poniedziałek, 27 stycznia 2014

ksiądz jako synonim instruktora k.o.

źródło: Gazeta Lubuska

Środa. Roraty w kościele pw. Świętego Marcina Biskupa zaczynają się o 19.00. Jest ciemno, zimno, nieprzyjemnie. Ale w stronę świątyni wędrują dzieci z kolorowymi lampionami. Gdy już są w środku, ustawiają się parami i szeptem rozmawiają o... wielkim, białym misiu. On też jest uczestnikiem każdego spotkania i jedną z jego atrakcji. Tym większą, że wraz z końcem adwentu któryś maluch zabierze pluszaka do domu.

Inicjatorem pomysłu jest ksiądz Robert Tomalka, proboszcz parafii w Świdnicy. Wyjaśnia, że olbrzymia maskotka, większa od dzieci, to pretekst mający zachęcić je do przychodzenia na roraty. - Współczesny świat oferuje maluchom tak wiele atrakcji, że Kościół schodzi na dalszy plan - wyjaśnia duchowny. Dodaje, że właśnie z tego powodu księża muszą sięgać po rozmaite metody, żeby zainteresować, przyciągnąć wiernych.

Misiek jest właśnie jednym z takich sposobów. Pojawił się w parafii jako prezent od sponsora. Na serduszku, które trzyma w łapkach, widnieje napis "Moje serce bije dla ciebie”. - Te słowa są bardzo ważne, bo odnoszą się do Jezusa - przekonuje proboszcz. - Na zakończenie rorat dzieci, które uczestniczyły we wszystkich spotkaniach, wezmą udział w losowaniu maskotki.

Ksiądz Tomalka pamięta jednak również o pozostałych małych wiernych, którzy chodzą na codzienne msze, ale mogą nie mieć tyle szczęścia w loterii. - Dokupiłem więcej miśków, żeby reszcie nie było przykro. Przecież oni też zasłużyli na nagrodę, mimo że nie zawsze byli obecni na roratach - podkreśla duchowny.

Sześcioletnia Kinga opuściła tylko jedno spotkanie. Jest zachwycona pomysłem z miśkiem i chciałaby mieć go w domu. Podobnie jak jej koleżanki i koledzy. Rodzice, z którymi rozmawialiśmy, też chwalą akcję księdza. - Moja córka wcześniej nie chciała chodzić do kościoła. Ale jak usłyszała o maskotce, to teraz sama pilnuje godziny i przypomina mi, że czas na mszę - opowiada jedna z mam. Akurat w jej ocenie takie kuszenie wiernych jest dyskusyjne, ale przyznaje, że skuteczne.

Ksiądz uważa, że tylko tak można dotrzeć do dzieci. Przecież w tym czasie mogłyby siedzieć w ciepłym domu, oglądać bajkę czy grać na komputerze. Zamiast tego przychodzą do kościoła, codziennie. Namawiają do tego także rodziców.

- Dlatego wierzę, że moje starania mają sens - uważa duchowny. To nie jedyne atrakcje, jakie przygotował. Obecne na roratach dzieci po mszy ustawiają się do grupowego zdjęcia. Na każdym spotkaniu ministranci rozdają im po dwa klocki. Gdy zbiorą komplet, będą mogły ułożyć obrazek z wizerunkami Matki Boskiej.

Ksiądz organizuje również wycieczki. Niedługo zabierze swoich małych parafian na basen do Zielonej Góry. Po drodze odwiedzą kościół, w którym jest wystawa krakowskich szopek. - Nie mogę zabrać ich do Krakowa, więc przynajmniej te słynne ruchome szopki zobaczą - wyjaśnia ksiądz Tomalka.