowicach. W związku z tym ks. abp Alfons Nossol powołał komisję w celu rozeznania sytuacji w aspekcie duszpasterskim, doktrynalnym i prawnym. Po kilku latach pracy komisja zaproponowała Kurii środki zaradcze, które mogłyby usunąć wątpliwości doktrynalne i dyscyplinarne, pojawiające się w związku z działalnością Wspólnoty. Propozycje dotyczyły zmian w organizacji i funkcjonowaniu Wspólnoty. Obecny Biskup Opolski Andrzej Czaja zaakceptował propozycje komisji i przedstawił je Kierownictwu Wspólnoty. Liderzy wyrazili gotowość podjęcia współpracy w realizacji złożonych propozycji, natomiast animatorzy, niestety, nie przyjęli proponowanego przez Księdza Biskupa sposobu przekształcenia struktur Wspólnoty i zreformowania jej działania.

W tej sytuacji bp ordynariusz Andrzej Czaja nie wyraża zgody na dalsze gromadzenie się Wspólnoty w pomieszczeniach kościelnych i używanie dotychczasowej nazwy (por. KPK, kan. 326, § 1).

Równocześnie Kuria Diecezjalna informuje, że przy parafii św. Mikołaja w Krapkowicach będzie działać nowa, jednoznacznie katolicka Wspólnota Odnowy w Duchu Świętym, której przewodniczyć będą wikariusze tej parafii: ks. Grzegorz Grzybowski i ks. Sławomir Kwiatkowski. Do udziału w spotkaniach modlitewnych nowej grupy zaprasza się wszystkich chętnych, także uczestników spotkań dotychczasowej Wspólnoty.

Grupom modlitewnym działającym bez zamianowanego duszpasterza ks. Biskup nie udziela swojej aprobaty i odmawia prawa nazywania siebie „grupą katolicką”.


Bp Jan Kopiec

wikariusz generalny

Bóg zapłać nowemu biskupowi opolskiemu za tę zdecydowaną reakcję. Ciekawe, czy dożyjemy czasów, gdy polscy biskupi z podobnym zaangażowaniem zajmą sie wyjaśnianiem "wątpliwości doktrynalnych i dyscyplinarnych" w działających przy parafiach grupach Drogi Neokatechumenalnej, w których - jak już wielokrotnie informowaliśmy - nadużycia doktrynalne, liturgiczne i dyscyplinarne mnożą się jak króliki... Ostrzegamy, że tam też mogą wystąpić problemy z "animatorami" (zwanymi po neońsku: katechistami), którzy są z reguły ślepo posłuszni swoim "animatorom". Jak to u marionetek w zwyczaju.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Dwugłos w sprawie krakowskich "ludzi biznesu" i "ich" Mszy św.

Na adres redakcji nadeszły dwa e-maile:

Chciałbym jedynie przypomnieć szanownym autorom, że duszpasterzem parafii św. Józefa w Krakowie jest ks. Jacek Stryczek ustanowiony duszpasterzem ludzi biznesu przez abp Dziwisza i nie wiem co jest dziwnego w tym, że jako duszpasterz w swojej parafii odprawia Mszę specjalnie dla tychże ludzi. Co zaś do godziny, o której się ona odbywa to jest to normalna pora odbywania się Eucharystii w aglomeracjach miejskich, w tym przypadku dostosowana do realiów w jakich funkcjonują ludzie biznesu, lepiej chyba jednak żeby w niedziele nawet pracując wzięli oni udział we Mszy Świętej aniżeli mieliby tego w ogóle nie zrobić, no chyba że wedle opinii autorów we Mszy Świętej brać udział mogą jedynie tylko prawdziwi katolicy, toteż przypomnę słowa z Ewangelii św. Mateusza: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Powstrzymam się od dalszego komentarza...

Pozdrawiam
PM

(imię i nazwisko znane redakcji

Szanowny Panie PM,

Dziękuję za e-maila. Zawsze mi się wydawało, że każda Msza święta jest dla wszystkich wiernych - biednych i bogatych, starych i młodych, bezrobotnych i biznesmenów. Dlatego "Msza święta dla studentów i ludzi biznesu" wydaje mi się pomysłem równie absurdalnym, co Msza święta dla kolejarzy, lekarzy stomatologów czy przedszkolaków. Powierzenie jakiemuś kapłanowi duszpasterstwa pewnej grupy zawodowej czy społecznej oznacza, że ma on się zająć formacją dla tychże ludzi (konferencje, katechezy, rekolekcje, dni skupienia, etc.), a nie celebrowaniem dla nich osobnej Mszy świętej. Co do godziny 20-tej, jako rzekomo "normalnej" godziny odprawiania Mszy świętej w mieście - pozwolę sobie się nie zgodzić, choćby z tego powodu, że dla mnie normalną godziną uczestniczenia na czczo w niedzielnej Mszy świętej jest 9:15 rano; o ósmej wieczorem w niedzielę moje dzieci są już z reguły umyte i w piżamach odmawiają wieczorny Różaniec, przygotowując się do pójścia spać. Co do "realiów ludzi biznesu" - znam kilku biznesmenów, ale jakoś wszyscy z nich przeznaczają niedzielę na świętowanie Uobecnienia Ofiary Krzyżowej oraz odpoczynek, a nie na pracę. Reasumując - nieco dziwne to wszystko...

i drugi głos:

Droga Redakcjo,

Msza dla biznesmenów i studentów to autorski show księdza laptopa czyli księdza Stryczka i wcześniej była o 18:30. Na 20:00 została przeniesiona jakiś rok temu. Teraz towarzystwo adoracji księdza Stryczka chodzi na prezentacje w PowerPoincie i happeningi połączone z liturgią Mszy św. o 20:00, dzięki czemu na Mszach o 18:30 wzrosła frekwencja bo ksiądz oszołmen przestał płoszyć parafian.

Ukłony,
MK

(imię i nazwisko znane redakcji)

Drugiego e-maila chyba nie trzeba komentować.

sobota, 14 listopada 2009

Co robią w niedzielę tzw. ludzie biznesu?

Jak wynika z ogłoszeń parafialnych u św. Józefa w Krakowie, w niedzielę tzw. ludzie biznesu zapier...ają się rękami i nogami przed wcześniejszym wyjściem z roboty, za to po zakończeniu pracy mogą się udać na "swoją" Mszę świętą o 20.00


A może w nowej wersji NOM-u wprowadzone zostaną Modlitwy Eucharystyczne na Msze z Udziałem Ludzi Biznesu?

"M." jak manipulacja

z redakcyjnej poczty:

W tym roku, który jak wiemy, w szczególny sposób poświęcony jest postaci św. Jana Marii Vianneya, wydawnictwo "M." z Krakowa, opublikowało trzy książeczki pod następującymi tytułami: Dobra spowiedź, Mały Katechizm oraz Różaniec. Wedle zapewnień redakcji wydawnictwa "M." publikacje te, mają stanowić wybór najważniejszych fragmentów kazań i pism św. Jana Vianneya. Redakcyjna notka zamieszczona w owych książeczkach zawiera też następującą informację: Opracował Marek Czekański na podstawie: Jan Marya Vianney, Kazania niedzielne i świąteczne, t. I wydał w skróceniu z fr. i zaopatrzył przedmową ks. J. Górka, Lwów, nak. wydawcy 1906. Jako, że bardzo cenię św. Proboszcza z Ars z zainteresowaniem sięgnąłem po owe publikacje. Nie ukrywam, iż uczyniłem to w zamiarze sprawdzenia, czy ów wybór z kazań św. Jana Vianneya, będzie uwzględniał te z jego licznych wystąpień, które były wymierzone przeciw tańcom damsko-męskim. Cóż się okazało zatem w trakcie lektury tych książeczek? Owszem, w jednym miejscu publikacji Dobra spowiedź został przytoczony niewielki fragment kazania św. Proboszcza z Ars piętnującego tańce, jednak już na str. 34 owej książeczki znajdujemy taką oto rzekomą wypowiedź ks. Vianneya:
Do grzechu nieczystości prowadzi złe towarzystwo i próżnowanie. Ponadto: złe książki, bezwstydne obrazy, teatr, kino, niektóre tańce, obfite jedzenie (zwłaszcza mięs) i używanie trunków alkoholowych.
Już sama znajomość historii, pozwala stwierdzić, iż powyższe zdania nie mogły paść z ust św. Proboszcza z Ars. Patron wszystkich kapłanów odszedł do wieczności w 1859 roku, a więc na 36 lat przed opatentowaniem przez braci Lumiere, kinematografu. Św. Jan Vianney nie mógł zatem przestrzegać przed kinem, a to z tej prostej przyczyny, iż za jego ziemskiego życia, ono jeszcze nie istniało. Mniejsza jednak o nieistniejące w czasach Proboszcza z Ars kino. Powyższe zdania nie są autorstwa św. Jana Vianneya z o wiele poważniejszego powodu. Otóż, św. Proboszcz z Ars był znany z tego, iż potępiał wszystkie, a nie tylko niektóre z istniejących w jego czasach tańców damsko-męskich. Na szczęście, do tej pory ukazała się w Polsce pewna liczba publikacji poświęconych św. Janowi Vianneyowi, by móc jasno to stwierdzić. Najobszerniejszym polskim wyborem z wypowiedzi Patrona wszystkich kapłanów są Kazania Proboszcza z Ars wydawnictwa Viator, które w naszym kraju, jak do tej pory ukazały się w dwóch edycjach (pierwsza miała miejsce w 1999 r., druga zaś w 2009 roku). W obu tych edycjach kazań św. Jana Vianneya możemy przeczytać potępienia, jakie kierował on przeciw tańcom i w każdej z nich jest mowa o wielkim niebezpieczeństwie, jakie dla cnoty czystości stwarzają tańce, lecz w żadnym fragmencie z nich nie ma mowy o niektórych tańcach. Fragment z wydanego przez Viator wyboru kazań Proboszcza z Ars, który najbardziej przypomina swą treścią, wymyślone przez autora wydawnictwa "M." rzekome zdanie ks. Vianneya, brzmi zaś:
Najbliższą okazją do grzechu nazywamy te miejsca, osoby i okoliczności, w których zazwyczaj upadamy. Są to na przykład: widowiska teatralne, bale, tańce, złe książki, nieuczciwe towarzystwa, nieskromne piosenki i obrazy, rozrzutne stroje, stosunki z osobami płci przeciwnej, które już wcześniej były powodem upadku (s. 221 w pierwszym wydaniu; s. 226 w drugim wydaniu).
Co ciekawe, zarówno wydawnictwo Viator, jak i wydawnictwo "M." korzystało przy wyborze fragmentów kazań św. Proboszcza z Ars z tego samego opracowania ks. Jakuba Górki (opublikowanego w 1906 roku). Inną obszerną publikacją poświęconą św. Janowi Vianneyowi jest praca: Proboszcz z Ars. Święty Jan Maria Vianney 1786 - 1859 autorstwa ks. Franciszka Trochu. W Polsce została ona opublikowana kolejno w 2004 i 2009 roku. Jak informuje podtytuł tego opracowania, zebrany tam materiał został sporządzony: Na podstawie akt procesu kanonizacyjnego i nie wydanych dokumentów z języka francuskiego. Lektura owej publikacji również utwierdza w przekonaniu, iż wkładanie w usta św. Proboszcza z Ars ostrzeżeń jedynie przed niektórymi tańcami jest nadużyciem, nawet, gdyby miało stanowić jakąś odautorską interpretację (a przecież książeczka wydawnictwa "M." ma stanowić wybór fragmentów kazań Jana Vianneya, a nie zbiór cudzych interpretacji jego kazań!). Tak też w opracowaniu ks. Franciszka Trochu przytoczone są kazania św. Proboszcza z Ars, w których ten mówi, że nie ma ani jednego przykazania Bożego, którego by nie przekraczano przez tańce (a nie tylko niektóre tańce). Odnajdujemy tam również następującą relację z duszpasterskiej praktyki św. Jana Marii Vianneya:
Daremnie go zapewniali penitenci z wyższego towarzystwa, klęcząc u stóp jego, że pewni są siebie i zabezpieczeni od przewiny: - grzech uperfumowany nie znajdował w jego oczach łaski. Nie pozwolił uczestniczyć w żadnych balach, ani nawet zjawiać się na nich w roli zwykłego widza. Dziedzice wkrótce po przybyciu nowego proboszcza urządzili w kółku rodzinnym jedną czy dwie zabawy taneczne, ale przez szacunek dla jego zakazu niedługo podobnych zabaw zaniechano (tamże; s. 117).
Jest wielka, wręcz zasadnicza różnica pomiędzy piętnowaniem tańców czy brakiem pozwolenia na uczestniczenie w jakichkolwiek balach, a ostrzeganiem tylko przed niektórymi tańcami. Nawet jeśli komuś nie podobają się poglądy św. Jana Marii Vianneya w tym względzie, to nie powinien nimi manipulować i przypisywać świętemu słów, których nie wypowiedział.

Mirosław Salwowski


Jak widać, posoborowe fałszowanie trwa w najlepsze. We francuskich kościołach można się natknąć na malowidła przedstawiające św. Jana Marię celebrującego... NOM przy kawiarnianym stoliku wstawionym do prezbiterium.
Już Reżyser w barejowym Misiu zauważył, że jest prawda czasów, o których mówimy i prawda ekranu. Ciekawe, czy doczekamy się opisów nabożeństw ekumenicznych odprawianych przez św. Andrzeja Bobolę ze schizmatykami? Albo "nowego, krytycznego wydania" homilii bł. Jana XXIII, w których znajdziemy pochwałę stosowania języków narodowych w liturgii? Redaktorzy kreatywni, do dzieła!

piątek, 13 listopada 2009

Kolejne herezje Abpa Zollitscha

Z redakcyjnej poczty:


Laudetur Iesus Christus!

Chciałbym poinformować Szanowną Redakcję, że pobożny fryburski arcybiskup Zollitsch, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, znany ze swojego przekonania o solidarnościowym charakterze ofiary Chrystusa (żadne tam przebłaganie za grzechy ani temu podobne - niegodne współczesnego CZłowieka przez duże CZ - głupoty) nie przestaje głosić nauk, które uprzejmie można nazwać błędnymi, mniej uprzejmie - heretyckimi.

Po skandalicznej wypowiedzi z Wielkiej Soboty przyszła kolej na wywiad dla telewizji ZDF z okazji Wszystkich Świętych. Ekscelencja był uprzejmy stwierdzić w nim, że także po śmierci mam jeszcze możliwość, jeśli zwrócę się do Boga, jeśli odwrócę się od zła, które uczyniłem, właściwie znaleźć drogę do Boga, do Ziemi Obiecanej (
Verheißung), do Nieba. (Auch nach dem Tod habe ich noch einmal die Möglichkeit, wenn ich mich Gott zuwende, wenn ich mich von dem abwende, was ich Böses getan habe, eigentlich den Weg zu Gott zu finden und damit auch den Weg zur Verheißung, den Weg zum Himmel.)

Czy arcybiskup Świętego Kościoła Rzymskiego może nie wiedzieć, że po śmierci jest już za późno na żal za grzechy, i każdego, kto umrze w stanie ciężkiego grzechu czeka piekło, a czyściec jest tylko dla umierających w stanie łaski?

Zajrzyjmy do Katechizmu:

1021
Śmierć kończy życie człowieka jako czas otwarty na przyjęcie lub odrzucenie łaski Bożej ukazanej w Chrystusie. Nowy Testament mówi o sądzie przede wszystkim w perspektywie ostatecznego spotkania z Chrystusem w Jego drugim przyjściu, ale także wielokrotnie potwierdza, że zaraz po śmierci każdego nastąpi zapłata stosownie do jego czynów i wiary. Przypowieść o ubogim Łazarzu i słowa Chrystusa wypowiedziane na krzyżu do dobrego łotra, a także inne teksty Nowego Testamentu mówią o ostatecznym przeznaczeniu duszy, które może być odmienne dla różnych ludzi.

1022
Każdy człowiek w swojej nieśmiertelnej duszy otrzymuje zaraz po śmierci wieczną zapłatę na sądzie szczegółowym, który polega na odniesieniu jego życia do Chrystusa i albo dokonuje się przez oczyszczenie, albo otwiera bezpośrednio wejście do szczęścia nieba, albo stanowi bezpośrednio potępienie na wieki.

1030
Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba.

1031
To końcowe oczyszczenie wybranych, które jest czymś całkowicie innym niż kara potępionych, Kościół nazywa czyśćcem.

Konstytucja Soboru Watykańskiego I Dei Filius (III,41) mówi: Ci, którzy przyjęli wiarę pod nadzorem Kościoła, nigdy nie mogą mieć słusznych powodów do jej zmiany, ani do wątpienia o niej.

Módlmy się, by Ekscelencja opamiętał się jeszcze przed śmiercią, gdyż po śmierci Z PEWNOŚCIĄ będzie już za późno. Jeszcze gorliwiej módlmy się za owieczki, które Pan Bóg powierzył Ekscelencji - by mu, broń Boże, nie uwierzyły.

Panie, jak długo jeszcze?
Kyrie eleison!

Pozdrawiam Szanowną Redakcję. Bóg zapłać za kawał dobrej roboty!

Źródła:
Tekst:
http://www.piusbruderschaft.de/component/content/article/717-aktuell/3549-erzbischof-zollitsch-verkuendet-schon-wieder-irrlehre

Nagranie:
http://www.piusbruderschaft.de/images/stories/video/show.php?video=kirchenkrise%2Fzollitsch_fegfeuer.jpg

środa, 11 listopada 2009

Woda święcona z dozownika

Czyli kolejny pomysł posoborowych szajbusów, wystraszonych "epidemią" świńskiej grypy - zainstalowany w kościele św. Stefana w Capriano.

Ciekawe, czy doczekamy się podawania Komunii Świętej przez szafarzy w lateksowych rękawiczkach, a może w kościołach staną automaty wydające Konsekrowane Hostie opakowane w celofan, do spożycia w domu, po dokładnym umyciu rąk?



poniedziałek, 9 listopada 2009

Konstytucja Apostolska „Anglicanorum cœtibus”

4 listopada br. Ojciec święty wydał Konstytucję Apostolską „Anglicanorum cœtibus” („grupy anglikanów”), która tworzy w Kościele nową przestrzeń dla wiernych powracających do Kościoła z herezji anglikańskiej. Oto istotne fragmenty dokumentu z naszym komentarzem:

Konstytucja Apostolska „Anglicanorum cœtibus” odnośnie do tworzenia Ordynariatów Personalnych dla Anglikanów nawiązujących pełną komunię z Kościołem katolickim

Proszę zwrócić uwagę, że Ojciec święty kieruje swoją propozycję do indywidualnych Anglikanów, a nie do "Kościoła" Anglikańskiego.

W ostatnim okresie Duch Święty pobudził grupy anglikanów, by wiele razy i usilnie prosili o przyjęcie, także grupowe do pełnej komunii katolickiej. (...)

Ojciec święty stwierdza, że Duch Święty pobudził Anglikanów do tego, aby prosili o przyjęcie do Kościoła. W dodatku czynili to usilnie i wiele razy. Nie napisał, że Duch Święty pobudził ich do "dialogowania" i do "szukania jedności w różnorodności"

Każdy podział między ludźmi ochrzczonymi w Jezusie Chrystusie jest raną wobec tego czym jest Kościół i dla czego Kościół istnieje; (...)

Ojciec święty zauważa, że podział między ochrzczonymi nie jest raną Kościoła, tylko raną wobec Kościoła. Bo przecież Kościół jest Jeden, nie jest poraniony, nie jest podzielony i nie wymaga żadnego scalenia.

Jednakże Kościół, analogicznie do tajemnicy Słowa Wcielonego jest nie tylko niewidzialną wspólnotą duchową, lecz jest także widzialny; rzeczywiście „wyposażona w hierarchiczne organy społeczność i zarazem mistyczne Ciało Chrystusa, widzialne zgromadzenie jak i wspólnota duchowa, Kościół ziemski i Kościół bogaty w dobra niebieskie – nie mogą być pojmowane jako dwie odrębne rzeczy, lecz tworzą one jedną złożoną rzeczywistość, w której zrasta się pierwiastek ludzki i Boski”.

Kolejny truizm - Kościół Chrystusowy jest Kościołem widzialnym. Jego jedność jest widzialna!

Komunia ochrzczonych w nauczaniu Apostołów oraz łamaniu Eucharystycznego Chleba ukazuje się widzialnie w więzach wyznania wiary w całej jej pełni, w celebrowaniu wszystkich sakramentów ustanowionych przez Chrystusa oraz w rządach kolegium biskupów zjednoczonych ze swą Głową, Biskupem Rzymu. (...)

Ta widzialna jedność, to wszyscy katoliccy biskupi zjednoczeni ze swoją Głową! Nie ma żadnych mitycznych "kręgów", przynależności "jak gdyby" do Kościoła, zjednoczenia "w jakis tam sposób" i tym podobnych, posoborowych wodotrysków!

Jedyny Kościół Chrystusa, który w Symbolu Wiary wyznajemy jako jeden, święty, katolicki i apostolski, „trwa w Kościele katolickim, rządzonym przez Następcę Piotra oraz biskupów pozostających z nim w komunii, chociaż i poza jego organizmem znajdują się liczne pierwiastki uświęcenia i prawdy, które jako właściwe dary Kościoła Chrystusowego nakłaniają do katolickiej jedności”.(...)

Przypomnienie nauczania Lumen Gentium N. 8, które jasno stwierdza, że ochrzczeni, którzy nie są w jedności z Następcą Piotra, znajdują się poza organizmem Kościoła.

III. Nie wykluczając celebracji liturgicznych według Rytu Rzymskiego, Ordynariat może sprawować Najświętszą Eucharystię oraz inne sakramenty, Liturgię Godzin oraz inne celebracje liturgiczne według ksiąg liturgicznych właściwych tradycji anglikańskiej, zatwierdzonych przez Stolicę Apostolską, aby w obrębie Kościoła katolickiego zachować tradycje liturgiczne, duchowe i duszpasterskie Wspólnoty Anglikańskiej jako cenny dar, karmiący wiarę członków Ordynariatu oraz skarb, którym można się dzielić z innymi.(...)

Jak widać, od paru dni mamy w Kościele katolickim nowy ryt - ryt angielski (anglikański). Wkrótce możemy się spodziewać zatwierdzenia przez Kongregację Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów - katolickich ksiąg liturgicznych dla tego obrządku. Biorąc pod uwagę, iż tradycyjni anglikanie raczej stronią od nowinkarstwa liturgicznego, należy się spodziewać, że na msze do anglokatolików będą przychodzić również wierni z parafii obrządku rzymskiego, zmęczeni ciągłymi improwizacjami wesołych wikarych.

VI. § 1. Ci, którzy posługiwali jako anglikańscy diakoni, księża lub biskupi, którzy wypełniają wymogi stawiane przez prawo kanoniczne i którzy nie mają przeszkód z powodu nieprawidłowości czy innych przeszkód mogą przez Ordynariusza zostać przyjęci jako kandydaci do sakramentu święceń w Kościele katolickim. W przypadku duchownych żonatych, należy przestrzegać norm zawartych w encyklice papieża Pawła VI „Sacerdotalis coelibatus”, nr 42 oraz w Deklaracji „In June”. Duchowni nieżonaci muszą podlegać normie celibatu kapłańskiego zgodnie z kan. 277 § 1.

Ojciec święty napisał: Ci, którzy posługiwali jako diakoni, księża i biskupi - jest to brutalne, acz zgodne z prawdą przypomnienie smutnego faktu, że ci mężczyźni nigdy nie byli diakonami, księżmi ani biskupami, a jedynie posługiwali jako. Z zasady ich symulowane święcenia są traktowane przez Kościół, jako niebyłe i nie posiadające żadnego znaczenia, zgodnie z nieomylnym nauczaniem Leona XIII.

§ 2. Ordynariusz, zachowując w pełni dyscyplinę odnośnie do celibatu kapłańskiego w Kościele Łacińskim, z reguły dopuści do święceń kapłańskich jedynie mężczyzn nieżonatych. Może skierować prośbę do Biskupa Rzymu, jako odstępstwo od kan. 277§ 1, by w poszczególnych przypadkach rozpatrywanych indywidualnie dopuścić do święceń kapłańskich także mężczyzn żonatych, zgodnie z obiektywnymi kryteriami zaaprobowanymi przez Stolicę Apostolską. (...)

Jak widać zasada celibatu duchowieństwa zostaje utrzymana. Każde odstępstwo od niej będzie nadal każdorazowo wymagało indywidualnej zgody Ojca świętego uzyskanej po przedstawieniu merytorycznego uzasadnienia.

VIII. § 1. Ordynariusz, zgodnie z normą prawa, po wysłuchaniu opinii Biskupa Diecezjalnego miejsca, może, za zgodą Stolicy Apostolskiej, tworzyć parafie personalne dla duszpasterstwa wiernych należących do Ordynariatu. (...)

Z ordynariusza miejsca "zdejmuje się ciężar decyzji" o utworzeniu parafii personalnej. Może on sobie co najwyżej na nią ponarzekać. I całe szczęście.

Pragniemy, aby nasze dyspozycje i normy były ważne i skuteczne teraz i przyszłości, niezależnie, gdyby to było konieczne, od konstytucji i zarządzeń apostolskich wydanych przez naszych poprzedników, lub innych przepisów, nawet tych wymagających specjalnej wzmianki czy odwołania.

Dane w Rzymie, u św. Piotra, 4 listopada 2009, we wspomnienie św. Karola Boromeusza.

Benedykt XVI


"Dialog" zdechł.
Sztandar akukumenizmu - wyprowadzić!

Deo gratias!

Benedykt XVI - Papież Jedności !!!



[artykuł rozszerzymy o analizę "Norm Uzupełniających" do Konstytucji Apostolskiej.]

niedziela, 8 listopada 2009

Kościół św. Piotra w Monachium

Czasami zarzuca się naszej Kronice, że rzekomo nie prezentujemy żadnych "pozytywów".
Oto kolejny - migawka ze Mszy św. (posoborowej) celebrowanej w październiku br. w kościele św. Piotra w Monachium.



Jak widać, prezbiterium nie jest zagracone żadnymi tandetnymi stolikami i innymi gratami, Msza św. jest sprawowana przy Ołtarzu Wielkim, a więc w pełnej zgodzie z rubrykami, a Komunia święta jest podawana przy balustradzie (której żaden posoborowy "poprawiacz" nie ośmielił się tknąć), osobom klęczącym i wyłącznie do ust.

Można?
Można.
Wystarczy chcieć.

W Polsce trzeba jeszcze mieć sporą odporność psychiczną, aby przetrzymać jakoś głupawe docinki i komentarze postępowych kolegów proboszczów.

sobota, 7 listopada 2009

Kto ma odwagie ten z namy na Pragie!

z redakcyjnej poczty:

Jako Alumn Seminarium Warszawsko - Praskiego pragnę poinformować, że w seminarium w którym się uczę jest od tego roku akademickiego wykład (dwie godziny w tygodniu) "Ryt nadzwyczajny Liturgii Kościoła Rzymskiego" na którym uczymy się celebracji w tymże rycie. Z moich wiadomości wynika, że jesteśmy pierwszym diecezjalnym seminarium w Polsce które to wprowadziło.

Pozdrawiam
Ut in omnibus Deus glorificetur!
kl. [imię i nazwisko do wiadomości Redakcji]


Cieszymy się niezmiernie i czekamy na podobne informacje z innych polskich seminariów duchownych.

piątek, 6 listopada 2009

zwyczajni - nie(nad)zwyczajni

Jak informuje zaprzyjażniony serwis NRL, w seminarium duchownym św. Willibrorda w Tiltenberg należącym do holenderskiej diecezji Haarlem rozpoczął się w dniu 2 listopada br. kurs nauki odprawiania Mszy św. i sprawowania Sakramentów w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego (...) podczas kursu szczególny nacisk położony zostanie na zdolność posługiwania się księgami liturgicznymi oraz praktyczną umiejętność celebrowania Mszy św., a także udzielania Sakramentów oraz odprawiania innych nabożeństw, takich jak m.in. adoracje, nieszpory, błogosławieństwa, pogrzeby.

Może któreś z polskich seminariów również zorganizuje podobny kurs? Na początek, dla ułatwienia, może być to kurs nauki odprawiania Mszy św. i sprawowania Sakramentów w zwyczajnej formie rytu rzymskiego, a szczególny nacisk położony zostanie na zdolność posługiwania się księgami liturgicznymi w języku polskim a zwłaszcza doskonalenie zdolności czytania ze zrozumieniem tekstu polskiego wydrukowanego kolorem czerwonym?

czwartek, 5 listopada 2009

Co ja mam z Tym zrobić?

z redakcyjnej poczty (personalia nadawcy znane Redakcji KNO)

Witam,

Od ponad roku mieszkam w Kanadzie. Dzieci posyłam do lokalnej "katolickiej" szkoły. W piątki i soboty chodzą do polskiej szkoły im.
[---][usunięto na prośbę autora listu], która jest silnie związana z miejscową polską parafią. Dzieci staram się wychowywać w świadomości religijnej, więc nic dziwnego, że córka przynosi mi takie opowiadania:

1. Na rozpoczęcie roku szkolnego jej klasa została zaprowadzona na Mszę św. do kościoła św. Łukasza (Alberta). Gdy przyszła ku temu pora, całe klasy, ławkami udawały się do przyjęcia Komunii św. Córka, która jakiś czas nie była już u spowiedzi wybrnęła z opresji wykorzystując radę kapłana dla tych, co jeszcze nie byli u Pierwszej Komunii, złożyła dłonie na piersi, jako znak rozpoznawczy. Dzięki temu pozwolono jej nie popełnić świętokradztwa. Inni jednak szli i brali Pana Jezusa do łapek. Koleżanka mojej córki przyniosła Komunikant nawet do ławki - Co ja mam z Tym zrobić? - zapytała kogoś siedzącego obok...

2. W "polskim" kościele uroczystości z okazji jakiejś rocznicy jeszcze nie błogosławionego Jana Pawła II. Skoro rocznica, to polska szkoła nie ma zajęć, więc dzieci idą do kościoła. Córka po powrocie do domu westchneła z ulgą - Jak dobrze, że byłam ostatnio u spowiedzi. Znów wszystkich obowiązkowo prowadzili do Komunii. (...)

Czytelnik z Kanady


Czy coś się zmieniło? Czy Komunia święta w Kościele posoborowym jest już obowiązkowa, niezależnie od stanu duszy wiernego?

Małe dziecko na Mszy św. - wskazówki praktyczne

Za uprzejmą zgodą autorów zamieszczamy tytułowy tekst:

Droga Mamo, drogi Tato – pamiętaj, że dziecko uważnie Cię obserwuje w czasie Mszy świętej! Jeżeli Ty się modlisz – ono także tego zapragnie. Jeżeli ulegasz ciągłemu rozproszeniu, a nawet wykorzystujesz „maniery” dziecka do unikania skupienia i modlitwy w kościele – dziecko nigdy nie nauczy się miłości do Boga!

Błędy:
• pozwolenie na to, aby dzieci przychodziły ze swoimi zabawkami: większość dzieci nie chce się modlić, ale przekształca posadzkę kościoła w plac zabaw;
• pozwolenie na to, aby dzieci w trakcie Liturgii mogły swobodnie poruszać się po kościele (tak samo błędem jest chodzenie rodziców z dzieckiem);
• brak reakcji rodziców, gdy ich małe dziecko hałasuje (krzyczy, rozmawia, gaworzy) w czasie Mszy świętej, przez co ci, którzy chcieliby wysłuchać homilii nie mają szans na właściwe jej przeżycie.

Konsekwencje błędów:
• traktowanie Mszy świętej w sposób udziecinniony przez co zapominamy, że nie jest ona zwyczajnym spotkaniem przy udziale gitary i wesołego księdza, ale Ofiarą Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa;
• małe dziecko może się wręcz zniechęcić do chodzenia na Mszę świętą; dziecko w wieku przedszkolnym potrafi skupić uwagę przez 15 minut, w kościele pełnym ludzi czuje się obco, przeżywa wręcz stres;
• brak duchowego wzrostu rodziców! (koniecznego do przekazania wiary dzieciom)'
• Msza święta staje się przedszkolnym placem boju i bieganiem za dzieckiem przy jednoczesnym rozpraszaniu siebie i innych.

W sprawie Mszy św. z udziałem dzieci i innych:
• ze Mszy świętej z udziałem dzieci niektórzy uczynili „ankietę” na najbardziej wyluzowanego księdza w okolicy, który podczas rozmowy z dziećmi w czasie homilii "dialogowanej" wyciąga z najmłodszych zabawne historie i anegdoty nigdy nie dotykając spraw ważnych, którymi na co dzień żyją dorośli;
• Msza święta „dla dzieci” staje się w wielu miejscach najkrótszą celebracją Mszy św. w parafii, bez stawiania wymagań, gdzie wszyscy mile spędzili czas, gdzie nikt się nie czepiał, że nie udaje się nam żyć Ewangelią w życiu codziennym; nikt nie wspomniał, że wiara nie ma przełożenia w sprawach zawodowych, rodzinnych, wszyscy na nowo dowiedzieli się, że Pan Bóg nas wszystkich kocha i dlatego dzieci powinny słuchać rodziców...”. A kiedy rodzice dowiedzą się, że muszą bardziej słuchać Pana Boga?

Jak uniknąć błędów?
• Ucz dziecko szacunku do miejsca świętego. Pójdź z nim w wolnym czasie do kościoła, aby nie tylko pokazać świątynię, ale i nauczyć pobytu w przestrzeni sakralnej. Jeżeli celem rodziców zachodzących do kościoła będzie modlitwa, a nie muzealna przechadzka – dziecko szybko to zauważy;
• Przed pójściem z dzieckiem na Mszę świętą warto wcześniej przyprowadzić je do kościoła poza czasem celebracji nabożeństwa. Jeżeli potrafi zachować odpowiednie skupienie – jest to sygnał, że można je zabierać na Mszę świętą;
• W czasie Mszy świętej dziecko powinno siedzieć między rodzicami;
• Jeżeli dziecko w wieku przedszkolnym wymaga tak wielkiego wysiłku w dopilnowaniu go podczas Liturgii, że rozprasza rodziców lub innych wiernych, zostawcie dziecko pod właściwą opieką w domu lub wymieniajcie się w pilnowaniu dziecka – zachowując przy tym obowiązek świętowania niedzieli – dziecko ma taki obowiązek dopiero od 7 roku życia;
• Zabierajcie czasem dziecko na Mszę świętą
dla dorosłych. Wbrew pozorom dzieci lubią tradycyjne pieśni liturgiczne i szybko się ich uczą. Potrafią się też zachwycić atmosferą skupienia „dorosłej” liturgii. Dodatkowo, gdy brak „nakręcających” ich rówieśników, zachowują się spokojniej;
• Bądźcie wrażliwi na potrzeby duchowe dziecka. Niektóre dzieci tak bardzo pragną osobistego spotkania z Chrystusem, że warto posłać je do wczesnej Komunii Świętej. Zainteresowanych odsyłamy do: www.wczesna-komunia.com.pl. Szacunek do Najświętszej Eucharystii uczy szacunku do własnych rodziców i dzieci!

Bogna Białecka *)
ks. Daniel Wachowiak **)

*) żona, matka 4 dzieci, psycholog, publicystka Przewodnika Katolickiego, autorka szeregu poradników poświęconych wychowaniu dzieci
**) wikariusz parafii p.w. Maryi Królowej w Poznaniu

środa, 4 listopada 2009

ETPC przypomina katolikom nauczanie Drugiego Soboru Watykańskiego

Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że wieszanie krzyży w klasach szkolnych jest naruszeniem „prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.

Bp Piotr Jarecki, Wiceprzewodniczący Profsojuza Europejskich Biskupów (COMECE) przyznał, że wiadomość o wyroku Trybunału przyjął z takimi samymi uczuciami co Konferencja Episkopatu włoskiego, która oświadczyła, że decyzję tę przyjęto „z bólem i z wieloma wątpliwościami”.

Bp Jarecki wyjaśnił, że wyrok Trybunału w Strasburgu jest dla niego „typowym przykładem zakłamania niektórych instytucji Unii Europejskiej, jak i dążenia do miękkiego wykorzeniania chrześcijaństwa z kultury europejskiej oraz narzucania jej bezideowości”.

Zakłamanie to – zdaniem biskupa - polega na tym, że z jednej strony Unia Europejska deklaruje, że kwestie dotyczące religii, wartości i zasad moralnych znajdują się w kompetencji krajów członkowskich, z drugiej natomiast kiedy osoba czy grupa osób zwróci się do trybunałów europejskich, to one zamiast odesłać do analogicznych instytucji w kraju zainteresowanego - wbrew przyjętym zasadom - zajmują się sprawą, na dodatek nakładając karę. „Jest to ewidentny przykład zakłamania. Co innego się mówi, a co innego się robi. To bardzo niebezpieczne” - wyjaśnił.


Zawsze uśmiecham się gorzko, jeśli widzę biskupa, któremu się "nagle" nie podoba nauczanie Drugiego Soboru Watykańskiego, tym bardziej jeśli chodzi o nauczanie, którego źródeł szukać należy w antykatolickiej rewolucji antyfrancuskiej:

DH2. Obecny Sobór Watykański oświadcza, iż osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej. Tego zaś rodzaju wolność polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie. Poza tym oświadcza, że prawo do wolności religijnej jest rzeczywiście zakorzenione w samej godności osoby ludzkiej, którą to godność poznajemy przez objawione słowo Boże i samym rozumem. To prawo osoby ludzkiej do wolności religijnej powinno być w taki sposób uznane w prawnym ustroju społeczeństwa, aby stanowiło prawo cywilne.
Z racji godności swojej wszyscy ludzie, ponieważ są osobami, czyli istotami wyposażonymi w rozum i wolną wolę, a tym samym w osobistą odpowiedzialność, nagleni są własną swą naturą, a także obowiązani moralnie do szukania prawdy, przede wszystkim w dziedzinie religii. Obowiązani są też trwać przy poznanej prawdzie i całe swoje życie układać według wymagań prawdy. Tego zaś zobowiązania nie zdołają ludzie wypełnić w sposób zgodny z własną swą naturą, jeśli nie mogą korzystać zarówno z wolności psychologicznej, jak i wolności od zewnętrznego przymusu. A więc prawo do wolności religijnej ma fundament nie w subiektywnym nastawieniu osoby, ale w samej jej naturze. Dlatego prawo do owej wolności przysługuje trwale również tym, którzy nie wypełniają obowiązku szukania prawdy i trwania przy niej; korzystanie zaś z tego prawa nie może napotykać przeszkód, jeśli tylko zachowywany jest sprawiedliwy ład publiczny.

(...)

DH4. Wolność, czyli zabezpieczenie od przymusu w sprawach religijnych, przysługująca poszczególnym osobom, powinna być im przyznana również wtedy, gdy działają wspólnie. Zarówno bowiem społeczna natura człowieka, jak i społeczna natura samej religii wymagają istnienia wspólnot religijnych.
Wspólnotom tym więc, dopóki słuszne wymagania porządku publicznego nie są naruszone, należy się prawnie wolność, aby rządzić się mogły według własnych norm, czcić najwyższe Bóstwo *) kultem publicznym, pomagać swym członkom w praktykowaniu życia religijnego i wspierać ich nauczaniem oraz rozwijać takie instytucje, w których członkowie mogliby ze sobą współpracować przy układaniu własnego życia według wyznawanych zasad religijnych.
Podobnie przysługuje wspólnotom religijnym prawo do tego, by władza cywilna nie przeszkadzała im środkami prawnymi czy działalnością administracyjną w wybieraniu, kształceniu, mianowaniu i przenoszeniu swych własnych kapłanów, w komunikowaniu się z władzami i wspólnotami religijnymi znajdującymi się w innych krajach, we wznoszeniu budowli religijnych, a także w nabywaniu i użytkowaniu odpowiednich dóbr.
Wspólnoty religijne mają też prawo do tego, aby nie przeszkadzano im w publicznym nauczaniu i wyznawaniu swej wiary słowem i pismem. W rozpowszechnianiu zaś wiary religijnej i wprowadzaniu praktyk trzeba zawsze wystrzegać się wszelkiej działalności, która miałaby posmak przymusu albo nieuczciwego czy niedostatecznie usprawiedliwionego nakłaniania, zwłaszcza w stosunku do ludzi prostych czy ubogich. Taki sposób postępowania należy uznać za nadużycie własnego prawa i naruszenie prawa innych.
Poza tym wymaga wolność religijna, aby wspólnotom religijnym nie przeszkadzano w swobodnym okazywaniu szczególnej wartości ich nauki dla organizowania społeczeństwa i ożywiania całej aktywności ludzkiej. A wreszcie w społecznej naturze człowieka i w samej istocie religii ma fundament prawo, przysługujące ludziom do tego, by kierując się własnym zmysłem religijnym, mogli swobodnie odbywać zebrania i zakładać stowarzyszenia w celach wychowawczych, kulturalnych, charytatywnych i społecznych.
(Deklaracja Dignitatis Humanae, Drugi Sobór Watykański)

*) w oryginale: Numen supremum, czyli najwyższa Istota. W polskim "tłumaczeniu" skandaliczne określenie najwyższe Bóstwo - w dodatku z DUŻEJ litery!!!!

zamiast komentarza:

ks. Franciszek Schmidberger FSSPX
Bomby zegarowe Drugiego Soboru Watykańskiego
(fragment)

Deklaracja o wolności religijnej

Czwarta wielka bomba zegarowa, która została przeszmuglowana do Soboru Watykańskiego II, to wolność religijna. Oznacza ona nic innego, tylko laicyzację państw i społeczeństw. Na obszarze publicznym, powiedziano, tzn. w konstytucjach, w parlamentach, w sądach, w szkołach, w szpitalach, biurach i fabrykach, wszystkie religie mają równe prawa; żadna nie może być ograniczana ani zabroniona, dopóki nie okaże się niebezpieczna dla ogółu. I jest to naturalne prawo, zakorzenione w godności osoby ludzkiej. Do tego, jak się twierdzi, państwo jest niekompetentne, jeśli idzie o sprawy religii; nie może ono samo z siebie wiedzieć, która religia jest prawdziwa. Naucza się zatem ze strony Kościoła wyraźnie państwowego agnostycyzmu. Oto tekst Soboru Watykańskiego II (Deklaracja o Wolności Religijnej, N. 2):

Obecny Sobór Watykański oświadcza, iż osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej. Tego rodzaju wolność polega na tym, iż wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej tak, aby w sprawach religijnych nikogo ani nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu, ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnie i publicznie, indywidualnie lub w łączności z innymi, w godziwym zakresie. Poza tym oświadcza, że prawo do wolności religijnej jest rzeczywiście zakorzenione w samej godności osoby ludzkiej, którą to godność poznajemy przez objawione słowo Boże i samym rozumem.

Że człowiek nie może być zmuszany, że nie wolno go zmuszać do przyjmowania pewnych religii, jest całkowicie jasne, i Kościół stale tego naucza (por. Kan. 1351, CIC 1917). Ale przecież czymś innym jest przeszkadzanie ludziom na publicznym gruncie, za pomocą działalności misyjnej, w wyznawaniu ich błędnych przekonań, w publicznych manifestacjach, we wznoszeniu budynków do uprawiania fałszywego kultu. Ponieważ Jezus Chrystus jest jedynym Bogiem, a Jego Krzyż jest jedynym źródłem zbawienia, wobec tego należy uczynić również obowiązującym ten wymóg wyłączności w społeczeństwie tak dalece, jak to możliwe, i w ramach mądrych posunięć głów państw. Odrzucenie wolności religijnej jest potężną ochroną dla dusz, które inaczej nieustannie są narażone na propagandę sekt i podboje religii niechrześcijańskich, pozostając w mniejszym lub większym stopniu bez opieki. Kiedy byłem niedawno w Ameryce Południowej, mogłem stwierdzić, jak tam wszędzie wyrastają jak grzyby po deszczu kolonie świadków Jehowy, adwentystów, mormonów i podobnych sekt. Twierdzeniu wolnomyślicieli w Kościele, że państwo musi być neutralne, że jest niekompetentne w sprawach religii, przeciwstawmy dwie wypowiedzi św. Pawła: Omnia in ipso constant (Kol 1:17) wszystko, także zwierzchności i porządek publiczny ma w Nim istnienie. I drugą wypowiedź: Oportet illum regnare (1Kor 15:25): On powinien królować! Ponieważ zwierzchności już w Nim nie istnieją, przeto upadają; ponieważ bezbożna horda krzyczy: Nie chcemy, żeby ten królował nad nami (Łk 19:14), ponieważ już się nie uznaje, że nie ma w żadnym innym zbawienia (Dz 4:12), dlatego też podążamy od kryzysu do kryzysu w polityce, gospodarce, wychowaniu, w dziedzinie socjalnej, na płaszczyźnie moralnej, w działalności artystycznej, w pogardzie dla autorytetów. Jezus Chrystus już nie króluje. Ma On co najwyżej prawo współistnienia obok Buddy, Mahometa i innych przywódców sekt; ale nie jest już królem umysłów i królem serc.

Papieże aż do Piusa XII zdecydowanie odrzucali takie bluźnierstwo wobec Naszego Pana. Papież bł. Pius IX w encyklice Quanta cura *) nazywa wolność religijną przewrotną opinią i nauką, którą, z apostolskiego obowiązku i troski o najświętszą wiarę, o prawdziwą naukę, o zbawienie dusz na mocy swej władzy apostolskiej, odrzuca, zakazuje i potępia, oraz pragnie, aby wszyscy synowie Kościoła Katolickiego uważali ją za odrzuconą, zakazaną i potępioną. We wspomnianym już Syllabusie potępia się dwa następujące błędy dotyczące wolności religijnej:

Twierdzenie 77: W naszych czasach nie chodzi już o to, aby uznawać religię katolicką jako jedyną religię państwową z wyłączeniem wszystkich pozostałych rodzajów religii.

Twierdzenie 78: Dlatego jest godne pochwały, kiedy w niektórych krajach katolickich jest ustawowo przewidziane, że imigranci mogą praktykować publicznie swoje własne religie, obojętne jakie by one nie były.


Ręka w rękę z wolnością religijną podąża obwieszczenie nieograniczonej i swobodnej wolności sumienia i wyznania, skonkretyzowanej, której nieustannie domagają się tak zwane mniejszości chrześcijańskie. Cóż dziwnego więc, jeśli wierzący powołując się na swe subiektywne sumienie, protestują przeciwko ogłoszeniu encykliki Humanae vitae, albo przy niektórych nominacjach biskupów! Kto sieje wiatr, zbierze burzę. Kto podkłada bomby zegarowe, ten wie, że pewnego dnia one wybuchną.

Podczas dyskusji na temat aborcji w Republice Federalnej Niemiec argumentowano w ten sposób: po zmianie paragrafu 218 nikt nie byłby zobowiązany do aborcji; byłaby ona jedynie dopuszczalna w pewnych okolicznościach. Ale my właśnie to potępiamy! Żądamy ustawowego zakazania pornografii, aborcji, a nawet wszelkiego publicznego zgorszenia, i domagamy się, aby przekroczenie tego prawa było odpowiednio karane. Albowiem człowiek naznaczony grzechem pierworodnym potrzebuje ograniczeń i ustaw karnych; tylko w ten sposób cnota będzie skutecznie chroniona i wspierana. Czyż już papież Grzegorz XVI nie nazwał błędną opinią, a nawet szaleństwem tego, że każdy powinien mieć obiecaną i wywalczoną wolność sumienia? (Mirari vos z 15.08.1832 r.)

*) bł. Pius IX, encyklika Quanta cura
(fragment)

6. Potępienie naturalizmu, indeferentyzmu państwowego, wolności sumienia i kultu, wolności głoszenia błędnych opinii]

Dobrze bowiem wiecie, Czcigodni Bracia, że w naszych czasach wielu jest takich, co stosując do ludzkiej społeczności przewrotną zasadę tak zwanego naturalizmu ośmielają się głosić, iż najlepsza struktura społeczeństwa i rozwój państwa zgoła wymagają, by ludzka społeczność była kształtowana i zarządzana bez żadnego uwzględnienia religii, jakby ona w ogóle nie istniała, a przynajmniej nie czynią żadnego rozróżnienia między religią prawdziwą a fałszywą. Ponadto nie wahają się twierdzić, wbrew nauce Kościoła i Świętych Ojców, że najlepszą jest taka struktura społeczeństwa, w której władzy państwowej nie przyznaje się obowiązku nakładania ustalonych kar na tych, co występują przeciwko religii katolickiej, z wyjątkiem sytuacji, w których domaga się tego spokój publiczny. Na podstawie tego całkowicie fałszywego pojęcia o władzy w społeczeństwie nie cofają się przed popieraniem owego błędnego poglądu, ze wszech miar zgubnego dla Kościoła katolickiego i narażającego dusze ludzkie na utratę zbawienia, a przez świętej pamięci Grzegorza XVI, Naszego Poprzednika, nazwanego szalonym pomysłem, a mianowicie, że wolność sumienia i kultu jest własnym prawem każdego człowieka, które powinno być ogłoszone i sformułowane w ustawie w każdym właściwie ukonstytuowanym społeczeństwie. A nadto że obywatele mają prawo do wolności w każdej dziedzinie życia, które nie może być ograniczane przez jakąkolwiek władzę, czy to świecką czy to kościelną. Dzięki temu prawu mogą oni swoje poglądy jawnie i publicznie głosić, zarówno poprzez ustne wypowiedzi jak też za pośrednictwem publikacji, czy w jakikolwiek inny sposób. Tak zaś nierozważnie twierdząc, nie zważają zupełnie na to i nie biorą wcale pod uwagę tego, że głoszą swobodę zatracenia i że, jeśliby zawsze wolno było bez ograniczeń wygłaszać ludzkie opinie, to nigdy nie zabraknie takich, którzy ośmielą się sprzeciwiać prawdzie i ufać w słowa ludzkiej mądrości, podczas gdy z samej nauki Pana Naszego Jezusa Chrystusa wiara i mądrość chrześcijańska winna wywnioskować, jak należy unikać tej, ze wszech miar szkodliwej, próżności.

(...)

10. Potępienie wymienionych wyżej błędów powagą Apostolską]

W tak wielkiej zaś różnorodności występnych opinii My, dobrze pamiętając o Naszym Apostolskim obowiązku i zatroskani o naszą najświętszą religię, a także o zdrową naukę i zbawienie dusz ludzkich nam powierzonych oraz o dobro samej społeczności ludzkiej, postanowiliśmy raz jeszcze głos zabrać w imieniu Stolicy Apostolskiej. A przeto wszystkie i każda z osobna przewrotną opinię i naukę oddzielnie wymieniając w tym Piśmie, Naszą powagą Apostolską je odrzucamy, piętnujemy i potępiamy, a chcemy oraz polecamy, by one przez wszystkich katolickiego Kościoła synów uznane były za odrzucone, napiętnowane i potępione.

poniedziałek, 2 listopada 2009

Zapraszamy do reklamy

Jak czytamy w onet.pl, W poniedziałek 2 listpada w olsztyńskich kościołach odbędzie się kilkanaście mszy świętych zamówionych przez zakłady pogrzebowe w intencji zmarłych pochowanych przez nie w minionym roku. - Z jednej strony modlitwy nigdy dość, z drugiej trudno nie dostrzec w tym reklamy - przyznają księża z miast, gdzie nie ma takiego zwyczaju.
Na zaduszkowe msze święte w intencji "zmarłych, których pogrzeb organizował nasz zakład" olsztyńskie firmy pogrzebowe zapraszały zamieszczając ogłoszenia w lokalnej prasie, w niektórych kościołach stosowne anonse czytali także duchowni. Część firm pogrzebowych wykupiła samodzielnie msze w kilku świątyniach (zlecone przez jedną z nich nabożeństwa rozpoczynają się co pół godziny), inne zgrupowały się w konsorcjum i wykupiły nabożeństwo wspólnie. Podczas każdej z takich mszy nie są wyczytywane nazwiska zmarłych, ale nazwy firm pogrzebowych, które zleciły modlitwę.


Nie rozumiem jednego - Jaki przepis nakazuje kapłanom wyczytania KTO zamówił Mszę świętą? Zawsze mi się wydawało, ze ważna jest INTENCJA, a nie ofiarodawca. Jeśli ofiarodawca upiera się, aby został wymieniony podczas Mszy świętej, należy mu to wyperswadować. Jeśli zrezygnuje i pójdzie do "konkurencji" - trudno. Oczywiście tak powinno się robić, jeśli KASA nie jest w parafii na pierwszym, zaszczytnym miejscu.