środa, 28 czerwca 2006

Dożywocie po santosubicku

Sandro Magister w swoim felietonie informuje iż Ojciec święty Benedykt XVI w ubiegłą sobotę (24 czerwca) wysłuchał w kaplicy sykstyńskiej koncertu pod dyrekcją ks. prałata Domenico Bartolucciego (na zdjęciu). Niby nic, a cieszy. Pius XII mianował w 1956 r. ks. prof. Bartolucciego dożywotnim kierownikiem Chóru Kaplicy Sykstyńskiej, który od wieków towarzyszy pontyfikalnym celebracjom liturgicznym. Kierownik chóru sprawdzał się wyśmienicie aż do pontyfikatu Santo Subito, kiedy to popadł w konflikt z "władzą" z powodu swego niezrozumiałego (dla "władzy") krytycyzmu wobec tzw. muzyki nowoczesnej. Po wielu latach przepychanek, w 1997 r. na wniosek abpa Piero Marini, papieskiego ceremoniarza, został usunięty ze swojego "dożywotniego" stanowiska (co przyjęto na całym świecie z wielkim zaskoczeniem) i zastąpiony przez zgodliwszego czynownika - ks. prał. Giuseppe Liberto (na zdjęciu), oprawcę liturgicznego podczas wcześniejszej pielgrzymki Jana Pawła II na Sycylię. Jedyną osobą w ówczesnej Kurii Rzymskiej, która sprzeciwiła się tej decyzji w mowie i piśmie, biorąc ks. prof. Bartolucciego w obronę był... Józef kard. Ratzinger, miłośnik i znawca muzyki sakralnej, szczególnie chorału gregoriańskiego, co skwapliwie przypomniano przed koncertem. Ks. prof. Bartolucci nie omieszkał również przypomnieć publiczności (podejrzewam, że głównie abpowi Mariniemu) że Pius XII mianował go DOŻYWOTNIO na stanowisko Kierownika Chóru Kaplicy Sykstyńskiej.

W czasie koncertu wykonano motety oraz "Credo" ze znanej "Missa Papae Marcelli" Giovanniego Pierluigiego da Palestrina, a także kompozycje samego Domenico Bartolucciego, w tym najnowszy utwór "Oremus pro Pontifice nostro Benedicto", skomponowany na wieść o wyborze Benedykta XVI.

To zestawienie dawnej i nowej polifonii nie było przypadkowe. Przemawiając po koncercie Benedykt XVI powiedział:
"Wszystkie utwory, których wysłuchaliśmy, gdy XVI i XX wiek stoją obok siebie - utwierdzają w przekonaniu, że polifoniczna muzyka kościelna, w szczególności "szkoła Rzymska" tworzą dziedzictwo, które powinno być zachowywane z czcią, ożywiane i propagowane dla pożytku nie tylko naukowców i specjalistów, ale całej wspólnoty Kościoła (...) uwspółcześnianie muzyki kościelnej może mieć miejsce wyłącznie przy zachowaniu prawideł wielkich tradycji dawnych czasów - chorału gregoriańskiego i polifonii kościelnej."

ks. prof. Bartolucci ripostował:
"Ojcze święty, wszyscy znamy miłośc Waszej Świątobliwości dla liturgii i muzyki kościelnej. Muzyka jest sztuką, dzięki której liturgia zyskuje najwięcej. (...) Najpiękniejsze - z pozostawionych nam przez poprzednie pokolenia - znaki wiary, które musimy stale utrzymywać przy życiu to chorał gregoriański i polifionia: one wymagają stałego praktykowania, aby ożywiać świętą liturgię"

Jak widać, Benedykt XVI zamiast, jak Jego poprzednik, tworzyć stosy dokumentów, których i tak nikt nie czyta, zgodnie z zasadą "verba volant, exempla trahunt" woli dać dobry przykład DZIAŁANIEM. Czyżby wreszcie nadchodził koniec posoborowego bajzlu, przynajmniej w muzyce liturgicznej? Daj Boże!