sobota, 7 czerwca 2008

etsi Deus non daretur

...Drugim ważnym wydarzeniem u początków mojej bytności w Ratyzbonie była publikacja Mszału Pawła VI oraz wprowadzony równolegle praktycznie całkowity zakaz używania poprzedniego Mszału (z 1962 r.), który miał obowiązywać po zakończeniu około półrocznego okresu przejściowego. Wydanie wiążącego zbioru tekstów liturgicznych przyjąłem, jako zdrowy i pozytywny objaw zakończenia okresu eksperymentów, które często głęboko okaleczały liturgię, ale wstrząsnął mną zakaz stosowania dotychczas używanego, odwiecznego Mszału, gdyż zakaz ów nie miał precedensu w całej dotychczasowej historii liturgii Kościoła. Poprzednio używany Mszał był promulgowany przez Piusa V w 1570, po Soborze Trydenckim; więc wydawało nam się czymś najzupełniej oczywistym i normalnym, że po czterystu latach i po nowym soborze, nowy papież publikuje nowy mszał. Jednakże prawda historyczna jest nieco inna. Mszał opublikowany przez Piusa V był wynikiem wprowadzenia drobnych zmian do używanego ówcześnie Mszału dla diecezji Rzymskiej, jak to się zresztą działo od wieków. Wielu z następców Piusa V również wprowadzało w swoich czasach kosmetyczne poprawki i dodatki do Mszału, jednakże nie przeciwstawiając nigdy poprzedniej wersji - nowej wersji ze zmianami. Rozwój kształtu i treści Mszału od niepamiętnych wieków był zawsze procesem nieustannego wzrostu i oczyszczania ze zbędnych naleciałości, podczas którego nigdy nie dochodziło do zerwania ciągłości z przeszłością. Można więc powiedzieć, że "Mszał stworzony przez Piusa V" po prostu nie istnieje. Istnieje jedynie Mszał będący pewnym historycznym etapem rozwoju liturgii, ze zmianami wprowadzonymi na polecenie Piusa V. W czasach Soboru Trydenckiego pojawia się za to inna "nowość", jeśli chodzi o liturgię: masowa erupcja reform (głównie liturgicznych) o rodowodzie protestanckim. Wtedy po prostu nie było, tak jak dzisiaj, obok siebie: świątyni katolickiej i protestanckiej. Rozłam w Kościele uderzał niemal niepostrzeżenie, a jego najbardziej widoczną manifestację stanowiły zmiany w liturgii. Reformy na poziomie Kościołów lokalnych były dość zróżnicowane wskutek czego nierzadko bardzo trudno było ustalić, czy mamy do czynienia jeszcze z katolicyzmem, czy już z liturgią protestancką. W tej sytuacji, aby uniknąć wprowadzania wiernych w błąd na skutek braku jednolitego ustawodawstwa liturgicznego i ogólnego bałaganu liturgicznego (praktycznie nie było dwóch diecezji, w których używanoby tego samego Mszału - przyp mój - Dextimus), odziedziczonego po wiekach średnich papież zarządził, że Mszał Rzymski, czyli porządek tekstów liturgicznych używanych w diecezji Rzymskiej, a więc z pewnością porządek katolicki ma zostać wprowadzony jako wyłączny Mszał obowiązujący w całym Kościele obrządku łacińskiego. Jednocześnie papież zezwolił na dalsze używanie Mszałów, które mogą się poszczycić co najmniej dwustuletnim istnieniem, gdyż uważano ich katolicki charakter za bezpiecznie zachowany. Nie można więc mówić o wprowadzeniu wówczas zakazu stosowania wcześniejszych Mszałów, które zostały oficjalnie zatwierdzone. Obecnie zaś ogłoszenie zakazu używania Mszału, który rozwijał się przez całe wieki od czasów starożytnych sakramentarzy, spowodowało zerwanie w historii liturgii, pęknięcie którego konsekwencje mogły być tylko tragiczne. Jak to miało miejsce wielokrotnie w przeszłości, postępowano rozsądnie i zgodnie z zaleceniami soboru, który zalecił rewizję Mszału, zwłaszcza rozważając wprowadzenie do liturgii języków narodowych. Ale w przypadku reformy po drugim soborze stało się coś jeszcze: zburzono starą budowlę i z materiału po niej, po części wykorzystując stare plany wybudowano inną, nową. Niewątpliwie te zmiany zwiększyły autentyzm i ubogaciły Nowy Mszał, ale fakt iż został on przedstawiony jako coś nowego, w opozycji do "starego", które mozolnie budowano przez wieki, po czym zostało zabronione, aż w końcu nowa konstrukcja ukazała, że liturgia już nie jest owocem organicznego wzrostu, lecz stanowi produkt erudycji i ekspertyz opracowanych przez grupę specjalistów, wyrządził w nas wiele szkód. Rozwinięto w nas wrażenie, że liturgię się "tworzy", że ona nie jest czymś, co istniało zanim przyszliśmy na świat, nie jest nam "przekazana", ale że jej kształt zależy od naszych decyzji. Co za tym idzie zdolność do podjęcia decyzji o kształcie liturgii nie została pozostawiona jedynie w rękach specjalistów lub jakiejś władzy zwierzchniej, ale każda wspólnota powinna wykreować sobie swoją własną liturgię. Jeśli zaś potraktować liturgię jako coś, z czym każdy z nas staje sam na sam, to ujawnia się jej prawdziwe oblicze - spotkanie z tajemnicą i czujemy, że to nie my stworzyliśmy liturgię, że to ona jest naszym początkiem i z niej pochodzi nasze życie. Dalsze życie Kościoła dramatycznie wymaga uczynienia liturgicznego rachunku sumienia, liturgicznego pojednania, które przywróci jedność zerwaniu w historii liturgii i potraktuje zalecenia soborowe nie jako rozłam, ale jako czas ewolucyjnych zmian. Kryzys Kościoła, w którym znajdujemy się dzisiaj jest w ogromnej części spowodowany zapaścią liturgiczną, której charakter dobrze określają słowa etsi Deus non daretur (tak, jakby Bóg nie istniał - przyp. mój - Dextimus), tak jakby zagadnienie istnienia Boga, to czy mówimy, czy słuchamy - nie miały żadnego znaczenia. Jeśli liturgia nie jest już komunią Wiary, nie jednoczy Kościoła powszechnego z jego historią, nie jest tajemnicą żyjącego Chrystusa, gdzie wtedy można odnaleźć duchową substancję tegoż Kościoła? Nietrwałość wspólnoty, której już nie jednoczy Wiara, nieuchronnie prowadzi do rozpadu Kościoła na koterie różnych rodzajów, do rozdzierania Kościoła na będące w opozycji do siebie liczne formacje. Dlatego właśnie potrzebujemy nowego ruchu liturgicznego, który ożywi prawdziwe dziedzictwo Drugiego Soboru Watykańskiego...

Józef kard. Ratzinger,
La mia vita: ricordi, 1927-1977
Libreria San Paolo, 1997 r.,
s.110-113