poniedziałek, 12 lutego 2007

Arcybiskup szczęśliwy, homoseksualiści zadowoleni

Dzisiejsza ,,Rzeczpospolita informuje:

Arcybiskup San Francisco George Niederauer wywołał ostatnio konsternację wśród wiernych, wyrażając publicznie radość, że katolicka organizacja charytatywna Catholic Charities (CC) będzie mogła pośredniczyć w adopcji dzieci przez pary homoseksualne w jego archidiecezji.

- Jestem szczęśliwy z tego powodu - mówił arcybiskup.
Jego wypowiedź była szokująca, tym bardziej że CC, która już wcześniej pomagała homoseksualistom w adopcji dzieci, otrzymała za to z Watykanu reprymendę i jednoznaczny zakaz kontynuowania tej działalności. Kościół katolicki bowiem w swoim katechizmie głosi, że tradycja, opierając się na Piśmie Świętym przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie, zawsze głosiła, iż akty homoseksualizmu (...) w żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.

Oddział CC w San Francisco jednak nie chciał zastosować się do decyzji Watykanu i zaprzestać oddawania dzieci homoseksualistom. Aby obejść zakaz rozpoczął współpracę z portalem California Kids Connection, a za jego pośrednictwem z organizacją Family Builders by Adoption (Budowniczowie Rodzin przez Adopcję), specjalizującą się w adopcjach dzieci przez pary homoseksualne.

O triku, którego użyli pracownicy CC, arcybiskup podczas wywiadu w stacji radiowej KCBS mówił z entuzjazmem. - Jestem naprawdę bardzo zadowolony z decyzji powziętej przez szefa Catholic Charities. Najważniejszą osobą w procesie adopcji jest dziecko. Jakkolwiek ważne jest, by para miała możliwość adoptowania dziecka, to najważniejsze w tym wszystkim jest to, by dziecko miało swój dom - podkreślił abp Niederauer.


Księże Arcybiskupie - Dom jest wtedy, jeśli dziecko ma tatę i mamę. Jeśli jest dwóch "tatusiów" albo jeśli są dwie "mamusie" (w Kanadzie od niedawna można rejestrować "związki" złożone z trzech i więcej osób), to to nie jest dom, tylko jakieś poronione i chore psychicznie stadło!
Jak widać na załączonych obrazkach Abp Niederaurer nie dość, że wstydzi się nauki katolickiej, to jeszcze wstydzi się publicznie pokazywać z pektorałem, który nosi w kieszeni koszuli.
Zmówmy dziś wieczorem dziesiątkę Różańca świętego, prosząc Najświętszą Maryję Pannę i św. Józefa o wstawiennictwo za Abpem Niederaurerem u Pana Boga.

Jeśli zaś chodzi o stosowanie "trików" formalnych w celu obejścia papieskich zakazów - ciśnie się pod palce, aby wspomnieć o prowadzeniu przez katolickie poradnie w RFN, specjalnych konsultacji dla kobiet w ciąży, które stanowią - w świetle obowiązujących przepisów prawa RFN - jeden z warunków dopuszczalności zabiegu aborcji na żądanie kobiety. Stolica Apostolska i Jan Paweł II oczywiście przez kilka lat wzywali episkopat RFN do zaprzestania wystawiania tych "licencji na zabijanie". W odpowiedzi na list Papieża, adresowany do Konferencji Episkopatu Niemiec z końca czerwca 1999 r., potępiający prowadzenie przez te poradnie tychże konsultacji, jako formy współdziałania w aborcji, biskupi podjęli decyzję o umieszczaniu na formularzu zaświadczenia o odbytej konsultacji następującego zapisu: Zaświadczenie niniejsze nie może stanowić podstawy dla przeprowadzenia bezkarnego zabiegu przerwania ciąży. Oczywiście zapis ów nie miał nigdy (i nadal nie ma) wiążącej mocy prawnej, więc "licencje na zabijanie" wydawane są lege artis po dziś dzień. Jak to u biskupów "znajdujących się w pełnej łączności" jest na porządku dziennym.