Wygląda na to, że w podobnej nieświadomości żyją nasi biskupi, o czym wspomina na fejsie młody literat, pan Kajetan Rajski:
Miałem katechetę (ksiądz) w rzekomo katolickim gimnazjum, któremu nie chciało się (nie umiał?) tłumaczyć 15-latkom katolickiego punktu widzenia aborcji i antykoncepcji. Niestety, polscy biskupi nie znają realiów, jakie panują podczas katechez. Gdy jest wizytacja, katecheta wybierze najlepszą i najbardziej spokojną klasę, przygotuje dobre zajęcia i wszyscy będą zadowoleni. Pewien znajomy biskup zapytał mnie pół roku temu: "Słuchaj Kajetan, jesteś w klasie maturalnej, jak wygląda sprawa lekcji religii?". Odpowiedziałem zgodnie z prawdą: chodzi połowa uczniów, z tej połowy która chodzi około 75% jest obojętna lub wroga Kościołowi, powiedzmy że pozostałe 25% jest faktycznie w jakiś sposób zaangażowana religijnie. Ksiądz biskup na to: "No właśnie... Do nas takie informacje nie docierają, dobrze że powiedziałeś...". Rzeczywiście nie wiem, czy nie byłoby dobrze wrócić z katechezą do salek przykościelnych. Chodziłby ten, kto by chciał.