Październikowa Krucjata Różańcowa Rodzin na Civic Center Plaza w San Francisco. Zamiast monstrancji - obrazek z monstrancją. Przyszło w porywach "aż" 1000 osób (w końcu październik miesiącem oszczędzania). W tym kilku biskupów, którzy odziani w ancugi i furmańskie mycki, czytając z luźnych kartek wpiętych w skoroszyt udzielali zebranym błogosławieństwa, dowodzeni przez jakąś działaczkę parafialną płci żeńskiej. Nawet Te Deum odśpiewali w myckach, zdjęli je dopiero do hymnu. Nie, nie do maryjnego. Do federalnego.
I pomyśleć, że
jeszcze 50 lat temu ta sama impreza w tym samym mieście gromadziła pół miliona ludzi, w tym gubernatora, burmistrza i kongresmenów...
Ta sama impreza, 50 lat różnicy. Dwie różne epoki. Nowa Wiosna Kościoła Posoborowego ze "świadomymi" "chrześcijanami orientacji katolickiej" i "zatęchłe", "sekciarskie" czasy przed soborem, gdy Stany Zjednoczone były jeszcze krajem katolickim "mimo", że ludzie ponoć "nic nie rozumieli".