O odkrycie prawdziwego ducha reformy liturgicznej Soboru Watykańskiego II, zaapelował abp Albert Malcolm Ranjith P

Jeśli reforma liturgii wg wskazań soboru "tak naprawdę jeszcze się nie rozpoczęła", to jakimi słowami określić ten wszechogarniający bajzel liturgiczny, który widać naokoło? Czym jest zatem Novus Ordo Missae, jeśli nie owocem "reformy liturgii"? Dlaczego oszukiwano nas przez 40 lat wmawiając nam, że wszystko idzie zgodnie z planem?
Ale cieszymy się, że w Watykanie znowu wolno mówić prawdę. I witamy Jego Ekscelencję w naszym "klubie", bo mówi dokładnie to samo, co my, zwolennicy Tradycji Katolickiej. Tyle, że nas mało kto traktuje poważnie. Zamilczeć arcybiskupa Alberta Ranjitha już nie będzie tak łatwo.
Serce się również raduje, a dusza śpiewa, gdy z ust wysokiego kurialisty watykańskiego pada informacja, że coraz więcej młodych kapłanów nie chce się tknąć "wyrobów czekoladopodobnych" i domaga się umożliwienia im odprawiania w prawdziwym, katolickim i ponadczasowym rycie Mszy świętej. Tymże samym, który do swojej śmierci celebrował św. Pius z Pietrelciny (o. Pio), tymże samym, w którym odprawili swoją pierwszą Mszę świętą zarówno sługa Boży Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI. Tą samą Mszę świętą, której słuchał książe Mieszko po swoim Chrzcie świętym; którą odprawiali św. Wojciech i św. biskup Stanisław; której słuchał król Jan Sobieski na Kahlenbergu, gdy wyruszał na bój, aby udowodnić, że to Bóg prawdziwy zwycięża, a nie bożek Allah. Mszę świętą, którą celebrował we wszystkich krajach, które ewangelizował - apostoł narodów, św. Maksymilian Maria Kolbe. Trudno się dziwić młodym kapłanom, kapłanom na wieki, że pokornie proszą o to, aby znaleźć się w tak doborowym towarzystwie - świętych i prawych katolików. Wiernych prawdzie, a nie mrzonkom i permanentnie nowelizowanym tekstom wypluwanym bez opamiętania przez kserokopiarki.