czwartek, 31 maja 2007
sobota, 26 maja 2007
Spowiadać każdy może...
...trochę lepiej lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi.
Jak donosi Polska Agencja Prasowa, na Śląsku grasował jakiś oszust podający się za katolickiego kapłana.
Bez trudu przekonał księży z dwóch parafii, które zdecydowały się go gościć, że również jest kapłanem. Policjanci ustalili, że już wcześniej działał w podobny sposób, załatwiając darmowe noclegi i posiłki na plebaniach. Zgodnie z przyjętym zwyczajem, w odwiedzanych parafiach odprawiał msze i spowiadał.
to znaczy: symulował odprawianie Mszy świętych i symulował sakrament spowiedzi.
Swoim rozmówcom mężczyzna pokazywał liczne zdjęcia ze swojej rzekomej kapłańskiej praktyki. Fotografie przedstawiały go podczas mszy świętych, w towarzystwie innych księży lub w konfesjonale. Osoby, które się z nim zetknęły, zapewniały policjantów, że nic w zachowaniu księdza nie wskazywało na to, iż nie jest prawdziwym kapłanem. Nabierał nawet innych księży.
I nikt nigdy nie poprosił go o celebret? Na krzywy ryj dopuszczali oszusta do posługi? I pozwalali mu nawet usiąść do konfesjonału nie sprawdzając, czy pacjent ma jurysdykcję na danym terytorium? Czy to tak trudno sprawdzić?
Tak się zastanawiam, co by się stało, gdyby na którąś z parafii zawitał jakiś podróżujący kapłan z Bractwa św. Piusa X i pokornie poprosił o pozwolenie na odprawienie katolickiej Mszy świętej przy bocznym ołtarzu. Oj, bez telefonu do kurii i przyjazdu policji by się chyba nie obyło.
Odnoszę też dziwne wrażenie, że gdyby taki oszust trafił na mnie (albo na któregoś z Was, Drodzy Czytelnicy), to w pół minuty rozpracowalibyśmy łobuza. Wystarczyłoby mu zadać kilka prostych pytań, na które każdy katolicki kapłan zna odpowiedź. Tylko obawiam się, że sporo prawdziwych kapłanów o posoborowej (de)formacji mogłoby nie zdać.
Jak myślicie, Drodzy Czytelnicy? Czy któryś z kapłanów, którzy z taką łatwością wręczali temu oszustowi klucz do tabernakulum - oddałby mu z podobną beztroską kluczyki od własnego samochodu?
Jak donosi Polska Agencja Prasowa, na Śląsku grasował jakiś oszust podający się za katolickiego kapłana.
Bez trudu przekonał księży z dwóch parafii, które zdecydowały się go gościć, że również jest kapłanem. Policjanci ustalili, że już wcześniej działał w podobny sposób, załatwiając darmowe noclegi i posiłki na plebaniach. Zgodnie z przyjętym zwyczajem, w odwiedzanych parafiach odprawiał msze i spowiadał.
to znaczy: symulował odprawianie Mszy świętych i symulował sakrament spowiedzi.
Swoim rozmówcom mężczyzna pokazywał liczne zdjęcia ze swojej rzekomej kapłańskiej praktyki. Fotografie przedstawiały go podczas mszy świętych, w towarzystwie innych księży lub w konfesjonale. Osoby, które się z nim zetknęły, zapewniały policjantów, że nic w zachowaniu księdza nie wskazywało na to, iż nie jest prawdziwym kapłanem. Nabierał nawet innych księży.
I nikt nigdy nie poprosił go o celebret? Na krzywy ryj dopuszczali oszusta do posługi? I pozwalali mu nawet usiąść do konfesjonału nie sprawdzając, czy pacjent ma jurysdykcję na danym terytorium? Czy to tak trudno sprawdzić?
Tak się zastanawiam, co by się stało, gdyby na którąś z parafii zawitał jakiś podróżujący kapłan z Bractwa św. Piusa X i pokornie poprosił o pozwolenie na odprawienie katolickiej Mszy świętej przy bocznym ołtarzu. Oj, bez telefonu do kurii i przyjazdu policji by się chyba nie obyło.
Odnoszę też dziwne wrażenie, że gdyby taki oszust trafił na mnie (albo na któregoś z Was, Drodzy Czytelnicy), to w pół minuty rozpracowalibyśmy łobuza. Wystarczyłoby mu zadać kilka prostych pytań, na które każdy katolicki kapłan zna odpowiedź. Tylko obawiam się, że sporo prawdziwych kapłanów o posoborowej (de)formacji mogłoby nie zdać.
Jak myślicie, Drodzy Czytelnicy? Czy któryś z kapłanów, którzy z taką łatwością wręczali temu oszustowi klucz do tabernakulum - oddałby mu z podobną beztroską kluczyki od własnego samochodu?
Nadzieja zgasła, dalszy rejs odwołany...
Chyba wszyscy znają latynoamerykańską rzewną pieśniczkę gitarową, której słowa działacze tzw. Oazy przetłumaczyli na język polski, pod tytułem "Barka". Była to ponoć "ulubiona piosenka" świętej pamięci Jana Pawła II.
Jak czytamy na stronie JP2Wielki:
Po śmierci Ojca św. Jana Pawła II ks. Biskup Józef Zawitkowski napisał jeszcze jedną zwrotkę "Barki":
O Panie, dalszy rejs odwołany
Bo Sternika do Siebie wezwałeś
A nam brak siły
Nadzieja zgasła
Refren:
O Chryste, przecież burze szaleją
Ratuj Barkę, bo bez Ciebie zginiemy
Nie lękajcie się, a wypłyńcie na głębię
Cała naprzód, nowy świta już dzień.
Członkom kryptosedewakantystycznej :-) sekty ślepych wielbicieli Papieża Wojtyły przypominamy, że od 19 kwietnia Roku Pańskiego 2005, katolicką Łodzią Piotrową kieruje nowy sternik, który nosi imię Benedykt. I nikt żadnego rejsu nie odwołuje, Łódź dalej płynie do portu Zbawienie, i tylko coraz więcej łachmytów próbuje się dostać na statek, służbowo; a nielicznych wiosłujących, którzy zamiast krążyć w kółko - chcą płynąć naprzód i jeszcze nadzieję mają, wciąż wyżsi rangą załoganci biją po łapach, albo urządzają im podchwytliwe konkursy wiedzowe, na których robią ich w patataj...
No i te dialogi...
Niedobre...
Bardzo niedobre...
Jak czytamy na stronie JP2Wielki:
Po śmierci Ojca św. Jana Pawła II ks. Biskup Józef Zawitkowski napisał jeszcze jedną zwrotkę "Barki":
O Panie, dalszy rejs odwołany
Bo Sternika do Siebie wezwałeś
A nam brak siły
Nadzieja zgasła
Refren:
O Chryste, przecież burze szaleją
Ratuj Barkę, bo bez Ciebie zginiemy
Nie lękajcie się, a wypłyńcie na głębię
Cała naprzód, nowy świta już dzień.
Członkom kryptosedewakantystycznej :-) sekty ślepych wielbicieli Papieża Wojtyły przypominamy, że od 19 kwietnia Roku Pańskiego 2005, katolicką Łodzią Piotrową kieruje nowy sternik, który nosi imię Benedykt. I nikt żadnego rejsu nie odwołuje, Łódź dalej płynie do portu Zbawienie, i tylko coraz więcej łachmytów próbuje się dostać na statek, służbowo; a nielicznych wiosłujących, którzy zamiast krążyć w kółko - chcą płynąć naprzód i jeszcze nadzieję mają, wciąż wyżsi rangą załoganci biją po łapach, albo urządzają im podchwytliwe konkursy wiedzowe, na których robią ich w patataj...
No i te dialogi...
Niedobre...
Bardzo niedobre...
wtorek, 22 maja 2007
Chaos liturgiczny
Wielu prominentnych "działaczy" Kościoła Posoborowego sprzeciwia się powrotowi Mszy św. w rycie "trydenckim" utrzymując, iż jej powrót spowoduje "liturgiczny chaos".
Jak dobrze wiemy, Mszę Trydencką można odprawić na JEDEN sposób - czyli ściśle stosując się do rubryk. W rubrykach (i nigrykach ;-) Mszału promulgowanego przez bł. Jana XXIII nie ma "opcji", "możliwości do wyboru", "fragmentów, które można pominąć" i podobnych temu posoborowych wynalazków wesołej ferajny pod batutą o. Hanibala Bugniniego CM.
Policzmy zatem, na ile sposobów można odprawić "Nową Mszę"?
- zagajenie (powitanie) - 5 wariantów
- akt pokutny - 4 warianty
- trzeci wariant aktu pokutnego - 11 rodzajów wezwań do wyboru
- razem: 14 wariantów aktu pokuty
- kyrie - 2 warianty (a nawet 3, bo jeśli użyto 3 lub 4 aktu pokuty, to Kyrie "wylatuje")
- Credo - 2 warianty (a nawet 3, jeśli podczas Mszy św. sprawuje się sakrament Chrztu)
- Modlitwa Wiernych - 4 warianty (ponoć jest więcej)
- przygotowanie darów - 2 warianty
- prefacje - 10 wariantów
- Modlitwy Eucharystyczne - 18 wariantów ( w Polsce. W innych krajach jeszcze więcej )
- doksologia - 2 warianty
- Wprowadzenie do Modlitwy Pańskiej - 8 wariantów
- Domine, qui dixisti - 5 wariantów
- modlitwa przed Komunią - 2 warianty
- rozesłanie - 2 warianty
Podsumowując: Nową Mszę w Polsce można (delikatnie szacując) odprawić na 5x4x14x2x2x4x2x10x18x2x8x5x2x2=516096000 (pięćset szesnaście milionów dziewięćdziesiąt sześć tysięcy) sposobów.
Chaos liturgiczny... Doooobre...
Jak dobrze wiemy, Mszę Trydencką można odprawić na JEDEN sposób - czyli ściśle stosując się do rubryk. W rubrykach (i nigrykach ;-) Mszału promulgowanego przez bł. Jana XXIII nie ma "opcji", "możliwości do wyboru", "fragmentów, które można pominąć" i podobnych temu posoborowych wynalazków wesołej ferajny pod batutą o. Hanibala Bugniniego CM.
Policzmy zatem, na ile sposobów można odprawić "Nową Mszę"?
- zagajenie (powitanie) - 5 wariantów
- akt pokutny - 4 warianty
- trzeci wariant aktu pokutnego - 11 rodzajów wezwań do wyboru
- razem: 14 wariantów aktu pokuty
- kyrie - 2 warianty (a nawet 3, bo jeśli użyto 3 lub 4 aktu pokuty, to Kyrie "wylatuje")
- Credo - 2 warianty (a nawet 3, jeśli podczas Mszy św. sprawuje się sakrament Chrztu)
- Modlitwa Wiernych - 4 warianty (ponoć jest więcej)
- przygotowanie darów - 2 warianty
- prefacje - 10 wariantów
- Modlitwy Eucharystyczne - 18 wariantów ( w Polsce. W innych krajach jeszcze więcej )
- doksologia - 2 warianty
- Wprowadzenie do Modlitwy Pańskiej - 8 wariantów
- Domine, qui dixisti - 5 wariantów
- modlitwa przed Komunią - 2 warianty
- rozesłanie - 2 warianty
Podsumowując: Nową Mszę w Polsce można (delikatnie szacując) odprawić na 5x4x14x2x2x4x2x10x18x2x8x5x2x2=516096000 (pięćset szesnaście milionów dziewięćdziesiąt sześć tysięcy) sposobów.
Chaos liturgiczny... Doooobre...
środa, 16 maja 2007
...to było Pani tak trudno zrobić ten krok do przodu i wyciągnąć rękę?
Za gazetą internetową Polskie Jutro:
Sobota 17 marca 2007 roku, Berlin. Tego dnia tradycją tutejszą jest tak zwany Marsz Pokutny, urządzany rokrocznie przez Diecezję Berlińską. Jest to swoista manifestacja „resztek” katolicyzmu! - w tym spoganiałym mieście. Procesja, z Krzyżem wielkości około 5 metrów, niesionym tradycyjnie już przez kilkunastu członków Misji obcojęzycznych, porusza się ulicami przez dzielnice blisko centrum leżące, wzdłuż trzech kolejnych Parafii i trwa ten marsz około 1,5 godziny, kończąc się w bazylice św. Jana Chrzciciela, która od ponad roku stała się siedzibą Polskiej Misji Katolickiej w Berlinie. Mottem tegorocznej Procesji było: „... ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich” (Łk 6; 19). Jak na prawie 4-milionowe miasto, kościół mieszczący około 3 do 4 tysięcy wiernych był wypełniony w 80 procentach; było jeszcze dużo wolnego miejsca dla stojących. Był chór i cała uroczysta oprawa. Procesji i Mszy św. ją wieńczącej przewodniczył ks. kardynał Sterzynsky - bp ordynariusz diecezji berlińskiej. Obecny był również Nuncjusz Stolicy Apostolskiej w Berlinie. (...) O homilii kardynała Sterzynskiego wspomnę tylko tyle, że wychodząc od Motta, usłyszeliśmy, jak Pan Jezus uzdrawiał przez dotknięcie - zebrane chyba ze wszystkich Ewangelii i w teatralnych gestach po prostu przypominane, a więc trudno mi jest po prostu powtórzyć tak naprawdę, o czym mówił tak dokładniej ks. kard. można było odnieść wrażenie, że chce nas przekonać o wielkiej Mocy Uzdrawiającej Pana Jezusa abyśmy tylko się Jego dotknęli, i już cały nasz świat musi być uzdrowiony. Mamy tego tylko pragnąć, ale nie usłyszałem ani joty o sensie procesji – pokutnej przecież – ani słowa o skrusze i pokucie, nie, starczy dotyk. (...) Komunii udzielano dosyć spontanicznie, od ołtarza i kilku księży udało się do tyłu, aby uniknąć nadmiernego stłoczenia. Pozostałem w ławce, aż na tyle się rozluźni, że będę mógł bez tłoku, przyjąć Komunię św. Ustawiłem się w ostatnim rzędzie, obok mnie po lewej stronie było jeszcze cztery osoby i ja nieco na prawo, bezpośrednio przed tym wielkim Krzyżem procesyjnym. Osoby po lewej stały z wyciągniętymi rękoma, pomiędzy nimi klęczała moja znajoma, skupiony na krzyżu, nie widziałem, co się obok działo, wiem tylko, że ksiądz udzielający Komunii odszedł od tych osób i patrząc na mnie zupełnie mnie zignorował, jakby mnie tam nie było. Jeden z księży znany mi, również Polak Kamilianin, widząc to i myśląc, że może to jakieś nieporozumienie, ale po wymianie wzroku z ks. kardynałem i kilkoma innymi przy stole ofiarnym spuścił głowę i zamarł w bezruchu. Chcę tu jednoznacznie podkreślić, że tu nie może być mowy o nieporozumieniu. NIE. Nie było żadnego komunikatu jak i gdzie będzie udzielana Komunia św., a więc każdy, kto podszedł do Komunii – otrzymał ją z wyjątkiem nas dwojga – klęczących! Widząc, że nikt nie wyraża najmniejszego zainteresowania jakimiś tam klęczącymi – skłoniłem się i czyniąc znak krzyża z pokorą przyjąłem zdarzenie oddając je PANU BOGU i powróciłem do ławki. Znajoma natomiast zupełnie zdezorientowana i niepogodzona z zaistniałą sytuacją, czemu się wcale nie dziwię, pozostała na klęczkach aż do błogosławieństwa, po czym udała się do zakrystii, aby wyjaśnić nieporozumienie. Ksiądz z PMK rozumiejąc sytuację, bez żadnego komentarza, ubrał się i udzielił Jej komunii, z pełnym zrozumieniem sytuacji. Natomiast później zagadnięty ks. proboszcz PMK pouczył ją, że: „... to było Pani tak trudno zrobić ten krok do przodu i wyciągnąć rękę”! Znajoma zaniemówiła, bezradna odwróciła się i udała się w stronę wyjścia. Po kilkunastu krokach dogonił Ją ks. proboszcz i zaczął prosić: „... niech Pani nie bierze sobie tego tak do serca (...) bo jeszcze Pani wiarę straci”!? – Znajoma, która mi to wszystko potem relacjonowała, odpowiedziała bez namysłu: „O mnie, to się ksiądz nie martwi ja wiary tak szybko nie tracę , ale o wiarę tych kapłanów i o siebie, to jak najbardziej (...)” – w tym czasie byłem już na zewnątrz kościoła i próbowałem poukładać myśli, i uznałem – to co się stało – za świadome działanie kapłanów, co z kolei wyklucza jakąkolwiek próbę dyskusji – bo takowa mogła się zakończyć tylko dopełnieniem poniżenia już zadanego, niczym więcej...
Sobota 17 marca 2007 roku, Berlin. Tego dnia tradycją tutejszą jest tak zwany Marsz Pokutny, urządzany rokrocznie przez Diecezję Berlińską. Jest to swoista manifestacja „resztek” katolicyzmu! - w tym spoganiałym mieście. Procesja, z Krzyżem wielkości około 5 metrów, niesionym tradycyjnie już przez kilkunastu członków Misji obcojęzycznych, porusza się ulicami przez dzielnice blisko centrum leżące, wzdłuż trzech kolejnych Parafii i trwa ten marsz około 1,5 godziny, kończąc się w bazylice św. Jana Chrzciciela, która od ponad roku stała się siedzibą Polskiej Misji Katolickiej w Berlinie. Mottem tegorocznej Procesji było: „... ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich” (Łk 6; 19). Jak na prawie 4-milionowe miasto, kościół mieszczący około 3 do 4 tysięcy wiernych był wypełniony w 80 procentach; było jeszcze dużo wolnego miejsca dla stojących. Był chór i cała uroczysta oprawa. Procesji i Mszy św. ją wieńczącej przewodniczył ks. kardynał Sterzynsky - bp ordynariusz diecezji berlińskiej. Obecny był również Nuncjusz Stolicy Apostolskiej w Berlinie. (...) O homilii kardynała Sterzynskiego wspomnę tylko tyle, że wychodząc od Motta, usłyszeliśmy, jak Pan Jezus uzdrawiał przez dotknięcie - zebrane chyba ze wszystkich Ewangelii i w teatralnych gestach po prostu przypominane, a więc trudno mi jest po prostu powtórzyć tak naprawdę, o czym mówił tak dokładniej ks. kard. można było odnieść wrażenie, że chce nas przekonać o wielkiej Mocy Uzdrawiającej Pana Jezusa abyśmy tylko się Jego dotknęli, i już cały nasz świat musi być uzdrowiony. Mamy tego tylko pragnąć, ale nie usłyszałem ani joty o sensie procesji – pokutnej przecież – ani słowa o skrusze i pokucie, nie, starczy dotyk. (...) Komunii udzielano dosyć spontanicznie, od ołtarza i kilku księży udało się do tyłu, aby uniknąć nadmiernego stłoczenia. Pozostałem w ławce, aż na tyle się rozluźni, że będę mógł bez tłoku, przyjąć Komunię św. Ustawiłem się w ostatnim rzędzie, obok mnie po lewej stronie było jeszcze cztery osoby i ja nieco na prawo, bezpośrednio przed tym wielkim Krzyżem procesyjnym. Osoby po lewej stały z wyciągniętymi rękoma, pomiędzy nimi klęczała moja znajoma, skupiony na krzyżu, nie widziałem, co się obok działo, wiem tylko, że ksiądz udzielający Komunii odszedł od tych osób i patrząc na mnie zupełnie mnie zignorował, jakby mnie tam nie było. Jeden z księży znany mi, również Polak Kamilianin, widząc to i myśląc, że może to jakieś nieporozumienie, ale po wymianie wzroku z ks. kardynałem i kilkoma innymi przy stole ofiarnym spuścił głowę i zamarł w bezruchu. Chcę tu jednoznacznie podkreślić, że tu nie może być mowy o nieporozumieniu. NIE. Nie było żadnego komunikatu jak i gdzie będzie udzielana Komunia św., a więc każdy, kto podszedł do Komunii – otrzymał ją z wyjątkiem nas dwojga – klęczących! Widząc, że nikt nie wyraża najmniejszego zainteresowania jakimiś tam klęczącymi – skłoniłem się i czyniąc znak krzyża z pokorą przyjąłem zdarzenie oddając je PANU BOGU i powróciłem do ławki. Znajoma natomiast zupełnie zdezorientowana i niepogodzona z zaistniałą sytuacją, czemu się wcale nie dziwię, pozostała na klęczkach aż do błogosławieństwa, po czym udała się do zakrystii, aby wyjaśnić nieporozumienie. Ksiądz z PMK rozumiejąc sytuację, bez żadnego komentarza, ubrał się i udzielił Jej komunii, z pełnym zrozumieniem sytuacji. Natomiast później zagadnięty ks. proboszcz PMK pouczył ją, że: „... to było Pani tak trudno zrobić ten krok do przodu i wyciągnąć rękę”! Znajoma zaniemówiła, bezradna odwróciła się i udała się w stronę wyjścia. Po kilkunastu krokach dogonił Ją ks. proboszcz i zaczął prosić: „... niech Pani nie bierze sobie tego tak do serca (...) bo jeszcze Pani wiarę straci”!? – Znajoma, która mi to wszystko potem relacjonowała, odpowiedziała bez namysłu: „O mnie, to się ksiądz nie martwi ja wiary tak szybko nie tracę , ale o wiarę tych kapłanów i o siebie, to jak najbardziej (...)” – w tym czasie byłem już na zewnątrz kościoła i próbowałem poukładać myśli, i uznałem – to co się stało – za świadome działanie kapłanów, co z kolei wyklucza jakąkolwiek próbę dyskusji – bo takowa mogła się zakończyć tylko dopełnieniem poniżenia już zadanego, niczym więcej...
Reklama: Centrum handlowe, 33 sklepy
Centrum handlowe, 33 sklepy, 50 metrów dalej - i strzałeczka w dół. Tak oto wygląda wieża kościoła śś. Józefa i Jakuba we wiedeńskiej dzielnicy Floridsdorf.
Katolickiego kościoła, rzecz jasna.
Na plakacie reklamowym widać mysz - czyżby mysz kościelną?
.
Katolickiego kościoła, rzecz jasna.
Na plakacie reklamowym widać mysz - czyżby mysz kościelną?
.
wtorek, 15 maja 2007
Poczet lewicujących biskupów - bp Celso Queiroz
Jego Ekscelencja Bp Antoni Celso Queiroz, wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Brazylii, w wywiadzie opublikowanym na stronie KEB, bp Celso daje jasno do zrozumienia, że ma w głębokim poważaniu orzeczenia o charakterze ostatecznym, wielokrotnie wygłaszane i przypominane przez papieży, ostatnio przez Jana Pawła II w Ordinatio Sacerdotalis. Ojciec święty ogłosił w owym liście apostolskim: Aby zatem usunąć wszelką wątpliwość w sprawie tak wielkiej wagi, która dotyczy samego Boskiego ustanowienia Kościoła, mocą mojego urzędu utwierdzania braci (por. Łk 22:32) oświadczam, że Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne.
A Bp Celso na to: Papież (Benedykt) uznał, że Kościół jest coś winien kobietom. Wiemy, że obecnie dyskusja o możliwości święceń kapłańskich dla kobiet jest zamknięta. Co nie oznacza, że nie można jej ponownie otworzyć (O que não significa que não se possa abrir)..
Ksiądz biskup jest znany z podobnie "ambitnych" wypowiedzi - jak informuje KAI, po zeszłorocznych zwycięstwach kandydatów lewicy w wyborach prezydenckich w Brazylii, Ekwadorze, Nikaragui i Wenezueli bp Antonio Celso Queiroz okazywał ogromne zadowolenie, gdyż jego zdaniem, świadczyło to o wychodzeniu tych krajów z sytuacji bycia "folwarkiem Stanów Zjednoczonych". Zaznaczył również, że sukcesy lewicy są wyrazem pragnienia utwierdzenia się jako samodzielne kraje i narody, gdyż dotychczas Ameryka Łacińska czyniła próby - zawsze daremne - pozbycia się statusu folwarku amerykańskiego. Biskup podkreślał na konferencji prasowej, że spogląda na to z nadzieją. Komentując zwycięstwa lewicy stwierdził, że oczywiście są pewne odchylenia tu i tam, ale chodzi o ocenę ruchu zrozumiałego i uzasadnionego, który działał już w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a który przerwały dyktatury, z których ostatnią były Stany Zjednoczone. Hierarcha podczas wspomnianej konferencji omówił również aktualne problemy, o których dyskutuje Konferencja Episkopatu Brazylii, czyli... ogromny kryzys ekologiczny, który nadchodzi, będący następstwem ocieplania planety i zmian klimatycznych, zanieczyszczenia wody i powietrza, utraty zróżnicowania biologicznego, pustynnienia i wyczerpywania się zasobów ropy naftowej.
Zmówmy dziś wieczorem dziesiątkę różańca za biskupów brazylijskich.
A Bp Celso na to: Papież (Benedykt) uznał, że Kościół jest coś winien kobietom. Wiemy, że obecnie dyskusja o możliwości święceń kapłańskich dla kobiet jest zamknięta. Co nie oznacza, że nie można jej ponownie otworzyć (O que não significa que não se possa abrir)..
Ksiądz biskup jest znany z podobnie "ambitnych" wypowiedzi - jak informuje KAI, po zeszłorocznych zwycięstwach kandydatów lewicy w wyborach prezydenckich w Brazylii, Ekwadorze, Nikaragui i Wenezueli bp Antonio Celso Queiroz okazywał ogromne zadowolenie, gdyż jego zdaniem, świadczyło to o wychodzeniu tych krajów z sytuacji bycia "folwarkiem Stanów Zjednoczonych". Zaznaczył również, że sukcesy lewicy są wyrazem pragnienia utwierdzenia się jako samodzielne kraje i narody, gdyż dotychczas Ameryka Łacińska czyniła próby - zawsze daremne - pozbycia się statusu folwarku amerykańskiego. Biskup podkreślał na konferencji prasowej, że spogląda na to z nadzieją. Komentując zwycięstwa lewicy stwierdził, że oczywiście są pewne odchylenia tu i tam, ale chodzi o ocenę ruchu zrozumiałego i uzasadnionego, który działał już w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, a który przerwały dyktatury, z których ostatnią były Stany Zjednoczone. Hierarcha podczas wspomnianej konferencji omówił również aktualne problemy, o których dyskutuje Konferencja Episkopatu Brazylii, czyli... ogromny kryzys ekologiczny, który nadchodzi, będący następstwem ocieplania planety i zmian klimatycznych, zanieczyszczenia wody i powietrza, utraty zróżnicowania biologicznego, pustynnienia i wyczerpywania się zasobów ropy naftowej.
Zmówmy dziś wieczorem dziesiątkę różańca za biskupów brazylijskich.
poniedziałek, 14 maja 2007
Akwizgran - miasto kościołów reklamowych
O kościele "grobowym" św. Józefa pisaliśmy kilka dni temu. Okazuje się, że agencja reklamowa CitySigns oprócz oszpecania kościoła św. Józefa, oszpeciła swoimi reklamami również kościół św. Jakuba, który zbiera środki na remont wieży.
Oto kilka pomysłów, które posoborowy kler może zastosować, aby zebrać więcej pieniędzy od reklamodawców:
- ornaty reklamowe
- reklamy na odwrocie świętych obrazków
- boksy reklamowe zamiast stacji Drogi Krzyżowej
- homilia z przerwą reklamową
- sponsorowane ogłoszenia duszpasterskie
- rozdawanie ulotek wraz z Komunia świętą
ktoś ma jeszcze jakieś propozycje?
Oto kilka pomysłów, które posoborowy kler może zastosować, aby zebrać więcej pieniędzy od reklamodawców:
- ornaty reklamowe
- reklamy na odwrocie świętych obrazków
- boksy reklamowe zamiast stacji Drogi Krzyżowej
- homilia z przerwą reklamową
- sponsorowane ogłoszenia duszpasterskie
- rozdawanie ulotek wraz z Komunia świętą
ktoś ma jeszcze jakieś propozycje?
czwartek, 10 maja 2007
Symbol umierającego kościoła - kościół pełen trupów
Wyglądający jak stacja transformatorowa kościół Bożego Ciała (obecnie: Bożego Ciała i św. Józefa) w Akwizgranie - to przykład kościoła wybudowanego co prawda w 1930 r., ale już według ówczesnej postępowej mody, która w ćwierć wieku później opanowała praktycznie cały świat. Oglądając bogaty wystrój tej katolickiej świątyni doskonale rozumiemy, kogo i co miał na myśli Pius XII pisząc w encyklice Mediator Dei: błądzi kto chce ołtarzom przywrócić pierwotny kształt stołu (...) kto nie dopuszcza w kościele posągów i świętych obrazów
No dobra, ale gdzie te tytułowe trupy? Otóż w Akwizgranie jest sobie (a w zasadzie do niedawna był) kościół św. Józefa.
Niestety niedawno został przerobiony na ekskluzywne kolumbarium, w którym można chować swoich zmarłych. Oczywiście w jedynie słusznej formie, czyli w formie urny z prochami. Na stronie z cennikiem znajdziemy również warunki "pochówku", a w galerii możemy obejrzeć jak wygląda wnętrze tej nekropolii.
Zwisający obiekt łodziopodobny ma symbolizować "wspólną z innymi zmarłymi przeprawę przez rzekę śmierci do życia wraz z Bogiem".
Pozbawieni kościoła parafianie od św. Józefa zostali przeniesieni do nowej parafii - Bożego Ciała i św. Józefa do sterylnego wnętrza, o którym wspomniałem powyżej. Pokościelny "obiekt cmentarny" pod wezwaniem św. Józefa jest okazjonalnie wykorzystywany, jako atrakcyjna powierzchnia reklamowa.
1930 r.
2005 r.
Ambona, w oddali w oszklonej kaplicy znajduje sie tabernakulum. (zdjęcie: Wikimedia)
No dobra, ale gdzie te tytułowe trupy? Otóż w Akwizgranie jest sobie (a w zasadzie do niedawna był) kościół św. Józefa.
Niestety niedawno został przerobiony na ekskluzywne kolumbarium, w którym można chować swoich zmarłych. Oczywiście w jedynie słusznej formie, czyli w formie urny z prochami. Na stronie z cennikiem znajdziemy również warunki "pochówku", a w galerii możemy obejrzeć jak wygląda wnętrze tej nekropolii.
Zwisający obiekt łodziopodobny ma symbolizować "wspólną z innymi zmarłymi przeprawę przez rzekę śmierci do życia wraz z Bogiem".
Pozbawieni kościoła parafianie od św. Józefa zostali przeniesieni do nowej parafii - Bożego Ciała i św. Józefa do sterylnego wnętrza, o którym wspomniałem powyżej. Pokościelny "obiekt cmentarny" pod wezwaniem św. Józefa jest okazjonalnie wykorzystywany, jako atrakcyjna powierzchnia reklamowa.
Zmiany w watykańskiej kaplicy Redemptoris Mater
Malkontenci zarzucają nam, że w naszej Kronice nie piszemy o sprawach radosnych, koncentrując się na tym, co nas smuci. Aby uczynić zadość - krótka wzmianka o czymś, co cieszy.
Zbudowana za pontyfikatu ś+p Jana Pawła II watykańska kaplica Redemptoris Mater, w której na środku jeszcze do niedawna straszył posoborowy mebel gastronomiczny:
najwyraźniej zmieniła wystrój, gdyż pojawił się w niej ołtarz wraz z tabernakulum, w dodatku umieszczony pod samą ścianą, jakby tego było mało - z krucyfiksem wstawionym między ołtarz a ścianę tak, aby nikt nie mógł stanąć za ołtarzem - czyli w sposób "utrudniający aktywne uczestnictwo"! Widać również, iż zamiast wszechobecnych w Watykanie krzeseł, pojawiły się wygodne zestawy ławek z klęcznikami! Jak widać Benedykt XVI powoli, acz skutecznie robi porządki po swoim poprzedniku.
Zbudowana za pontyfikatu ś+p Jana Pawła II watykańska kaplica Redemptoris Mater, w której na środku jeszcze do niedawna straszył posoborowy mebel gastronomiczny:
najwyraźniej zmieniła wystrój, gdyż pojawił się w niej ołtarz wraz z tabernakulum, w dodatku umieszczony pod samą ścianą, jakby tego było mało - z krucyfiksem wstawionym między ołtarz a ścianę tak, aby nikt nie mógł stanąć za ołtarzem - czyli w sposób "utrudniający aktywne uczestnictwo"! Widać również, iż zamiast wszechobecnych w Watykanie krzeseł, pojawiły się wygodne zestawy ławek z klęcznikami! Jak widać Benedykt XVI powoli, acz skutecznie robi porządki po swoim poprzedniku.
Pecunia non olet
Rok temu pisaliśmy o niegodziwym pozyskiwaniu środków na remont świątyni, a to poprzez traktowanie elewacji Domu Bożego, jak atrakcyjnej powierzchni reklamowej. Oto kolejny przykład, tym razem z Wiecznego Miasta - paleochrześcijańska bazylika św. Wawrzyńca - San Lorenzo in Lucina
Posoborowe wyposażenie piknikowe
Tym razem zapraszamy na krótką przechadzkę po klasztorze benedyktyńskim w Melk (Austria).
Ten położony nad brzegiem Dunaju zespół architektoniczny jest przepięknym dowodem na to, iż jego budowniczowie wiedzieli doskonale, że budują Dom, w którym zamieszka substancjalnie sam Bóg i w którym będzie sprawowana przebłagalna Najświętsza Ofiara Mszy świetej, przedsmak wiecznej radości, najpiękniejsza rzecz po tej stronie Nieba.
Niestety, posoborowi rewolucjoniści uważają Mszę świętą za co najwyżej piknik na leśnej polanie, co dobitnie wyraża dobudowana w transepcie instalacja gastronomiczno-wypoczynkowa.
Ten położony nad brzegiem Dunaju zespół architektoniczny jest przepięknym dowodem na to, iż jego budowniczowie wiedzieli doskonale, że budują Dom, w którym zamieszka substancjalnie sam Bóg i w którym będzie sprawowana przebłagalna Najświętsza Ofiara Mszy świetej, przedsmak wiecznej radości, najpiękniejsza rzecz po tej stronie Nieba.
Niestety, posoborowi rewolucjoniści uważają Mszę świętą za co najwyżej piknik na leśnej polanie, co dobitnie wyraża dobudowana w transepcie instalacja gastronomiczno-wypoczynkowa.
Sancta TIR-a, ora pro nobis!
We Wiedniu, nieopodal Uniwerytetu, na Dr. Ignaz Seipel-Platz,
stoi sobie Kościół oo. Jezuitów.
Przepiękna barokowa katolicka świątynia została niestety zawłaszczona
przez sektę posoborowców,
którzy zamiast wizerunków świętych powstawiali w ramy jakieś bohomazy,
które nie wiadomo, co mają soba reprezentować,
a zamiast przepięknego katolickiego ołtarza
("niestety" jest wiekowy, pewnie powiatowy konserwator zabytków
nie pozwala go porąbać i spalić)
do celebracji swoich nabożeństw używają wykafelkowanej bryły betonu,
betonowej mównicy
oraz...
pomnika ukrzyżowanej ciężarówki.
Czyżby w Europie odradzał się kult Cargo?
stoi sobie Kościół oo. Jezuitów.
Przepiękna barokowa katolicka świątynia została niestety zawłaszczona
przez sektę posoborowców,
którzy zamiast wizerunków świętych powstawiali w ramy jakieś bohomazy,
które nie wiadomo, co mają soba reprezentować,
a zamiast przepięknego katolickiego ołtarza
("niestety" jest wiekowy, pewnie powiatowy konserwator zabytków
nie pozwala go porąbać i spalić)
do celebracji swoich nabożeństw używają wykafelkowanej bryły betonu,
betonowej mównicy
oraz...
pomnika ukrzyżowanej ciężarówki.
Czyżby w Europie odradzał się kult Cargo?
Subskrybuj:
Posty (Atom)