wtorek, 22 listopada 2011

Voodoo, bogowie, czary, rytuały

Należy odnotować z zadowoleniem, że w ostatnich latach zainteresowanie kultem voodoo wyraźnie wzrosło. Relacje w środkach masowego przekazu i publikacje książkowe, które były reakcją na to rosnące zainteresowanie, przynajmniej częściowo przyczyniły się też do podważenia najbardziej jaskrawych przesądów dotyczących tej fascynującej religii. (s. 5)

Byłoby poważnym błędem postrzegać ten kult po prostu jako konglomerat szkodliwych zabobonów, voodoo jest bowiem kompleksowym systemem religijnym i praktyczną filozofią życia, a w niemałej mierze także magicznym środkiem pozwalającym przetrwać pewnej kulturze, którą chrześcijańscy konkwistadorzy skazali na zagładę (s. 6)

Takim wypaczonym obrazom sprzyja niewątpliwie fakt, że rytualne "opętanie" odgrywa rzeczywiście w voodoo centralną rolę: bóstwa tego kultu wnikają w człowieka i na pewien czas biorą go w posiadanie (...) opętanym natomiast można w myśl poglądu chrześcijańskiego być tylko przez szatana i jego piekielne zastępy - co dodatkowo zdaje się potwierdzać, że w przypadku voodoo musi chodzić o jakiś okropny kult diabelski. Ocena ta jest jednak daleka od rzeczywistego haitańskiego voodoo w przeszłości i obecnie. (s. 7)

Z dzisiejszej perspektywy wydaje się oczywiste, że oddziały amerykańskie, które w 1915 roku wkroczyły na Haiti nie miały po temu żadnego autentycznego uprawnienia. Mieszanina rasistowskiej i religijnej pychy przyprawiona pogłoskami o rzekomo zwyczajowych ofiarach z ludzi (...) podsycała w Waszyngtonie przekonanie (...) że Murzyni tkwiący w zabobonach i barbarzyństwie winni zostać przez oświeconych białoskórych sprowadzeni ponownie na właściwą drogę (s.60)

Przy wsparciu oddziałów amerykańskich Kościół katolicki na Haiti przeprowadził w latach 1925-1930 oraz 1940-1941 bardzo rozległą "kampanię w celu wytępienia zabobonu". Był to złoty okres haitańskiej inkwizycji, pod osłoną uzbrojonych po zęby żołnierzy amerykańskich katoliccy księża przeszukiwali systematycznie haitańskie wsie i tam, gdzie odkryli świątynię voodoo kazali aresztować "sługi diabła" i spalić wszystkie ich przyrządy rytualne. Podczas kampanii z początkiem lat 30-tych nawet wszyscy katolicy musieli wyrzekać się rzekomo satanicznych praktyk voodoo. (s. 62)

Chociaż rozmaite "kampanie przeciwko zabobonowi" nigdy nie zdołały rzeczywiście voodoo zagrozić, barbarzyńskie represje ze strony Kościoła katolickiego i amerykańskich okupantów nie pozostały jednak bez destrukcyjnych skutków. Większość najświętszych bębnów zwanych assoto, z wczesnego okresu voodoo została wtedy zniszczona albo też od owego czasu bezpowrotnie znikła. (s. 154)

Muszę zmartwić naszych PT Czytelników, to nie cytaty z "Gazety wyborczej", "NIE" czy innych "Faktów i Mitów". To cytaty z książki wydanej przez katolickie Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy.